MUNO TeleGram: An On Bast

Wywiad
an on bast wywiad

Ależ to jest czas dla An On Bast! Artystka zaliczyła naprawdę udane miesiące. Ostatnie pół roku po premierze płyty w oficynie Carla Coxa to inspirujący i twórczy czas Ani Sudy: kolejne wydawnictwa w drodze, przygotowania do występów live-actowych. Rozmawiamy więc na temat refleksji po wydaniu albumu w Awesome Soundwave, o byciu "królową maszyn modularnych", poetyckości techno oraz o tym, jak nasze myśli wpływają na otaczający świat.

Promocja i medialny wydźwięk płyty w Awesome Soundwave

Artur Wojtczak: Jesteśmy kilka miesięcy po premierze Twojej płyty I Create As I Speak dla labelu Carla Coxa – Awesome Soundwave. Jak z perspektywy czasu oceniasz to przedsięwzięcie? Bowiem mamy tu do czynienia i z materiałem muzycznym wraz z jego otoczką oraz jego medialną promocją w specyficznym pandemicznym okresie…

An On Bast: Cała ekipa wytwórni Awesome Soundwave jest wspaniała i cudownie się z nimi współpracuje. Dużo pozytywnych emocji generowało się wokół tego albumu i na etapie produkcji, promocji przed wydaniem, jak również po tym jak się ukazał ze względu na super recenzje i odbiór publiczności. Moja radość tworzenia spotkała się najpierw z entuzjazmem Carla Coxa i Christophera Coe, a później z super odbiorem słuchaczy. Wprawdzie nie zagrałam trasy koncertowej zaraz po wydaniu, ale wygląda na to, że nadrobimy to w letnim czasie.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Odnalezienie radości w wirtualnych streamingach

Ty kiedyś nie lubiłaś streamów, łaknęłaś żywej energii klubowego bądź festiwalowego tłumu, ale ponoć się do nich przekonałaś? Jak grało się na online’owym Awesome Soundwave Festivalu czy Mysteryland?

An On Bast: Wydawało mi się, że nie ma tam prawdziwych emocji bez kontaktu z publicznością. Do pierwszego streamu przekonał mnie Rafał Cały – mój manager (seria „Music is not cancelled” agencji C&C Bookings) i okazało się, że odnalazłam w sobie dużo radości. Występy na tych festiwalach były emocjonujące, choć na odległość. Bardzo się cieszę, że miałam okazję na nich zagrać, szczególnie, że w obu przypadkach odbyło się to na zaproszenie Carla Coxa.

Rosnąca dyskografia AN ON BAST

Ani się obejrzeliśmy, a urosła Twoja dyskografia: wydałaś 9 albumów solowych (pracujesz nad kolejnym), do tego dochodzi ponad 15 EP-ek. Realizujesz też inne projekty jak np. muzykę do widowisk. Jak znajdujesz na wszystko czas oraz co najbardziej inspiruje cię do pracy twórczej?

An On Bast: Po prostu robię muzykę, która mi się podoba, kiedy czuję, że w ten sposób chcę się wyrazić. A że jest to mój ulubiony i najbardziej naturalny język, często i łatwo się nim komunikuję. Tak to czuję od początku i dlatego ten proces jest dla mnie nieskomplikowany, bo nie zaburzany zewnętrznymi czynnikami czy założeniami. Obecnie pracuję nad nowym albumem, który wyda wytwórnia Modularfield z Kolonii w przyszłym roku. Aktualnie również kończę pracę nad muzyką do spektaklu tańca współczesnego Gosi Mielech, zatytułowanego Miss Liberty, który będzie miał premierę pod koniec czerwca. Mam kilka fascynujących kolaboracji ostatnio, nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła więcej opowiedzieć. Zrobiłam autorską paczkę sampli na zaproszenie firmy Loopmasters, która wyjdzie już w lipcu. Różnorodność wszystkich tych projektów mnie napędza i motywuje niezmiennie do eksploracji siebie. Jak znajduję czas? Tworzenie muzyki to moja życiowa droga, idę nią, a nie gdzieś indziej. Poświęcam kreacji dźwięków dużo czasu i uwagi. To moja codzienna praca – w studiu, na scenie, w głowie i sercu.

Królowa maszyn modularnych

Jesteś „królową maszyn modularnych”, z których potrafisz wykrzesać niesamowicie energetyczne dźwięki. Jak zmieniałaś swój set-up na przestrzeni ostatnich lat, dochodząc do aktualnego systemu modularnego?

An On Bast: Gram live acty od 2006 roku. Zaczynałam od Abletona (wersji 2.5). W studiu od początku miałam syntezatory i samplery. Od dziecka grałam na pianinie, później na gitarze i perkusji, więc po prostu granie na instrumencie jest dla mnie naturalne. Konsekwencją było sukcesywne dodawanie różnych instrumentów elektronicznych do Abletona podczas grania na scenie. W 2011 roku chyba był taki moment kiedy zmęczyłam się patrzeniem na ekran laptopa i zachciałam mieć pod ręką wyłącznie maszyny i tak zaczęło się kompletowanie setupu bez udziału komputera. Wymyślanie w obrębie dostępnych urządzeń swojego najlepszego zestawu do kreacji muzyki na żywo jest przygodą samą w sobie i uwielbiam ten proces. Rzadko właściwie zdarza się takie pół roku gdy nic nie zmieniam w moim setupie. Ta ciągła zmienność wynika z potrzeby doskonalenia i realizowania nowych pomysłów jeszcze lepszego operowania tymi maszynami na scenie, najlepszej ergonomii pracy dwóch tylko rąk. Mam taką osobowość, która cieszy się jak może coś ulepszyć, więc budowanie live performance’ów sprawia mi dużą frajdę. Przemyśliwanie najlepszych rozwiązań, żeby zaspokoić moje potrzeby rozbudowanych opcji kreacji, manipulacji i improwizacji, jak i najwyższej jakości audio jest dużą przyjemnością. Wymyślona technika grania, daje mi także później spokój i pewność w trakcie występu.

Miałam w swoim systemie wiele syntezatorów, maszyn perkusyjnych, samplerów, procesorów efektów. Z syntezatorem modularnym, jako częścią mojego zestawu, występuję od kilku lat i nie sądzę, żebym chciała przestać. Jak nazwa wskazuje, składa się go z modułów, które można dowolnie łączyć, więc możliwości tworzenia własnego urządzenia są bardzo szerokie. To daje dużą wolność budowania setupu. Jedynym ograniczeniem jest tylko, albo aż, fakt, że poruszam się w świecie maszyn czy modułów już wymyślonych przez kogoś innego, więc muszę przyjąć czyjś sposób myślenia co do obsługi. Przez te lata wielokrotnie doświadczyłam w sobie wynikających z praktyki pomysłów na instrumenty, ale takich jakich mogłabym używać nikt jeszcze nie stworzył. Zindywidualizowany syntezator modularny jest więc na ten moment rozwiązaniem dla mnie jako najbliższe dopasowanie do moich pomysłów na granie live, na aranżowanie energii muzycznej na scenie w sposób jaki chcę.

Czy zdarza ci się jeszcze grać zwyczajne DJ-sety czy bazujesz wyłącznie na własnym live-akcie?

An On Bast: Od początku jestem live-actowcem (jakoś nie ma niestety dobrego kompaktowego polskiego wyrażenia, które oddawałoby to znaczenie). Gram swoją muzykę w oparciu o moje zaprogramowane maszyny, instrumenty, w dużej mierze tworzę brzmienia, dźwięki, sekwencje na żywo, improwizuję. Rzadko i wyjątkowo zdarza mi się grać DJ- set. Dlatego, że jest to takie okazjonalne, tym bardziej mnie cieszy ta przyjemność. Jednak jest to odmienna zupełnie dziedzina niż live-act, wymaga innego nastawienia i w ogóle myślenia podczas grania, ale to oczywiste, przy całkowicie innych sprzętach, funkcjach, możliwościach.

Poetyckość techno dla (nie)wtajemniczonych

Twoja muzyka ma w sobie nie tylko niezwykłą głębię, ale i pewną poetyckość. Czasem myślę, że Twoje utwory należałoby puszczać techno-laikom, by poznali siłę i piękno muzyki tanecznej. Czy spotkałaś się z jakimiś ciekawymi głosami osób spoza sceny, którzy zanurzyli się w Twoje dźwięki?

An On Bast: Tak, wielokrotnie i muszę powiedzieć, że tym większa radość kiedy ten mój język jest rozumiany, odczuwany przez kogoś bez całego kontekstu intelektualnego, historycznego, na temat sceny muzyki elektronicznej, brzmień, konstrukcji, gatunków, a jednak ktoś odczuwa to jako przyjemne, radosne czy po prostu w jakiś sposób znaczące doświadczenie. Dla mnie jest to tylko dowód na uniwersalność komunikacji przez muzykę, jej częstotliwości, barwy i wibracje. Poetyckość – hm, dziękuję, to ładne bardzo.

Tenis, fizyka kwantowa i…współczesna duchowość

Jesteś osobą o bardzo wszechstronnych zainteresowaniach: grasz w tenisa, wspinasz się w skałach, zgłębiasz fizykę kwantową i czytasz Hermana Hessego oraz książki o duchowości. Na próbie dźwięku przed występem dla ogromnej publiki podczas Open’era ’16 zerkałaś na ekran, by zobaczyć stan meczu Polska-Portugalia. Czujesz się jak „kobieta renesansu w XXI wieku”?

An On Bast: Po prostu czuję się sobą, bo dbam o to by tak się czuć. Mamy tyle fajnych rzeczy do robienia w tym życiu, możemy serwować sobie cudowne doznania, zawsze możemy się czego nowego nauczyć, dowiedzieć. Życie jest fascynujące a moje zainteresowania są świadomym efektem bycia ciekawym siebie i świata, wątpiącym, zdziwionym, entuzjastycznie poszukującym. Jest tyle rzeczy do odkrycia, czy to jest nowy pomysł na modulację sekwencji w syntezatorze modularnym, czy szczegóły ustawienia łokcia przy zamachu forhandowym czy zaduma nad tym, że atom w 99,99% składa się z próżni i co to właściwie znaczy dla mnie. Każda chwila jest ważna, bo każda może przynieść jakiś „Aha moment”, jakieś subiektywne odkrycie, które spowoduje, że czujesz się dopełniony i wtedy idziesz dalej, znów raczej w nieznane i nowe, żeby poznać się z jeszcze innej strony.

Tytuł ostatniej płyty – I Create As I Speak nawiązuje do teorii o mocy słów, jakie wypowiadamy. Zresztą tytuły tracków na tym albumie również układają się w logiczna całość tworzącą swego rodzaju opowieść. Wierzysz, że poprzez słowa i myśli możemy mieć wpływ na otaczający świat?

An On Bast: Ponoć „człowiek jest tym, o czym myśli przez cały dzień” /Emerson/. Mam taką intuicję od zawsze, że wszystko jest w ruchu (ten fakt jest oczywisty z naukowego punktu widzenia), zawsze mnie też interesowało wszystko co ma wpływ, ale tego nie widać – od zdarzeń psychicznych (w tym emocje, sugestie) po fizyczne (np. czarna dziura, oscylator lfo), energetyczne (ESP, “podobne przyciąga podobne” i wiele innych). Fajnie, że coraz częściej wnikliwi specjaliści jeszcze lepiej i dokładniej obserwują i opisują takie zjawiska, dlatego się tym pasjonuję, bo jako nie-naukowiec, dostrzegam tylko zgodności z moją intuicją i to niejako weryfikuje się z moim postrzeganiem. Wiemy dzisiaj, że słowa i myśli to części elektro-magnetycznego pola, w którym żyjemy i też się na nie składamy. Słowom i myślom towarzyszą emocje – kreowane przez nas ładunki elektryczne i magnetyczne. Wysyłamy więc i odbieramy paczki informacji, o określonych wibracjach. Jeśli mamy 60000-70000 myśli dziennie (choć u większości są to te same myśli ponoć), to warto się zastanowić co wysyłam, co odbieram, co chcę wysyłać i co odbierać oraz w ogóle jaki mam na to wpływ. Nie będą rozwijać tego tematu tutaj, ale zachęcam do zgłębiania. Album I Create As I Speak jest moim świadomie wysłanym ładunkiem emocjonalnym na temat mojego postrzegania natury rzeczywistości od tej strony.

Nowa EP-ka z Douglasem Greedem oraz plany wydawnicze An On Bast

Właśnie ukazał się Twój utwór wyprodukowany z Douglasem Greedem – I’m Right Outside If You Need Me – jak postała ta kooperacja i kiedy wyczekiwać Twojej kolejnej autorskiej płyty?

An On Bast: Wspólnie z Mario byliśmy uczestnikami Red Bull Music Academy w Melbourne w 2006 roku, więc znamy się i kolegujemy długo. Od początku byliśmy zafascynowani wzajemnie swoimi produkcjami i chcieliśmy razem coś nagrać, ale naturalnie jakoś wyszło to dopiero teraz. Utwory, który ukazały się na Ep-ce wydanej przez wytwórnię KIOSK I.D. klubu Kater Blau, powstawały trochę na odległość, a trochę pracowaliśmy nad nimi w berlińskim studiu Douglasa Greeda, bez pośpiechu, pozwalając im dojrzeć do wspólnej wizji. To był super czas. Mój następny solowy album to będzie płyta dla wytwórni Modularfield, wydana w przyszłym roku.

Ulubione miejsce, w którym chciałabyś wystąpić po pandemii, to…

An On Bast: Uwielbiam każde miejsce, w którym mam przyjemność wystąpić, cieszy mnie każda letnia miejscówka, wielka scena czy ciemny mały klub, ale myślę, że fajnie byłoby już zagrać znów w Melbourne i Berlinie. No i może na Ibizie. Ważne, żeby byli ludzie i żebyśmy mogli razem doświadczać magicznych momentów poprzez muzykę. A z konkretów, to zobaczcie koniecznie mój występ w Modlinie – 16 lipca Instytut Festival połączy bowiem siły z Boiler Room!



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →