Selekcja: HENRY/JAVIER. Melodic techno znad morza. Wytwórnia Afterlife może być z nich dumna
W ostatnim czasie gościli u nas dwukrotnie. Raz na poczet tekstu o trójmiejskich graczach, którzy dają o sobie znać coraz głośniej oraz o kolektywie SEZON, którego od niedawna są pełnoprawnymi członkami. Do trzech razy sztuka, tak więc duet HENRY/JAVIER, tym razem w cyklu Selekcja.
HENRY/JAVIER. Niewinny start
Początek znajomości Kuby i Fabiana nakreślił ich przyszłe wspólne muzyczne wojaże. Poznali się w jednej z gdyńskich korporacji, dzieląc wspólną przestrzeń biurko w biurko, zatem okazji do wspólnego zapoznania się i wymiany zainteresowań nie brakowało od pierwszych dni. Godziny spędzane w firmie z upływem tygodni zaczęli przekuwać na jeszcze więcej czasu spędzonego w domowym zaciszu, wymieniając się spostrzeżeniami dotyczącymi, a jakże, muzyki.
Do wspólnego grania nikt nikogo nie musiał namawiać. Ba, od razu zaznaczyli, że jeden nie wyobraża sobie grania bez drugiego i na odwrót. Nadgodziny spędzone w klubach oraz identyczny gust muzyczny nie mogły skończyć się inaczej – powstały bardzo niedawno projekt HENRY/JAVIER reprezentuje brzmienie obu stron, skrupulatnie dając o sobie znać – co ważne dla ich rozwoju – coraz częściej poza granicami zamieszkiwanej na co dzień przez obu Gdyni.
HENRY/JAVIER. Step by step
Duet skrojony na miarę odpowiedników z ulubionej przez obu wytwórni Afterlife nabrał w ubiegłych tygodniach sporego rozpędu. Związani blisko w ostatnim czasie z gdańskim klubem Ziemia, swój prawdziwy rozkwit przeżywają tu i teraz. Wszystko za sprawą pełnych progressive, melodic i romantic techno debiutów w Sfinks700 i Smolnej.
Wow! Ależ to było dobre! Pełen parkiet do ostatniej nutki. Pot skraplający się na ścianach. Cała noc pozytywnej energii i dzikich tańców. Nic dziwnego, że 7 godzin grania zleciało w mgnieniu oka. Ogromne podziękowania dla każdego, kto wpadł chociaż na chwilę, zrobiliście nam ten melanż! Oby do szybkiego zobaczenia, Warszawo!
– komentują swój ostatni występ
Mimo dość krótkiego stażu za klubową didżejką HENRY/JAVIER nie boją się wyzwań, czego dowodem jest ich ostatni występ na Smolnej w formule all night long. Obydwaj nie widzą przeciwwskazań dołączenia do magicznego kręgu Afterlife. Określanie ich mianem „polscy Adriatique czy Mathame” ma pełne powody do obronienia się. A jeśli nie „polscy”, to na pewno „trójmiejscy”. Bo jak nie oni, to kto?
HENRY/JAVIER – Selekcja dla Muno.pl
Ostatni utwór/album, który kupiłeś:
HENRY: Øostil & U S H N U – Safe
Øostil to meksykański producent, którego twórczość bardzo często wykorzystywana jest przez duety z Afterlife. Nie dziwi więc, że po raz pierwszy usłyszałem ten utwór w secie Mathame, którego występy obfitują w masę niewydanych kawałków. Na release kazali sobie czekać dobre kilka miesięcy, a sam fakt ukazania się w pewien piątek doprowadził mnie niemal do ekstazy, gdyż duża część produkcji moich ulubionych artystów jest udostępniana tylko wśród nich między sobą. W międzyczasie, oczekując na premierę, raczyłem się bardzo średniej jakości nagraniem wycinka wspomnianego seta o znanym w branży tytule Mathame playing Øostil & USHNU – ID.
JAVIER: Nick JOJO – Stay Away From Me
Numer pochodzący z niedawno wydanej składanki Various Artits labelu Impressum, założonego przez włoski duet Fideles. Jest to moja pierwsza styczność z twórczością pana Jojo, ale na tym właśnie polega całe piękno VA! Na pewno będę miał oko na przyszłe releasy tego artysty.
Pierwszy utwór/album, który kupiłeś:
HENRY: Scooter – Back to the Heavyweight Jam
I byłem tym albumem bardzo rozczarowany, a powód jest prozaicznie błahy… Gdzieś usłyszałem i zakochałem się w How much is the fish. Jednak jako dziewięcioletni dzieciak w czasach, gdy nie było komputerów i Internetu, o Shazamie nie wspominając, byłem w stanie ustalić tylko, że artystą jest Scooter. Kupiłem więc album Back to the Heavyweight Jam, który nie był jedynym dostępnym tego artysty na sklepowej półce. W domu oczywiście okazało się, że nie trafiłem i nie ma na nim mojego ulubionego kawałka. Na szczęście miesiąc później przy drugiej, znowu ryzykownej próbie zainwestowania kieszonkowego w całości, chwyciłem już za właściwą kasetę, dzięki czemu stałem się dumnym posiadaczem albumu No time to chill, a tym samym hitu, który do dziś znają wszyscy.
JAVIER: Eminem – The Eminem Show
Zauważyłem własnie, że The Eminem Show kończy w tym roku 20 lat. Wow. Biorąc pod uwagę, że dalej zdarza mi czasem włączyć ten album, jak i że rap został ze mną przez cały ten czas, to chyba nie najgorsza inwestycja.
Utwór, który nigdy nie opuszcza Twojej torby z płytami/pendrive’a:
HENRY: 747 – Aurora Centralis
To track, który towarzyszy mi zawsze. Od pierwszych prób na kontrolerze, a nawet nie wiem, jak znalazł się w mojej bibliotece. Co prawda ten nasycony sentymentem kawałek jest całkowicie spoza spektrum styli nam najbliższych, stąd rzadko wykorzystywany, jednak potrafi zbudować niesamowity klimat i więź, przez co już nie raz i nie dwa się przydał. W szczególności podczas afterów czy bardziej kameralnych imprez, gdzie publika to w dużym stopniu bliscy znajomi.
JAVIER: Innellea & Kevin de Vries – Mondfinsternis
Dwóch topowych producentów, których twórczość śledzę od lat. Topowy label, który w pewien sposób zdefiniował to, co teraz nazywamy melodic techno. Po prostu pewniaczek.
Ulubiony utwór grany na znudzenia na początku kariery:
HENRY: Ae:ther – Raven
Od początku przygody z melodic techno poruszała mnie prostota, a jednocześnie wielobarwne brzmienie kompozycji włoskiego producenta. Jego styl oraz ten konkretnie utwór w dużej mierze oddają „dziwność”, której szukałem i którą pokochałem w melodicach. Kilka lat temu często puszczałem ten kawałek mniej zorientowanym znajomym w ramach odpowiedzi na pytanie „no dobra, to czego Ty właściwie słuchasz/grasz?”
JAVIER: Monolink – Swallow (Tale Of Us Remix)
Jeżeli chodzi o remixy, to bez wątpliwości w mojej bibliotece utworów to właśnie Monolink jest najczęściej remiksowanym artystą. Jakimś trafem wokal Steffena w połączeniu z wyjącymi synthami reprezentantów wytwórni Afterlife po prostu siada. Otrzymaliśmy tym sposobem beatportowy evergreen w postaci Return to Oz w remixie ARTBAT, niedawno wydany Beyond Control w remixie KAS:ST czy chociażby wspomniany Swallow w remixie Tale of Us (remiksowali także Mind Against, Mathame, Innellea, Patrice Baumel i wielu, wielu innych). Bardzo wdzięczna nutka, niestety swego czasu grana tak często, że nie znajdzie się dla niej miejsce w mojej selekcji przez najbliższe parę lat. Musimy od siebie odpocząć.
Utwór, który jest w stanie poderwać najbardziej oporny tłum:
HENRY: Paul Kalkbrenner – Gebrunn Gebrunn
Pewnie samo znalezienie się tego kawałka w zestawieniu z pozostałymi już przykuwa uwagę, a co dopiero podczas imprezy, kiedy nikt się tego nie spodziewa? Leciwy, uwielbiany klasyk wpleciony w odpowiednim momencie za każdym razem wywołuje zaskoczenie i uśmiech nawet wśród opornych. Przy tym na tyle szybki i skoczny, że nie pozwala ustać w miejscu. Dodatkowo wyczuwalna wśród bawiących się sympatia i szacunek do legendy, jaką jest Paul, działają na tyle motywująco, że ostatni niezdecydowani też się podrywają.
JAVIER: Massano – The Feeling (Original Mix)
Po prostu rakieta. Jeden z moich absolutnych faworytów od dnia premiery. Puszczony za każdym razem podgrzewa parkiet o kilka oczek w górę. Polecam zaznajomić się z twórczością tego młodego chłopaka z Liverpoolu, istna maszynka do tworzenia hitów.
Ulubiony utwór, który grasz w ciągu ostatnich 2-3 miesięcy:
HENRY: Coeus – Alea
Ostatnio złożyło nam się więcej warm-upowego grania, a jak wiadomo, należy w pewnym chociaż stopniu dostosować tempo oraz styl do okoliczności, w których się występuje. Ten kawałek pozwalał nam zachowywać odpowiedni balans między wcześniejszą rozgrzewką a pełnią naszego stylu, który pokazujemy w prime time.
JAVIER: Hunter/Game – Fire Circle (Original Mix)
Pierwszy raz styczność z tym numerem miałem przy okazji live setu z serii Unity, zagranego przez duet Hunter/Game pod koniec zeszłego roku. Na moje szczęście był to jeden z niewielu utworów, który został już wydany, nie pozostając tym samym w wiecznym czyśćcu ID-ID. Powiew świeżego brzmienia, który często gości w mojej selekcji od początku 2022.
Utwór ulubionego producenta:
HENRY: Mind Against – Cagliostro
To w głównej mierze braciom Fognini zawdzięczam zainteresowanie melodic techno na poważnie. Myślę, że dzięki nim i kilku innym, bardzo mi bliskim włoskim duetom w ogóle mówimy o wykrystalizowaniu się takiego gatunku jak melodic. Szczerze mówiąc, dziś Mind Against to moi ulubieni producenci bardziej sentymentalnie, ich ostatnie wydawnictwa w niewielkim stopniu zapełniają moją tracklistę. Jednak naznaczyli mnie na tyle mocno, że z pełnym przekonaniem ich tu umieszczam. Utwór też zupełnie nieprzypadkowy, kojarzy mi się z dostojnością i powagą, na myśl przywołuje gotyckie świątynie i mroczne klasztory – jednym słowem, dziś wzbudza we mnie emocje i projekcje, które pamiętam z początków fascynacji gatunkiem. Ciary.
JAVIER: KAS:ST – Are We Alone In The Universe [INS005]
Chyba najcięższe pytanie z zestawienia. Stawiam na francuskie duo, bo można nim zagrać techno, można zagrać cheesy wokale i całe spektrum brzmień pośrodku. Lubię słuchać, lubię wykorzystywać w setach, jednym słowem KAS:ST? Top! (wiem, że to dwa słowa). Wybrałem troszkę mniej znany, niezwykle eteryczny kawałek, który definiuje według mnie esencję stylu KAS:ST. Wyraziste arpeggio, wokalne sample, świetny sound design. Brzmienie prosto jak z soundtracku do filmu scifi.
Ulubiony utwór na otwarcie setu:
HENRY: Mathame ft. Franchino – Magia
Tworząc nasze sety, bardzo dużą wagę przywiązujemy do otwarcia i closingu, przez co są to dwa najbardziej przemyślane utwory w całym secie, a w związku z tym rzadko przez nas powtarzane. Wyjątkowość tego momentu sprawia, że możemy nie mieć do końca jasnej koncepcji czy sztywnej tracklisty na resztę seta, ale otwierający kawałek zawsze jest dokładnie wybrany. O Mathame już wyżej wspominałem. Tym numerem otworzyli UNTOLD w 2019 roku, a na release kazali czekać niespełna rok, kiedy Magia wyszła przy okazji składanki Unity spod szyldu Afterlife. Bracia Giovanelli doskonale dostosowują styl i repertuar do okoliczności, co potwierdzili właśnie tym zaskakującym, emocjonalnym intro na rumuńskim festiwalu.
JAVIER: KAS:ST- The First Time (ft. Kerri Chandler)
Bardzo lubię porozkminiać, co dać na intro podczas przygotowywania playlist przed występem, przez co niestety raczej nigdy nie otwieramy tym samym utworem więcej niż raz. Wybrany natomiast ma największe szanse zostać kiedyś użyty ponownie. Przy okazji – KAS:ST dwa razy z rzędu!
Ulubiony utwór na zamknięcie setu:
HENRY: Tone Depth feat. Johannes Brecht, Fetsum – Free (HOSH Edit)
Ta sama historia co z utworem na otwarcie. Jednak o ile początek podróży ma nastrajać, tak closing musi być zaskoczeniem, totalnym odjazdem, czymś, co sprawi, że emocje będzie się czuć jeszcze długo po secie. Nasz closing to z reguły track wyróżniający się od innych, które akurat gramy, więc jest ciekawym, zapadającym w pamięci momentem. Kompozycja tego kawałka, wokale, breakdown sprawiają, że jest dla mnie muzyczną metaforą powiedzenia „Nie żegnam się, tylko mówię do zobaczenia”.
JAVIER: In Anima – My Moon [SIAMESE018]
Duet francuski wydający w labelu duetu szwajcarskiego, czyli In Anima w Siamese, założonym przez Adriatique. Mówiąc krótko, jestem wprost oczarowany tym utworem. Na closingi mamy skłonność często sięgać po numery, które można kategoryzować jako epickie, podniosłe i ogólnie masełko. Nie inaczej jest też w tym przypadku. My Moon grany już był i na pewno będzie grany jeszcze nie raz.
Utwór na powrót z imprezy nad ranem:
HENRY: Sascha Funke – Mango
Nieważne, czy kontemplując na tylnej kanapie w Uberze, czy drałując na piechotę, ten utwór wielokrotnie towarzyszył mi podczas powrotów przez puste miasto nad ranem. Spokój, jaki z niego płynie, zawsze pomagał ukoić poimprezowe myśli i odpowiednio się wyciszyć przed zasłużonym spoczynkiem.
JAVIER: Robag Wruhme – Calma Calma
Polecam wrzucić rano na słuchaweczki albo podpiąć się pod bluetooth audio w skodzie wiozącej Was na after. Robag Wruhme przez trzy pełne minuty wciągnie Cię kosmicznymi padami i majestatycznym wokalem w wir, żeby wypuścić nagle razem z falą ciepłego basu. Po prostu przesztos. Przesłuchałem dwa razy z czystej przyjemności, szukając linku na YouTube.
Utwór celebrujący poranek bez kaca:
HENRY: Batongo – Aguirre (Mano Le Tough remix)
Ten utwór to dosłowna muzyczna definicja poranku bez kaca, przyszedł mi do głowy bezrefleksyjnie. Najpierw jest trochę mrocznie, bo nie wiadomo, czy kac złapie. Jednak wybudzające się kolejno o świcie dźwięki natury i ćwierkające ptaszki sugerują nadejście pięknego dnia. A potem przebudzenie – okazuje się, że kaca nie ma, jest tylko radość!
JAVIER: Tinlicker – Sleepwalker
Weekendowy poranek bez kaca oznacza, że pewnie pójdę biegać. Zastrzyk energii od reprezentantów Anjunadeep pasuje do tego wręcz idealnie. Ciężko się nie uśmiechnąć z tym numerem na głośnikach, kiedy przez okno wpada poranne słońce, a Tobie akurat głowa nie pęka na pół, bo nie mogłeś odmówić koledze jagerka o 6 rano.
Utwór, na którego prośbę o zagranie akurat się zgodziłeś:
HENRY: Tiga & Zyntherius – Sunglasses At Night
W klubowej karierze jeszcze nie spotkałem się z tego typu prośbą, na pewno będę bardzo zaskoczony, jeśli kiedyś mi się to przydarzy. Wspomniany kawałek zagrałem na małej, prywatnej imprezie. Spełnienie tej prośby nie zapewniło mi bogactwa, ale przemiłe towarzystwo dłużej niż do końca imprezy.
JAVIER: Oxia – Domino
Na prywatnej imprezie (pozdrawiam, Zuza). W klubie nie miałem jeszcze takiej sytuacji, czekam na pierwszego śmiałka z odpowiednim banknotem w ręku.
Guilty pleasure, którego nie masz oporów, by grać:
HENRY: Anticyclone – Ruins Of Las Vegas (Un:said Remix)
Stali bywalcy na naszych występach już znają ten track, więc istnieje ryzyko, że mógł im się znudzić. Nie przejmuję się tym i dlatego podpinam pod moje guilty pleasure! Gram to od ponad roku i jeszcze długo grał będę! Dostojny utwór, zawierający całe spektrum przedziwnych dźwięków, wydany w labelu Running Clouds. Jeden z moich top 3.
JAVIER: Eddie Murphy – Party All the Time
Na razie tylko na afterach, ale na pewno puszczę to w klubie przed śmiercią. Tancerze, strzeżcie się!
Trzy utwory, które definiują moją selekcję:
HENRY: Senses of Mind – Origins (Kevin de Vries remix)
Agents Of Time – Dream Vision
Hans Zimmer – Time (Tale Of Us Edit)
JAVIER: Mind Against – Days Gone
DJ Hell – Car Car Car (Thomas Mayr & Ken Hayakawa Tesla Remix)
Jon Hopkins – Singularity (ANNA Remix)
Album, który lubisz, a który nie ma nic wspólnego z tym, co grasz lub tworzysz:
HENRY: O.S.T.R. – Tylko dla dorosłych
Jeden z niewielu albumów w moim życiu, który lubię w całości. A w tym przypadku album to aż dwie płyty, z czego „ukryty dysk” podoba mi się nawet bardziej niż główne wydanie.
JAVIER: Mac Miller – Watching Movies with the Sound Off
First off, I wanna say RIP to Mac Milly.
We gon’ smoke these flowers in your honor drownin’, ridin’ ’round through the city.