MUNO TeleGram: Tomasz Guiddo

Wywiad
tomasz guiddo wywiad

Tomasz Guiddo - ceniony w Polsce i zagranicą DJ i producent, kochający zarówno jazz jak i house czy... flamenco. Wciąż pracuje nad nowymi projektami - nie tylko dla własnego labelu Fine Coincidence Recordings.  Dziś - przy okazji jego pobytu w Warszawie - mieliśmy okazję porozmawiać o najnowszych wydawnictwach, współpracy z  Rave The Planet czy frapującym  muzycznym łączniku z... Madonną.

Od Tresora po Warsaw Electronic Festival i ChoP Festival

Artur Wojtczak: Mówimy „Tomasz Guiddo” – myślimy: „Warszawa, Berlin, Shenzhen”. Jesteś bowiem silnie kojarzony z tymi miastami, z trzema krajami, w których odbywały się kolejne etapy Twojej kariery muzycznej. Jakie momenty były najważniejsze dla każdego z tych trzech rozdziałów?

Tomasz Guiddo: Wszystko zaczęło się dla mnie w Berlinie i choć moje pierwsze sety DJ-skie miały miejsce akurat w Warszawie, to regularne wizyty w berlińskich klubach i sklepach płytowych dawały mi inspirację i naukę. Kto wie, być może gdyby nie moja wizyta w Tresorze w 2000 roku, gdy – na dobrą sprawę, nie powinienem być tam jeszcze nawet wpuszczony w wieku nieukończonych 16 lat – nie zostałbym w ogóle DJ-em i nie zaczął samemu produkować muzyki elektronicznej (śmiech). Wspominając zatem początki swojej tak zwanej  kariery, muszę chyba wymienić tę właśnie pamiętną noc. Jeśli chodzi zaś o Chiny i przeprowadzkę do Shenzhen (2014-2020), nie wydarzyłoby się to zapewne, gdyby nie przyjaciele z WEFu i uczestnictwo w ChoP Festival 2013 w Hong Kongu i Shenzhen. Jarek Grzesica i Grzegorz Bojanek na pewno nie mogli się wtedy nawet domyślać, że dzięki znajomości z nimi i ich inicjatywom przeprowadzę się na drugi koniec świata, cofając zegarek o 7 godzin i odmieniając swoje życie o 180 stopni. Warto też jeszcze dodać, że to na Warsaw Electronic Festival 2008, dzięki namowie Jarka zagrałem publicznie swój zupełnie pierwszy elektroniczny live.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Nieoczekiwany powrót z Azji do Berlina

Tak jak wielu muzyków, zostałeś boleśnie dotknięty przez sytuację pandemiczną. W Twoim przypadku zamknięcie granic, lockdown miały zupełnie inny wymiar: utknąłeś w Europie na dłużej i wszystko wskazuje na to, że tu na razie zostaniesz. Czy powrót na muzyczny szlak w Azji jest w tej chwili zupełnie niemożliwy?

Tomasz Guiddo: Jedną nogą jestem nadal tam, chociaż nie jest to teraz łatwe. Liczę na to, że świat się znowu otworzy i ułatwi globalną artystyczną współpracę i wymianę. Nie chcę, aby ta współpraca odbywała się wyłącznie online. W Berlinie czuję się teraz dobrze i bezpiecznie, Berlin to dom. Rozwijam i angażuję się w nowe projekty, odnawiam stare przyjaźnie i czerpię nowe inspiracje, ale nie wyobrażam sobie odcięcia się od tego, co latami wypracowywałem i czego nauczyłem się w Azji.

tomasz guiddo

Wspominając chińską scenę klubową i Hongkong

W książce „30 Lat Polskiej sceny Techno” opisujesz bardzo euforycznie swoją chińską przygodę: pracę w Pepper Club, bukowanie tak znamienitych DJ-ów jak Richie Hawtin czy Bob Sinclar, otwarcie jazz baru Lavo i sklepów płytowych Vinylhouse. Za czym w Chinach najbardziej tęsknisz?

Tomasz Guiddo: Za pewnego rodzaju stylem życia i – choć może zabrzmi to dla niektórych zaskakująco -szczególnie w kontekście politycznym, za otwartością i swobodą w lokalnym, codziennym życiu, łatwością i szybkością, z jaką podejmuje się działania i ryzyko oraz także za tą niezwykłą dynamiką, czasami meczącą ale jednak jakże uzależniającą. Do tego dodać można oczywiście niesamowite jedzenie i tropikalną nadmorską pogodę z dostępem do oceanu.

Najbardziej brakuje mi chyba jednak moich regularnych cotygodniowych wizyt w Hong Kongu, mieście które – zupełnie jak Nowy Jork – nigdy nie śpi i w którym jestem nadal zakochany, pomimo tego, że ten Hong Kong, który poznałem i zapamiętałem może już teraz nie istnieć…

Wciąż ten sam – dobry, stary Berlin

Twoim domem stał się na nowo Berlin – jak tu wygląda sytuacja po 6 latach nieobecności?

Tomasz Guiddo: Berlin jest właściwie ciągle taki sam. Po powrocie z Chin miałem odczucie, jakbym cofnął się w czasie o te 6 lub nawet więcej lat. Po spędzeniu długiego czasu w tak dynamicznych i nowoczesnych miejscach, jakimi są Shenzhen, Shanghai i Hong Kong, a szczególnie w Shenzhen, które rozwija się w niesamowitym tempie i nie myśli nawet o tym, żeby zwolnić, Berlin, a może nawet i cała Europa, zrobiła na mnie wrażenie lekko skostniałej. Do tego doszły lockdowny i zima. Tak jak powiedziałeś, to nie był właściwie powrót a dość dramatyczne i depresyjne utknięcie w Europie z nieważnym biletem lotniczym w ręku. Ale szybko zacząłem to jednak doceniać i rozumieć, że tego szoku a potem spowolnienia i niejako przymusowego wyciszenia potrzebowałem. Moje życie w Azji było nieustannie pełne przygód i zaskakujących zwrotów akcji, a Europa zmienia się jednak wolniej, jest bardziej przewidywalna. W przypadku Berlina to chyba dobrze, bo nadal pozostaje taki, jakim go lubimy.

Guiddo i jego współpraca z Rave The Planet

Współpracujesz obecnie z organizacją non-profit Rave The Planet pod przewodnictwem Dr. Motte, która pragnie przywrócić techno-paradę na ulice Berlina w lipcu 2022 roku. Czujesz tu walor historyczny? Zwłaszcza, że nasz kraj bardzo aktywnie włączył się w tę inicjatywę.

Tomasz Guiddo: Love Parade było naprawdę ważnym wydarzeniem w moim życiu, gdy, także w 2000 roku, po raz pierwszy tego doświadczyłem. To chyba coś jak Woodstock dla mojego pokolenia, jeżeli nie o wiele więcej. Ale teraz, w 2021, wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że czasy się zmieniły, dlatego nie chodzi o to, żeby przywrócić tylko starą Paradę Miłości, musimy ją niejako wymyślić na nowo, aby nie był to po prostu kolejny festiwal. Rave The Planet wydaje się teraz szczególnie ważnym przedsięwzięciem, ale nie jako impreza Techno na otwartym powietrzu ale jako manifest, demonstracja miłości, równości, pragnienia pokoju i poparcia dla działań artystycznych właśnie w tych obecnych czasach, pełnych nowych światowych problemów społecznych. Do tego drugim głównym celem działania naszej organizacji jest wniosek o wpisanie „kultury Techno” na Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Wierzymy, że to może być naprawdę wielki krok i pomóc wielu artystom, klubom i promotorom w tworzeniu i pielęgnowaniu twórczości muzyki elektronicznej i kultury na niej opartej.

Nowy remix od Horse Meat Disco

Nasza rozmowa zbiega się z premierą specjalnego remiksu twojego utworu Nothing More w wersji Beating Cells Rmx. Jak przekonałeś do współpracy Horse Meat Disco?

Tomasz Guiddo: To był pomysł labelu (KID Recordings), a ponieważ sam od lat jestem wielkim fanem Horse Meat Disco i przede wszystkim rewelacyjnych kompilacji, które wydają, od razu uznałem to za świetny pomysł i ziszczenie jednego z moich drobnych marzeń. Nothing More ukazało się też w remixach Hidden Spheres, Yam Who?, Rudy’s Midnight Machine oraz DJ Enne. Remix Horse Meat Disco jest zdecydowanie najbardziej parkietową wersją.

Tomasz Guiddo vs. Ingrid Chavez vs. Justify My Love Madonny

Najbardziej niespodziewaną informacją z ostatnich tygodni była twoja współpraca z Ingrid Chavez – autorką klasyka Madonny Justify My Love. Jak to jest remiksować TAKI hit?

Tomasz Guiddo: To niesamowite wyróżnienie i co za tym idzie wielka motywacja. Fakt, że Ingrid oraz Craigowi Roseberry’emu, ludziom którzy pracowali z Prince’em, Lennym Kravitzem czy Yoko Ono, mój remix się tak bardzo spodobał, że w ogóle mi zaufali i powierzyli takie drogocenne ślady, jest dla mnie jedną z największych pochwał, jakie mogłem otrzymać. Craig napisał wręcz, że jest „obsessed” na punkcie mojego remixu. W takie zlecenie trzeba było włożyć wszystkie swoje siły i starać się jednocześnie, aby to poczucie odpowiedzialności, presja oraz własna nadgorliwość wszystkiego nie zepsuły. Nie umiem samemu oceniać swojej pracy, nie potrafię na swoją twórczość patrzeć z dystansu i bezkrytycznie, jednak przyjęcie tego remixu było bardzo pozytywne i to daje mi sporo wiary w to, co robię i nakręca do dalszego działania.

Plany na jesień: remiksy, kompilacja i nowi artyści w labelu Fine Coincidence Recordings

Jakie z najbliższych muzycznych planów możesz nam zdradzić już teraz? Czego oczekiwać od Tomasza Guiddo u schyłku lata i jesienią?

Tomasz Guiddo: W ostatnim czasie robiłem nieco więcej remiksów i niektóre z nich ukażą się już niebawem, m.in.: dla Lydii Rhodes. Tym razem wyszło z tego coś bardziej jazzowego, soulfulowego, gdzie odważyłem się tez zagrać na niedawno zakupionej Baby Sitar. Stąd zaproponowana przez wytwórnię nazwa Cosmic Soul Rework. Także w KID Recordings ukaże się moja nowa EP-ka Free Fall z Georgem Perinem na wokalu. Zaplanowany mam też hip- house’owy, klubowy singiel Movements, który ukaże się w limitowanej edycji na vinylu w Rejekt Music, z udziałem pakistańskiego rapera Umph. I skoro mowa o raperach, to w swoim własnym Fine Coincidence opublikuję też w tym roku jeszcze jeden, wolniejszy hip- house’owy i bardziej jazzowy numer Live It Up z rapującym Johnem Sci Robinsonem z Nowego Jorku i Danielem Leberem na trąbce. Dla Fine Coincidence planujemy ciągle nowe wydania, w tym m.in.: wielką kompilację chilloutową, zapoczątkowującą całą, psychodelicznie i tropikalnie ukierunkowaną serię Lazy Perfectionist. Do naszej rodziny FCR dołącza wielu nowych artystów: Luca Vera, purrppl, Jacaszek, Flo Førg, DJ Rocca oraz wielu wielu innych.

Fascynujące – od jazzu po hip-house i pakistański rap – czekamy!



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →