„Moja wizja Techno się nie zmieniła” – Tommy Four Seven

Wywiad

Tommy Four Seven już wkrótce odwiedzi nasz kraj i wystąpi na Revive Festival 2019. Z tej okazji postanowiliśmy z nim porozmawiać, by dowiedzieć się nieco więcej o jego ostatnich projektach.

Podczas urodzin Chrisa Liebinga w 2010 w Cocoon we Frankfurcie zagrałeś closing track “Armed 3” – pamiętam, że to brzmienie było wtedy dla mnie wtedy absolutnie zaskakujące. Kiedy zapytałem Cie o tytuł, prosiłeś wtedy o cierpliwość w związku z nadchodzącym albumem “Primate”. Odsłuchując “Veer” ponownie mam poczucie, że słucham dźwięków dalekich od mainstreamu. Jak bardzo zmieniło się Twoja wizja mzyki od wspomnianego debiutanckiego albumu?

Nie sądzę, by moja wizja rozwoju siebie jako producenta czy moja wizja techno się zmieniła, myślę jednak, że zmieniła się moja idea tego, co czyni album dobrym. Przy zapisywaniu “Veer”, starałem się udoskonalić swoje pomysły. Chcę, by słuchacz w domu czerpał przyjemność z albumu równie dobrze jak i klubowicz na parkiecie. Ważne jest, by utwory broniły się same, uzupełniały się nawzajem i wspólnie tworzyły narrację, która głęboko wciąga cię w mój wyimaginowany świat – to było moim celem kiedy rozpocząłem pracę nad krążkiem.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Jak dużo muzyki z “Veer” jest w Twojej opinii przeznaczone na parkiet? Ciężko ukryć, że nie są to typowe taneczne rzeczy.

Moim postanowieniem nie było zrobienie płyty przyjaznej DJ-owi, choć jest tam kilka utworów, które, myślę, że dobrze sprawdzą się w klubach. Moim zdaniem, definiowanie tego, co nadaje się na “parkiet”, może być dość subiektywne. Jeśli miałbym zagrać całonocnego seta, mógłbym zagrać każdy utwór z “Veer”. Długi set set pozwala na wiele możliwości dla różnych nastrojów gdzie można stworzyć bardziej zróżnicowaną atmosferę.

Soundsystem jest w mojej opinii najważniejszym elementem na imprezie – słuchając “Veer” odnoszę wrażenie, że bez konkretnego nagłośnienia muzyka z tego albumu nie odniesie zamierzonego efektu. Czy wyobrażasz sobie słuchać “Veer” w metrze albo jadąc samochodem?

Sądzę, że “kinowa” natura mużyki dobrze przekłada się na słuchanie jej w różnych sytuacjach, nie tylko w klubie. Ważne, by pełnowymiarowy album muzyczny sprawiał przyjemność w słuchaniu w rożnych warunkach – właśnie dlatego dużo pracowałem nad rzeźbieniem dźwięków i dodaniem szczegółowych warstw. Nagrywając “Veer”, często słuchałem wczesnych wersji demo czy to podczas wyjazdów na występy, prowadząc, czy spacerując po Berlinie.

Na albumie słychać Twoją fascynację gatunkiem Sci-Fi – jesteś w stanie przywołać kilka tytułów filmów, które miały wpływ na brzmienie “Veer”?

W żadnym wypadku nie uważam się za jakiegoś wielkiego badacza Sci-Fi, ale myślę, że klasyka, taka jak “2001: Kosmiczna Odyseja”, “Terminator” i “Łowca Androidów” są na zawsze zakorzenione w mojej podświadomości. Jednakże, mam dość dziką wyobraźnię, dla której gatunek ten jest nieskończonym źródłem inspiracji.

Mogliśmy Cię usłyszeć w wersji live chociażby jako Aphelion czy przy okazji Berlin Atonal. Czy zastanawiałeś się kiedyś nad solowymi występami z wyłącznie własną twórczością?

Proces, w którym jestem pracując w studiu, trudno jest przełożyć na tryb “live”. Nie jestem osobą, która występuje z maszynami perkusyjnymi i 303’ką, więc prawdopodobnie to pociągnie mnie do uruchomienia sampli, co uważam za nudne i nieinspirujące. Ponadto jestem osobą, która naprawdę kocha DJ-ować. Każdy występ jest inny i osobiście kocham dzielić się nową muzyką.

Opowiedz nieco o powstaniu swojej inicjatywy 47. Będąc w ekipie Chrisa, wyglądało to na układ doskonały – byliście obecni całym teamem na najważniejszych techno punktach na świecie. Skąd zatem decyzja o założeniu własnego labelu?

Bycie częścią ekipy CLR i występowanie z Chrisem było ważnym rozdziałem w mojej karierze. Jednak po pewnym czasie, nie mogłem zignorować poczucia kreatywności wychodzącego poza DJ-owanie i produkcję. Podobnie jak pisanie muzyki, uważam za niezwykle satysfakcjonujące realizację danego pomysłu lub koncepcji. Miałem już bagaż doświadczeń w promowaniu własnych wydarzeń czy prowadzeniu wytwórni przed CLR. Chciałem być bardziej zaangażowany w tę scenę i stworzyć platformę, by w pełni wyrazić moją wizję techno. Uważam również, że dla każdego artysty ważne jest mieć kontrolę i być niezależnym, co czasami zdecydowanie łatwiej powiedzieć niż zrobić.

47 to wytwórnia z doskonałą muzyką ale także imprezy w wyjątkowych lokalizacjach. Opowiedz nieco o koncepcie Numerology oraz co takiego wyróżnia je na tle setek innych imprez.

Koncepcja “Numerology” została stworzona w celu dalszego zgłębiania różnorodności muzyki elektronicznej. Na wydarzeniach sygnowanych marką “Numerology” usłyszysz nie tylko techno, ale i doświadczysz wielogatunkowego załamania w licznych przestrzeniach. To nie jest nowy pomysł, ale ja poczułem, że brakuje go na klubowej mapie Berlina. Aby każdy gatunek mógł się rozwinąć, uważam, że bardzo ważne jest krzyżować go z innymi odłamami, a to z kolei przyciąga większą różnorodność wśród publiczności. Wówczas wytwarza się ciekawa i otwarta atmosfera. Zamysł, w którym leży napotkanie się na coś nowego i nieoczekiwanego, jest właśnie tym, co – mam nadzieję – wyróżnia “Numerology” spośród innych wydarzeń.

Niedługo wystąpisz na festiwalu Revive w Warszawie. W ostatnim wywiadze DVS1 wspomina, że to dla niego trudna relacja – zagrać 90 minut dla wielotysięcznej publiki, gdzie seta wypełniasz głównie bangerami aby nie rozproroszyć zebranej publiki. Czy granie w takiej formie w jakikolwiek sposób powoduje u Ciebie dyskomfort?

Nie odczuwam dyskomfortu podczas festiwalowych gigów i uważam to za dość przyjemne, uderzyć kilkoma bangerami jeden po drugim. Niemniej największa satysfakcje odczuwam grając dłużej, w bardziej kameralnym ustawieniu, gdyż mogę wkopać się trochę głębiej i zmiksować więcej różnych rzeczy.

Rozmawiał: Paweł Chałupa



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →