CREAM: „Moje progresywne sety są książkami pisanymi muzyką” [wywiad]

Wywiad
CREAM: „Moje progresywne sety są książkami pisanymi muzyką”

CREAM, czyli Krzysztof Kupczakiewicz to czołowa postać polskiej i światowej sceny progressive-house, o której dużo głośniej jest poza granicami naszego kraju. Jego progresywne sety kochają mieszkańcy Argentyny, USA, Sri Lanki czy Rosji. Grywa z postaciami światowego formatu jak Guy J czy Hernan Cattaneo. Właśnie zakłada własny label. O polskiej scenie progressive, pracy nad setem DJ-skim, składającym się z własnych tracków czy popularności melodyjnego techno, rozmawiam z CREAM-em.

Progressive-house w obu Amerykach

Artur Wojtczak: Jesteś polskiej scenie dość długo, ale Twoją muzykę kojarzą lepiej mieszkańcy Ameryki Południowej czy USA. Czy przyczyną jest znacznie większa i bardziej dynamiczna scena muzyki progressive-house w obu Amerykach?

CREAM: Fakt, w ostatnich latach można zaobserwować bardzo dynamiczny wzrost fanów tej muzyki na całym świecie. Myślę, że to też dzięki artystom takim jak Hernan Cattaneo czy Guy J, którzy na pewno mają ogromny wpływ w propagowaniu tego nurtu muzycznego na całym świecie. Moje sety, które publikuję na swoim profilu SoundCloud trafiały i trafiają szybciej do krajów, gdzie klimaty progressive są już bardzo rozpoznawalne. Tam jest inna kultura muzyczna niż u nas. Nie mówię tutaj tylko o Amerykach, ale też o krajach Azji, takich jak Indie czy
Sri Lanka. Przeglądając statystyki odsłuchów mogę powiedzieć, że sety są słuchane przez fanów począwszy od Rosji po Hongkong aż po Kambodżę. Na świecie króluje Carl Cox John Digweed a u nas Zenek i Sławomir wiec wiesz o czym mówię (śmiech). Dzięki audycjom granym w wielu rozgłośniach na świecie i setom dodawanym cyklicznie na moich profilach muzycznych, zostałem zaproszony do argentyńskiej agencji bookingowej ”FP Beats” – w jej szeregach są tak cenione nazwiska jak D-Formation, Juan Pablo Torrez, Amber Long, Analog Jungs, DJ Ruby, Dabeat, Nishan Lee, Sebastian Sellares, Alex Efe, Diego Berrondo, Mel Soleur.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Scena elektroniczna w Rzeszowie

Byłeś kuratorem rzeszowskiego cyklu „Pikantne Środy w Chili”. Jak wspominasz ten czas, gdy podczas tych imprez grali z Tobą inni reprezentanci polskiej sceny? Byłeś mentorem dla młodych talentów?

CREAM: Tak, przez 9 lat byłem rezydentem legendarnego rzeszowskiego klubu Chilli, w którym przez 4 lata wspólnie z Nexym realizowałem cykl imprez z elektroniczną muzyką alternatywną – Night Session „Pikantne środy”. W tym okresie zagrało u nas ponad 100 artystów z Polski ale i również z zagranicy. Nie sposób wymienić wszystkich nazwisk… Pamiętam, że swojego pierwszego seta zagrał u nas Marcin Kiszka aka Milkwish. Zagrali również między innymi Karol Mozgawa, czyli Deas, Siasia, Kuba Sojka, Duss, dość częstym gościem był wtedy Jarek Czechowski – Angelo Mike, którego agencja „Sentence ” wzięła mnie pod swoje skrzydła. Chciałbym aby te czasy powróciły, bo z największą przyjemnością zaprosiłbym kolejne osoby, kolejnych artystów których ogromnie cenię i szanuję. Na pewno w pierwszej kolejności byłby to GIGI i Weikum – ostatnio nasze drogi często krzyżują się w Warszawie.
Noemi Black, która jest moją przyjaciółką od wielu lat i wspieramy się na wielu płaszczyznach życia. Oczywiście na tych imprezach nie mogłoby zabraknąć Neevalda, Kuby Otłowskiego, Enigmatica, Ukasha, Mia Twin i SHAZZE. Nie chcę jeszcze wiele mówić ale powstaje kolejny mocny przystanek klubowy na mapie Rzeszowa i Podkarpacia, o którym niedługo wspomnę i tam na pewno ruszę z podobnym cyklem muzycznym.

Występy w polskich klubach

Jakie polskie kluby – włączając nieistniejące – zaliczyłbyś do najbardziej opiniotwórczych, jeśli chodzi o kształtowanie gustów polskich klubowiczów przez ostatnie dwa-trzy dziesięciolecia?

CREAM: Zdecydowanie mogę wymienić tutaj krakowski Prozak.2.0, w którym zagrałem kilka niezapomnianych setów, miedzy innymi z Johnem Digweedem i Guy J. Kolejnym na pewno jest już nieistniejący INQbator w Katowicach , Luzztro w Warszawie który ma swój niepowtarzalny klimat i oczywiście Smolna, która na pewno jest jednym z najważniejszych miejsc klubowych w naszym kraju.

Czy pamiętasz utwór, który sprawił, że poczułeś, że muzyka house z jej różnymi odmianami, wywrze znaczący wpływ na Twoje życie?

CREAM: Ciężko jest tu wymienić utwory, które wywarły i miały wpływ na moje życie, gdyż przez tak długi okres było ich naprawdę bardzo dużo, ale mam kilka utworów do których często wracam pamięcią i zawsze wywołują u mnie miłe wspomnienia: ChicaneSaltwater, KolomboWaiting For.

CREAM

CREAM – czołowa postać sceny progressive

Pod naszym artykułem anonsującym warszawską imprezę z Miss Monique, pojawiały się głosy komentatorów, że to Ty jesteś de facto wielką gwiazdą progressive, docenianą bardziej na świecie, aniżeli na krajowym podwórku. Jak się czułeś czytając te słowa?

CREAM: Tak, czytałem te opinie. Oczywiście każde miłe słowa zawsze sprawiają wielką radość ale nigdy też nie ignoruję słów krytyki i zawsze pozytywnie do niej podchodzę, by później wykorzystać ją do własnego rozwoju. Co do naszego „podwórka”, to na pewno jest brak dobrego managera który dbałby o mój wizerunek, ale z tym boryka się większość artystów w naszym kraju. Nigdy nie uważałem i nie uważam siebie za wielką gwiazdę muzyki progressive. Po prostu kocham grać, robię to zawsze od serca i z wielką pasją. Do każdego występu podchodzę tak jakby to miał być najważniejszy występ w moim życiu.

Wspomniana impreza przeszła już do historii – zgromadziła ponad 600 osób, które przyjechały tańczyć do progresywnych, płynących brzmień z tak odległych zakątków jak Szczecin czy Gdańsk, pokazując w ten sposób drzemiący w progressive potencjał. Ty zagrałeś bardzo wyjątkowego i wzbudzającego aplauz i euforię na parkiecie seta… złożonego niemal w całości z własnych produkcji. Można powiedzieć, że detonowałeś parkietowe bomby z sukcesem i bez litości. Co jeszcze wydarzyło się po tym występie, bo chodzą słuchy, że znowu odbił się echem na świecie…

CREAM: Parkietowe bomby! ( śmiech). Tak, zagrałem set tylko i wyłącznie ze swoich produkcji. 90% materiału, który grałem był premierowy. Po moim występie krążyły filmiki w sieci z tego występu, co nie mogło przejść bez echa i odezwało się do mnie kilka bardzo poważnych labeli. Na obecną chwilę mogę powiedzieć, że na wszystkie utwory które zagrałem mam już podpisane kontrakty i wydania do końca następnego roku. Oczywiście pokazałem też, że jestem realnym DJ-em, a nie internetowym tworem grającym w kuchni z kompa, co też przyniosło efekt w postaci trasy koncertowej na przyszły rok po Argentynie, Brazylii, Malcie. Wszystko niestety jest też uwarunkowane sytuacją pandemiczną ale jestem dobrej myśli, że dojdzie do tych zagranicznych występów.

Popularność setów CREAM’a w Proton i Frisky Radio

W 2020 roku wyemitowałeś niemal 40 miksów, m.in. dla amerykańskich stacji radiowych Frisky Radio i Proton. Twój cykl „Odyssey” zakończył rok 2020 na pierwszym miejscu listy Hot 100. Wiem, że przykładasz ogromną wagę do układania każdego seta – potrafisz pracować nad jego koncepcją i swoistą dramaturgią nawet dwa dni, a wszystko nagrywane jest na żywo. To podejście dalekie jest od całej masy miksów, jakie docierają do nas: bez pomysłu, wiodącej myśli – czasem jest to po prostu połączenie kilkunastu nagrań z Top 100 Beatportu…

CREAM: Gdy zaczynałem moją przygodę z didżejką, o dobrą muzykę w kraju gdzie rządy były socjalistyczne, było to bardzo trudne. Płyty winylowe, bo wtedy z nich się grało, kupowało się na giełdach tylko w kilku miastach w Polsce.
Pierwszą imprezę zagrałem w 1984 roku, wiec bardzo dawno temu. Już od tego dnia wiedziałem że chcę to robić zawsze, to jest niesamowite uczucie grać dla ludzi muzykę, którą kochasz i być kreatorem tego, do czego chcesz aby się bawili. Gram już ponad 36 lat, powiedziałbym, że to miliony godzin zagranych w klubach, na festiwalach i wielu innych miejscach. W czasach w których zaczynałem grać nie było internetu, nie wiedziałem jak grają inni DJ-e, po prostu trzeba było grać i kreować własny styl. Mam własne techniki miksowania. Gram zawsze na żywo nie
używam żadnych synchro, master tempo, itp.

Dlatego każdy set który wychodzi z pod mojej ręki jest w 100% nagrany na żywo. Zawsze jest to jakaś opowieść moja lub kogoś historia opowiedziana moimi dźwiękami. Zawsze w secie jest początek, wprowadzenie, rozwinięcie i zakończenie, tak jak w dobrej książce do czytania. Nigdy nie kieruję się popularnymi utworami z Beatport top 100, które są grane przez innych artystów, zawsze jest to moja wizja i moja opowieść którą przygotowuję kilkanaście godzin.

Hernan Cattaneo supportujący nagrania CREAM’a

W 2015 roku grałeś support przed Hernanem Cattaneo – bogiem światowej sceny, który regularnie supportuje Twoje nagrania. Z kim jeszcze jesteś w tak przyjaznych czy też nieformalnych stosunkach
muzycznych?

CREAM: Tak, ten występ zawsze pozostanie w mojej pamięci. Mam kontakt prywatny z wieloma artystami z całego świata, ostatnio bardzo często piszę z Christianem D-Nox, tym od duetu D-Nox & Beckers, który jest ogromnie sympatyczną osobą i poruszamy wiele tematów nawet tych z bardzo wczesnych lat młodzieńczych, bo Christian też pamięta granie z kaseciaków w klubach za czasów komuny. I tu tak przy okazji mogę tylko dodać, że moje najnowsze 3 utwory ukażą się w jego labelu Sprout, co bez wątpienia jest dla mnie wielkim wyróżnieniem i swoistym spełnieniem marzeń.

Progressive jako swoista hipnoza

Otrzymujesz nagrania promocyjne z ponad 350 labeli, wciąż znajdując czas na odsłuchy, a brzmienie progresywnego house’u określasz przepięknie jako „hipnozę”. Co zrobić, by tej hipnozie poddać w następnych latach jeszcze większą rzeszą polskich klubowiczów?

CREAM: Tak, kiedyś cieszyłem się jak otrzymywałem kilka promówek, a teraz to są godziny spędzone przy słuchaniu i selekcji utworów, które do mnie trafiają z wielu wytwórni. Ten styl muzyczny jest bardzo specyficzny i już ma naprawdę spore grono odbiorców i zagorzałych fanów, więc tylko czekać aż na dużych imprezach będą grane tak hipnotyczne utwory. Niewiele osób zdaje sobie sprawę ale mamy bardzo mocnych zawodników w naszym kraju w tym gatunku od producentów, dj po właścicieli wytwórni: Jarek Czechowski, Tuxedo, Deep Fog, Cj. Art, GiGi, Weikum, Adam Gorczyca, E.F.G., Monojoke, RafaEl, Enigmatic, Greg Ochman, Deersky, Pysh, Neptun 505, I-Rec, Gerard Bozyk, Pio Treck Ways, Not Dead Yet, Adrian Czyrnek, Melodee. Kolejność wymienionych artystów tutaj nie ma dla mnie żadnego znaczenia, bo każdego z tych artystów znam osobiście i ogromnie szanuję.

Deersky z warszawskiego labelu Soundteller Records zapytany przeze mnie o stosunek do melodic-house, skonstatował, iż nowy podział pojawił się ze względu na spore naciski na Beatport przez dystrybucję, aby uporządkować cały bałagan gatunkowy, jaki powstał przez pojawienie się EDM. Wiele wytwórni mylnie przez lata definiowało EDM, a na całym zamieszaniu z tym związanym, progressive bardzo stracił. Co ty sądzisz na ten temat?

CREAM: Piotrek ma zdecydowanie rację w tej kwestii, podzielam jego opinię, niektórzy artyści grający często muzykę komercyjną, mają przypiętą łatkę grających progressive, co w żadnym wypadku nie jest prawdą.

Cream – The Future is Now Podcast

Własny label i nagrania z Deep Fog

Na koniec zdradź nam jakieś plany na przyszłość, nad czym teraz pracujesz? I czy w wolnej chwili, jak takowe są, porabiasz coś innego?

CREAM: Obecnie, wraz z moim przyjacielem Krzysztofem Kotlińskim aka Deep Fog, który bez dwóch zdań jest wybitnym producentem, pracujemy w studio nad kolejnym albumem i nad live actem, w którym wykorzystamy syntezatory modularne. Skrupulatnie przygotowujemy materiał z zaprzyjaźnionymi dwoma muzykami, znakomitym trębaczem Damianem Tryką i jednym z najlepszych gitarzystów w naszym kraju –  Witkiem Paśką.
Nareszcie, po wielu miesiącach przymiarek, ruszy moja wytwórnia płytowa Kikton Records. Wiec mogę śmiało powiedzieć, że następny rok zapowiada się bardzo owocnie. Jeśli chodzi o wolną chwilę, to uwielbiam gotować, gdybym nie był DJ-em, na pewno byłbym kucharzem. Moim największym hobby oprócz muzyki jest czytanie książek, kocham czytać, mógłbym to robić bez przerwy (śmiech). A tak poważnie, książki dostarczają mi wielu pomysłów i poszerzają horyzonty i zabierają mnie w odległe miejsca, dostarczają mi też inspiracji do moich setów, które tak jak wspominałem wcześniej, są moimi książkami pisanymi muzyką. Dzięki książkom i muzyce odnalazłem swoje motto życiowe które towarzyszy mi na każdej płaszczyźnie mojego życia: „Miarą wielkości człowieka jest jego skromność!”  Bardzo dziękuję za rozmowę Artur to dla mnie było ogromne wyróżnienie i wielka przyjemność.

Cream – Sonus



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →