The Devil, You + Me
Info
Wydawało mi się, że z upływem czasu moje zmysły i wrażliwość stępiły się do tego stopnia, że muzyka serwowana przez kilku podtatusiałych facetów po przejściach nie jest w stanie ani mnie wzruszyć ani wnieść niczego ciekawego do mojego życia. W każdym innym przypadku może byłoby to prawdą – ale w tym jednym, zwanym The Notwist – jestem absolutnie bezsilny. Po raz kolejny kupili mnie bez reszty, zauroczyli, zaczarowali i doprowadzili niemal do łez.
Czapki z głów, panie i panowie, mistrzowie awagardowego popu są w życiowej formie!
Sześć lat – to w dzisiejszych czasach niemal stulecie, jeżeli chodzi o zmiany jakie następują w świecie muzyki – tyle kazali czekać na swoją kolejną pełnometrażową płytę członkowie jednego z najciekawszych kolektywów zza naszej Zachodniej Granicy.
Zanim najnowszy materiał sygnowany nazwą The Notwist trafił w moje ręce, zastanawiałem się nie raz, czy w rzeczywistości AD 2008 znajdzie się jeszcze miejsce dla tych niepoprawnych bardów smutnego romantyzmu i nostalgii.
Wszelkie wątpliwości rozwiało pierwsze spotkanie z płytą „The Devil, You + Me”, która nie tylko zachwyca, ale wręcz idealnie wypełnia pustkę jaka nagle powstała na granicy światów elektroniki i akustyki. Wieloletnie doświadczenie każdego z muzyków współtworzących Notwist na polu muzyki pop, electro czy post-rocka po raz kolejny wpływa na niepowtarzalne brzmienie ich wspólnych dokonań – „The Devil, You + Me” to jedenaście przepięknych miniaturek muzycznych, które na niewiele ponad czterdzieści minut wyrywają nas ze świata spraw doczesnych.
…pewnym krokiem poruszają się w świecie przepięknych, sprawnie zaaranżowanych piosenek, które nigdy nie trafią na listy przebojów, chociaż niemal każda z jedenastu w pełni na to zasługuje…
Wydawać by się mogło, że formuła avant-popu wyczerpała się i trudno dziś nagrać w tej konwencji płytę brzmiącą interesująco, świeżo, niebanalnie. The Notwist, korzystając z wszystkich doskonale już znanych środków, potrafią jednak przełamać stereotyp i wznieść się ponad przeciętność. Wspierani przez niezwykły talent Daniela Glatzela i prowadzonej przez niego orkiestry kameralnej, panowie Acher (x2), Gretschmann i Messerschmid pewnym krokiem poruszają się w świecie przepięknych, sprawnie zaaranżowanych piosenek, które nigdy nie trafią na listy przebojów, chociaż niemal każda z jedenastu w pełni na to zasługuje.
Wbrew modzie i popularnym trendom – Notwist w swojej muzyce eksponują emocje, słowo, pierwiastek ludzki. Fanów niemieckiego zespołu nie zaskoczy z pewnością oszczędne, niemal „biwakowe” brzmienie ich najnowszego albumu – ale kiedy zagłębiamy się w tę pozornie nieskomplikowaną strukturę – odkrywamy przepiękne harmonie, błahe, ale urokliwe dialogi instrumentów i głosu, bogactwo kryjące się w oszczędnym i racjonalnym zagospodarowaniu przestrzeni. The Notwist grają „na opak”, ale dlatego ich kochamy!
„The Devil, You + Me” to czysta esencja współczesnej muzyki pop – pozbawiona nachalnej przebojowości, zbędnego patosu i pompatyczności, prosta i cicha, płynąca wprost z serca. Słuchając tej płyty odnosi się wrażenie, że znamy doskonale każdą z nut i wielokrotnie dochodzimy do wniosku, że coś „tak oczywistego” moglibyśmy stworzyć w mgnieniu oka „na kolanie”, ale nie stworzyliśmy! To The Notwist musieli otworzyć nam oczy i uruchomić pokłady naszej wrażliwości, by pokazać nam rzeczy z pozoru oczywiste. To tylko jeden z niezaprzeczalnych atutów tego albumu.
Podobnie jak w przypadku niezapomnianego „Neon Golden” autorzy powierzyli mastering specjalistom z londyńskiego Abbey Road Studio – dzięki temu brzmienie „The Devil, You + Me” jest tak bliskie dokonaniom artystów z Wysp Brytyjskich. Moim marzeniem jest usłyszeć The Notwist na wspólnym koncercie z Radiohead – to by było COŚ!
The Notwist – The Devil, You + Me [City Slang, Big Store Records 2008]
Tracklista:
1 Good Lies (5:23)
2 Where In This World (4:38)
3 Gloomy Planets (4:49)
4 Alphabet (3:02)
5 The Devil, You + Me (3:39)
6 Gravity (3:56)
7 Sleep (3:46)
8 On Planet Off (5:06)
9 Boneless (2:55)
10 Hands On Us (4:28)
11 Gone Gone Gone (2:09)