Muno TeleGram: Smolny

Wywiad
smolny

Dziś w cyklu Muno TeleGram gości Smolny - DJ i producent z Łodzi, który opowiada o swoim labelu i najnowszej EP-ce. Wspomina też łódzki Old-Skool, epizod w byciu MC na imprezach drum'n'bass, fascynację garage oraz swój utwór na składance Lobster Theremin.

Łódzka scena Happy Hardcore i breakbeat i Parada Wolności

Artur Wojtczak: Jesteś już dość długo obecny na scenie: który klub wywarł największy wpływ na kształtowanie się twojego gustu i muzycznej wrażliwości?

Smolny: Odpowiedź nie jest taka jednoznaczna, dorastałem w Łodzi  – miejscu w którym dużo się działo. Moje początki to podglądanie starszych kolegów, którzy już wtedy śmigali po rave’owych imprezach, a w Łodzi jak wiadomo w tamtych czasach nie było tego mało. Pamiętam, że to właśnie happy hardcore, breakbeat i rave w tamtych czasach królował na undergroundowych dancefloorach. Jako dzieciak, słuchałem tego głównie z kaset. Śmiało mogę stwierdzić, że lata 92’ do 96’ to fundament mojego gustu muzycznego. Pierwsze kasety The Prodigy, później Dune, Scooter etc. Scena niemiecka wymieszana z angielską. Pierwsze ‘klubowanie’ zaczęło się w momencie naszych łódzkich ‘Love Parade’. To właśnie Parada Wolności, a później wielka impreza techno w Hali Sportowej na Skorupki, rozbiła bank – nigdy tego nie zapomnę. Było czuć coś świeżego, była wolność, energia i zajebista zabawa do samego rana. To zaszczepiło we mnie chęć bycia częścią tej kultury. Sięgając pamięcią wstecz, wiem też że nigdy nie zapomnę swojej pierwszej imprezy w katowickim klubie INQUBATOR, kiedy to DJ Twinn zaprosił mnie jako młodego dobrze rokującego grajka, żebym zagrał swoje 2stepowo-garage’owe dwunastki, przygarniając tym samym pod skrzydła Fetish Team’u. DAMN, jakie to było dobre! (śmiech)

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Na muzycznym szlaku: Radio Manhattan, Radio Łódź i Soda Bar

Wspomniałeś kiedyś o takiej klasycznej drodze do bycia DJ-em i producentem, jaką przechodziła znaczna część światowej sceny w jej najlepszym okresie: słuchanie audycji radiowych, digging w sklepie z płytami, pierwsze grania w klubie. Jak rozwijała się twoja zajawka na brzmienia taneczne?

Smolny: Tak właśnie było jak mówisz. Muzyka była dostępna w nieco innej formie niż dziś, trzeba się było trochę nagimnastykować, żeby zdobyć jakieś ciekawe nagrania. Wszystko zaczęło się od przegrywanych kaset, każdy coś miał. Ojciec kolegi siedział w UK i nagrywał mu po  parę kaset tygodniowo z tamtejszych pirackich rozgłośni radiowych, to były nasze perełki. Później starsi koledzy, zaczynali grać z winyli i ruszyli z tematem na łódzkim podwórku. Były pamiętne audycje w Radiu Kiks, Radiu Manhattan i niezapomniana audycja w Radiu ŁódźNocny Trans, prowadzona przez Adama Kołacińskiego. Siedziałem całą noc, słuchając i nagrywając godzina po godzinie, na przygotowane wcześniej kasety. Następnego dnia odsłuch i szczęście, jest nowy materiał, świeża muzyka. Mówię tu o mocno sprofilowanej w tamtych czasach łódzkiej scenie, na której to rządziły old-schoolowo-rave’owe brzmienia, a z upływem czasu uwypuklił się mocno drum’n’bass.

Cały czas, byłem tylko słuchaczem, aż do momentu kiedy to usłyszałem w radiu kawałek Shola Ama Imagine w roku 2000, nie pamiętam dokładnie w jakiej rozgłośni poleciał mini mix, w którym to właśnie ten gatunek muzyczny oczarował mnie i zrobił niebywałe wrażenie. Na koniec audycji usłyszałem głos Michała Wieczorka, który to zapraszał do swojego nowo otwartego klubu Soda Bar, a i wspomniał też o swoim sklepie z płytami winylowymi Spin Records. Drugiego dnia byłem już w tym sklepie i słuchałem 2stepowych płyt. Długo rozkminiałem zakup, swojej pierwszej płyty, nie miałem w domu ani gramofonu, a w portfelu ani złotówki. Niemniej jednak zdecydowałem się na zakup singla Pink Most Girls w remixach XMan’a i Sovereign. Tak, to była moja pierwsza płyta winylowa z muzyką elektroniczną, pamiętam że wisiała u mnie w pokoju w ramce z dobre ponad pół roku, dopóki nie ogarnąłem gramofonu. Później już poszło gładko, przez dobrych 5lat zbierałem płyty 2 stepowe i garage’owe. W zaprzyjaźnionych sklepach winylowych, a było ich w Łodzi w tamtych czasach aż trzy, co tydzień starałem się kupować parę wydawnictw zwiększając swoją kolekcję garage’owego wosku. W miarę upływu czasu, zacząłem interesować się szeroko pojętym house’owym brzmieniem. Deep, vocal house, progressive dużo tego było, było w czym wybierać. Kolekcja rosła z tygodnia na tydzień, co zaowocowało rezydenturami w lokalnych klubach. Jeżeli chodzi zaś o produkcję muzyczną nastąpiło to nie co później. Zajawką zaraziłem się u kolegi Sixmilliana, kiedy to Piotrek pokazał mi pierwszy raz DAW’a Cubase’a. Zaczęliśmy składać nasze pierwsze beaty, to było coś. Nigdy tego nie zapomnę. Później już tylko przesiadka na Abletona i ciągła „rzeźba”, projekt za projektem …i tak do dziś! (śmiech)

M.C. podczas imprez Drumaturgia Crew

Wspomnijmy jeszcze o dość oryginalnym epizodzie w twojej karierze: byciu M.C. na łódzkich imprezach drum & bass. Jak wkręciłeś się w te działania? Czy miałeś po drodze również z hip-hopem?

Smolny: To był mini epizod, można tak to nazwać. W Radiu Łódź, w audycji Nocny Trans chłopaki z Drumaturgia Crew, rzucili hasło, że szukają MC. Zadzwoniłem do radia i ustawiłem się z nimi na spotkanie. Zatrybiło od razu. Było parę wspólnych imprez które miło wspominam i tyle, ciekawe doświadczenie. Jeżeli chodzi o hip-hop, i układanie wersów, to raczej taka zabawa z rymem, nic poważnego, choć ostatnimi czasy były próby podjęcia jakiegoś rapowego kolektywu i powstało parę nagrań, ale to historia na inną okazję .

Założenie własnej wytwórni Bourassa Records

Skąd się wziął pomysł na wytwórnię płytową, czy format 12” płyty w tych czasach to dobra inwestycja? Jak doszło do założenia labelu Bourassa ?

Smolny: Był moment, że coraz lepiej zacząłem ogarniać się produkcyjnie, można powiedzieć zacząłem się ‘wyrabiać’. Coraz więcej kawałków na dysku, nie tylko fajne nie pokończone loopy, ale całe produkcje zrobione od A do Z. Chciałem iść za ciosem, powiedziałem sobie, nie ma chowania wszystkiego do szuflady, trzeba z tym wyjść do ludzi, pokazać szerszej publice i zacząć grać kawałki w klubach. W między czasie pracowałem wtedy w Norwegii, zarabiałem na lepszy sprzęt. Chciałem to wszystko zrobić profesjonalnie. Zawsze uważałem że jakość jest bardzo ważna i nie ma sprzętowych półśrodków, muzykę trzeba wyprodukować już dobrą na etapie pomysłu, po prostu musi brzmieć. Mix i master to 30% sukcesu, ale to jak jest ona wyprodukowana jak brzmi to pozostałe 70% sukcesu. Byłem mocno zdeterminowany, wiedziałem, że chcę to zrobić i wiedziałem jak to zrobić, brakowało tylko jak zawsze kasy. Kiedy to wróciłem do kraju, pewnego dnia mieliśmy burzę mózgów w zaprzyjaźnionym sklepie Skylark Records i padł pomysł zrobienia paru labeli  – różnych gatunkowo. Jest w Łodzi trochę osób które śmiało mogłyby pochwalić się fajną muzyką i moim zdaniem powinna ona ujrzeć światło dzienne. Miała być ekipa, miało być wszystko elegancko, a wyszło jak zawsze, do niczego nie doszło. Został rzucony tylko pomysł i wszystko stanęło w miejscu. Szkoda. Postanowiłem się nie poddawać i działać dalej sam na własną rękę. Wcześniej wymyślona nazwa Bourassa, została przyklepana. Teraz był czas wziąć wszystko w swoje ręce, postawić label i wydać w końcu pierwszą EP-kę. Materiał był przygotowany i czekał około roku na swoje wydanie, aż w końcu nadszedł ten moment. W międzyczasie pojawiła się świetna londyńska dystrybucja Lobster Theremin, która to zgodziła się ze mną współpracować. Od początku chciałem wydawać muzykę na płytach winylowych z racji sentymentu jaki posiadam do tego nośnika. Uważam, że tak podana forma na dłużej zostaje z dj’em, słuchaczem jednym słowem z odbiorcą. Czas leci i niebawem ukarze się już drugie ‘dziecko’ Bourassa Records.

Dziś rozmawiamy tuż przed premierą  twojej EP-ki Eleganza na Bourassa. Płyta brzmi jakby najlepsze nagrania w stylu breakbeat i UK Hardcore przekatapultowano z roku 1994 do 2021 dopieszczając je znakomitym masteringiem. Tym samym oddałeś niejako hołd łódzkiej scenie, która skupiona m.in. wokół legendarnego New Alcatraz do dziś zdaje się kochać Old-Skool. Z jakim zamysłem produkowałeś te tracki?

Smolny: Wychowałem się na tym brzmieniu i serce mi się raduje, kiedy to teraz jak grzyby po deszczu na światło dzienne wypływają nowe release’y. Historia zatoczyła koło i ludzie na nowo zaczęli jarać się oldschoolowym brzmieniem lat 90’, młodzi producenci ruszyli do boju. Płyta Eleganza, powstała około roku temu, trochę spontanicznie, trochę inaczej niż pierwsza Bourassa, ale stwierdziłem, że numery są na tyle fajne, że warto byłoby je wydać. Powstał pomysł serii ‘Magic Stories’ i tak oto na labelu zawitały dźwięki z tamtych lat.
Kawałki są bardzo energetyczne, w dużej mierze oparte na starych samplach. Płyta powstała w moim domowym studiu dość szybko, bo chyba w niecałe dwa tygodnie. Później krótka konsultacja z zaprzyjaźnionym Łukaszem Seligą, któremu to powierzyłem mix, i kawałki wylądowały w Gagarin Studio, gdzie Marcin przygotował materiał dla tłoczni. Dla mnie było to rzeczą oczywistą, że materiał musi ukazać się na winylu.

The Underground Sound of Łódź

25 lat temu, m.in. na kompilacjach z cyklu Underground Boat, artyści tacy jak Base Club czy Mono produkowali numery w tym właśnie klimacie, choć przy użyciu zupełnie innego sprzętu. Słuchałeś ostatnio tych starszych, tak „rasowo łódzkich” składanek?

Wracam czasami pamięcią do tych nagrań, oczywiście mam te kasety cały czas w swojej kolekcji. Wielki szacunek dla wszystkich producentów z tamtych lat, a w szczególności dla Marcina z Base Club’u, którego produkcje były dla mnie ponadczasowe. Nigdy nie zapomnę białej kasety, którą kupiłem w sklepie BlaBla u Kuby Szczecińskiego (Rebusa), ‘Lords of the Deepnes’ Base Club’u, strona A świeży dopiero co wyprodukowany materiał na połamanym break’owym beacie, strona B zapis z legendarnej już imprezy w hali sportowej, Techno Festiwal z 1997 rok. Na pamięć znałem składanki The Underground Sound Of Lodz, Boat People Compilation, ta muzyka dawała mi energie do życia. Walkman był katowany 24/h.

Powrót mody na happy hardcore

Kiedyś połamana muzyka happy hardcore znajdowała swoje miejsce w dość hermetycznych środowiskach – na scenie krakowskiej czy właśnie w Łodzi. Nie była jednak grana w Warszawie czy Białymstoku. Natomiast dziś tracki nawiązujące do tychże trendów lądują w case’ach bardzo różnych stylistycznie DJ-ów przełamując ich monotonne sety.EP-kę w tym guście nagrał też duet Penera.  Skąd nagła popularność tej estetyki?

Smolny: Podejrzewam, że młode pokolenie odkrywa ten gatunek na nowo, a i starzy wyjadacze są już trochę zmęczeni klepaniem w kółko tego samego. Amen breaki, były są i będą obecne w tanecznej muzyce klubowej od zawsze, teraz po prostu „odmłodniały” i na nowo zdobywają serca słuchaczy. Jest to po prostu coś świeżego, fajne nowe wydawnictwa od stricte electro-breakowych kawałków po świeżynki typowo junglowe. Nie wiem ile potrwa jeszcze ta zajawka, póki co jest na to hype i niech tak zostanie.

Track na składance w Lobster Theremin

Kilka miesięcy temu Twój utwór Secret znalazł się na charytatywnej składance labelu Lobster Theremin pt. LOBSTER PLUR Vol.4. Jak do tego doszło?

Smolny: ‘Jak do tego doszło? Nie wiem…’ (Śmiech) To był moment, ogłoszenie duszpasterskie headmana wytwórni Lobster Theremin. Asquith na jednej z platform społecznościowych wrzucił post, że potrzebne są kawałki na szczytny cel charytatywny, ‘wysyłajcie ludzie’! Miałem akurat dwa utwory, które nie miały jeszcze planów na przyszłość i wysłałem. Za parę dni, dostałem maila z gratulacjami, że pykło! (śmiech)

Nadchodzące wydawnictwa

Nadal doceniasz jak ważne w kulturze klubowej są takie ogniwa jak radiostacje czy winyle. EP-ka, którą wspomniałem wyjdzie właśnie na wosku, a ty grywasz też regularne sety dla Radia Kapitał. Czego możemy się spodziewać po Twoich podcastach oraz… czy planujesz już kolejne release’y na ‘21?

Smolny: Tak, infrastruktura i ludzie, którzy ją tworzą są najważniejsze. Jeżeli wszystkie te elementy o których wspomniałeś są i się uzupełniają, muzyka zaczyna żyć i wszystko co robisz wokół niej zaczyna mieć sens. Od roku, mam przyjemność prowadzić audycję w Radiu Kapitał, świetna inicjatywa radia społecznościowego, szacunek! Sobotnia Saturacja, bo tak nazywa się mój co dwutygodniowy cykl to w zasadzie mix, w którym prezentuje kawałki i styl, którym się jaram. Nie ograniczam się gatunkowo. Słucham bardzo dużo muzyki i po prostu staram się nagrywać spójnie stylistycznie sety, nie ważne czy to będzie house, czy breakbeat-rave, jungle d’n’b, czy jak ostatnio naszła mnie ochota na ambient. Jak sam to nazywam, poruszam się w stylistyce undergroundowej, wszystko to co mi się podoba i dobrze razem ze sobą gra ląduje u mnie case’ie. Jeżeli, chodzi o Bourasse Rec. to oczywiście, będą kolejne wydawnictwa. Jakie? Na razie nie mogę zdradzić szczegółów. Na pewno będzie się działo!

Niedawno przypominałem w cyklu MUNO TeleGram kultową dla Łodzi postać Martina Deppa, tymczasem Tobie udało się wydać w jego wytwórni Pogo House Records już w 2016 roku. Macie jeszcze jakieś plany na współpracę?

Smolny: Niewykluczone, z Marcinem Matuszewskim znamy się od lat. Kawałek Cosmic Lover’zrobiłem razem z Piotrkiem Chodorkiem aka PRXCK, to owoc projektu Røkt Laks. To było jakiś czas temu, ale możliwe że coś się ruszy na nowo. Mieliśmy wtedy razem fajne studio, mogliśmy się tam spotykać na wielogodzinne sesje i dłubać do rana. Obecnie studia już nie ma pozostały tylko wspomnienia. Trochę trudniej się spotkać żeby zrobić coś nowego. Czas pokaże co będzie dalej.

Projekty: Røkt Laks i LASMO

Działasz też jako Røkt Laks, jesteś współtwórca projektu LASMO. Czym różnią się te muzyczne wcielenia?

Z racji tego że, tak jak już wcześniej wspominałem, nie jestem zamknięty na jeden gatunek muzyczny, a wręcz odwrotnie, produkuję wiele różnych kawałków, od house po techno, naturalną rzeczą jest posiadanie kilku aliasów. Projekt LASMO to pomysł, na który wpadliśmy razem z Tomkiem Lachowskim, kolegą który siedzi w stylistyce techno po uszy. Tutaj koncentrujemy się głównie na robieniu dobrego, mocnego techno. To świeży projekt i dopiero raczkuje, ale wierzę mocno w to że jeszcze o nim będzie głośno. Røkt Laks natomiast, czyt. z Norweskiego (uśpiony) Wędzony Łosoś, to inicjatywa która może jeszcze nie raz dobrze zamieszać. Dużo basu, połamane beaty i zajawka na oldschoolowe brzmienia z UK. Jak tylko wszystko wróci do normy i będziemy mogli spotykać się jak dawniej, myślę że nadrobimy i zrobimy jeszcze nie jedną płytę.

Parkietowe trendy w 2021

Jaki trend będzie twoim zdaniem dominujący zaraz jak tylko wrócimy do klubów?

Smolny: Myślę, że jeżeli w tym roku wrócimy na klubowe parkiety, dalej będzie mocno wybrzmiewać techno ‘techno’, które na dobre już zagościło w sercach tysiąca klubowiczów. Ale będzie też dużo świeżej muzyki elektronicznej z pogranicza połamanych brzmień, mocny rave z domieszką trance’u. Nie wiem, ale mam przeczucie że jeszcze chwila i wróci progressive house w nowym wydaniu. Osobiście szanuję każdy gatunek i przez każdy gatunek się otarłem na swojej DJ-skiej drodze, uważam że ważny jest otwarty umysł i nie ma co się szufladkować i zamykać w jednej stylistyce. Grać trzeba to co nam się podoba i podoba się ludziom. Feeling, kontakt z publiką, dobra selekcja, to robi robotę na parkiecie. Trendy są fajne bo wychodzi dużo nowych kawałków, jest świeżo i fajnie się gra takie numery. Chyba o to w tym wszystkim chodzi żeby dostać nową dawkę energii!

Klasyki klubowe wg Smolnego

Twoje trzy ulubione klasyki klubowe, które zawsze będą działać na parkiecie…?

Smolny: Azzido Da Bass – Dooms Night (Timo Maas Remix)

Double 99 – RIP Groove (Original)

Stardust – Music Sounds Better With You



Sprawdź także


Muno TeleGram: Smolny

Muno TeleGram: Penera

Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →