The Prodigy – niezwykła historia kultowego albumu

źródło: YouTube
Artykuł Felieton News
The Prodigy

Ostatni news o powrocie na scenę legendarnej kapeli wzbudził ogromne zainteresowanie i entuzjazm wśród naszych czytelników. W tym roku The Prodigy powracają na scenę po śmierci Keitha Flinta ze specjalną trasą upamiętniającą wydaną 25 lat temu prawdopodobnie najpopularniejszą płytę w dyskografii grupy – „The Fat of the Land". Ich unikalna mieszanka elektroniki, hip-hopu i rocka doprowadziła kapelę na szczyty list przebojów oraz zapewniła im nieśmiertelność w sercach słuchaczy. Przypomnijmy sobie tą historię.

The Prodigy – kręta droga do sukcesu

W historii muzyki popularnej można znaleźć sporo zespołów, które łączyły gatunki. W latach 80. i na początku lat 90. rock i muzyka taneczna wciąż były odrębnymi bytami – owszem, takie zespoły jak New Order czy Primal Scream, które eksperymentowały z muzyką elektroniczną w rockowym formacie, ale wówczas środowisko muzyczne, nie wspominając już o subkulturach, było mocno podzielone. W tamtym okresie nie było wielu decyzyjnych osób, takich jak legendarny i tajemniczy prezenter radiowy z Detroit, Charles Johnson, znany jako The Electrifying Mojo, które postulowały, że nie ma nic złego w słuchaniu różnych gatunków muzyki. Tymczasem w Wielkiej Brytanii pojawili się oni – The Prodigy. Mieli gdzieś szufladki gatunkowe. Zaczęli w 1990 od rave’u, a 4 lata później na swoim drugim albumie Music For The Jilted Generation przeszli z muzyki typowo tanecznej w coś wcześniej niespotykanego, co ostatecznie doprowadziło ich do nieśmiertelnych singli The Fat of the Land.

Pierwotnie The Prodigy był aliasem jednego producenta – Liama Howletta. Dorastał on w Braintree, w Essex, gdzie wtajemniczał się w muzykę pionierów punkrocka. Howlett zaczął tworzyć własne utwory w swojej sypialni. Swój alias, który wkrótce potem miał wpisać się tłustym drukiem w historię muzyki, wziął od nazwy syntezatora – Moog Prodigy.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Kiedy po raz pierwszy pomyślałem o nazwie, oczywiście nie pomyślałem, że mogą to być cztery osoby. Byłem tylko ja, bezimienny, w mojej sypialni, piszący muzykę: the prodigy [fenomen, cudowne dziecko].

– powiedział Howlett w rozmowie z Rolling Stone w 1997 roku

Koncepcja The Prodigy jako kolektywu pojawiła się nieco później. W 1989 koledzy z rave’u, Keith Flint i Leeroy Thornhill, usłyszeli taśmę z utworami Howletta, byli pod wrażeniem i zaoferowali swoje usługi taneczne, gdyby kiedykolwiek chciał grać swoją muzykę na żywo.

Wkrótce Keith Palmer, znany jako Maxim Reality, został dodany do składu jako MC i hype man. Po wyprodukowaniu demo zawierającego 10 utworów, tylko Howlett podpisał kontrakt z XL Records. Reszta grupy była tylko po to, by podkręcić energię do występów na żywo, ale to samo w sobie stanowiło odważny ruch – w tamtym czasie żaden inny zespół na scenie tanecznej nie występował na żywo jako pełny zespół. Ich pierwszym prawdziwym singlem był Charly, rave’owy kawałek z 1991 roku, w którym wykorzystano sample z Charley Says – to była dość psychodeliczna brytyjska seria kreskówek edukacyjnych, powstała w ramach bezpieczeństwa publicznego w latach 70.

The Prodigy – Charly

Chociaż numer osiągnął trzecie miejsce na brytyjskich listach przebojów, nie obyło się bez krytyki – Mixmag nawet oskarżył utwór o zabijanie rave. Charly zapoczątkował swój własny, krótkotrwały ruch rave, nazwany toytown techno. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że kawałki te zainspirowały również duet Boards of Canada.

Wkrótce później grupa rozwinęła skrzydła. Ich pierwszy longplay Experience ukazał się w 1992 roku – to był również czas, kiedy Howlett chciał wyjść poza szufladkę. I tak, aby promować album, grali w tradycyjnych pubach i klubach. Występowanie dla podchmielonej publiczności, okazało się sporym wyzwaniem, ale to miało również wpływ na twórczość Howletta, który zaczął komponować cięższe melodie z jeszcze mocniejszymi dźwiękami do następnego wydawnictwa, Music For The Jilted Generation z 1994 roku.

The Prodigy – Poison

Po części album, a zwłaszcza utwór Their Law, komentował ustawę Criminal Justice and Public Order Act z 1994 roku, która była ogromnym ciosem dla undergroundowej sceny tanecznej – delegalizowała nielegalne rave’y. Howlett wspomniał, że utwór No Good (Start the Dance) był kontrreakcją na wówczas promowany w mainstreamowych mediach eurodance.

Album się przyjął – był nominowany do Mercury Music Prize w 1994 roku, ale co ważniejsze, w tym czasie zespół przyciągał nowych fanów – nie tylko entuzjastów rave’u. Pomogło w tym nowo odkryte zainteresowanie Howletta muzyką rockową i wprowadzenie jej do ich brzmienia. Voodoo People, jeden z ich pierwszych utworów, który był grany nawet w klubach rockowych, zawierał sampel Very Ape Nirvany z płyty In Utero. Supportowanie popularnych kapel rockowych również pomogło w ich przemianie. The Prodigy grali wtedy między innymi z Red Hot Chili Peppers, a występy nowatorskiej kapeli zaczęły przyciągać uwagę prasy gitarowej.

Nie chcieliśmy być techno specami na scenie. Najwięcej energii w występach na żywo pochodzi ze sceny rockowej, więc zainspirowaliśmy się tą sceną, szczególnie takimi zespołami jak Biohazard czy Suicidal Tendecies i dodaliśmy te elementy do swoich występów.

– powiedział Liam Howlett magazynowi Kerrang! w 1995

The Prodigy – Voodoo People

Mörat, dziennikarz magazynu Kerrang!, był tak zachwycony występem Prodigy na festiwalu w Glastonbury ’95, że bardzo zabiegał, aby zespół znalazł się na okładce magazynu. Owszem, nie było to łatwe – metalowym purystom nie przypadli do gustu, ale fanom Aphex Twina czy Orbital już tak. Prodigy tkwiło pośrodku, ale spodobało się każdemu, kto chciał głośnej, niebanalnej muzyki, bez względu na sposób jej produkcji.

The Prodigy – The Fat of the Land – zapalnik

Nie ma wątpliwości, że sukces The Fat of the Land tkwi w mocnych singlach, wydanych jeszcze na długo przed premierą albumu. Przełomowy dla zespołu był utwór, który z fundamentu nowego materiału faktycznie stał się pomnikiem zespołu, a także swoistym zeitgeist (duchem dziejów) epoki lat 90. był oczywiście utwór Firestarter. Wersja instrumentalna utworu powstała pod koniec 1995 roku, ale nawet po tym, jak utwór został ukończony, Howlett wciąż czuł, że czegoś brakuje. Howlett był pod wrażeniem kawałka Foo FightersWeenie Beenie i chciał stworzyć coś podobnego – szybkiego i mocnego. Zniekształcony riff powstał na klawiszach, ale następnie został ponownie zagrany przez gitarzystę – przyszłego członka zespołu Pitchshifter, Jima Daviesa. Słynne „hej” pochodzi z utworu Close (To The Edit) autorstwa Art of Noise, tekstura z utworu The Breeders S.O.S., a dynamiczna perkusja z utworu Ten CityDevotion. Do pełni szczęścia brakowało tylko, i aż, wokalu.

Chciałem użyć jakiegoś dobrego sampla, a Keith powiedział: „Chciałbym tu spróbować dodać swój wokal”. Odpowiedziałem: „Coooooo?”.

– powiedział Liam Hawlett w rozmowie z NME w 1996

Wcześniej Flint był dla zespołu wyłącznie tancerzem. Jedyne doświadczenie Howletta w słuchaniu śpiewu Flinta dotyczyło piosenek U2, gdy wracali do domu z koncertów. Wyobrażacie to sobie? 😀 Jeszcze przed wydaniem legendarnego singla snobistyczna prasa rockowa skreśliła jego i innych tancerzy zespołu, porównując ich do Beza z Happy Mondays, jako członków zespołu nie mających żadnego wkładu muzycznego – Flint chciał to zmienić.

Kluczowym aspektem sukcesu Firestarter był teledysk, choć jak się okazuje… mogłoby tak nie być! Howlett zadzwonił do Waltera Sterna, który wcześniej nakręcił klipy do ich wcześniejszych singli. Ponieważ zmarnowali większość budżetu, Firestarter został nakręcony za jedyne 20 000 funtów i był czarno-biały dla…. oszczędności! Klip kręcono na starej, londyńskiej opuszczonej stacji metra Aldwych, a kurz był tak duży, że podczas kręcenia cała ekipa musiała nosić maski. Jedną z głównych rzeczy, które sprawiły, że klip stał się klasykiem, był sam wygląd Flinta. Wcześniej Keith miał długie, niechlujne włosy i luźne ubrania, ale w połowie 1995 roku zmienił swój wizerunek, goląc i farbując włosy w neonowe rogi diabła, które wraz z kolczykami uczyniły go frontmanem zespołu The Prodigy. Ostatni element wideoklipu, słynny amerykański sweter Stars and Stripes, był również przypadkiem – Keith zakupił go za 5 funtów w second handzie w londyńskim Camden Market na chwilę przed kręceniem klipu. Firestarter został wydany jako singiel w marcu 1996 roku. Piosenka nie jest odą do spalenia, jaką mógłby sugerować tytuł i o co byli posądzani. Flint śpiewa o swojej roli w The Prodigy – podkręca publiczność, rozpala tłum, jest zapalnikiem. Biorąc pod uwagę, że została napisana przez samego Flinta i o nim, piosenka nawiązuje do jego samokrytycznej osobowości.

The Prodigy – Firestarter

Ponieważ The Prodigy będzie jednym z nielicznych zespołów, które nieprzerwanie odnoszą sukcesy na listach przebojów i regularnie odmawiają występu w popularnym cukierkowym programie Top of the Pops, to zamiast ich występu w czwartkowym programie puszczano teledysk. To wywołało falę oburzenia. Obraz Flinta krzyczącego na opuszczonej stacji kolejowej okazał się zbyt przerażający na godzinę 19:00. Więcej skarg, więcej kontrowersji, a Firestarter nie schodził z języków.

The Prodigy – Firestarter LIVE at Phoenix Festival 1996

Kto miał szczęście posiadać w tamtym czasie pierwszą konsolę Playstation oraz grę Wipeout 2097, ten mógł usłyszeć instrumentalną wersję legendarnego utworu. Więcej o soundtracku z tej gry możecie znaleźć w drugiej części mojego zestawienia soundtracków z gier lat 90.

Wipeout 2097 (PSX – 1996)

Drugi singiel został wydany w listopadzie 1996 – dynamiczny i transowy Breathe był jasnym sygnałem, że zespół idzie po wszystko. Warto odnotować, że ten utwór był najwyżej notowanym kawałkiem z całej dyskografii The Prodigy w Liście Przebojów Programu Trzeciego Polskiego Radia! 14 marca 1997 w 789. notowaniu popularnej listy Marka Niedźwiedzkiego kawałek znalazł się na 4. miejscu, ustępując jedynie Mettalice z Mama Said, znanym do dzisiaj hicie No DoubtDon’t Speak oraz U2Discothèque. Co ciekawe Breathe znalazł się na kompilacji 25 lat Listy Przebojów Trójki 1982–2006 na płycie podsumowującą rok 1997!

The Prodigy – Breathe

The Prodigy – The Fat of the Land – oliwa do ognia

Zespół osiągnął ogromny międzynarodowy sukces. Dzięki kapitalnym singlom byli wysoko na listach przebojów. The Prodigy zrobili coś, co wcześniej było nie do pomyślenia – wykraczali poza zwykłe występy taneczne. Stali się uniwersalnym zespołem. Mixmag, NME, Kerrang!, Rolling Stone – wszyscy o nich mówili. Premiera The Fat of the Land miała miejsce w czerwcu 1997 roku. Album zawierał 10 utworów (oraz dwa dodatkowe na japońskim wydaniu) oscylujących w stylistyce big beatu, hip-hopu, elektroniki, techno i neo-psychodelii. Krytycy oraz publiczność bardzo dobrze przyjęli wydawnictwo, co widać w średnich ocenach na poziomie 80% oraz często wyróżniając krążek w plebiscytach na najlepszy album roku 1997 lub dekady.

7 grudnia 1997 MTV wypuściło teledysk Smack My Bitch Up. Klip autorstwa szwedzkiego reżysera Jonasa Åkerlunda mógł być odtwarzany tylko w nocy, ponieważ zawierał całą gamę treści nieodpowiednich dla nieletnich: nagość, seks, przemoc, alkohol, narkotyki i jazdę pod ich wpływem. Wszystkie te pikantne wydarzenia są przedstawione z perspektywy pierwszoosobowej i do ostatnich sekund klipu widz nie zdaje sobie sprawy, kim jest protagonista.

Żadna stacja radiowa nie zagrała tej piosenki, więc pomyśleliśmy, że zrobimy teledysk, którego też nikt nie zagra.

– powiedział Liam Howlett w rozmowie z Q Magazine w 1998

Czy możecie sobie wyobraź co by było, gdyby ten klip ujrzał światło dzienne teraz? Owszem, The Prodigy nie do końca wyszli na sucho ze Smack My Bitch Up – zanim jeszcze wydali teledysk, który, notabene, został zdjęty z anteny po zaledwie 15 dniach, spotkali się z krytyką Narodowej Organizacji Kobiet (największej amerykańskiej organizacji feministycznej), która narzekała na uproszczony i raczej wątpliwy tekst piosenki, oskarżając zespół o mizoginię. Zespół utrzymuje, że właściwą interpretacją jest „robienie czegokolwiek intensywnie”.

Ta płyta była dla fanów. Tylko bezmózgi wyczytują z niej jakieś głupie przesłanie… Często jestem błędnie cytowany. Niektóre magazyny napisały: „Liam Howlett mówi, że jego zespół jest niebezpieczny”. Powiedziałem: „Aby ten zespół przetrwał, musi być dla nas niebezpieczny”… Nie mówiłem, że jesteśmy niebezpieczni, bo jesteśmy podpalaczami i mamy sterczące włosy.

– grzmiał Howlett

Sampel wokalny został wzięty z kawałka nowojorskiej grupy hip-hopowej Ultramagnetic MC’sGive The Drummer Some, który w oryginale brzmiał Smack My Pitch Up.

Ultramagnetic MC’s – Give The Drummer Some

To prawdopodobnie najbardziej bezsensowny kawałek, jaki kiedykolwiek stworzyłem, ale na żywo działa dobrze. Czasami rzeczy mogą być takie proste i nie potrzebujesz żadnych wyjaśnień dotyczących tekstu. Po co też wyjaśniać – tekst działa lub nie, a dla nas działa dobrze na żywo. To naprawdę ekscytujący utwór i jest po prostu dobry i mocny.

– przyznał

The Prodigy – Smack My Bitch Up – LIVE at Brixton 1997

Gdy zapytano Howletta, czy utwór dotyczy bicia kobiet, stanowczo zaprzeczył:

Interesowałem się hip-hopem, lubiłem fakt, że MCs mogliby rapować o wszystkim, o czym mogliby rapować – nawet biciu kobiet i nie wziąłbyś tego na poważnie, tylko jako żart. Nie pomyślałbyś, że The Prodigy bije swoje dziewczyny. Sam kawałek ma pewną dozę stylu b-boy. Oczywiste jest to, że Firestarter nie miał na celu wzniecania pożarów, chodzi o osobowość Keitha. Pomyślałem, że jeśli ludzie będą robić awanturę, to naprawdę zrobią awanturę z powodu tego [Smack My Bitch Up]. To był w pewnym sensie żart skierowany w brytyjską prasę. Daliśmy sygnał, że jesteśmy gotowi na wszystko, co w nas rzucą. Jak ktoś myśli, że ten kawałek jest o biciu kobiet, to jest totalnym bezmózgiem.

– podsumował

Klip pomimo swoich ogromnych kontrowersji został nawet nominowany do czterech nagrody na MTV Video Music Awards ’98, wygrywając zarówno w kategorii Najlepszy teledysk taneczny, jak i Przełomowy teledysk. W 2010 roku Smack My Bitch Up został uznany przez czytelników brytyjskiej gazety Mirror „najbardziej kontrowersyjnym utworem wszech czasów”. Klip jest niedostępny w serwisie YouTube, a jedynie w mniejszych streamingach.

Kolejne utwory z płyty nie osiągnęły tak wielkiej popularności jak single, choć nie brakuje tu rarytasów dla miłośników brytyjskiej elektroniki drugiej połowy lat 90. Poza instrumentalnymi kawałkami oraz tymi z udziałem Keitha jak Serial Thirlla, które przypominają twórczość Crystal Method, The Chemical Borthers, czy Leftfield znajdziemy Diesel Power z raperem Kool Keithem czy orientalną Narayah na wokalu z Crispianem Millisem. Album kończy się najszybszym utworem Fuel My Fire, który okaże się sporym wzorem chociażby dla Pendulum.

Poza kontrowersją, umiejętnym samplingiem oraz wybuchowi talentu Keitha Flinta ogromny wpływ na brzmienie Prodigy miał syntezator Korg Prophecy. Jeśli chcielibyście naśladować brzmienie Liama Howletta to możecie teraz zakupić ten syntezator nawet w formie wirtualnego instrumentu. Legendarne presety macie pod linkiem i poniżej podane kawa na ławę – nie ma za co 😉

Korg Prophecy

The Prodigy udowodnili, że piosenka wciąż może być taneczna oraz ciężka niczym metalowy kawałek. Fakt, może nie wszystkie numery z The Fat of the Land ładnie się zestarzały, ale wpływ zespołu na resztę jest godny podziwu – ich brzmienie przetarło granice między rockiem, hip-hopem i elektroniką. Każdy zespół, który w późniejszych latach łączył gitary z elektroniką, inspirował się nimi. Ich muzyka oraz wizerunek (w szczególności Keitha Flinta) stały się ikoniczne. Firestarter pozostaje jednym z najtrwalszych obrazów lat 90.

The Prodigy – The Fat of the Land

W 2012 roku z okazji piętnastolecia premiery legendarnego albumu zespół wydał jego reedycję, wzbogacając wydawnictwo o bonusową EP-kę The Added Fat, zawierającą remiksy kultowych kawałków od uznanych producentów sceny bassowej nowej generacji.

The Prodigy – The Added Fat EP



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →