Wojciech Kucharski (Brodacze live act): „Ludzie w ocenie tego, co robisz, doceniają wytrwałość i oddanie”

News Wywiad
Brodacze live act

Czym jest "beardo-electro"? Czym różni się luzak od lekkoducha? Czy Rambo to dobry typ? Na te oraz na mniej i bardziej szalone pytania odpowiedział w naszym wywiadzie Wojciech Kucharski z zespołu Brodacze Live Act.

Brodacze live act – polską scenę elektroniczną wzięli pod włos

Brodacze live act to poznańska formacja, która zasłynęła oryginalnym połączeniem autorskich bitów, gitarowych brzmień i syntezatorów. Trójka przyjaciół: Kuba KałamajaWojciech Kucharski i Kamil Neumann zadebiutowała w 2018 roku płytą #beardoelectro. Obecnie zespół przygotowuje się do wydania drugiego studyjnego albumu.

Brodacze live act – wywiad

Zapraszamy do lektury!

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Brodacze Live Act

Kamil Downarowicz: Czy jeśli pewnego dnia wszyscy postanowicie zgolić brody, to zmienicie nazwę swojego zespołu? Jakby się w takim przypadku nazywać Wasz projekt?

Wojciech Kucharski: Jak zgolisz włosy, to nadal masz brodę tylko bez włosów. Dlaczego zakładasz, że tak moglibyśmy postanowić i dlaczego od tego wychodzimy? Dlaczego nie założyć, że tak się nie stanie i w opozycji do słów Anny Jantar broda będzie trwać wiecznie? Żyjemy już trochę na planecie, brody rosły nam na długo przed podjęciem tej rękawicy i do tej pory nic się zmienia. Widocznie czujemy się na tyle związani z owłosieniem okolic ust i polików, że nie było dla nas problemem nazwanie się w ten sposób. I był to chyba jednocześnie najbardziej szczery tytuł, jaki mogliśmy sobie nadać.

Zresztą w tym wypadku nie tylko broda zdobi brodacza a ogół działań w sferze, w jakiej się poruszamy. Ludzie doceniają oddanie, jakość i wytrwałość w tym, co robisz. Ze względu na częściowo taki odbiór jak Twój może i mamy na wstępie trochę pod górkę, ale jest w tym wszystkim jakaś frajda udowadniać, że nie jesteśmy jedynie pokątnymi żartownisiami.

Określacie waszą muzykę jako „beardo-electro”… o co w tym chodzi?

Wojciech Kucharski: O to, że od początku stawialiśmy na produkcje autorskie. Beard to broda, electro to electro. Jest to electro budowane na czuja przez nas czyli osoby, które na tych wodach jeszcze nie nurkowały.

Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem wasz projekt, pomyślałem, że z uwagi na swoją niezbyt poważną formę, jest to rzecz, która szybko znudzi się odbiorcom. Wygląda na to, że się pomyliłem. Wciąż zdobywacie nowych fanów i entuzjastów. Liczyliście na tak duże zainteresowanie, kiedy zakładaliście zespół?

Wojciech Kucharski: Jak zostało już wspomniane – ludzie w ocenie tego, co robisz, doceniają wytrwałość i oddanie. Coś z pozoru żartobliwego może po jakimś czasie przybrać zupełnie inny wymiar i Brodacze – śmieszki mogą jak dojrzewające łabędzie przybrać formę pięknych mitycznych wojowników strzegących wartości zasługujących na miano słusznych.

Mieliśmy nadzieję na zainteresowanie co najmniej nie najmniejsze, ale wiedzieliśmy, że nie stanie się to za pomocą magicznej różdżki, a ciężkiej roboty, którą trzeba wykonać i którą nadal wykonywać zamierzamy. Bardzo nam przykro, że przejebałbyś u branżowego bukmachera.

Broidacze live act – My time

Zaczynacie grać powoli znowu koncerty. Brakowało wam tego w czasie samoizolacji? Jak w ogóle znieśliście ten czas? Niektórzy muzycy wskazują czas zamknięcia w domu, jako bardzo twórczy.

Wojciech Kucharski: Brakowało, ale nie tak, że nie mogliśmy bez tego żyć. Bardzo lubimy tę formę ekspresji, jesteśmy dumni, że możemy prezentować naszą muzykę przed ludźmi, którzy swoim uczestnictwem w koncertach obrazują fakt, że nie jesteśmy im obojętni.

Ale w życiu różnie jest. Nigdy nie wiesz, co się wydarzy i trzeba umieć sobie w głowie z tym poradzić. A nawet nie poradzić tylko zwyczajnie zaakceptować stan rzeczy, w jakim przyszło Ci się znaleźć, jeśli masz na niego wpływ ograniczony lub nie masz go wcale. To chyba takie odwołanie do jakiejś tam legendarnej pokory. Jesteśmy raczej osobnymi indywidualnościami. Każdy poradził sobie z okresem izolacji na swój sposób i każdy był dobry.

W czasie samoizolacji oglądaliście livestreamy i koncerty online innych artystów? Czy których z nich jakoś szczególnie zapadł wam w pamięć?

Wojciech Kucharski: Zdarzyło się, ale dobra książka jest chyba lepsza niż najlepszy livestream. Super, że możemy już choćby częściowo być beneficjentami rzeczywistych interakcji. Jakby nie było to one zapadają w pamięć, z livestreamów ciężej coś wryć w nią na tyle.

Brodacze Live Act

Minęły już ponad dwa lata od wydania waszej debiutanckiej płyty. Jak oceniacie #beardoelectro z perspektywy czasu? Myślicie sobie czasem „o kurczę, to mogliśmy zrobić inaczej”? Czy jednak nie przeprowadzacie podobnych analiz i taktujecie płytę, jako zamknięty rozdział w swoim artystycznym życiu.

Wojciech Kucharski: Nagrana płyta ma to do siebie, że nie musi identycznie brzmieć na koncertach. Jest trochę rzeczy, które już teraz gramy inaczej,  życie to chwila. Wtedy ugryzłeś to tak, teraz możesz to ugryźć inaczej. Materiał na płycie to zamknięty rozdział, ale na koncertach lubimy dodawać nowe akapity.

A kiedy możemy spodziewać się nowej płyty studyjnej? Wypuściliście już singiel Jak John Rambo, który ją zapowiada. Coś już się pichci w piekarniku? Zdradzicie jakieś szczegóły?

Wojciech Kucharski: Premierę drugiego albumu planowaliśmy na jesień 2020 r. Jednakże miło byłoby wydać płytę w towarzystwie trasy koncertowej, której planowanie w tym momencie jest jak wróżenie z fusów herbaty, którą pije nasz przyjaciel covid-19. Z bólem serca przenieśliśmy ją w czasie na jesień przyszłą. Ale materiał już jest w fazie ostatecznych miksów. W najbliższym czasie planujemy wypust kolejnych singli tzw. zapowiadających.

Czemu uczyniliście bohaterem utworu akurat Rambo?

Wojciech Kucharski: Rambo to jest dobry typ, wiecznie żywy. Miał misję. Jak chcesz w życiu coś osiągnąć, to musisz mieć jakąś misję, czemuś się oddać, czymś popłynąć. Uznaliśmy, że dobrze nam się jego postać wgrywa do tego numeru.  No i było to jedno z pierwszych słów, jakie padły w improwizowanych wokalizach. Podświadomość, Ziom.

Brodacze Live Act – Jak John Rambo

Na teledyskach, na scenie i w wywiadach sprawiacie wrażenie luzaków. Na ile jest to wykreowany image, a na ile naprawdę jesteście lekkoduchami?

Wojciech Kucharski: Luzakami chyba jesteśmy ale czy lekkoduchami? Możliwość oddania się muzie w takim stopniu bez rozczarowania brakiem szybkich rezultatów musi być podszyta pewnym planem, który stawia ją w czołówce priorytetów, ale nie oczekuje konkretnych zdarzeń, bo radość odczuwasz samym robieniem tego czegoś, co ją sprawia.

Lekkoduch to ktoś nieodpowiedzialny, a my staramy się podchodzić do tematu rozsądnie, racjonalnie, z odpowiedzialnością i zaangażowaniem. Po pierwsze dlatego, że tak lubimy, ale też z szacunku do ludzi, którzy nam do tej pory zaufali. Co do image’u – chyba nie kreujemy go jakość specjalnie. Mamy szczęście znać swoją wartość, wiedzieć, kim jesteśmy i chyba zwyczajnie być sobą.

A jest coś, co was dołuje?

Wojciech Kucharski: Nie sposób czerpać radości z sytuacji politycznej. To co nas dołuje najbardziej, to chyba fakt, że rządzą nami ludzie strasznie zakompleksieni, szczujący ludzi, którym podział społeczeństwa wybitnie jest na rękę. Czy dobry gospodarz tak wychowuje swoje owce?

I coś, co sprawia szczególną radość?

Wojciech Kucharski: Suwerenność.

Brodacze Live Act

31 lipca zespół wystąpi we wrocławskim Starym Klasztorze. Bilety można nabyć pod tym adresem.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →