Re(j)witalizacja Łodzi. Jak polski Manchester odzyskuje należne mu miejsce?
Niemcy mają swoją techno-stolicę, jaką jest niewątpliwie Berlin, ale jest też Frankfurt, który kształtował tamtejszą scenę równie mocno – słowa kluczowe: hard-trance, klub Omen, Sven Vaeth. Stany Zjednoczone mają Nowy Jork z jego autorską wersją muzyki house, tribalem, Juniorem Vasquezem, klubami Twilo czy Limelight, ale jest też robotnicze Detroit, które wydało na świat techno.
Nie tylko stolice – klubowy Frankfurt, Detroit, Manchester, Łódź
Najważniejsze zjawiska dla rozwoju światowej kultury klubowej nie zawsze miały miejsce w stolicach. Nierzadko to stolice były beneficjentkami tego, co działo się w innych, mniejszych miastach. Podobnie było w przypadku Polski, gdzie ogromną i ważną kartę w historii lokalnej sceny klubowej napisała Łódź. Czy niedawny powrót Parady Wolności, przenosiny Audioriver, wielka popularność Ravekjaviku oznaczają, że „w mieście Łodzi” zaczął się właśnie renesans kultury klubowej?
Pierwsze rejwachy w fabrycznej Łodzi
Łódź przeżyła transformację gospodarczą początku lat 90. znacznie ciężej niż Warszawa, Kraków czy Gdańsk. Upadek fabryk włókienniczych, bieda, brak pracy (w 1993 roku stopa bezrobocia w mieście przekroczyła 21 proc.!) i rosnąca przestępczość stanowiły o obliczu miasta w momencie, w którym dotarł do niego rave – pisał w książce „Czata I Jude 1993-2017” reprezentant lokalnej sceny – Wiktor Skok.
Polski Manchester
Fabryczna i niemająca szczęścia do władz Łódź zajmowała w latach 90. ostatnie miejsce w kraju w kwestii przeciętnego wynagrodzenia i wyposażenia mieszkań w łazienki, przodowała zaś pod względem wskaźnika zgonów i umieralności niemowląt. W takim miejscu – zwanym później „polskim Manchesterem” – miał rodzić się techno-ruch.
Pierwsze rave’y w „mieście Łodzi” odbywały się m.in. squatach (np. w legendarnym Kil210, w którym wcześniej mieściło się przedszkole), a nawet w… Lesie Łagiewnickim czy Muzeum Artystów na Księżym Młynie. Od początku widać było korzenie punkowe tej nowej, elektronicznej fali muzycznej – dokumentuje w książce „Techno Wulkan. Łódzkie Parady Wolności” Bartłomiej Kluska.
Pierwsze acid-house parties odbywały się też w zlokalizowanym blisko dworca Łódź Fabryczna klubie Węglowa, który był faktycznie opuszczoną przez lokatorów kamienicą.
New Alcatraz Underground
Imprezy organizowano też w Bagdad Cafe, ale największym wydarzeniem dla łódzkiej sceny było z pewnością powołanie do życia klubu New Alcatraz.
Sławek Jakubowski i Sławek Żak, którzy przez jakiś czas mieszkali w Londynie, postanowili zrobić coś w kierunku imprezowym po powrocie do Łodzi. Jakubowskiemu udało się wypatrzyć zrujnowaną przestrzeń po byłej przędzalni na ulicy Piotrkowskiej 138/140 (dziś teren OFF Piotrkowska). Wyremontowali industrialną przestrzeń, ściągnęli sound system i otworzyli klub, który ze względu na charakter wnętrz, nazwali New Alcatraz.
Do ekipy dołączył niebawem Adam Radoń, który zaczął projektować klubowe flyery i plakaty, a organizujący Paradę Wolności w 2022 roku – Rafał Baran – intensywnie promował klub w Radio Manhattan – niezwykle progresywnej stacji radiowej z Łodzi, otwartej na nową elektronikę. Audycję Tanzhattan miał tam również kultowy do dziś łódzki DJ – Rebus.
Amnesia – It’s A London Thing
– Takie zaszczepiające bakcyla i chęci odkrywania muzyki klubowej miała na starcie ekipa Amnesia: DJ Space (Kuba), DJ Life (Konrad) – chodziliśmy na ich imprezy jeszcze zanim się poznaliśmy, to dużo mówi o naszym podłożu estetyczno-muzycznym – wspominają chłopaki z Sonic Trip.
DJ Dukee ze swoimi dopracowanymi imprezami „Friday” dbał wtedy bardzo o topowe nagłośnienie JBL (Jaba Soundsystem chyba to opisywali – przyp.red.) przez co ta nowatorska wtedy muzyka, była odpowiednio prezentowana, a perfekcyjne miksy Tomka porywały do tańca napchany po brzegi lokal. – Zawsze lubiliśmy towarzysko chodzić też na imprezy Rebusa oczywiście, grał przecież na scenie techno w ruinach Zamku Krzyżackiego – czyli pierwszej imprezie, jaką zorganizowaliśmy – dodają Sonic Trip.
Funaberia, Nexus, Faraon, Cube, Forum Fabicum
Nobis i Wookie najlepiej wspominają kultową Funaberię – teatralną przestrzeń, która działała na Moniuszki. Tu debiutował flagowy konkurs producencki Made In Poland.
Jednak emocjonalnym, topowym dla nas klubem był rzecz jasna legendarny Faraon na Gdańskiej 129. Tu wszystko się zaczęło, miała miejsce premiera pierwszego polskiego winyla dnb, Darkside oraz tu po raz pierwszy zagrał wymarzony import, chyba nas wszystkich w tamtym okresie – Aphrodite.
Obie przestrzenie mogły pomieścić ponad 1500 uczestników a właściciele wspierali nasze pomysły, przez co powstało wiele fajnych wydarzeń i smaczków. Wspomnijmy chociażby płytę Re:mix czy Johna B w Funaberii, zaproszonego pierwszy raz do Polski. Duży wpływ na Soniców miało też Dread Studio.
Polska podzielona gatunkowo
W latach 90. polska scena była dość podzielona brzmieniowo, jeśli chodzi o style muzyczne. Warszawa była silnie zorientowana na house i techno, w Krakowie królowały połamane brzmienia: od ragga-garage po jungle i…ukształtowany tamże rodzimy gatunek zwany Krak-Step. Łódź była natomiast niezwykle silnym ośrodkiem rozwoju muzyki breakbeat, happy hardcore i drum’n’bass.
Łukasz Lawrenz z Loweevents – w przeszłości również współpracownik ST z nostalgią wspomina zarówno Faraona jak i Cube:
Cube na Kilińskiego to miejsce absolutnie kultowe, gdzie głownie można było posłuchać „mocniejszych” odmian dnb. Najbardziej kojarzy mi się z cyklem Drum’n’Bass Leaders, który tam organizowałem z moim ziomkiem Goerem.
Igor Hanke z Ravekjaviku najlepiej wspomina Forum Fabricum, klub Studio (potem Cube) i Faraon (później Nexus).
Forum cenił za różnorodny charakter imprez od hip-hopu, przez dub, reagge, po new romantic czy cykl DDR (disco Dance Revolution). Cube / Nexus za prężnie działającą scenę drum and bass i acid house/old school, imprezy do białego rana i headlinerów z UK. Wspomnijmy też producentów: np. DJ Wonter – DJ i producent, współorganizator Old School Heaven. W drugiej kolejności DJ Winamp, który headlinował większości kultowych imprez stowarzyszenia Nud-No!
Łódzka Rejwolucja
Sensacja sceny basowej – Ola Krajewska aka Bambi Uzi była zbyt młoda, by załapać się na czasy New Alcatraz czy Cube’a. Ale ze swoich klubowych początków ciepło wspomina Bagdad, zwłaszcza tamtejsze imprezy dubstepowe z okolic 2009 roku.
Plenery na obrzeżach miasta też miały swój klimat. Z najlepszych miejscówek muszę jeszcze wspomnieć o moim pierwszym Ravekjaviku, czyli jego drugiej edycji w 2018 roku, która odbywała się w dawnym Instytucie Energetyki na Kopernika. Re(j)welacyjna przestrzeń i jedno z moich najlepszych techno w życiu.
House, garage, 2 Step w Eudezet
Smolny – znakomity łódzki producent i DJ szefujący labelowi Bourassa Records wśród miejscówek, jakie wywarły na niego wpływa wymienia Soda Bar, Vinyl Bar, Bagdad Cafe, Fabryka, Kokoo, Logo, Coffees & Toffees, Gossip, a wśród DJ-ów DJ-a Spina, Base Club, DJ Mono i Rollo, Weekenders.
W Radio Łódź – programie Nocny Trans usłyszałem kawałek Shola Ama Imagine w remiksie garage’owym, wtedy ten gatunek muzyczny oczarował mnie i zrobił niebywałe wrażenie. Na koniec audycji usłyszałem głos Michała Wieczorka, który to zapraszał do swojego nowo otwartego klubu Soda Bar, a i wspomniał też o swoim sklepie z płytami winylowymi Spin Records. Drugiego dnia byłem już w tym sklepie i słuchałem 2 stepowych płyt.
Ravekjavik rejwitalizuje Łódź ósmy rok z rzędu
Łukasz Długołecki, reprezentujący Ravekjavik, w rozmowie ze mną wspomina swoje początki imprezowania:
Ulubione miejscówki to przede wszystkim Jazzga, Bagdad i picie na tzw. murku przy CPN, na które przymykali oko strażnicy miejscu. W gimnazjum słuchaliśmy z kumplami Jam Vibez, a imprezy funkowe grał Dj Cookie Monster, choć ten drugi to już bardziej Spaleni Słońcem. Załapałem się wtedy tez na samą końcówkę Cube’a i kilka razy słuchałem na żywo Nocnego Transu w Radio Łódź jako dzieciak.
Dla Łukasza ta prawdziwa fascynacja elektroniką to dopiero czasy studenckie – po kilku wypadach do Berlina czy Londynu.
– Wtedy w Łodzi najważniejszy był DOM, miminal techno i niekończące się aftery – dzisiaj Łukasz przygotowuje kolejną edycję Rejvkjaviku oraz jara się chłopakami z Ruchów, Skrottenem, Akwizgramem i Bambi Uzi.
Myślę, ze Łódź ma szansę na bycie kojarzoną z elektroniką. Jako organizatorzy Ravekjaviku nazwaliśmy ten proces Rejwitalizacją miasta.
Przy okazji rozmowy z Łukaszem, przypomina mi się niedawna łódzka premiera teatralna – sztuka „Mój Pierwszy Rave” w Teatrze Nowym – tej sztuce patronował Ravekjavik.
A mówiąc o typowych dla Łodzi zjawiskach, nie sposób nie wspomnieć ostatniej EP-ki Radicalla Wielka Gra:
Kiedyś postawiłem przed sobą zagadkę „co byłoby najbardziej łódzką rzeczą jaką mogę sobie wyobrazić” i wyszedł mi breakbeatowy remiks „Prząśniczek” Moniuszki. Breakbeat, UK Hardcore i Happy Hardcore to bardzo łódzki fenomen.
W moim odczuciu to jedyna rzecz, która w żadnym innym polskim mieście nie zyskała statusu takiej legendy jak w Łodzi. Łódź to dla mnie oldskool, dlatego hymn Łodzi powinien być właśnie w takim klimacie, z fabrykami i filmem „Ziemia Obiecana” w tle.
Kiedy rozmawiam z prawdziwą legendą łódzkiej sceny, czyli DJ-em Rebusem DOM, OIOM, Skylark) w pubie DOM oraz w drodze do sklepu Skylark, ten ma krytyczny stosunek do teraźniejszej kondycji łódzkiej sceny:
Nie ma mowy o byciu stolicą techno, to wizerunek z przeszłości. Klubów jest mało, na imprezy chodzi za mało osób. Jedyne, co wciąż trzyma się bardzo dobrze to scena drum’n’ bass – słynna na całą Polskę. Ale to efekt dobrej pracy wielu osób, którzy przykładają się do tego, nie organizują imprez co tydzień.
Rebus zauważa też supremację nowych gatunków muzyki, zataczania rave’owego koła historii: te szybkie trendy nie są absolutnie w jego guście, ale docenia, że młodzi ludzie chcę na te imprezy chodzić, przebrać się fantazyjnie.
Polityczna Parada Wolności i jej triumfalny powrót
Bez wątpienia najmocniejszym elementem klubowej Łodzi jest Parada Wolności , która po raz pierwszy odbyła się w 1996 roku, ostatnia w 2002 i wzięło w niej udział 25 tysięcy osób.
Rok później na zorganizowanie imprezy nie zgodził się ówczesny prezydent Łodzi, Jerzy Kropiwnicki. W 2014 roku do magistratu Urzędu Miasta Łodzi wpłynęła prośba o spotkanie z prezydent Hanną Zdanowską w sprawie powrotu imprezy do kulturalnego kalendarza miasta Łodzi – z rozmów niestety nic nie wynikło.
Tymczasem po ukazaniu się książki „Technowulkan” Bartłomieja Kluski, który przypomniał historię parad, w łódzkim środowisku elektronicznym rozgorzała dyskusja na temat możliwości powrotu imprezy i w końcu się udało:
Ponownie ożywimy szarą codzienność i tchniemy w nią odrobinę szaleństwa wypełniając łódzkie ulice na nowo dźwiękami muzyki elektronicznej.
– zapowiadał Rafał Baran i to się wydarzyło, w pełni udało. Był to euforyczny, nad wyraz udany powrót.
Rebus uważnie przygląda się rozwojowi Parady „na nowo” i postuluje, by przyciągnąć na nią jak najwięcej młodych ludzi, czyli bookować aktualnie popularnych DJ-ów – biorąc pod uwagę nawet ich Instagram – ale gwiazdy sceny Old-School, która jest w Łodzi nieprzerwanie na topie.
Bambi Uzi, która grała zarówno na ulicznej platformie muzycznej, jak i na after party w klubie Wytwórnia, wspomina muzykę, jaką kojarzy z Paradą Wolności:
Z niekwestionowanych anthemów, który wywarły pewien wpływ na moje dalsze muzyczne losy nie mogę pominąć dwóch hymnów Parady Wolności: „New Alcatraz Story” od Dark-J z 1998 i hymnu Wontera z 2001 roku. Słuchałam ich jako dzieciak z czerwonej płyty CD Spike’a dołączonej do gazety, totalnie nieświadoma, że kilkanaście lat później tak mnie ta muzyka pochłonie. Dziś lubię wracać do korzeni i sięgać po kawałki z tamtego okresu, jest tyle złota!
Martin Depp (Base Club, Pogo House Records) co prawda nie grał z projektem Base Club na ciężarówkach na żadnej z edycji Parady, ale udało mu się zagrać dwu albo trzygodzinne sety na nocnych balangach w Hali Sportowej, które były zwiecznieniem każdej z parad.
Mieliśmy nieprawdopodobne szczęście, nasz debiutancki set zagraliśmy właśnie na jednej z nich dla około pięciu tysięcy ludzi na głównej scenie. Ekscytacja nie do opisania! Granie na jednej scenie i przybicie piątek z Ratpack, Slipmattem, Ruff MC (R.I.P.) było jak spełnienie marzeń. Pamiętam, że jak na tamte czasy organizacyjnie wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Ravekjavik, parada Wolności, Audioriver – Łódź znowu na klubowym piedestale?
Czy obecna sytuacja Łodzi, w której odbywa się wielka techno-parada i do której przeniósł się (mimo wielu komplikacji na starcie) najstarszy polski festiwal z elektroniką Audioriver, ma szanse stać się nową polską stolicą kultury tanecznej?
Wg Bambi Uzi Łódź ma z pewnością taki potencjał i wspaniałe tradycje na tym polu.
– Parada Wolności ciekawie te tradycje kultywuje, nadając im nowego, współczesnego kontekstu. Mamy też inne lokalne inicjatywy, kapitalnie wpisujące się w naszą tkankę miejską jak wspominany Ravekjavik, który wkrótce po raz ósmy zgromadzi twórców i publiczność w industrialnych przestrzeniach, z roku na rok zyskując coraz szersze grono fanów. Bez wątpienia należy takie inicjatywy wspierać, to jest nasze łódzkie dziedzictwo. Warto być też otwartym na nowe pojawiające się perspektywy. Audioriver to uznany międzynarodowo, niezwykle klimatyczny festiwal i świetna szansa dla naszego miasta. Mam nadzieję, że wpisze się na dobre w nasz krajobraz i po początkowych zawirowaniach znajdzie w Łodzi spokojną przystań – mówi Ola Krajewska i dodaje:
Tylko nie napinałabym się w tym wszystkim na jakieś czołówki. Myślę, że czasy, gdy w Polsce miałaby być jedna stolica elektroniki są już za nami. Wiele miast może się poszczycić jakościowymi wydarzeniami i nie chodzi o to, by się w czymś prześcigać, tylko po prostu robić swoje i robić to dobrze.
– Łódź z pewnością zasługuje na bogatą ofertę muzyczno-kulturalną i bardzo mnie cieszy, że w moim mieście odbywa się coraz więcej eventów, imprez klubowych i festiwali – w tym takich, na których obecna jest ukochana przeze mnie muzyka basowa. Wielokulturowa Łódź ma różnorodność i otwartość w swoim DNA, ma naprawdę dużo do zaoferowania. Jeżeli utrzymamy ten kierunek i będziemy jako miasto wspierać wartościowe inicjatywy – perspektywy są bardzo obiecujące – puentuje Bambi Uzi.
Łukasz Lawrenz ma natomiast wątpliwości, czy miasto z zaledwie kilkoma charakternymi klubami (P29, Willa, Fabryka Biedermanna, Czeska Sauna) ma szansę znowu stanąć na klubowym podium:
Niestety, nie sądzę- to już zupełnie inne czasy… Jest tak wiele festiwali w różnych zakątkach Polski, że raczej nie ma szans „dogonić” tych 20 lat. Jednak przede wszystkim Parada Wolności była czymś wyjątkowym, bardzo łódzkim. Gdyby została wpisana w wieloletni plan działania, to wówczas jest taka szansa. Tylko dzięki takiej opcji można planować wydarzenie z wyprzedzeniem, jego rozwój itp. Oczywiście sentyment jest i będzie i dopóki Parada będzie się odbywać ja na niej będę.
Podsumowując, po rozmowach z przedstawicielami sceny, można śmiało stwierdzić, że rok 2024 jest szalenie ważny: to podczas niego wydarzy na rave’owej mapie Łodzi wiele rzeczy, które powiedzą o potencjale miasta: trzecia edycja (nowej) Parady, inauguracja Audioriver i szereg imprez undergroundowych, o jakich opowiadali mi lokalni promotorzy. Niech ta rave’italizacja miasta Łodzi postępuje!