Muno Telegram: Vacos Malcolm: „Czuliśmy, że stać nas na coś ambitniejszego, większego”

Wywiad
Vacos Malcolm, Telegram

William Malcolm i Łukasz Zieliński znają się jak łyse konie. Debiutowali 13 lat temu jako Vacos & Billy Savage opierając swoje poczynania sceniczne o djsko-wokalny live act. 2017 rok przyniósł potrzebną metamorfozę i odświeżony projekt z własnym brzmieniem i tożsamością. Z okazji wydania debiutanckiego album, No Dignity, porozmawialiśmy z jego twórcami, duetem Vacos Malcolm.

Debiut, na który czekaliśmy 4 lata. Vacos Malcolm z premierowym albumem

Vacos Malcolm New Year’s Eve 2019

Muno Telegram: Vacos Malcolm – od chłopięcych wąsów po premierowy album

Damian Badziąg: Zanim narodził się Vacos Malcolm przez 8 lat występowaliście pod nazwą Vacos & Billy Savage. Jak doszło do tego, że Wasze drogi się zeszły?

Vacos Malcolm: Vacos & Billy Savage to projekt, który stworzyliśmy dobre 13 lat temu. Opierał się w sumie głównie na wspólnym występowaniu live podczas aktu djsko-wokalnego. Mówiąc prościej – ja znajdywałem klimatyczne melodyjne tracki, William wymyślał i dokładał wokal. Ćwiczyliśmy u mojej ówczesnej dziewczyny w mieszkaniu w bloku, zajmując jej komodę w studenckim mieszkaniu. Znakomicie się wówczas bawiliśmy. Zjeździliśmy Polskę wzdłuż i wszerz. Ale zawsze czuliśmy, że stać nas na coś ambitniejszego, większego. Tak po latach dojrzeliśmy do stworzenia Vacos Malcolm. Producencko. Na poważnie. Inwestując w to tysiące godzin i kupując tony sprzętu.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Jak byście zestawili ze sobą oba projekty? Co ma Vacos Malcolm, czego nie ma Vacos & Billy Savage i na odwrót?

Vacos Malcolm: Hmm. Vacos Malcolm ma brody? A Vacos & Billy Savage chłopięcy wąs? Haha. Metaforycznie rzecz jasna. Czyli Vacos Malcolm jest dojrzalszy, przemyślany. Tutaj tworzymy muzykę od zera. Wszystkie kompozycje są nasze. W ogóle nie ma co zbytnio porównywać tych dwóch projektów. Łączy je głównie nasza sceniczna energia. Doskonale czujemy się w klubach, na dużych jak i małych scenach. To jest nasz żywioł i to łączy oba projekty.

Pamiętam Wasze pierwsze występy: w Sfinksie, na Ulicy Elektryków, Audioriver, czy na imprezie sylwestrowej w Gdyni na Placu Kaszubskim. Był to jednak 2018 rok, rok od oficjalnego powołania Vacos Malcolm. Niedługo potem zniknęliście ze sceny i do dzisiaj nie zagraliście ani jednego koncertu. Jaki jest tego powód?

Vacos Malcolm: Jednym słowem? Perfekcjonizm lub po prostu dążenie do niego. Nasze ówczesne występy były (podobno) dobre. Ale dla nas zdecydowanie nieidealne. Postanowiliśmy wrócić do studia i dłubać dalej nad materiałem. Głównie nad brzmieniem. Nad vibe’m kompozycji i całą atmosferą naszego live’a. Wciąż nad nim pracujemy! Ale jest już o niebo lepiej.

Live Session 26.03.2018 @ Rathaus

Vacos Malcolm. Grunt to własne brzmienie

W jakim procencie mieliście ukończony album w momencie, gdy regularnie występowaliście? Ile brakowało Wam do szybszego wydania albumu bez konieczności zwlekania ponad trzech lat?

Vacos Malcolm: Jeśli chodzi o same szkielety utworów to jakieś 70 procent. Ale warsztatowo określiłbym to na 40 procent. I dlatego tyle to trwało. Do tego nawiązaliśmy współpracę z Radkiem Krzyżanowskim (znanym z KAMP!, Beskres, La Giang). On pomógł nam wynieść nasze produkcje na zupełnie inny poziom. Tak naprawdę z Radkiem zaczęliśmy pracę nad utworami prawie od początku. To jest Kot! Sledźcie jego poczynania!

No Dignity pełny jest charakterystycznych wokali, zimnofalowych brzmień syntezatorów, gdzieniegdzie mocno przypominające fragmenty utworów GusGus, Moderata czy WhoMadeWho. W chwili, gdy podjęliście decyzje o nawiązaniu współpracy dokładnie tak widzieliście swoje późniejsze brzmienia, czy był to bardziej spontan wynikający z chwili, na zasadzie prób i błędów?

Vacos Malcolm: Bardzo staraliśmy się wypracować nasze własne brzmienie. Praca twórcza była w sumie przy wszystkich utworach bardzo podobna. Siadaliśmy do Synthów i zaczynaliśmy się bawić. Bawić brzmieniami, melodiami. Szuuukać. Szukać tak długo, aż wspólnie dochodziliśmy do momentu „Ej, to jest dobre”. To jest zaleta pracy w zespole. Jeden motywuje i rozwija drugiego. W odpowiednim momencie drugi hamuje pierwszego, gdy ten za bardzo odpływa i odwrotnie. Bardzo to skraca czas i ułatwia znalezienie „tego czegoś”.

Jak byście opisali każdy z utworów? W jaki sposób powstawały? Dodam tylko, że najbardziej interesuje mnie tytułowy No Dignity, który, gdy tylko miałem okazję usłyszeć go na żywo, momentalnie przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Tak było, nie zmyślam.

Vacos Malcolm: Mniej więcej cztery lata temu zaczęliśmy komponować utwory do albumu No Dignity. Większość utworów, których słychać na końcowym albumie, zostało skomponowanych na samym początku. Przy niektórych utworach zaczynaliśmy od melodii, czasem od jakiegoś jednego wygenerowanego dźwięku na modularze a czasem od samego słowa czy tytułu. Dużą inspirację czerpiemy z kina grozy (chociażby filmy The Corpse Vanishes (1942) czy The Prowler (1981)), po których nazwaliśmy dwa utwory na albumie. Komiksy amerykańskie i ogólnie popkultura to bezdenna studnia inspiracji dla nas. Każdy z naszych utworów opowiada swoją historię. Album działa jako zbiór singli ale polecamy przesłuchać całość, od początku do końca i dać się wchłonąć w świat, który stworzyliśmy. Najwięcej czasu zajęło szukania brzmienia i vibe’u, który by nas interesował. Myślimy, że się udało uzyskać coś wyjątkowego, coś bardzo klasycznego i zarazem świeżego w naszych kompozycjach.

Vacos Malcolm – No Dignity

Vacos Malcolm. Nauka języka

Do pracy nad Orbital Romance zaprosiliście (MVRT). Dlaczego akurat Marta Gałuszewska i czy w planach mieliście inne nazwiska, które chcieliście zaprosić do współpracy, ale z jakichś powodów się to nie udało?

Vacos Malcolm: William korzystając ze swojego rodowodu i co za tym idzie, doskonałej znajomości języka angielskiego, pomaga w nauce języka innym. I tak się zdarzyło, że swego czasu pomagał również Marcie. W międzyczasie okazało się, że Marta ma genialny wokal. Więcej chyba pisać nie muszę (śmiech). W sumie nie było dużo innych pomysłów. Odezwałem się jeszcze do Justyny Święs. Ale wtedy już miała za dużo na głowie. Ale straciła szansę co nie?

Dlaczego zdecydowaliście się na wydanie No Dignity na kasecie i pendrivie? Od początku mieliście taki, a nie inny zamysł na wydawnictwo? Nie było ani przez chwile mowy o vinylu?

Vacos Malcolm: Kasety to świat Williama, który wydaje każdy album swojego drugiego projektu Nightrun87 (sprawdźcie go koniecznie!) również na kasetach. Jako dodatek dla zagorzałych retro fanów. A co do pendrive’a to tu jest dłuższa historia. Jak już pisałem wcześniej poświęciliśmy dużo czasu i pracy nad albumem. Jest przemyślany. Przemyślane zostało również jego wydanie. Zrobiliśmy krótką ankietę wśród znajomych. Kto używa jeszcze CD? Kto w ogóle ma jeszcze odtwarzacz CD i jeśli ma to kiedy go ostatni raz użył. Odpowiedzi były oczywiste. Prawie nikt. Wy kiedy ostatnio odpalaliście coś na CD? No właśnie. Już nawet w nowych autach nie montują odtwarzaczy (czasami za dopłatą). Pomyśleliśmy, że trzeba iść krok naprzód w tym temacie. Sami zaprojektowaliśmy naszego Pendrive’a. Zamówiliśmy produkcję z Chin. Efekt jest Super. Cieszymy się bardzo tym krokiem!.

Skoro pierwszy album za Wami, kluby wróciły to żywych (odpukać), to co dalej, jakie plany? Usłyszymy Was na żywo w tym roku?

Vacos Malcolm: Pracujemy nad Live’em. Idzie dobrze. Ale po drodze ja (Vacos) miałem Wisłoujście, które mnie wycięło na 1,5 miesiąca. A Williamowi wykluwa się zaraz mała księżniczka. W sumie, to jak to piszę, to wszyscy już jesteśmy na szpilkach. Więc chyba będziemy mieli trochę opóźnienia. Ale nie zrobimy nic na odpierdol. Dlatego nie chce obiecać, że na 100 procent będzie to październik czy listopad. Ale jak już będziemy gotowi. To obiecuje, że spadną Wam czapki na tym koncercie. Albo buty. Albo i to i to!



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →