Techno to tylko punkt wyjścia. Sześć reprezentantek polskiej sceny, które mają potencjał, by pójść śladami sukcesu VTSS

Fot. Materiały prasowe
Artykuł
anna borsuk, Grażyna biedroń, sournois

Techno to dzisiaj mainstream, marka rozpoznawalna i przyciągająca tłumy. Jego popularność zalewa największe festiwale na świecie. Gdzie nie spojrzysz, dominuje w większości klubów. Osiągnąć sukces bazując wyłącznie na tachno jest o wiele łatwiej aniżeli na innych gatunkach. Wie coś o tym Martyna Maja, popularna VTSS. Choć zaczynała od undergroundu osadzonego w EBM, hardcore czy industrial, jej repertuar z upływem czasu zaczął powiększać się o kolejne odmiany elektroniki. Dziś trudno powiedzieć, że VTSS to techno i że techno to VTSS. Zamiast tego lepiej poszukać godnych następczyń nowej gwiazdy Ninja Tune, przywdziewającej szaty królowej electronic rap. Dla których techno to tylko punkt wyjścia.

Przepis na sukces

Wlej wodę do garnka, dodaj sól i zacznij gotować. Gdy woda zacznie wrzeć, włóż makaron. Za żadne skarby nie dodawaj oleju. Pomału mieszaj. Spowodujesz tym samym, że makaron nie będzie do siebie przywierał. Czas gotowania zależy od typu makaronu i jego grubości. Gdy makaron będzie Al dente (inny jest do bani; nie zapraszam do dyskusji) zawartość garnka wylej na sito, lekko przepłukując go zimną wodą. Makaron jest gotowy do spożycia. Prawda, że brzmi banalnie? W przeciwieństwie do przepisu na ugotowanie pasty jego odpowiednik tłumaczący obranie drogi na muzyczny szczyt nigdy nie powstanie. A już na pewno nie taki, który zapewnia związany z nią fejm i dożywotni szacun ludzi ulicy. Recepta na sukces ma być prosta i skuteczna. Niechciane zakręty, wkalkulowane w karierę didżejską, nie wchodzą przecież w grę.

Obecna scena ukształtowana jest głównie przez zwolenników techno. Fakt. Nie opinia. Każdego dnia uploadowanych jest do sieci tysiące gigabajtów muzyki dedykowanej brzmieniom tego typu: w formie podcastów, EP-ek, albumów. Na platformy streamingowe, bandcampy, instagramy. Nic więc dziwnego, że reprezentanci akurat tego gatunku wypełniają kolejne festiwale, także te nieelektroniczne – „Czy ktoś jeszcze kilka lat temu pomyślałby, że na naszym rodzimym Open’erze pojawi się Nicole Moudaber, Adam Beyer czy VTSS?” – pyta Paweł Chałupa w swoim tekście o najczęściej bookowanych techno artystach na festiwalach. Skoro najwyższe miejsca na szczycie piramidy najchętniej zapraszanych artystów w tym roku zajmują Amelie Lens, Reinier Zonneveld, Nina Kraviz i Charlotte de Witte, czyli techno-gracze-wyjadacze z absolutnego topu, należy zadać pytanie: czy techno jest jedynym gwarantem sukcesu, na jaki stać, ale polskich przedstawicieli?

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Fot. MARIE MAROU

Odpowiednie papiery

I tak, i nie. Artystów przypisanych pod konkretny music genre znajdziemy więcej niż tych niebojących się miksować nawet nawet i 10 elektronicznych wariacji. Nie mam na myśli wspomnianych na początku industrialu, hard czy nawet groove. W skali występu it doesn’t matter. Owszem, można w nieskończoność szlifować producencki warsztat i ścigać się z własną kreatywnością, ale istnieje spore ryzyko, że pozostanie się w tej samej niszy. Z tą samą sceną, z tymi samymi odbiorcami, w tych samych klubach i festiwalach. Progres kariery jako takiej gwarantuje pełna frywolność bez tak zwanego szufladkowania. Pod warunkiem że komukolwiek na tym zależy.

Dobrym przykładem na zobrazowanie omawianego zagadnienia będzie letnia odsłona Awakenings 2022. Na 131 ogłoszonych nazwisk zdecydowana większość gra — a jakże — techno. Jedni lżejsze jego formy (Kölsch), drudzy, jak Klangkuenstler — łupanka do sześcianu. Niespełna stu artystów rozdzielonych na pozostałe dni również skupionych jest na jednym odłamie elektroniki. Wyjątkiem jest, chociażby… Nina Kraviz, nie raz zaskakująca psytrance’owym wcieleniem (EXIT 2021).

Wciąż jednak mowa o zmianie gatunku w zależności od okoliczności, niemieszaniu kilku w jedną całość. VTSS w swojej przygodzie z muzyką potraktowała techno wyłącznie jako przystanek. Czas pokazał, że nie dał on Martynie wystarczająco dużo możliwości na pokazanie pełnego wachlarza swoich artystycznych skillsów. Dlatego warto już dziś zwracać uwagę na postaci, dla których techno jest jedynie punktem wyjścia. Mając świadomość z pułapu, na jakim zawieszony jest sufit, nie trzeba wiele, żeby go przebić. Czy właśnie na odwrót? Przecież zrobić krok naprzód wcale nie jest trudno. Podobno. Z drugiej strony wymaga on wielu wyrzeczeń. Nierzadko poświęceń.

– „Chciałabym postawić wszystko na jedną kartę. Obserwując jednak to, co dzieje się na świecie – może być ciężko” – wyznała nam jedna z sześciu artystek idących wzorem Martyny, mających potencjał na międzynarodową sławę. Widać i słychać, że mają „odpowiednie papiery”. Podobnie jak VTSS zgrabnie łączą wszystko, co wpadnie im w ręce. Electro, EBM, acid, ghetto, bass, breaks, disco, trance czy UK garage — do wyboru, do koloru. Bez ograniczeń. Technicznie bronią się bez zarzutów. Coraz częściej zapraszane są na największe wydarzenia w Polsce. Nie kalkulują. Nie zakładają bolesnego zderzenia z rzeczywistością. Nie wymagają zbyt wiele. Mają wszystko, aby zaryzykować. Jak nie teraz, to kiedy?

VTSS in The Lab LDN

(Kolejność alfabetyczna)

Anna Borsuk

Rezydentka Ulicy Elektryków, Transformatora, kuratorka imprez Mrija, Candyflip, członkini ekip SOJUZ i Dżem. Ufff, sporo tego. Nie może być inaczej, w końcu mowa o pasjonatce muzyki z prawdziwego zdarzenia. Pochodząca z Kijowa Anna eksperymentowanie z dźwiękami ma we krwi. Od początku przygody z elektroniką harmonijne ją selekcjonuje bez względu na styl. Z łatwością wychodzi poza ramy gatunkowe. „Borsuchello” duży nacisk w swojej twórczości kładzie na promocję wschodniej sceny undergroundowej na różnych płaszczyznach. Dzięki różnorodności i braku hamulców Anna Borsuk to obecnie jedno z najgorętszych kobiecych nazwisk rodzimego podwórka.

Czytaj również: Anna Borsuk o wojnie w Ukrainie: „Czuliśmy strach, złość i nienawiść, bałam się o rodzinę” [wywiad]

Ceremonial Rite 

Druga z trzech Ukrainek w zestawieniu rezydujących nad Wisłą. Ceremonial Rite niczym Annę Borsuk cechuje wszechstronność i energiczna selekcja pełna najróżniejszych rozmaitości. Muzykę postrzega za manifestację, a taniec za wyzwolenie. Będąc fotografką i organizatorką cyklu performatywno-tanecznych wydarzeń GAIA poświęconych słowiańskim świętom swoje sety i produkcje często kieruje w stronę sztuki i praktyk rytualnych. Anna sprytnie łączy vintage brzmienia zimnej fali, electro, EBM z dark disco, house i bass. Często widziana w duecie z trzecią na liście artystką, co jeszcze bardziej podkreśla jej stylistyczną elastyczność i umiejętność łączenia granych utworów.

daisy cutter

Obecność daisy cutter to klasyczne must be tego zestawienia. Antonina od dłuższego czasu daje powody, by słuch o niej wykraczał znacznie dalej niż Polska. Jako jedyna znana mi DJ-ka na stałe wyszła poza klubowe ramy, będąc gościnią wielu kameralnych wydarzeń niekoniecznie kojarzonych z coweekendowym melanżem. Upoważnia ją do tego szeroka paleta barw dźwiękowych pejzaży pochodzących z rewirów szeroko pojętego techno, house, electro i wielu innych połamanych soundów. Klasa przez wielkie „K”.

Czytaj rownież: Munocast 014: daisy cutter & naked relaxing: „Nie należy mylić networkingu z kolesiostwem”

Facheroia 

Kolejna „otwarta głowa”, kolejna, dla której termin „muzyka” ma zdecydowanie większą wartość. Facheroia poza klubowymi występami bierze udział w teatralnych spektaklach i sztukach performanse pozwalając sobie na pełną swobodę narracji własnej twórczości. Mimo że Zoi Michailova urodziła się na Krymie, swoją bezpieczną przystań znalazła w Warszawie. To w stolicy Ukrainka na dobre rozwinęła skrzydła, zdefiniowała swoje muzyczne „ja”. Jak sama o sobie mówi: jestem DJ-ką i selekcjonerką bez zahamowań. Nie można nie przyznać jej racji. Odważna i dynamiczna mieszanka UK Garage, electro i acid house często idzie w parze nostalgicznymi, melodyjnymi klimatami lat dziewięćdziesiątych. Pozycja obowiązkowa dla każdego kochającego nieszablonowe połączenia.

Grażyna Biedroń

Droga od DJ-ki do producentki w wykonaniu Karoliny Bachorowicz przebiegła niezwykle harmonijnie. Analogicznie jak nowe tracki na jej koncie, tak repertuar granych setów wzbogacał się o kolejne „nowości”. Tym sposobem Grażynę Biedroń należy rozpatrywać w kategoriach artystki bezkompromisowo łączącej UK garage, breakbeat, house, acid i minimal. Jak słusznie zauważył jeden z komentujących jej set w HÖR: „Wow. To coś naprawdę innego. Doskonałe. Więcej tego, proszę”. Nietrudno przyznać mu racji. Czego chcieć więcej?

Czytaj również: Grażyna Biedroń. Nieoczywisty minimal pełny wrażliwości – Selekcja

Sournois

Najwyższa pora przyznać się, że to słowa Adrianny Wicik wykorzystałem, opisując zjawisko stawiania wszystkiego na jedną kartę. Cytat z Sournois nie wziął się znikąd. Nie jest tajemnicą, że charakteryzuje ją ogromny potencjał i wola wniesienia kariery didżejskiej wysoko, jak tylko się da. Feeling i flow bijące z jej występów są powalające, a sama DJ-ka zdaje się nie mieć skrupułów w przełamywaniu kolejnych barier. Nie ma znaczenia, czy występuje w line upie z graczami techno, czy gra warm up przed Mall Grabem. Sournois to definicja jakości i nieprzewidywalności. Paweł Chałupa miał i ma rację: Hype na Sournois is real!

Czytaj również: Selekcja: Sournois dla Muno.pl: „Chciałabym postawić wszystko na jedną kartę”



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →