Zaskakujące oblicza elektroniki – Apparat w Narodowym Forum Muzyki, relacja z koncertu
Jak wiele odcieni może mieć muzyka elektroniczna? Przekonał nas o tym Apparat podczas ostatniego koncertu w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu. To była piękna, muzyczna podróż!
Zobacz: Apparat w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu – galeria zdjęć
Na starcie muszę zaznaczyć, że piszę tę relację z pozycji totalnego laika. To było moje zupełnie pierwsze spotkanie z twórczością Saschy Ringa na żywo. Co prawda już od dawna docierały do mnie informacje na temat twórczości zarówno Apparata jak i Moderatu, jednak dopiero po premierze albumu LP5 postanowiłam bardziej zgłębić twórczość niemieckiego muzyka.
Fot. Katarzyna Mieszawska
Koncert Apparat w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu
LP5 to album, który przerwał 4-letnią ciszę wydawniczą i 6-letnią przerwę koncertową Apparata. W tym czasie Sascha poświęcił się swojemu drugiemu projektowi – Moderatowi. Na szczęście wrócił w świetnej formie, dzięki czemu miałam okazję poznać go na żywo w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu.
Zanim jednak Apparat, jako support zaprezentował się Telefon Tel Aviv. To także niemiecki projekt elektroniczny, którego z Apparatem łączy zresztą kilka wspólnych projektów z przeszłości.
Brzmieniowo Telefon Tel Aviv to o wiele bardziej mroczna, surowa i cięższa elektronika, która mnie osobiście nie przekonała. Choć dobrze się tego słuchało, a tym bardziej oglądało, to wątpię czy wrócę kiedyś do tej twórczości.
Fot. Katarzyna Mieszawska
Z głową otwartą na muzyczne zaskoczenia
Zupełnie inaczej było z Apparatem, który swoim koncertem jeszcze bardziej mnie do siebie przekonał i sprawił, że od momentu opuszczenia Narodowego Forum Muzyki we Wrocławiu zagrzebałam się w jego twórczości jeszcze bardziej i wciąż odkrywam jej kolejne, starsze odsłony.
Na scenie przez koncertem można było dojrzeć pełen, klasyczny zestaw perkusyjny, gitarę elektryczną, bas, mandolinę, skrzypce, wiolonczelę, a nawet puzon, no i oczywiście syntezatory. Po tym zestawie trudno było stwierdzić czego tak właściwie można się spodziewać, zwłaszcza, jeśli z tą muzyką ma się do czynienia po raz pierwszy.
Zajęłam zatem swoje miejsce niedaleko sceny z zupełnie otwartą głową i ciekawością tego, co się wydarzy. Szczerze mówiąc liczyłam na jakieś muzyczne zaskoczenie i nie zawiodłam się!
Fot. Katarzyna Mieszawska
Brzmieniowy eklektyzm w spójnej historii
To co otrzymałam od zespołu Apparat to z pozoru kompletnie nie pasująca do siebie mieszanka muzycznych doznań, która w całości złożyła się na piękny, muzyczny spektakl. Koncert opierał się głownie na materiale z najnowszego albumu, choć nie zabrakło również starszych utworów takich jak Ash/Black Weil, You Don’t Know Me czy Black Water.
Niemiecka grupa prezentowała melodyjne, śpiewne utwory, często pełne melancholii, do których za sprawą instrumentów smyczkowych przedzierały się nawet elementy folku. Te po chwili zmieniały się w rockowe brzmienia, w których górę brały mocne gitary i dobitne bębny, aby na koniec stery przejęły syntezatory i zmieniły to wszystko w elektroniczne, rozbudowane kompozycje.
Fot. Katarzyna Mieszawska
Teleport do wykreowanej, muzycznej rzeczywistości
Dużo w tym wszystkim było improwizacji, która czyniła koncert wyjątkowym i niepowtarzalnym. Zespół tworzył na scenie ogromne muzyczne przestrzenie, które momentami działały jak teleport. Oni zapraszali, ja wchodziłam, zamykałam oczy i miałam wrażenie, że wspólnie kreujemy jakąś własną, zupełnie oderwaną od codzienności muzyczną rzeczywistość. Było w tym dużo intymności, mimo że ogromna sala Narodowego Forum Muzyki była naprawdę licznie wypełniona.
Urzekło mnie w Apparacie połączenie tak z pozoru skrajnych brzmień. Tworzyło to jakąś pełną dramaturgii, spójną opowieść, do której każdy mógł dopowiedzieć sobie własną historię. Ten muzyczny spektakl dopełniały światła, złożone z bardzo prostego ale jakże skutecznego rozwiązania. Na scenie ustawiono kilka połamanych słupków, złożonych z ledowych pasków, które wtórując temu, co wychodziło spod dłoni muzyków budowało napięcie podczas utworów, dodatkowo raz po raz rozświetlając całą salę mocnym, żółtym światłem. Genialne!
Fot. Katarzyna Mieszawska
Wzniosły klimat w przyjaznym wydaniu
Wszystko to podkreślało wyjątkowe miejsce, w którym się znaleźliśmy. Narodowe Forum Muzyki tworzyło w pewien sposób majestatyczny nastrój. Mimo, że w teorii to, co wychodziło ze sceny było elektroniką, to atmosfera była raczej podniosła, niż imprezowa, ale też nie patetyczna. Bardziej przyjemna i przyjacielska. Choć mówienie o tej elektronice to też mocne pójście na skróty i dość proste szufladkowanie tego, co mieliśmy okazję usłyszeć podczas koncertu zespołu Apparat, a była to cała paleta brzmień – od elementów jazzowych, bo mocne rockowe granie.
Koncert we Wrocławiu był ostatnim, który zamykał tegoroczną trasę promującą najnowszy album Apparata – LP5. Muzycy nie ukrywali, że jest to dla nich ważny wieczór i celebrowali go niemal po każdym utworze dziękując publiczności za tak dobry odbiór. Był to również pierwszy koncert Saschy we Wrocławiu z Apparatem, a więc wiele okoliczności złożyło się na to, że koncert w Narodowym Forum Muzyki był niezapomniany. Na pewno dla mnie, myślę, że dla artystów również.