Czy album „Simulation” Virtual Riota spełnił oczekiwania?

Recenzje
Czy album "Simulation" Virtual Riota spełnił oczekiwania?

Trzeci studyjny album Virtual Riota pt. Simulation już dostępny. Ponad godzinna podróż przez futurystyczne brzmienia dubstepu i trapu, po której mam mieszane uczucia.

Virtual Riot i jego wirtualny świat

Simulation, czyli jeden z najbardziej wyczekiwanych dubstepowych krążków ostatnich lat wreszcie ujrzał światło dzienne. Godzinny kawałek elektronicznej sztuki na najwyższym poziomie dostarczył nam Virtual Riot, czyli jeden z tych producentów, którego stylu – pomimo niezliczonej ilości prób – po prostu nie idzie podrobić.

Podobnie jak MUST DIE! (pisałem o jego najnowszym albumie tutaj), Trampa, Space Laces, Flume czy Eprom, Virtual Riot ukształtował sobie swój unikatowy styl produkcyjny, z którym na dobre zakorzenił się w kolebce topowych reprezentantów cięższych basowych brzmień.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Trampa wydał swój debiutancki krążek „Disrespected”

W jego kawałkach głównie tworzonych w dubstepowo-riddimowej stylistyce, bardzo mocno przecierają się futurystyczno-komputerowe dźwięki. Słuchając jego muzyki jesteśmy w stanie w ułamku sekundy przenieść się do gamingowego świata, a zamykając oczy poczuć, że założyliśmy właśnie gogle VR i nasza rzeczywistość stała się wirtualna.

VR, ale aż za bardzo

Moim zdaniem to jest właśnie największą zmorą i mankamentem Simulation. Bo kiedy jeszcze w okresie pomiędzy premierą jego poprzedniego albumu, czyli rokiem 2017, a tym, co jest teraz, ten wirtualizm dopiero wchodził do jego brzmień i był raczej wartością dodatnią do niektórych produkcji, tak w najnowszym krążku stał się motywem przewodnim i to aż za bardzo.

Najlepszym przykładem produkcyjnego stonowania Virtual Riota, gdzie słyszymy dubstep i riddim w dotychczas najkreatywniejszym wydaniu inspirowany szeroko pojętym wirtualizmem jest EP-ka Save Yourself. Materiał ten potwierdził, że najczęściej używana wtyczka przez basowych producentów, czyli Serum, nie ma nawet najmniejszego zakamrka, którego Virtual Riot by nie odwiedził.

Posłuchaj Save Yourself EP Virtual Riota

Virtual RiotSimulation

Słowem wstępu zanim zaczniemy – jestem ogromnym fanem Virtual Riota, a jego występ w londyńskim Printworks po dziś dzień uchodzi za jedną z najlepszych godzin w moim życiu.

Bardzo dobrze wiedziałem, że trzeci longplay Virtual Riota nadchodzi, a gdy ogłoszono datę jego premiery moja ekscytacja z każdym kolejnym dniem wzrastała, aby koniec końców dziś osiągnąć apogeum. Jako codzienny obserwator basowej sceny jestem już znudzony tym wszechobecnym brakiem kreatywności i słuchaniem riddimowych/dubstepowych kawałków, z których 90% nie wyróżnia się od pozostałych niczym, prócz okładki, nazwy artysty i tytułu. Dlatego też tak cenię sobie postacie pokroju tych wymienionych na samym początku artykułu, którzy mimo to, że nie gustują w dość częstym wydawaniu muzyki, to gdy to robią, jest to naprawdę coś innego.

Poniekąd wiedziałem, czego powinienem się spodziewać po Simulation, chociażby dzięki trzem trailerom i promującym krążek This Could Be Us z Modestep i FRANK ZUMMO, solowym CHROMA i Neon Angel z LeKtriQue. Wiedziałem, że te rzeczywistość wirtualna i gamingowość będą motywami przewodnimi albumu, ale nie spodziewałem się, że będzie tego aż tak dużo.

Cały album stoi na nieprawdopodobnie wysokim poziomie produkcyjnym i ciężko nie chwycić się czasem za głowę słuchając niektórych dropów. Jest dużo melodyjności, która od zawsze przewija się u Virtual Riota, ale czy wyróżnia się ona czymś szczególnym? Moim zdaniem nie do końca.

Chapeau bas za kawałki Don’t Worry i So Sorry – to jest po prostu magia, inaczej nie jestem w stanie ich opisać.

Niektóre single są za to aż przekombinowane. Dzieje się z nich za dużo i ten natłok dźwięków niepotrzebnie miesza w głowie. Exile z The Kids jest totalnie niepotrzebne, Back In Time z Angeliką brzmi jak… Back In Time Marshmello i Carnage na syntezatorowych sterydach.

Fala basowego szoku, czyli nowy album „Shockwave” Marshmello

Problem i tak nie tkwi w szczegółach, ponieważ każdy album ma zawsze kilka słabszych momentów. Problemem Simulation jest to, że już gdzieś taki album słyszałem. Moim zdaniem, jako całokształt ta płyta brzmi jak unowocześniona wersja We Are Dust Xilenta z 2019 roku. Najbardziej odczuwam to już na samym początku słuchając Simulation i zmierzając ku końcowi w Dreaming z Danyką Nadeau.

Tak czy inaczej, mówimy tutaj o topowym basowym albumie 2021 roku, który produkcyjnie wyprzedza o lata świetlne większość konkurencji.

Virtual Riot – Simulation – odsłuch albumu

Xilent – We Are Dust – odsłuch albumu



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →