Berlin Atonal i jego trudna rola – RELACJA 2018

News

Dawid "RaQ" Rakowski z klubu Projekt LAB dzieli się swoimi doświadczeniami i wspomnieniami z pięciu długich nocy w berlińskim Kraftwerku.

W ostatnim czasie w Berlinie zawrzało. W gazecie pojawiła się informacja, że Deautsche Bahn planują puszczać w metrze muzykę atonalną aby rzekomo zmniejszyć przestępczość, chociaż większość odczuła to jako sposób na odpędzanie bezdomnych, którzy często w podziemiach znajdują dla siebie schronienie. W ramach buntu, artyści urządzili manifestację na jednej ze stacji puszczając muzykę eksperymentalną, dzieląc się posiłkami z potrzebującymi. Wszystko to w momencie startu jednego z największych festiwali z muzyką eksperymentalną na świecie. Swoją kolejną edycję rozpoczął właśnie Berlin Atonal.

 

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

DZIEŃ 1

Środa rozpoczęła się dla mnie występem FIS’a w wyjątkowym projekcie z Mohammadem Reza Mortazavi, wirtuozem perskiego instrumentu perkusyjnego – Tombaku. Mohammad miał już okazję współpracować z Burntem Friedmanem, tworząc bardzo dobry materiał dlatego znając też dokonania FIS’a byłem bardzo ciekaw efektów ich kolaboracji. Występ zebrał stosunkowo małą publiczność, a swoim rozmachem raczej też stawiał na minimalizm. Partie grane przez Mohammada były uzupełniane soundesign’owymi elementami dodawanymi przez FIS’a. Niesamowite natomiast było wyczucie rytmu perkusisty, przyśpieszał, zwalniał zgodnie z elektronicznym pulsem kontrolowanym przez Brytyjczyka promowanego m.in. przez samego Aphex Twina.

Po ich występie scenę zamykał Robin Fox ze swoim laserowym projektem „Single Origin”, który dla odmiany ściągnął tłumy. Chociaż miałem okazję Robina ze swoimi audio wizualnymi projektami słyszeć i oglądać na Unsoundzie w Krakowie czy Lunchmeacie w Pradze, to trzeba przyznać, że w ogromnej sali głównej elektrowni Kraftwerk, występ ten wywarł ogromne wrażenie. Głównie ze względu na wielkość pomieszczenia i laserowy rozmach. Muzycznie jednak był to dopiero przedsmak dania głównego którym okazał się występ Gabora Lazara na drugiej co do wielkości scenie – Stage Null. Ten artysta z Budapesztu, występował w zeszłym roku na Open Source Art Festival w Sopocie ale występ na Atonalu znacznie się od tego różnił. Obecny live act, nazywający się Unfold, okazał się być bardzo taneczną miksturą electro i funku z przyszłości, a całość świetnie dopełniło show świetlne. Po tym występie nic już nie potrafiło porwać dlatego pozostało oszczędzić siły na kolejne 4 noce. Żałuję, że nie dotarłem na występ otwarcia autorstwa Astrid Sonne, ponoć był bardzo wyjątkowy z uwagi na użycie wiolonczeli i śpiewu chóralnego, zbierając sporo pozytywnych recenzji.

DZIEŃ 2

Tej nocy główna scena zapowiadała się wybornie. Zaczynając od hipnotycznego występu Cura Machines, przez nowy projekt Kangding Raya i Sigha – Neon Chambers, który muzycznie może nie był zbyt odkrywczy ale jakości nie można było tym weteranom odmówić. Najbardziej pamiętliwe jednak były zglitchowane wizualizacje z Instagrama puszczone na ogromnym ekranie sceny głównej. Nijak się miały do muzyki ale były ciekawym elementem wieczoru.

Pomimo ogromnego doświadczenia poprzedników, scenę główną zamykał młody człowiek z UK – Lanark Artefax. Po świetnych recenzjach występu na zeszłorocznym Unsoundzie czułem, że jego pozycja „gwiazdy wieczoru” jest jak najbardziej zasłużona. Brytyjczyk występował w ciemnym sześcianie, i tylko błyski stroboskopu ukazywał jego postać. Co do muzyki, był to jeden z najbardziej niesamowitych występów jakie miałem okazję słyszeć w tym roku, a tym samym muzyczny highlight festiwalu. Aż trudno sobie wyobrazić dalszą karierę tego uzdolnionego młodzieńca. Po tym występie ciężko było się odnaleźć, Stage Null opanował trochę retro electro vibe a w OHMie było zwykle najciekawiej ale Lanark zostawił taki odcisk jakości na psychice, że pozostał już tylko sen i regeneracja.


DZIEŃ 3

Piątkowy line up głównej sceny nie wzbudzał we mnie szczególnej ekscytacji. Na pewno warto wyróżnić tutaj występ Chevela który lekko flirtował z grime’ową stylistyką, a nawet podczas występu nałożył na muzykę acapellę Wiley’a z „And Again” zaskakując chyba wszystkich. Po nim scenę główną przejął Pariah prezentując ambientowy live act i dając odetchnąć słuchaczom w natłoku ciężkich brzmień. Ten producent przeszedł niesamowicie długą drogę od produkcji oscylujących wokół hip hopu, później techno a teraz muzyki eksperymentalnej, ciekawie jest obserwować jego podróż. W tym samym czasie w OHMie występował jedyny reprezentant Polski – Lutto Lento. Zaprezentował on autorski live act, brzmiący jak nawiedzona muzyka klubowa. Było ciekawie, choć momentami irytowało długie przeciąganie i za głośny sampel „Lutto Lento is blasting you” który faktycznie przesadnie blastował mi uszy. Mając okazję słyszeć Lutto w wersji djskiej, tamta odsłona bardziej mi przypadła do gustu niż występ live.

O 23 na scenie głównej Hiro Kone zaprezentowała projekt Pure Expenditure, który niespodziewanie porwał mnie w piękną dubową podróż przez przytłumione głębiny dźwięku. Był to jeden z bardziej spójnych i hipnotycznych występów festiwalu i nie sposób go nie wyróżnić. O północy na scenę główną weszły legendy – British Murder Boys, a w OHMie wystąpiła object blue. Był to całkiem ciekawy występ łączący elementy eksperymentalnej muzyki klubowej i techno. Producentka o azjatyckich korzeniach, nie odpoczywała za djką i wchodząc w zmysłową relację ze swoim sprzętem nie dawała odetchnąć publiczności na parkiecie. Ta luźna, dosyć improwizacyjna forma miała też swoje minusy w kilku potknięciach ale artystka swoim urokiem przyćmiewała te niedociągnięcia wysyłając bardzo pozytywną energię. Jednak najlepsze miało dopiero nadejść. Z ekscytacją oczekiwałem na dj set mojego zeszłorocznego odkrycia z kraju kwitnącej wiśni. Yousuke Yukimatsu to dj umiejętnie łączący w swoich setach niezliczoną ilość gatunków, przez co jego sety stają się serią zaskoczeń i niedowierzań. Miałem okazję usłyszeć go też w Tokio w selekcji techno i po tych trzech razach jest dla mnie jednym z najlepszych i najbardziej szalonych djów na świecie.

Na wyróżnienie zasługuje także b2b od ENA i Felixa K, coś co po dźwiękowym roller coasterze z Yousuke mogło wydać się nudziarstwem, zmieniło się w piękną, hipnotyczną i głęboką podróż po niskich częstotliwościach. Ten występ pozwolił złapać oddech przed zamykającym Stage Null – Samuelu Kerridge’u, który nie brał jeńców, świetnie lawirując od połamanego techno, przez ebm, electro aż po breakcore i zbierając długie owacje.

DZIEŃ 4 i 5

Jeszcze nigdy mi się to nie zdarzyło na Atonalu ale niestety sobota była największym rozczarowaniem festiwalu dlatego skrócę jej opis do minimum. Oczekiwaniom nie sprostał Actress, który mimo świetnej ostatniej płyty i jakościowego dorobku zanudził niesamowicie. Na szczęście w takich momentach na ratunek przychodził OHM gdzie całą noc uratował genialny Djrum łamiąc plemienne rytmy z wpływami muzyki basowej z UK. Całość zagrana z vinyli z niesamowitymi umiejętnościami mixu i skreczu (!). Niestety OHM w tym roku trochę nie wyrabiał, bywało tak, że na głównej scenie i stage NULL było dosyć nudno a w Ohmie było tak genialnie, że ludzie upchnięci jak sardynki woleli tańczyć w ścisku niż korzystać z ogromnych przestrzeni elektrowni.

Niedziela budziła sporo nadziei z uwagi na występ Cateriny Barbieri, którą miałem już okazję słyszeć i poznać na OSA festiwalu w Sopocie. To wyjątkowo miła i zdolna artystka, której ostatnie dokonania wydała wytwórnia Lorenzo Senniego. Jak ktoś zna wspomnianego pana to może sobie wyobrazić kierunek muzyczny Cateriny. Jej modularny występ spełnił oczekiwania, był na prawdę jakościowy, jednak wizualizacje były trochę oderwane od dźwięku, nie tworząc do końca spójnej całości (i nie tylko w przypadku wspomnianego występu tylko jej większości, na co narzekał m.in. jeden z najlepszych obecnie Vj’ów – Tarik Barri). Występ Cateriny poprzedził duet Kassel Jaeger i Stephen O’Malley. Jak można się spodziewać po członku zespołu Sunn O)), było dużo wzmacniaczy gitarowych i przesterowanych dronów.

Za to w środku wieczoru na głównej scenie uwagę przykuł kobiecy duet group A with Dead Slow Ahead, prezentujący niezwykle upiorne show, łącząc elektronikę ze skrzypcami i świetnie dopełniającymi wizualizacjami. Było to chyba najmocniejsze doświadczenie wieczoru. Jednak dla odmiany, po nich wystąpili Outer Space prezentując projekt Organic Dial i bardzo przypadli mi do gustu przyjemną dla ucha mieszaniną dub techno i ambientu, robiąc  „po cichu” znacznie większe wrażenie niż poprzednicy. Mimo braku sił postanowiłem dotrwać jeszcze do występów Skee Maska i Objekta, których produkcję bardzo szanuję. Producenci postawili na wielogatunkowość jednak w ich selekcji dominowało basowe oblicze UK. Na pewno znalazło to wielu entuzjastów (stage Null był wypełniony po brzegi) jednak dla mnie, osoby już mocno obytej w tych klimatach było to na tyle przewidywalne, że po raz kolejny szczególnie nie poniosło do tańca.

Może była to też kwestia przemęczenia pięcioma nocami w elektrowni ze śladową ilością słońca i małą ilością snu a może po prostu tegoroczna selekcja muzyczna nie porwało tak jak bywało to w poprzednich latach. Biorąc pod uwagę fakt, że Atonal wziął na siebie trudną rolę festiwalu podnoszącego poprzeczkę muzyczną, ciągle zaskakując słuchaczy swoją nieprzewidywalnością, zastanawia mnie jak długo jest to jeszcze możliwe przy takim natłoku występów. Przypomina mi się tym samym zeszłoroczny magiczny występ Varga w duecie Flora, który z uwagi na to, że obecnie elektroniczna muzyka eksperymentalna kojarzy się mocno z białym facetem przy syntezatorach modularnych, postawił na autotune i trap zahaczający o mainstream. Trzeba mu przyznać, że to było na prawdę bardzo eksperymentalne podejście do wydarzenia jakim jest Atonal. Mimo faktu, że wiele osób było tym występem zbulwersowanych, trzymam kciuki aby jednak takie zaskoczenia działy się na festiwalu jak najczęściej. W końcu gdzie jak nie na Atonalu wypychać ludzi ze strefy komfortu, nawet tej eksperymentalnej, która wydawałaby się odporna na brzmieniową stagnację.

Tekst: Dawid „RaQ” Rakowski



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →