Selekcja: Mislaw: „Jest coś magicznego w graniu swoich kompozycji”
„Wiedziałam, że od 10 lat już produkuje muzę. Długo był niezauważalny. Wydawało mi się wręcz, że specjalnie był gdzieś spychany na bok. Nie wiem dlaczego. Jego wiedza, warsztat i to, co robił, już wtedy były zadziwiające" - tak kilka tygodni temu w wywiadzie z nami swojego kopana z projektu Całość opisywała Hekato. Mislaw, bo o nim mowa, robi wszystko, aby wieść o jego działalności muzycznej wykraczała poza zamieszkiwany na co dzień Wrocław. Artysta pełną gębą skupiony na muzyce jak na niczym innym. Selekcja Dominika idealnie to obrazuje. Zdradza wszystkie najważniejsze momenty z jego muzycznych wojaży.
Mislaw – Selekcja dla Muno.pl
Ostatni utwór/album, który kupiłeś:
Uväll – Changes EP [BOMPH009]
Ulubiona EP-ka w ostatnim czasie – każdy utwór to osobna przygoda. Producent z Gruzji serwuje dużo emocji, super sound design i naprawdę piękne, minimalistyczne melodie. Parkiet płonie. Razem z tym wydaniem kupiłem na bandcampowym targowisku też świetne nówki: Atonism – Hum i Volster – EXPOSITON C.
Pierwszy utwór/album, który kupiłeś:
The Prodigy – Music For The Jilted Generation
Kupiony na płycie CD album Music For The Jilted Generation od The Prodigy na targu Dominikańskim w Gdańsku w bodajże 2010 roku. Nieśmiertelna płyta. Dalej uwielbiam. Ich twórczość zainspirowała mnie do pierwszych prób z produkcją, więc chyba nie mogę być bardziej wdzięczny. A takie szybkie klimaty à la rave w Wielkiej Brytanii z lat 90. wracają do łask, więc utwory z tej płyty jak Full Throttle czy One Love są teraz jak świeże owocki.
Utwór, który nigdy nie opuszcza Twojej torby z płytami/pendrive’a:
Objekt – Unglued
To dość trudne pytanie. Nie przywiązuje się aż tak do utworów. Jest za dużo dobrej muzyki. Lubię wracać do wielu – ale nie mam „świętego” tracka, który byłby ze mną zawsze. Ten, który wybrałem, wcale nie odzwierciedla mocno mojego stylu grania, ale zauważyłem, że przewija się w moich selekcjach od bardzo dawna – od moich pierwszych grań wiele lat temu do teraz – no i prawda, jest dalej w mojej torbie z płytami i nigdzie się nie wybiera.
Ulubiony utwór grany do znudzenia na początku kariery:
Noisia & Phace – Floating Zero
Zaczynałem od grania drum and bass i ogólnie różnej muzyki z pogranicza basu i dubów – więc tutaj przedstawiciele gatunku, których rzucałem na mikser przy każdej możliwej okazji – Noisia & Phace – Floating Zero. Zresztą moim zdaniem panowie z Noisii to jedni z najlepszych producentów muzyki elektronicznej w ogóle. Niesamowity skill, brzmienia potrafią wykręcić część organów na drugą stronę. Polecam.
Utwór, który jest w stanie poderwać najbardziej oporny tłum:
Fergus Sweetland – Counting The Numbers (Rene Wise Remix) [HYSEP16]
Lekkość i pozytywny klimat tego utworu działają zawsze. Plus typowy dla Rene Wise delikatny, a zarazem potężny bit i elektryzujące szczegóły. Oraz wokal – proste odliczanie, które sprawia, że każdy wpada w trans. Jak nauczycielka, która mówiąc magiczną formułę „liczę do trzech”, ucisza niesforną klasę (sam uczę – produkcji i pianina – też dzieci, i to działa!). Utwór ten ożywi każdy niesforny parkiet.
Ulubiony utwór, który grasz w ciągu ostatnich 2-3 miesięcy:
Mislaw – Nymph [CALOSC002]
Jest coś magicznego w graniu swoich kompozycji. Za każdym z utworów, które zrobiłem, stoi jakiś moment, jakieś przeżycie czy uczucie, które mi towarzyszyło w danym momencie. Trudno opisać uczucie, kiedy widzisz, jak to wpływa na publikę. Ogólnie bardzo lubię grać muzykę z naszych releasów Całości. Na szczęście nowe są w drodze. Abstrahując, Nymph to super utwór. Będę go grał i kolejne 3 miesiące.
Utwór ulubionego producenta:
Rob Clouth – Bubble Chamber
Całe życie mam problem ze słowem ulubiony. Lubię bardzo dużo rzeczy. Świat jest tak ciekawy i wielowymiarowy, że trudno mi wartościować rzeczy w kategoriach „ulubioności”, a już szczególnie sztukę. Ale chciałbym wykorzystać tę rubrykę do pokazania świetnego, a zdecydowanie za mało znanego artysty, jakim jest Rob Clouth. Utwór Bubble Chamber jest z 2012 roku, a brzmi jakby miał być wyprodukowany dopiero w 2040. Jeden z najlepszych sound designerów, niesamowite pomysły, melodie i aranżacje, a każdy najmniejszy dźwięk jest dopracowany. Studiowałem (i dalej się tym jaram) fizykę kwantową – a utwory Roba Cloutha brzmią właśnie jakby były gdzieś z tamtego kwantowego świata.
Ulubiony utwór na otwarcie setu:
Lakker – Milch
Początek seta to dla mnie ważna rzecz. Właściwe to chyba nigdy nie zacząłem seta tak samo (choć nie dam sobie nic uciąć). Staram się przygotować intro specjalnie pod daną imprezę, czy to szukając w selekcji, czy produkując specjalnie na wydarzenie. Odpowiednie przywitanie z publiką to podstawa – jako przykład kawałek Lakker – Milch, którym zacząłem na Aymon Festival w Bułgarii – magicznym plenerowym festiwalu w środku lasu. Dreszcze od pierwszych sekund.
Ulubiony utwór na zamknięcie setu:
Egotot – Marrast (Ketch Closing Mix)
Podobnie jak w poprzednim pytaniu, zawsze inny, z tym że tutaj to klimat samego seta decyduje, czym skończę. Nigdy nie wiem tego przed graniem. Pomysł rodzi się pod koniec występu. Pewnie zależy od tego, co dzieje się na parkiecie, jaką czuję reakcję zwrotną od ludzi itp. Czasem jest to ambient, czasem jakaś oldschoolowa nutka. Ale lubię zostawiać ludzi raczej z miłym nastrojem niż zmiażdżonych, często sięgam po utwór z pozytywną lub melancholijną melodią. Przykładem będzie Egotot – Marrast (Ketch Closing Mix).
Utwór na powrót z imprezy nad ranem:
Legowelt – Fundamental Superstition
Utwór Legowelt – Fundamental Superstition – fajnie oddaje stan rozmarzenia, przyjemności i odrealnienia, który towarzyszy powrotom z długich nocy i dni. Wszystkie dźwięki wydają się być daleko jak rzeczywistość w tych momentach, ale pulsujący kick nie daje nam zasnąć. Sound miękki jak kanapa po powrocie z dwunastogodzinnego maratonu tańca.
Utwór celebrujący poranek bez kaca:
Maara – Lezzies In A Jacuzzi [RADIANTLOVE004]
Tutaj muszę być nudziarzem – bardzo rzadko sięgam po alkohol, więc i kac mi raczej obcy. Ale zamieńmy to na utwór celebrujący jakiś miły początek dnia. Maara – Lezzies In A Jacuzzi ze swoim pierwiastkiem trance z lat dziewięćdziesiątych i rozmarzonym motywem sprawia, że poranna kawa staje się słodka nawet bez cukru.
Utwór, na którego prośbę o zagranie akurat się zgodziłeś:
Rethe – Layers Of Confusion [RETHE001]
Pamiętam prośbę o 50 Centa, kiedy grałem w Krakowie w nieistniejącym już klubie Krzysztofory. Niestety dla solenizantki („mam urodziny, plis błagam 50 Centa”) nie miałem rapu na płytach CD, z których wtedy grałem. Oczywiście i tak bym nie zagrał. Niemniej to jedyna taka akcja, w której zrozumiałem, co ta osoba mówi, bo przeważnie w klubie widać tylko ruch ust i oczy, które szukają zrozumienia. Czasem zagram za to utwór, który podeślą mi przyjaciele przed graniem, ale to bardziej na moją prośbę. Dodam, więc utwór mojego przyjaciela i świetnego producenta Piotrka aka RETHE, którego to ja co chwilę proszę o nowe rzeczy do grania.
Guilty pleasure, którego nie masz oporów, by grać:
Bellini – Samba De Janeiro (BAUGRUPPE90 Edit)
Znany jak świat długi i szeroki hit ze słowami Samba De Janeiro to nie jest typowy utwór, który może znaleźć się w mojej selekcji. Ale wersja edit super zdolnych chłopaków z BAUGRUPPE90 wrzucona na misker w odpowiednim momencie imprezy poderwie do tańca każdego. Banger alert.
Trzy utwory, które definiują moją selekcję:
Marcal – Never Wrote This [NME010]
Tego pana nie mogło tu zabraknąć. Tak naprawdę mógłby się znaleźć w rubryce o ulubionym producencie. Uwielbiam ten rodzaj południowoamerykańskich rytmów, skoczność i super przestrzeń, ludzie na dancefloorze reagują podobnie jak ja. Pozycja obowiązkowa w (już nie aż tak) nowej fali szybkiego groovy techno.
Arthur Robert – Wither [K-I012D]
Hipnotyczny pierwiastek zawsze ma miejsce w mojej selekcji. W moim odczuciu sam zamysł muzyki techno jest oparty na pierwotnych, powtarzalnych motywach, które pojawiają się w zawsze w muzyce, np. ludowej czy szamańskiej. Arthur Robert – Wither fajnie nawiązuje do tej koncepcji, a sam utwór jest jak podmuch zimnego wiatru na gorącym parkiecie. Od razu pompuje w ludzi nową siłę. Do tego cały utwór pędzi jak pociąg. Pozostaje zamknąć oczy i tańczyć.
ANNĒ – Fairy Dust
Uwielbiam minimalistyczne utwory z zapętlonym wokalem. Same z siebie robią super robotę. Są też świetnym narzędziem do tworzenia ciekawych połączeń z innymi utworami. Do tego potężne brzmienie, ładnie dopracowany aranż. Przepis na idealny imprezowy numer.
Album, który lubisz, a który nie ma nic wspólnego z tym, co grasz lub tworzysz:
The Best Of John Williams – John Williams Greatest Hits Full Album
Skończyłem szkołę muzyczną na pianinie, więc klasyczne motywy dalej są żywe w mojej głowie. Może przez to tak bardzo lubię muzykę filmową, która garściami czerpie z klasyki, ale z nowoczesnymi motywami i pomysłami. John Williams to absolutny geniusz – połączenia skrajnych emocji, które serwuje, są niespotykane. Czym byłyby Gwiezdne Wojny, Harry Potter, Jurrasic Park czy Kevin sam w domu bez jego muzyki? Te motywy mają w swojej głowie prawie wszyscy, często nie wiedząc, kto je skomponował. Mógłbym tu wkleić pełno innych albumów – od polskich rapsów jak Kaliber44 po znane popowe rzeczy jak Gorillaz, bo muzyka to rzeczywiście największa część mojego życia, jakkolwiek cliché to nie brzmi
P.S. Nie jest tak, że całkiem nie mam nic wspólnego z muzyką filmową, do jednego filmu już skomponowałem, i bardzo chciałbym się w przyszłości zająć muzyką do gier i filmów na poważnie.
Mislaw – playlista dla Muno.pl
Utwory w tej playliście to wypadkowa rzeczy, które grywałem przez ostatni rok – rozwinięcie do pytania o 3 numery definiujące moją selekcję.