Warszawskie kluby, które zostały zamknięte – cz. 1

fot. facebook.com/JerozolimaNowa/
News
fot. facebook.com/JerozolimaNowa/

Historia warszawskiego clubbingu to temat na kilka felietonów – ba! – została dość obszernie omówiona w książce „30 Lat Polskiej Sceny Techno”. Dziś więc pierwszy (niechronologiczny) przelot przez kilka wybranych imprezowni, które wciąż wspominamy z nostalgią!

Po Katowicach i Krakowie, przyszła pora na stolicę. Klubowa historia Warszawy jest na tyle obszerna, że nie sposób streścić ją w jednym artykule. Już dziś zapowiadamy, że pojawią się kolejne części dedykowane najbardziej kultowym miejscówkom w stolicy, które już nie istnieją. W przygotowaniu są teksty związane z innymi ważnymi miastami, ale zanim je opublikujemy, zapraszamy Was do przeczytania o legendarnych warszawskich klubach, które przeszły do historii, lecz zarazem tę historię napisały.

Krakowskie kluby, które zostały zamknięte – przeczytaj nasz tekst

Klub Blue Velvet


Blue Velvet na Krakowskim Przedmieściu to zdecydowanie kultowa miejscówka pionierskich czasów sceny tanecznej – grywali tu tacy DJ-e jak Extase, Dreddy. Jurek Przezdziecki wspomina poranki, gdy Słowik czy Extase zamykali imprezy klasykiem 3 PHASE feat. Dr Motte Der Klang der Familie.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

W Blue Velvet pierwsze klubowe szlify zbierała Novika (jeszcze jako klubowiczka).

Tu tutaj – po przekształceniu się lokalu z Pub Amsterdam na Blue Velvet – zaczynał grać DJ Gerhard, zarabiając wówczas … milion złotych na godzinę (przed denominacją na PLN). Dziś pod tym adresem mieści się równie ciekawe miejsce – Elementy zorientowane na połączenie gastronomii z weekendowym klubowaniem – grali tu już Jazxing, Private Press czy MAL.

Miłość Kredytowa 9

Adres na ulicy Kredytowej 9 to adres ściśle klubowy. Mieściła się tam m.in. Utopia (po przenosinach), ale my wspominamy najbardziej znany lokal o genialnej nazwie… Miłość. Miejsce znajdowało się w ścisłym centrum Warszawy i ściągało bardzo zróżnicowaną publiczność: odbywały się tu bowiem imprezy z muzyką house, ale i hip-hop czy trap. To tutaj swoje imprezy z okazji premier kolejnych składanek organizowali Flirtini.

fot. K35 Photo

Na pięknym patio grali też m.in. Łowcy. W klubie przez jakiś czas mieścił się też sklep z winylami wytwórni Asfalt Records oraz knajpa. Mimo bardziej komercyjnego charakteru niż np. pobliskie 999, na Kredytowej odbyło się kilka bardzo znaczących imprez dla warszawskiej sceny: klub odwiedziły arcyważne postaci dla światowej sceny garage: duet Artful Dodger oraz czarodziej gramofonów i absolutna legenda – DJ EZ.

Artful Dodger w Miłości / fot. A. Wojtczak

Przestrzeń Graffenberga

Przestrzeń Graffenberga – taką frapującą nazwę nosił klub przy Kolejowej, gdzie można było tańczyć do mocniejszych odmian muzyki klubowej: grano tu acid-techno, schranz, breakcore, ale i goa trance. To tutaj grywali: Angelo Mike, Extase, Czuby czy DJ-e z kolektywu Hallabanaha.

Truant, który stawiał wtedy pierwsze kroki za didżejką, tak wspomina ten czas i tricki, by dostać się do klubu:

Wtedy wystarczyło wziąć ze sobą kejs didżejski i pojawić się z nim np. w Przestrzeni Graffenberga czy Ground Zero: ochroniarze byli pewni, że jesteś DJ-em grającym tej nocy i wpuszczali cię bez sprawdzania! A w razie czego, gdy któryś DJ nagle „nie domagał”(wypił za dużo lub zjadł kwasa) – wtedy pojawiała się szansa na zagranie swoich winyli.

Tomba Tomba / Usta Mariana

Ulica Brzozowa na Starym Mieście w warszawie to równie kultowy adres. Po stricte gejowskim klubie Kokon, powstawały tam zorientowane ściśle na muzykę lokale – nadal przyjazne środowiskom LGBTQ+. A może inaczej: kierowany przez Krystiana Legierskiego – znanego aktywistę i działacza – Tomba Tomba określał się klubem…. Hetero friendly i funkcjonował do 2010 roku. Klub miał ostrą selekcję przy wejściu, grywała tam zawsze bardzo dobra muzyka: od elektro po mocne techno (imprezy Warsaw Mechanism).

Klub On-Off

ON OFF na ul. Żurawiej 22 funkcjonował zaledwie półtora roku, ale wsławił się genialną atmosferą i znakomitymi bookingami. Miejsce odwiedzały takie tuzy światowej sceny house, electro i drum’n’bass jak Felix Da Housecat, Annie Mac, High Contrast, Touche czy Tom Middleton. To tutaj przychodziliście na cykle Bass Theory czy Elektricity. To w ON OFF imprezy rozkręcał kolektyw BEATS Friendly i to tu kontynuowany był cykl z Piekarni Import!

Obiekt Znaleziony

Obiekt Znaleziony był znakomicie zlokalizowanym miejscem na mapie stolicy – znajdował się w podziemiach Zachęty i łatwo tam było trafić z imprezowego szlaku. Klub ściągał towarzystwo indie, ale też wielbicieli elektro czy szalejącego wtedy na parkietach fidget house’u. Wśród rezydentów można tam było spotkać kolektyw Hungry Hungry Models, Alcowhore, Double Trouble, Bartka Michalca czy AM RADIO.

Klub W5

W5 to kultowy klub, który znajdował się na terenach stadionu Skry, czyli na ul. Wawelskiej 5. Powstał w zadaszonym pajęczaku i od początku miał charakter undergroundowej miejscówki. Lokal tworzyła ekipa związana też z Instytutem: Iwona Korzybska, Joanna Wielkopolan i Gerhard Derksen. Klub istniał w latach 2002-2004 i ściągał bardzo ciekawą społeczność. Surowość obiektu sprawiała, że dobrze brzmiało tam techno, tymczasem na tarasie królowały lżejsze odmiany house. Iwona Korzybska tak wspomina W5:

Obiekt, jaki stworzyliśmy na Wawelskiej to były pierwotnie po prostu sportowe szatnie przy basenach. W środku zostały jeszcze takie szafki-boksy, które specjalnie zostawiliśmy – potem robiły one furorę! Tymczasem zagospodarowanie tarasu, który spełniał rolę chill- outową wymyślił nam… Marcin Rutkiewicz – szef Piekarni! A myśmy się wtedy tak wymieniali bawiąc: my chodziliśmy do Piekarni, a Marcin odwiedzał W5.

fot. Gerhard

W klubie grała śmietanka sceny: od Angelo Mike’a po Extase i Gerharda, Rimco, pamiętna była tez impreza z Luke’iem Slaterem. W W5 grał też Dave Miller – połowa Abstract Division.

Luke Slater w H2O / fot. Gerhard

Le Madame


Klub i galeria Le Madame znajdował na Nowym Mieście, w kamienicy przy ulicy Freta (z wejściem od ulicy Koźlej 12). Założył go w 2003 roku wspomniany wcześniej Krystian Legierski wraz z Elą Solanowską pod nazwą Galeria Le Madame. Nazwa pochodzi z języka francuskiego, celowo zmieniając rodzajnik na męski (w wolnym tłumaczeniu: ten pani). Klub został zamknięty przez komornika sądowego w 2006 roku, a walka o jego istnienie trwała dość długo stając się symbolem opresyjnej polityki miasta warszawy pod wodzą prezydenta Lecha Kaczyńskiego. DJ Mic Ostap tak wspomina Le Mademe w książce „30 Lat Polskiej Sceny techno”:

Le Madame było miejscem o wielkim znaczeniu. To był pierwszy klub w zachodnim stylu: z afterami, wygodnymi miejscami do leżenia, z darkroomami. Wtedy jeszcze nawet nie istniało Berghain.
Ostap zaznacza, że do tego miejsca przychodzili świetni, świadomi ludzie, twórcy kultury. Był to istny miks osobowości: pojawiali się tu geje, ale i tzw. Ludzie z miasta, którzy zachowywali się bardzo poprawnie. To był klub, który łączył, uczył tolerować i szanować się nawzajem.

UTOPIA

Znacie adres: ulica Jasna 1? Dziś mieści się tam słynny techno-klub o tejże nazwie, ale na przełomie lat 90. i 00. znajdowała się tam słynna Utopia.

fot. Facebook Utopia

Utopia była lokalem założonym przez Grzegorza Okrenta ( obecnie La Pose) i skierowanym do publiczności LGBTQ+, ale bardzo szybko okazało się, że jest miejscem, które odwiedzać chciał każdy – w tym znani celebryci, którzy wychwalali m.in. imprezy piątkowe. Soboty były dedykowane wyłącznie muzyce house – trzeba przyznać, że polityka muzyczna klubu była prowadzona z wielkim rozmachem – grywali tu najpopularniejsi DJ-e światowej sceny wczesnych lat dwutysięcznych – od Boba Sinclaira po Davida Guetta (tak, ten DJ puszczał najwyższej jakości house music), Antoine Clamarana czy legendę Nowego Jorku – Juniora Vasqueza, który swoje tribalowe rytmy zagrał w Polsce tylko raz – właśnie w Utopii.

Rezydentami i rezydentkami klubu byli m.in. Tenessee, Mike Anthon, Moondeck, Licky, Nobis.

Klub miał też swój unikalny cykl pt. Diva’s in The House, w ramach którego prezentował występy najbardziej znanych div muzyki house i garage: od CeCe Peniston i Kathy Brown po Barbarę Tucker. Tu śpiewała również Marysia Sadowska oraz wielki talent sceny house i drum’n’bass z Trójmiasta – Alec Sun Drae.

fot. Facebook Utopia

Nowa Jerozolima

Miejsce w Alejach Jerozolimskich otoczone było wielkim kultem. Następczyni Jerozolimy okazała się być jedną z najbardziej wyrazistych miejscówek w historii. Zlokalizowana w samym centrum, w starej kamienicy, gdzie mieścił się kiedyś szpital charakteryzowała się prawdziwym klimatem undergroundu. Niesamowitą robotę robiło tu patio, gdzie odbywały się imprezy letnie – również słynne niedzielne, które często przeciągały się do poniedziałku rana.

Nowa Jerozolima – fot. facebook

Po jednej z imprez kolektywu Warsaw Calling – DJ-ka Celine powiedziała, że i klub i Warszawa są dla niej wielkim odkryciem i stanowimy wielką konkurencje dla innych europejskich stolic. W NJ grało mnóstwo sław DJ-skich – Tiga, Hercules & Love Affair, Kolektiv Turmstrasse czy Blawan. Tutaj grała i bawiła się czołówka polskiej sceny: Tika Milano (rezydent i booker klubu), MAL, KASP, Mia Twin, Marcin Krupa.

Kacper Ponichtera tak wspomina to miejsce:

Kamienica przy Alejach Jerozolimskich 57 była wyjątkowa. Nie tylko ze względu na lokalizację, ale ze względu na ludzi, którzy ja tworzyli. To tu rozpocząłem swoją klubową działalność i to dzięki Tice Milano (i jego siostrze Agnieszce!) zająłem się animowaniem nocnego życia w Polsce. Jestem im za ta bardzo wdzięczny, a najbardziej tym, którzy tłumnie przybywali do naszej kamienicy i tworzyli wspólnie legenda „Jero”, która chociażby za sprawa książki i serialu „Ślepnąc od świateł” już na zawsze zostanie w świadomości ludzi oraz naszej popkulturze. Jerozolima to był więcej, niż klub, ale zrozumieć mogą tylko Ci, którzy tam dotarli.

Facebook NJ

Lokomotywa

Lokomotywa, to miejsce wciąż wspominane i mające swoją grupę fanów na Facebooku. Surowe, industrialne przestrzenie, umiejscowione w starych halach kolejowych stanowiły idealną scenerię do grania muzyki technicznej i gwarantowały ogromną przestrzeń dla raverów. Dwie równoległe sale podzielone były na scenę techno i house, ale w tamtym czasie często gatunki na obu salach się przenikały i niejako uzupełniały.

DJ Mild wspomina Lokomotywę ze szczególnym ze szczególnym sentymentem, ponieważ kształtowała jego gust jako słuchacza oraz właśnie tam dostał możliwość zadebiutowania ze swoim pierwszym publicznym setem.

Na przełomie wieków, zaraz po zamknięciu kultowego W5, powstała luka w klubach grających techno i Lokomotywa idealnie nadawała się do jej wypełnienia. Pamiętam, że na antresoli była jeszcze taka salka-dziupla, gdzie panował miszmasz muzyki drum’n’bass oraz trance. Każdy mógł znaleźć dla siebie coś dobrego. Charakterystyczne dla tego miejsca było to, że – pomimo jego ogromnej skali – zawsze było wypełnione po brzegi. Część klubowiczów starała się dostać na imprezę nielegalnie – przemycali się przez dach schodząc do klubu po elementach i pozostałościach po czasach gdy hala służyła serwisom kolejowym. I były tam oczywiście świetne bookingi! Pamiętam jedną z urodzinowych imprez kultowej wówczas rozgłośni Radiostacja, na której headlinerem był (nie pamiętam już teraz) Adam F lub Roni Size, – klub pękał w szwach. Lokomotywa to było miejsce specyficzne, które w szczytowym momencie swojej działalności skupiało niemalże całą czołówkę polskiej sceny. To miejsce , które gromadziło różny przekrój społeczny.

Mild zwraca również uwagę na fakt, że klub był przepełniony również królującymi wtedy tabletkami ecstasy, które nierzadko sprawne oko mogę wypatrzeć na parkiecie, turlające się pomiędzy nogami tańczącej masy.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →