Magda i Marcel Dettmann w Kulisach!

Artykuł

W pierwszym odcinku cyklu o muzyce elektronicznej 'Kulisy' pisze Maciek Sienkiewicz a opowiadają: Magda z Items & Things, Marcel Dettmann oraz DJ Aroma i Red Robin.

Rozmowa z Marcelem Dettmannem, berlińskim DJem i producentem, między innymi o komercjalizacji sceny techno

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Rytmiczna, oparta na elektronicznych instrumentach muzyka tworzona z myślą o klubach i grających tam DJach to fenomen, który zachwyca, oburza, wciąż zmienia się i zaskakuje od przeszło ćwierćwiecza. Znana niegdyś jako techno czy house, dorobiła się niezliczonych mutacji i podgatunków – od wybitnie awangardowych po zdecydowanie komercyjne.

Ewolucja elektronicznej muzyki tanecznej trwa nieprzerwanie i jest wciąż nieprzewidywalna. Jest to muzyka o niezliczonych barwach i stopniach subtelności – tak, jak choćby rock może obejmować dźwięki od prymitywnego punka po symfoniczny rozmach, tak i popularny house może rozpinać się od głębokich, kontemplacyjnych brzmień po znaną z prowincjonalnych dyskotek łupaninę.

Postep w równym rytmie

Pewnym jest, że „muzyka klubowa“ – jak wygodnie określa się wielość wariacji na temat dźwięków granych przez mniej lub bardziej utalentowanych didżejów – to zdecydowanie coś więcej niż moda, coś bardziej znaczącego niż niszowe dziwactwo, coś bardziej wpływowego niż sezonowy trend, coś bez wątpienia współtworzącego kulturę współczesnego nam świata.

Magda opowiada o jasnych i ciemnych stronach technologicznej rewolucji i o walce o możliwość znalezienia równowagi pomiędzy jeszcze nieodkrytymi dźwiękami przyszłości, a czasem zbyt pobłażliwie traktowanymi inspiracjami. Najważniejszym jednak z poruszanych przez nią tematów jest rola artysty jako podmiotu – artysty, mającego pełną i nieskrępowaną kontrolę nad swoimi działaniami, artysty starającym się jak najpełniej wyrazić swe najbardziej ulotne idee w sposób jak najbardziej syntetyczny, komunikatywny i atrakcyjny dla coraz bardziej wymagającego odbiorcy.

Niesamowita jest droga, którą podążała przez ostatnie dekady muzyka oparta na prostym, maszynowym rytmie 4/4. Stan obecny, czyli choćby wielkie, popowe przeboje okrytych platyną gwiazd i gwiazdek, podbite charakterystycznym, „klubowym“ rytmem czy „didżeje“ zrównywani z gwiazdami rocka to zjawisko, mające swój początek w muzyce tworzonej z pasji – ale także ubóstwa, w czasach, gdy dostęp do nowych inspiracji wiązał się z wysiłkiem dużo większym niż ściągnięcie kilku plików. Być może wielu dzisiejszych fanów muzyki nie będzie w stanie tego pojąć – ale były to czasy sprzed Internetu.

Krótka definicja muzyki „klubowej“ jest niemożliwa – ale niezbędne jest przypomnienie jej źródeł. W połowie lat 80 pojawiły się dwa kluczowe gatunki – stworzone przez czarnoskórych mieszkańców amerykańskich metropolii, ale zainspirowane przede wszystkim muzyką europejską – od zimnej motoryki Kraftwerk po postindustrialną bombastyczność Electronic Body Music z krajów Beneluksu.

Elektroniczny puls został w industrialnym Detroit zredukowany do minimalistycznej wizji przyszłości – tak za sprawą Underground Resistance, Derricka Maya, Kevina Saundersona, Juana Atkinsa, Jeffa Millsa czy Roberta Hooda narodziła się muzyka techno.

W tym samym czasie podobne środki – jak kultowe już automaty perkusyjne Rolanda – zostały w Chicago wprzęgnięte w budowę zupełnie nowego stylu – opartego na organicznych rytmach muzyki funk i odchodzącego powoli w zapomnienie disco. Tak narodziła się muzyka znana jako house – w odróżnieniu od „poważnego“ techno o wiele bardziej hedonistyczna, pełna witalności i erotyzmu.

W Berlinie mieszka z pewnością kilkuset djów. Niektórzy grają tylko w weekendy, dla innych jest to codzienna praca, poprzedzona bardzo świadomym zawodowym wyborem. Jedną z takich osób jest DJ Robin, który dla muzyki rzucił pracę jako architekt. Posłuchajcie, co ma do powiedzenia o klubowej codzienności Berlina.

Na wyciagnięcie ręki od mainstreamu

Techno i house – do dzisiaj muzyka powstała w Detroit i Chicago w połowie lat osiemdziesiątych stanowi matrycę i niewyczerpalne źródło inspiracji dla kolejnych pokoleń muzyków. Ewoluując w nieskończone podgatunki – z tak eksploatowanymi przez ostatnie lata „minimal techno” czy „deep house“, dowodzi wciąż na nowo żywotności tych tak naprawdę prostych rytmów.

Można zaryzykować stwierdzenie, że pozostając w rodzaju niszy, pochopnie będąc szufladkowanymi jako czysto utylitarna twórczość dla małoletnich wielbicieli nielegalnych substancji, techno i house w rzeczywistości były muzyką awangardową, przecierając drogę zarówno dla powszechnego stosowania w muzyce najnowszych technologii, jak i chłonąc i implementując wszelkie możliwe gatunki, w formie twórczego recyklingu redukując je do coraz to nowych form tanecznej rytmiki.

Techno, house czy czerpiące pełnymi garściami z muzyki hip-hop electro raz na jakiś czas przebijało się do mainstreamu, nierzadko współtworząc wypełniającą listy przebojów muzykę pop. Wystarczy przypomnieć ogromny sukces grupy Primal Scream, w szczycie szaleństwa muzyki „acid house“ w Wielkiej Brytanii współpracującej z jednym z najbardziej uznanych DJów, Andrew Weatherallem, czy ścisłą współpracę Depeche Mode z undergroundowym duetem LFO.

Stopniowo po rozwiązania typowe dla techno i house sięgali najpopolarniejsi wykonawcy pop – od Kylie Minogue po – ostatnio – Madonnę, Rihannę czy Lady Gagę. Nawiązywanie do aktualnych trendów nie jest nowością – już Rolling Stones flirtowali z disco w latach siedemdziesiątych – ale dopiero w ciągu ostatniej dekady instrumenty, brzmienia, rytmy charakterystyczne dla jednak niezależnej, niszowej muzyki stały się obowiązującymi w świecie głównego nutru muzyki popularnej.

Dwuznaczny flirt

Rzecz jasna flirt z mainstreamem ma dwa oblicza – z jednej strony zwraca uwagę tak zwanego „przeciętnego odbiorcy“ na nieco odmienne od telewizyjnej codzienności, nierzadko ambitne rytmy, z drugiej zaś trywializuje wszystko, co w muzyce elektronicznej wartościowe i ambitne – sprowadzając lata dźwiękowych eksperymentów do uproszczonego, prostego jak konstrukcja cepa rytmu.

Pamiętać jednak należy, że równocześnie z eksplozją „muzyki tanecznej“ przeznaczonej jako podkłady pod pokazy fajerwerków równie prężnie rozwija się „drugi obieg“ – wybierający drogę komplikowania raczej, niż upraszczania, zaciemniania i mylenia tropów. Podczas, gdy amerykańskie stadiony zapełniają się młodzieżą słuchającą maksymalnie strywializowanej odmiany house puszczanej przez gwiazdy udające DJów, rzesze prawdziwych wielbicieli muzyki gromadzą się w małych klubach i na niszowych festiwalach, chłonąc muzykę opartą pozornie na tych samych schematach – lecz świeżą, pełną inwencji i kunsztu jeśli nie instrumentalistów, to cierpliwych programistów.

Obcujemy z muzyką o wielu obliczach – muzyką, która żyje, zmienia się i zaskakuje. Z najbardziej fascynującym muzycznym fenomenem przełomu wieków.

Więcej na: www.kulisy.org
Tekst : Maciek Sienkiewicz

Kulisy – Backstage – Kulissen
Kurator: Michał Brzozowski
Produkcja: Michal Brzozowski 1500m2 Wawa Katarzyna Bialousz Goethe Institut – Warszawa
C – Goethe Institut Polen 2013



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →