Drugi DOM – nowa nadzieja nadmorskiego clubbingu

fot. Artur Wojtczak
News

Czy gdyński klub Drugi Dom, o którego soundsystemie krążą już legendy, będzie czarnym koniem polskiej sceny? Odwiedziliśmy to miejsce w ostatni czerwcowy weekend, by się o tym przekonać i porozmawiać ze współwłaścicielem – Maćkiem Kosmalskim.

Drugi DOM – znakomity soundsystem i promotorzy

Kiedy wrzuciłem na swój Instagram filmik z soundchecku przed piątkową imprezą w gdyńskim Drugim DOMU, napisało do mnie kilka osób: „Świetnie, że odwiedzasz właśnie to miejsce! Wspaniały dźwięk i fajni promotorzy stojący za tym klubem”.

Tak, bardzo dobre opinie o gdyńskiej miejscówce dało się słyszeć na całej scenie, a wiele osób mówiło nawet o najlepszym nagłośnieniu w Polsce. Zaraz po podłączeniu gramofonów i sprawdzeniu dźwięku (tak! Faktycznie robi wrażenie) usiedliśmy z Maćkiem Kosmalskim – współwłaścicielem klubu, by porozmawiać o jego fenomenie.
Pokryty street artem lokal jest pozostałością po magazynie należącym do PKP i znajduje się tuż przy stacji Gdynia Orłowo, co daje znakomite skomunikowanie – zwłaszcza dla klubowiczów przybywających tu również z dalszych miejscowości jak Wejherowo czy Rumia.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Warehouse’owa przestrzeń w wersji 2.0

Obserwujemy pociągi, opowiadam Maćkowi o warszawskim kolektywie i cyklu imprez Trainspotting, który wyrósł na robieniu imprez przy dawnej zajezdni kolejowej. Maciej wraca wspomnieniami do pierwszej lokalizacji Drugiego DOMU – wtedy klub miał trochę inny charakter – był również dobrze nagłośniony, ale był bardziej barem. Tam przestrzeń była bardziej wygładzona, bo klub znajdował się w lokalu biurowym, choć w podziemiu. Jeszcze wcześniej, imprezy robione były w pubie Dom, do którego wchodziło maksymalnie 100 osób. Klub przechodził więc ewolucję i dziś mamy do czynienia z Drugim DOMEM w wersji 2.0. – w tej warehouse’owej przestrzeni zmieści się nawet 400 osób.

fot. A/ Wojtczak

Klub jest totalnym DYI – Maciej, jego partnerka Asia i wspólnik Patryk Rode wszystko zrobili, sami od początku do końca! Tak, cała elektryka, prace budowlane, projekt przestrzeni są dziełem tej trójki, bez udziału osób trzecich. Aby sfinansować remont, organizowane były (nielegalne) imprezy na plaży, pod wiaduktem, na obwodnicy trójmiejskiej, gdzie należało kupić wejściówkę. Wszystko działo się już po pandemii – dzięki biletom i wpływom z baru, remont mógł się odbyć.

Ulotki, rozstawione gramofony na bulwarach

A jak Drugi DOM reklamował i reklamuje swoje imprezy? „Totalnie w stylu lat 90. – pakujemy płyty, gramofony, mały agregat i idziemy w miasto. Rozdajemy ulotki na bulwarach, gdzie rozstawiamy się z gramofonami i gramy”.

Nasz soundsystem jest naszym oczkiem w głowie

„Nasz soundystem to nasze oczko w głowie i powód do dumy. Zaprojektował go realizator dźwięku z Łodzi – Dawid Gabara. Uzyskaliśmy z nim optymalny efekt – to przyjeżdżający do nas ludzie mówią nam, że to, jak działa muzyka w tym miejscu jest unikalne i czyni nasz klub jednym z najlepiej nagłośnionych miejsc w Polsce” – podkreśla Maciek, dodając po chwili, że będąc w procesie tworzenia miejsca, nie miał jeszcze do końca tej świadomości widząc raczej rzeczy niedokończone. „Ale gdy ludzie zaczęli bombardować pozytywnymi opiniami, przyjęliśmy to z wielką radością” – dodaje z uśmiechem.

My house is your house – klubowicze, rezydenci Drugiego DOMU

Publiczność DD jest bardzo mieszana – są to i ludzie znający promotorów z imprez plażowych, i fani Sfinks700 (teraz w trakcie remontu), i bywalcy Crackhouse’u, ludzie w różnym wieku. Natomiast dużym zaskoczeniem i plusem jest docieranie do wciąż nowych ludzi – podczas imprezy Dance Or Die, którą organizują młodzi promotorzy, do klubu przyszli zupełnie nowi klubowicze. „Pojawiła się u nas nowa klubowa tkanka, zajawkowicze, którzy przyszli wiedzeni dobrą renomą cyklu Agaty, nie było naszych znajomych, starych bywalców, tylko świeży narybek – to bardzo cieszy” – podkreśla Kosmalski.

fot. A.Wojtczak

My house is your house and your house is mine. Skąd nazwa Drugi DOM? W gdyńskim klubie na Architektów 1A każdy ma czuć się dobrze. Ludzie, którzy wiodą swoje rodzinne i zawodowe życie mają tu znaleźć swoją odskocznię od codzienności, mogą wyłączyć myślenie o problemach i obowiązkach. Niech mają tu swój drugi dom.
Polityka muzyczna klubu to szeroko pojęta muzyka techno i house – z wyraźnym podkreśleniem tzw. Proper techno – prawdziwego, korzennego, wywodzącego się z berlińskiego undergroundu czy tradycji Detroit. Klub ma 10 rezydentów i są to: Kuba Skowroński, Milena Głowacka, BSHK, Marcin Hoffmann, anGelo, Akompaniament, feder102, ABĒDI, Staryk i Kosmalski. 6 na 10 z nich to winylowi wyjadacze!

fot. Milena Głowacka

Jak brzmi prawdziwe techno grane na 4 gramofony i 4 miksery przekonałem się tego samego wieczoru, gdy podczas imprezy z cyklu „Waga” czterech DJ-ów w hipnotycznym wręcz transie kręciło czarnymi plackami wzbudzając entuzjazm publiczności. A na moje pytanie o booking marzeń, Maciej odpowiada bez wahania: realizuję to marzenie – w październiku zagra u nas Vril!

fot. A.Wojtczak

Bycie prawdziwym w kulturze techno jest najwyraźniej nie tylko moją dewizą. Maciej opowiada mi bowiem o ich koncepcji na wieczory typu open deck: „Przychodzili do nas ludzie z zajawką, nie było ściśle określonych slotów, reguł, konkursu. Nie znaliśmy się osobiście, nie było żadnego kumoterstwa. Dziś dwie osoby z tych uczestników są u nas rezydentami. A poznaliśmy się zaledwie kilka miesięcy wcześniej, internetowo.”

fot. A. Wojtczak

Przechadzając się po klubie trafiam do sali chilloutowej, Maciek wspomina czas tuż przed otwarciem: „Planowaliśmy nasz start na Sylwestra i dosłownie na dwa tygodnie przed tym terminem, gdy remont trwał w najlepsze, ktoś zaczął walić do drzwi. Okazało się wtedy, że za drzwiami stoi policjant oraz panie z kontroli Sanepidu, by sprawdzić, czy faktycznie ktoś chce tu zrobić imprezę sylwestrową bez zezwoleń. Spojrzały na zwały gruzu i spytały: wy tu chcecie robić imprezę? Przecież tu jest kompletny rozgardiasz! Efektem tej wizyty był „sylwester koszyczkowy” na 300 osób – z przynoszonym alkoholem (brak pozwolenia) oraz późniejszy świetny kontakt z paniami, które odpowiadały na każde pytanie i śpieszyły z pomocą.”

Pełen oczekiwań szykowałem się na wieczorne wyjście do Drugiego DOMU. Ta wyjątkowa impreza z setami na 8 rąk i 4 gramofony brzmiała obiecująco. „W dobie rekordboxów i przygotowanych playlist, ta nasza improwizacja na żywo ma ten szczególny walor” – zachęcał mnie Kosmalski i wszystko, co obiecywał, okazało się być prawdą. Świetnie nagłośnione miejsce, zróżnicowana, skierowana na dobrą muzykę publika i rzemiosło DJ-skie najwyższej próby – tego doświadczyłem w piątkową noc. Płynne przechodzenie z płyty na płytę, DJ-e, którzy wyglądali jak zespół turntablistów zjednoczonych w transie. Transie i misji dostarczania najlepszej muzyki. Analogowy sound, który niósł się po budynku i nie dopuszczał hałasu nadjeżdżających pociągów. A gdyby nawet, to wtopiłyby się one w dźwięki płyt z katalogu Tresora czy Dance Manii. Impreza byłą absolutnie wyjątkowa, a ja zrozumiałem w pełni znaczenie nazwy Drugi DOM. Będę tu wracał, wpadajcie i wy.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →