James Blake. Wszystkie szczęśliwe powroty

James Blake - fot. facebook.com/jamesblakemusic
News Recenzje
James Blake - press shot

Po budzącym mieszane uczucia, stylistycznie rozbieganym w (zbyt) wiele stron albumie Friends That Break Your Heart, okazującym się ostatecznie tą płytą James Blake, do której wracam bodaj najrzadziej ze wszystkich, Brytyjczyk zaprezentował krążek, z którym raczej ta sytuacja się nie powtórzy. Playing With The Robots Into Heaven to wydawnictwo momentami magnetyczne, z którym już dziś wiem, że spędzę sporą część jesieni.

James Blake, który za dwa tygodnie skończy 35 lat, jest artystą, który już dawno wykroczył poza ramy świata muzyki elektronicznej (choć czy tak naprawdę kiedykolwiek był z nim jakoś sterylnie utożsamiany? On sam też nigdy nie deklarował jednoznacznego przywiązania do konkretnej sceny) i został powszechnie doceniony, czego dowodem niech będą statuetka The Grammy’s lub współpraca z czołowymi artystami i artystkami globalnego mainstreamu, od Kendricka Lamara po Beyoncé. Przy okazji zapowiedzi szóstego krążka, Brytyjczyk często wspominał o powrocie do klubowych korzeni, jednak – jak na Blake’a przystało – zrobił to na własnych warunkach.

James Blake – fot. facebook.com/jamesblakemusic

James Blake. Emocjonalny clubbing

Zaczynając karierę od oszczędnego, dusznego miksu 2stepu i post-dubstepu, do których wprowadził zaskakującą, kontrastującą, a jednocześnie zachwycającą emocjonalność i nostalgiczną liryczność, Blake wyróżnił się niemal od pierwszej chwili. Przez następne lata i kolejne płyty, jego styl ewoluował zahaczając coraz częściej o wyrafinowany, muśnięty elektroniką pop, w którym Brytyjczyk potrafił zachować umiar produkcyjnego rozmachu.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

James Blake – Tell Me

12 lat po długogrającym debiucie, lecz – co ważniejsze – dekadę od premiery przełomowego albumu Overgrown, James Blake wraca do dekonstruowania muzyki elektronicznej na własną modłę. Efektem jest minimalistyczna mozaika, w którą Brytyjczyk włożył sporo duchowości, gatunkowego kolorytu i sobie znanej wrażliwości.

James Blake – fot. facebook.com/jamesblakemusic

James Blake. Poetyka dekonstrukcji

Playing With The Robots Into Heaven to album zdecydowanie elektroniczny, który jednak nie zamierza zawojować parkietów. Więcej tu nostalgiczno-dusznych opowieści niż numerów z tanecznym potencjałem (choć i takich nie brakuje, np. Tell Me, Fall Back i I Want You To Know). Blake robi (sobie) piękny flashback do czasów Overgrown zwłaszcza w warstwie produkcyjnej – znów mamy do czynienia z mistrzowskim samplingiem, cięciem i filtrowaniem partii wokalnych przez wszystkie możliwe efekty, zabawę pętlą, nieoczywistymi brzmieniami (m.in. dziecięcy chór czy organy) i mieszaniem styli, wśród których słychać echa hip-hopu, house’u, techno i ambientu. Efektem jest estetyka z pogranicza barwnej, choć wciąż stonowanej, leftfieldowej elektroniki oraz hybrydy bitowego minimalizmu w stylu Four Teta i Blake’owej soulfulowej poetyki, w której prym wiodą melancholijny wokal Brytyjczyka, poruszające teksty i krótkie, instrumentalne motywy (gitara w Fire The Editor, pianino w If You Can Hear Me).

James Blake – Fire The Editor

Najnowszą płytą James Blake istotnie składa hołd samemu sobie sprzed lat, własnym korzeniom i tym, którzy są z nim najdłużej. Playing With The Robots Into Heaven to ujmująco spójne wydawnictwo, w którym rzadziej mamy do czynienia ze stricte piosenkową konstrukcją. Zamiast tego, możemy cieszyć się wachlarzem klubowych inspiracji podanych w nieco mniej tanecznej, co nie oznacza mniej ciekawej propozycji.

James Blake – Playing With The Robots Into Heaven



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →