’Rola didżeja jest taka sama, jak 30 lat temu’ – Ben UFO dla Muno.pl WYWIAD
Jeden z założycieli słynnego Hessle Audio, Ben UFO, udzielił nam wywiadu przed występem na 6. urodzinach klubu 1500m2 w Warszawie.
Ben UFO to postać, którą każdy fan techno, house czy dubstep zna i szanuje, pomimo tego, że nie wydał ani jednej produkcji. Brytyjski didżej, który wraz z Pearson Sound oraz Pangea prowadzi renomowaną wytwórnię Hessle Audio, rozsławił się na całym globie swoimi didżejskimi umiejętnościami.
Ben w swoich setach sięga po dawno zapomniane przez wszystkich numery czy testowo wytłoczone winyle najświeższych, nadchodzących wydawnictw, nie ograniczając się w żaden sposób gatunkowo. Z okazji nadchodzącego występu na 6. urodzinach klubu 1500m2, postanowiliśmy przeprowadzić z nim rozmowę na temat kultury didżejskiej i winylowej.
Bilety na to wydarzenie są dostępne w naszej bileterii, Biletomat.pl.
Ben UFO (Hessle Audio) – WYWIAD
W erze „synca” znaczenie słowo „didżej” lekko się zdewaluowało. Jeśli chodzi o grę, trzymasz się starej szkoły. Co dla Ciebie oznacza być didżejem?
Myślę, że rola didżeja jest taka sama, jak 30 lat temu. Dobry didżej jest filtrem dla ludzi, którzy dzięki niemu mogą odkryć nową muzykę. I to jest sedno sprawy, a nie to czy zdecyduje się użyć synca czy nie. Jeśli didżej ma publiczność, która mu naprawdę ufa, może zaprezentować im numery, które nigdy w innych okolicznościach nie mieliby okazji usłyszeć. Dziś łatwo jest czuć się przytłoczonym ilością muzyki. Nigdy nie było łatwiej jej produkować, nigdy dostęp do niej nie był tak prosty, więc może ta rola jest teraz ważniejsza niż kiedykolwiek.
Jesteś jedną z niewielu osób, która osiągnęła międzynarodowy sukces bez nawet jednego wyprodukowanego numeru. Liczą się tylko Twoje umiejętności za gramofonami i kolekcja płyt. Ile aktualnie posiadasz 12″?
Myślę, że około 5 tysięcy! Nie tak znowu dużo w porównaniu do innych didżejów, ale kupowanie płyt jest dla mnie jak nałóg. Staram się nie trzymać winyli, których już nie gram, aby pozostać przy zdrowych zmysłach i żeby mieć pewność, że w moim domu jest wystarczająco miejsca, aby się poruszać!
Kilka tygodni temu kolekcja płyt Frankiego Knucklesa została przeniesiona do muzeum w Chicago. Legenda muzyki house segregowała swoje płyty m.in. w różnych case’ach na różne okazje. Jak Ty dbasz o swoją kolekcję? A może panuje w niej artystyczny chaos?
Ostatnio się przeprowadziłem, więc kolekcja jest całkowicie nieuporządkowana. To nie artystyczny chaos, to po prostu chaos. Na razie ten stan rzeczy mi odpowiada, odkryłem na nowo wiele płyt, o których kompletnie zapomniałem.
Kupiłeś ostatnio jakąś „nieklubową” płytę?
To zależy od Twojej definicji muzyki klubowej! Większość płyt, które kupuję, można by pewnie wpleść w seta house czy techno. Praktycznie wszystkie, które posiadam, sprawdziłyby się w klubowym kontekście.
Ostatnio sprawia mi wiele radości przekopywanie katalogu wytwórni On U Sound, należącej do Adriana Sherwooda oraz kontynuuje odkrywanie nieskończonych ilości świetnych wydawnictw związanych z producentami Yellow Magic Orchestra, Haruomi Hosono i Yukihiro Takahashi.
Jak się czujesz kiedy ludzie na parkiecie używają Shazama, żeby zidentyfikować perełki, które Ty „diggowałeś” tak długo?
Nie mam nic przeciwko – sam tak kilka razy zrobiłem!
Zdaje się, że uwielbiasz grać sety b2b. Wolisz występować z kimś kto ma podobny gust muzyczny, czy z kimś, kto będzie zaskakiwać każdą płytą?
Sety back-to-back są dla mnie ciekawe tylko wtedy, kiedy końcowym rezultatem jest to, że zagrałem zupełnie inaczej, niż kiedy robiłbym to sam. Lubię grać z didżejami, którzy mnie zaskakują, grają muzykę, z którą nie jestem zaznajomiony. Zastanawianie się jak można zmieszać dwa style muzyczne, aby stworzyły coś nowego i spójnego sprawa mi przyjemność. Oczywiście, nie zawsze wszystko idzie z planem… ale to także część tej zabawy.
Na koniec chciałbym zapytać o Twoją wytwórnie, Hessle Audio. Release’y nie pojawiają się zbyt często. Dlaczego?
Naszym celem w Hessle Audio zawsze było zapewnienie domu dla ekscytującej, niekonwencjonalnej, parkietowej muzyki, która nie czułaby się komfortowo gdziekolwiek indziej. Nigdy nie byliśmy zainteresowani w wydawaniu podręcznikowego techno czy house. Istnieją setki wytwórni, które robią to świetnie. Mamy to szczęście, że nie potrzebujemy wytwórni aby przetrwać, ponieważ występujemy regularnie. Więc mamy czas, możemy wydawać płyty we własnym tempie. Nie ma absolutnie żadnej potrzeby, aby iść na jakikolwiek kompromis.
Rozmawiał: Mariusz „Zariush” Zych