Gastronomia idzie na wojnę. Branża szykuje pozew zbiorowy przeciwko państwu

Przemysław Łukaszyk
Lifestyle
Gastronomia przeciwko państwu

Oprócz kultury, branża gastronomiczna to jedna z gałęzi gospodarki, której pandemia najbardziej dała się we znaki. Przedsiębiorcy mają już dość siedzenia z założonymi rękami i postanowili złożyć zbiorowy pozew przeciwko państwu.

Gastronomia – naprawdę tęsknimy

Ścisły lockdown zaczął się pod koniec października – dokładnie od 24 weszły w życie restrykcje, które uniemożliwiły przedsiębiorcom swobodnie kierować swymi lokalami. Restauracje się zamknęły i tak weszliśmy w erę wynosów. Męczącą – sama naprawdę marzę już o tym, żeby móc wyjść na miasto, usiąść przy stoliku, zamówić coś do picia i do jedzenia, zjeść ze zwykłego talerza, nie z plastikowej tacki. Uważam to przy tym za część kultury, bycie i bywanie. W locie i na wynos łapało się maczka, wypad do knajpki był swego rodzaju celebracją, niezależnie od częstotliwości.

Nie jestem w tym osamotniona, lecz ciężko sobie wyobrazić, że jedzenie w restauracji kojarzy się nam z normalnością. Doceniamy dopiero, gdy tracimy, prawda?

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Przedsiębiorcy związani z gastronomią również mają tego dość. Dość decyzji podejmowanych z dnia na dzień, dość niewiadomych, dość zbywania ich problemów. I właśnie dlatego, przymierzają się do zaskarżenia państwa o niekonstytucyjne zamknięcie branży.

fot. Bartosz Bańka/Agencja Gazeta

Gastronomia ma już dość

Lokale początkowo miały być zamknięte na dwa tygodnie. 31 stycznia minęło 100 dni tego tymczasowego lockdownu. Słownie: sto dni. Czynsze stoją, koszty stoją (jeśli się nie zwiększają), przychody spadają. Za koncesję na sprzedaż alkoholu płacić trzeba.

Miarka się przebrała – właściciele lokali, jak i pracownicy, są już po prostu tym zmęczeni. Dezinformacją, wodzeniem za nos, obietnicami wsparcia, które jednak nie przychodzi, bo nie spełniony jest któryś z wymyślnych warunków.

Zamierzamy do końca marca zebrać około 1000 przedsiębiorców, którzy przystąpią do pozwu zbiorowego, więc niewątpliwie pod względem ilości będzie to największy pozew zbiorowy w powojennej Polsce

– oznajmił Popołudniowej rozmowie w RMF FM Jacek Czauderna, prezes Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej.

fot. Grzegorz Mehring

Gastronomia wytacza ciężką artylerię

Zastanówmy się przez chwilę, jak ilościowo wyglądają zachorowania. Lokale zamknięte są od października, więc nijak ma się to do wzrostu zarażeń. Zmiany są bardzo płynne, rosną i maleją – naturalnie, większe skupiska ludzi to większa szansa na rozprzestrzenianie się wirusa, ale… Co z komunikacją miejską, w której absolutnie nikt nie stosuje się do limitów miejsc? Co z hipermarketami, gdzie dosłownie człowiek potrafi stać na człowieku? Warto przy tym zauważyć, że w restauracjach jeszcze przed pandemią dbano o czystość, a w trakcie chwilowego rozluźnienia, faktycznie przykładano szczególną wagę do dezynfekcji oraz dbano, by goście nie przekroczyli możliwego limitu. Do tej pory w wyniku pandemii zamknęło się 5-6 tysięcy lokali. Gastronomia ma pełne prawo już nawet nie do niepokoju, lecz zwyczajnego strachu. I nic dziwnego, że jej przedstawiciele postanowili wziąć sprawy w swoje ręce.

Brak dialogu z rządem i pokazywania pewnych mechanizmów, dzięki którym możemy krok po kroku odmrażać gastronomię, powoduje z jednej strony rozpacz, a z drugiej wściekłość przedsiębiorców, bo obserwują pewne branże gastronomiczne, które świetnie funkcjonują

– podsumował prezes IGGP

Jeśli pracownicy gastronomii faktycznie wytoczą proces zbiorowy, a sprawa sądowa zakończy się uznaniem racji oskarżycieli, następnym krokiem będą konkretne wyliczenia dotyczące odszkodowań od skarbu państwa.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →