K-house. Korea Południowa na parkietach świata – Encyklopedia

Sukcesy Peggy Gou czy Park Hye Jin nie są wypadkową szczęśliwych zbiegów okoliczności. K-house to nurt, który - podobnie jak k-pop - zaczyna gościć w najlepszych klubach całego świata. Słuchacze i branża przyjmują go z zachwytem i otwartymi ramionami.

Jedno wielkie k-szaleństwo

Kto nie słyszał o k-popie, ten nie może powiedzieć, że wie, co się dzieje w świecie muzyki. Od bicia rekordów w szybkości wyprzedawanych koncertów, przez osiąganie astronomicznych liczb wyświetleń na YouTube czy odtworzeń w serwisach streamingowych, aż po wielomilionowe społeczności obserwujące ruchy najpopularniejszych artystów w social mediach.

Seul - Fot. Saveliy Bobov

Seul – Fot. Saveliy Bobov

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Rynek muzyczny w Korei Południowej przeżywa rozkwit, którego skala sięga Europy czy Ameryki Północnej. Czołowi artyści ze Stanów Zjednoczonych biją się o wspólne nagrania z koreańskimi gwiazdami, by dotrzeć do nowych grup odbiorców. Organizatorzy największych festiwali na Starym Kontynencie licytują się na stawki, by ściągnąć z Seulu do siebie najgłośniejsze nazwiska.

Coś się kryje pod powierzchnią

Gdzieś obok k-popowego zgiełku, od paru lat prężnie rozwija się koreańska elektronika. Choć w samym kraju – podobnie jak w większej części świata – da się zauważyć EDMową hegemonię, to jednak nisza ma się równie dobrze. Skoro to, co na powierzchni zyskuje coraz większe zainteresowanie, to siłą rzeczy pojawią się ciekawscy, którzy chcą zajrzeć pod spód. Jest mainstream, musi być underground. 

Seul - Fot. Steven Roe

Seul – Fot. Steven Roe

K-house, czyli z Seulu do Berghain

Określenie “k-house” po raz pierwszy padło przy okazji rosnącej popularności Peggy Gou. Autorką zwrotu jest… sama Gou, która w ten sposób starała się czasem definiować stylistykę swoich produkcji. 28-latka z Seulu nie jest ani jedyną, ani pierwszą przedstawicielką nurtu. Trudno też określić czym jest k-house jedynie przez pryzmat tego, co tworzy Gou. To pojęcie o wiele pojemniejsze i niebędące zarezerwowanym jedynie do określenia konkretnego brzmienia. To bardziej zjawisko czy ruch, w którego obrębie znaleźć można zaskakująco dużo interesujących postaci i różniących się od siebie dźwięków. Ale od początku.

Początki. Wszyscy chcą grać elektro

Trudno znaleźć jakiekolwiek materiały mówiące o tym, co działo się w koreańskiej elektronice przed rokiem 2000. Owszem, podziemie działało w najlepsze, ale zainteresowanie nim zarezerwowane było dla wąskiego grona. Dopiero w chwili, gdy producenci stojący za k-popowymi artystami – wówczas rozpoznawalnymi głównie w kraju – zaczęli czerpać inspiracje z odnoszącego sukcesy na całym świecie elektropopu początku XXI wieku, zaczęli interesować się kto w ogóle w Korei bawi się syntezatorami i podobnymi urządzeniami.

Seul - Fot. Timothy Ries

Seul – Fot. Timothy Ries

Z czasem elektronika na dobre zagościła w piosenkach najpopularniejszych wykonawców. Po blisko dwóch dekadach, dostępność instrumentów, programów, a przede wszystkim internetu, sprawiła, iż w Korei zaczęło przybywać bedroom producers inspirujących się tym, co tworzy się w pozostałych częściach świata. Filtrując to przez własną wrażliwość, lokalną mentalność i kulturę, dali – choć o wiele bardziej na miejscu jest napisać “dały” – podwaliny pod nowy nurt. Z jednej strony czerpiący z zachodnich wpływów, z drugiej absolutnie unikatowy.

Koreańska elektronika ma twarz kobiet

To głównie koreańskie producentki upodobały sobie muzykę elektroniczną, zwłaszcza z okolic deep/lo-fi house. Outsiderskie brzmienie doskonale pasowało do kulturowej mozaiki Seulu drugiej dekady XXI wieku. Prężnie rozwijające się dziedziny streetartu i streetwearu, i rosnąca w siłę kultura klubowa, zwłaszcza ta niszowa, uciekająca przed zalewającą Azję modą na EDM, potrzebowały odpowiedniej, pasującej do siebie oprawy dźwiękowej. Podobnie jak wiele rzeczy w Korei, trudno było ją zaimportować. Należało ją stworzyć.

Peggy Gou. Wejście razem z drzwiami (do Berghain)

W 2005 roku, 14-letnia wówczas Peggy Gou została wysłana przez rodziców do Londynu w celu nauki języka angielskiego. Do ojczyzny wróciła cztery lata później. Jako 18-latka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i… polecieć znów do Europy. Najpierw Londyn, później Berlin. Będąc w samym środku jednych z najprężniejszych ośrodków kultury klubowej na świecie, Gou musiała zetknąć się z elektroniką. Ba, zaraziła się nią na dobre.

Peggy Gou - Fot. Dan Medhurst / Mixmag

Peggy Gou – Fot. Dan Medhurst / Mixmag

W drodze na szczyt. Przez Londyn i Berlin

Jeszcze w tym samym roku, w którym zdecydowała się na powrót do Europy, Gou po raz pierwszy wcieliła się w rolę didżejki. Z czasem pojawiały się kolejne okazje do grania, głównie w Londynie. W 2013 roku Gou zaczęła poznawać tajemnice Abletona i innych programów. Rok później ukazał się jej pierwszy utwór Hungboo. Przełomowym okazał się rok 2016. Wówczas produkcje Gou zaczęły pojawiać się w radiach oraz setach coraz bardziej znanych didżejów. W tym samym roku ówczesna 25-latka udzieliła wywiadu, w którym przyznała odważnie, że chce być najmłodszą kobietą i pierwszą Koreanką, która nie tylko zagra w Berghain, ale i której nazwiskiem zostanie nazwane całe wydarzenie. Jak powiedziała, tak zrobiła. W 2017 roku Gou zagrała w Berghain, zadebiutowała w Boiler Roomie i zaliczyła ponad 100 setów w ciągu dwunastu miesięcy. Resztę historii już znacie.

Sukces Peggy Gou stał się motywacją dla innych artystek, by wyjść ze swoją twórczością poza sypialniane ściany. Był też znakiem dla słuchaczy i dziennikarzy, by rzucić uchem na to, co dzieje się w Seulu.

Yaeji. Koreańskie korzenie, brooklyński styl

Choć urodziła się w Nowym Jorku, Kathy Yaeji Lee od najwcześniejszych lat czuła mocny związek ze swoimi korzeniami. Wychowując się na Brooklynie, siłą rzeczy przesiąkła amerykańską kulturą, zwłaszcza hip-hopem. Jeszcze jako nastolatka wyjechała do ojczyzny rodziców. Powrót stamtąd oraz zebrane doświadczenia i obserwacje z obu krajów, przełożyły się na charakterystyczny styl artystki tworzącej po prostu jako Yaeji.

Yaeji - Fot. Davey Adesida

Yaeji – Fot. Davey Adesida

Autorskie połączenie hip-hopu i lo-fi house’u szybko zyskało uznanie wśród słuchaczy i innych muzyków. Yaeji do współpracy zaprosił m.in. Mall Grab. Dziś 26-latka to artystka doskonale znana i ceniona, czego najlepszymi dowodami niech będą bookingi od Berghain, przez Sonar, aż po Coachellę.

Najfajniejsza osoba jaką poznasz w tym roku. Park Hye Jin

24-letnia Park Hye Jin to jedna z najmłodszych i najbardziej charakterystycznych postaci związanych z k-house. Jak sama przyznaje w wywiadach, nie przywiązuje uwagi do tego, w jaki sposób określana jest jej muzyka. Jako didżejka i producentka nie stara się tworzyć w oparciu o jakąś konkretną stylistykę. Liczy się to, co czuje i co podoba się jej tu i teraz.

Urodzona w Seulu Park Hye Jin dorastała słuchając lokalnych raperów. W chwili przenosin do Londynu, zetknęła się z muzyką Disclosure, Mura Masy i Jamiego XX. Po zobaczeniu ich na żywo, poczuła, że to właśnie wyspiarski house jest tym, do czego jest jej blisko. Jednak słuchając jej produkcji nie da się nie oprzeć wrażeniu, iż po drodze Koreanka wykreowała absolutnie wyjątkowe brzmienie.

Park Hye Jin - Fot. Sam Pyatt

Park Hye Jin – Fot. Sam Pyatt

Po tym, gdy Baltra rzucił w jej stronę “you’re the coolest person I’ve seen this year”, pewne było, że musi dojść do współpracy między artystami. Minimalistyczny house w wydaniu Park Hye Jin doskonałe współgrał z eklektyczną twórczością Amerykanina. Efekty mówią same za siebie.

K-house lubi rap, nie lubi kompromisów

Koreanka określa siebie jako outsiderkę i słychać to w jej muzyce. Choć cieszy ją pozytywne przyjęcie jej produkcji to ma świadomość, iż życiowo i twórczo dojrzewa będąc ciągle w podróży. Jej muzyka to zgrabne połączenie lo-fi house’u z koreańskimi naleciałości i – podobnie jak u Yaeji – hip-hopowymi wpływami.

Tak jak wymienione już koleżanki po fachu, Park Hye Jin udziela się wokalnie w swoich produkcjach. Głównie dlatego, że wierzy, iż koreański to najpiękniejszy język na świecie.

To, co Koreanka gra jako didżejka potrafi mocno różnić się od tego, co tworzy. Jak pokazał set na tegorocznym Audioriver, Park Hye Jin nie boi się wyjść ze strefy komfortu. Minimalistyczne produkcje przeplatają się z głębokimi, deep house’owymi bangerami utrzymującymi parkiet w ciągłym ruchu. Wszystko to spina stylistyczna klamra, gdyż w swojej selekcji Koreanka nie idzie na łatwiznę. Wyszukane numery, o których milczy internet (sam shazzamowałem) to tylko jeden z atutów setów Park Hye Jin. Przekonać się o wszystkich będzie można jeszcze w tym roku w poznańskim Projekt LAB, gdzie zagra Koreanka.

CIFIKA. Wejść do k-popu prosto z klubu

Tak, jak napisałem we wstępie, k-house to pojęcie o znacznie szerszym charakterze niż można się spodziewać. Dlatego pojawienie się takiej postaci jak CIFIKA, kojarzonej przez część osób z k-popem, nie tylko nie powinno być zaskoczeniem, a raczej podpowiedzią skąd się ten nurt wziął lub dokąd może zmierzać.

Cifika - Fot. Sherron Shabazz

Cifika – Fot. Sherron Shabazz

Yousun Cho, bo tak brzmi jej prawdziwe imię i nazwisko, pod pseudonimem CIFIKA potrafi bardzo daleko odbiec od muzyki house. W niesamowicie swobodny sposób Koreanka flirtuje z popem, zarówno tym z Seulu, jak i z Londynu. Choć to Park Hye Jin wymienia Mura Masę jako jednego z najbardziej inspirujących ją twórców, to jednak CIFIKA jest stylistycznie o wiele bliżej Brytyjczyka.

Zabawa w muzykę po koreańsku

Koreanka nie boi zamykać w piosenkowych, niemal radiowych ramach. Jej produkcje bez trudu mogłyby znaleźć się w katalogach zarówno mainstreamowych wytwórni, jak i takich labeli jak Young Turks.

Zabawa elektroniką, raz surową i połamaną, raz wypieszczoną i przyjemną, sprawia, że słuchając tego, co dotąd nagrała CIFIKA ma się wrażenie jakby każdy numer należał do innego artysty. To pokazuje jak wielki potencjał, ale i spektrum inspiracji oraz możliwości ma Koreanka, która zdążyła już zaliczyć występ podczas Amsterdam Dance Event.

Closet Yi. Klubowy Seul w małym palcu

Set dla NTS Radio, występy za jedną didżejką z Move D czy Krystal Klear, booking w berlińskim Sisyphos. Jej CV nabiera rumieńców, a to dopiero początek. Jednak w przeciwieństwie do wyżej opisanych koleżanek, Closet Yi ma nieco inny pomysł na siebie.

Closet Yi - Fot. Spencer Yoon

Closet Yi – Fot. Spencer Yoon

Didżejka, promotorka, bookerka oraz prezenterka radiowa. Zamiast w studiu, Closet Yi woli rozwijać swoją karierę między ludźmi. Choć na jej koncie pojawiły się pierwsze produkcje czy remiksy, to Koreanka kojarzona jest głównie jako kuratorka/animatorka klubowej sceny w Seulu. Z powodzeniem organizuje swoje imprezy, na które zaprasza coraz większe nazwiska, jednocześnie promując lokalnych artystów. Upust osobistym inspiracjom daje w formie wydawanych przez siebie kompilacji czy nagrywanych gościnnie setów. Jeden z nich pojawił się w legendarnym Worldwide FM.

K-house, czyli bez ograniczeń

To, co wyróżnia Closet Yi to przede wszystkim zacieranie stylistycznych granic. W jej selekcji bez trudu znajdziemy elementy techno, house’u, ale także ambientu, muzyki latynoskiej czy disco.

Prócz rozwijania solowej kariery, Closet Yi działa także w C’est Qui, projekcie tworzonym z Naone. W ubiegłym roku producencko-didżejski duet zaliczył debiut w cyklu Boiler Room.

Kobiety za didżejkę. Koreański wzorzec

Korea Południowa stała się źródłem jednych z najciekawszych brzmień ostatnich lat. Co więcej, o sile lokalnej sceny i jej sukcesie na zewnątrz kraju stanowią kobiety. K-house to ich zasługa. To godne zauważenia i naśladowania, zarówno przez polskie artystki, jak i całą branżę.

Odwaga w wychodzeniu ze swoją twórczością poza pokój czy internet oraz działalność mająca na celu pokazanie jak najszerszej publiczności tego, co do zaproponowania mają rodzime didżejki i producentki. To i jeszcze więcej już wkrótce może sprawić, iż do VTSS dołączą kolejne artystki doskonale definiujące i reprezentujące polską scenę klubową na zewnątrz.

K-house w Polsce. Park Hye Jin w Projekt LAB

Kto chce przekonać się na własne uszy dlaczego k-house to poważna sprawa, ten niech zarezerwuje sobie wieczór 20 grudnia. Tego dnia w poznańskim Projekt LAB. Wystąpi Park Hye Jin. Wejściówki na imprezę z koreańską didżejką znajdziecie na stronie Biletomat.pl.

K-house. Sprawdź naszą playlistę na Spotify

Jeśli dobrnęliście do tego punktu, to pora dać odpocząć zmęczonym czytaniem oczom. Wrzućcie na słuchawki naszą k-house’ową playlistę, którą – podobnie jak inne – znajdziecie na profilu Muno.pl na Spotify.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →