Lag: „Kocham tę scenę, ponieważ pełna jest ludzi z problemami” [wywiad]

Fot. Ivana Pejak
Wywiad
Lag

Jedna z najsympatyczniejszych osób tej sceny mieszka i tworzy w Serbii. Miloš Martinov kocha mówić i pisać. Nie tylko o sobie. Jest przy tym niezwykle szczery i autentyczny. Znakomity artysta. Rozmówca idealny. Jaki był dla niego rok 2022? Dlaczego depresję nazywa wirusem? Jakie różnice widzi między Polakami a Serbami? Ile razy pocałował Dtekka prosto w usta? Lag w pełnej krasie zatem zapraszamy do lektury.

Lag
Fot. Djordje Barudzija

Lag. Polak, Serb, dwa bratanki

Damian Badziąg: Mamy ostatni miesiąc roku kalendarzowego. Jak zapamiętasz rok 2022?

Lag: Szczerze mówiąc, czuję, że w 2022 przeżyłem jakieś 5 lat swojego życia. Do lipca miałem bardzo wymagającą, niezwiązaną z muzyką pracę. Udało mi się zagrać wiele pamiętnych występów z ukochanymi ludźmi, z których najważniejsze to b2b z moim bohaterem z dzieciństwa Grovskopą w Malmo, jak również zagranie tego lata w Berghain. Wyjątkową rzeczą w tym występie był fakt, że tym razem zabrałem ze sobą mojego tatę – człowieka, który bardzo wspierał mnie w tej pogoni, nic tak naprawdę z tego nie rozumiejąc. Myślę, że w końcu doświadczył tego, o co w tym chodzi. Tańczył przez ponad 2 godziny na środku parkietu w swoim młodym wieku (71 lat!). Wszyscy byli dla niego bardzo przyjaźni – zarówno personel, jak i raverzy. Poczuł miłość, której doświadczam na imprezach w każdy weekend.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Pojawiłem się w krajowej telewizji w ramach ceremonii otwarcia „Europejskiej Stolicy Kultury Roku” w moim mieście. Napisałem i wyprodukowałem mnóstwo muzyki, z pięcioma EP-kami wychodzącymi lub zapowiedzianymi w tym roku: Don’t, Coincidence, Rekids, Pohjola i KRLF. Dzięki pomocy hojnych fanów i ciężkiej pracy Grovskopa przy montażu powstał mój pierwszy teledysk. Zdobyłem nagrodę ambasadora za „Najlepsze regionalne wydawnictwo roku”- X-Coast (Rekids). Dużo pracowałem z ludźmi w różnym wieku i na różnych etapach życia nad doskonaleniem swoich umiejętności muzycznych.

Lag
Fot. Todor Milivojević

Ostatnio odbyłem świetną trasę po Polsce. Miała ona odbyć się w zeszłym roku, ale została odwołana z powodu wiadomo czego. Do głównych minusów zaliczę pozwolenie sobie na wielokrotne wypalenie w ciągu ostatnich kilku lat – głównie w postaci zmęczenia i otępienia. W rezultacie miałem mniej siebie do oddania scenie – mniej postów o muzyce innych ludzi na social mediach, mniej streamingu na Twitchu (chociaż spędziłem trochę czasu na streamingu z niektórymi z moich ulubionych ludzi, jak John Selway i Kyle Geiger). Było mnie mniej dla moich bliskich przyjaciół i rodziny. Przepraszam mamę. Trzeba dokonać pewnych przewartościowań i nadrobić stracony czas w 2023 roku!

Nie da się ukryć, że Twoje relacje z Polską są dość bliskie. Przybliżysz historię, jak do tego doszło?

Lag: Mam kolegę, którego wieki temu poznałam na forum internetowym: Essence aka We Call It VoightKampff. Przedstawił mnie Dtekkowi i tym sposobem zagrałem na festiwalu Up To Date. Był to mój pierwszy profesjonalny międzynarodowy booking. Wiesz, jak to jest: odpowiednie honorarium, opłacone loty, pokój hotelowy i w ogóle wszystko. Na dodatek chłopaki z Pozdro Techno zawsze byli dla mnie szalenie mili. Kiedy tylko wracałem i dla nich grałem, zawsze czułem się mile widziany. Potem zacząłem grać dla różnych ekip i promotorów i im więcej ludzi spotykałem w Polsce, tym bardziej zakochiwałem się w tym kraju i jego mieszkańcach. Jest coś szczególnego w Polsce i mentalności płynącej w jej żyłach. Przede wszystkim jestem Serbem, co oznacza, że jestem Słowianinem, więc czuję się swobodnie, gdy jestem u was. Poczucie humoru mamy podobne. Czuję się z wami mega swobodnie. Są jednak pewne rzeczy, które są u was wyjątkowe.

Kiedy jestem w Polsce, czuję obfitość cech, które naprawdę lubię: więcej ducha zespołowego, dużo ciężkiej, ukierunkowanej pracy i dużo mniej ego. Nadal imprezujecie ostro, ale macie mnóstwo pomysłów, planów, nadziei (które wykraczają poza „zgarnij jak najwięcej kasy, byle jak najszybciej”) – wszystko to, w czym po prostu uwielbiam się taplać, kiedy tu jestem. Niech ktoś z Polski mnie adoptuje!

Lag. Maszynka do mięsa

Przy okazji ostatniej wizyty w FOMO stwierdziłeś, że nigdy nie widziałeś większej miłości włożonej w klub niż w ten w Białymstoku. Co takiego jest w FOMO, czego nie mają inne kluby, w których grałeś?

Lag: Tak, to świetny przykład tego, o czym właśnie wspomniałem. Ktoś, kto ciężko pracuje i wierzy w muzykę, zebrał zespół podobnie myślących ludzi i przyniósł światu coś, co w pewien sposób tętni życiem. Nie potrafię tego określić, ale rezultat jest oczywisty, a są nim ludzie, których połączył. Kilka dni w Białymstoku spędziłem w towarzystwie niesamowitych ludzi, także tych tańczących w trakcie mojego seta, dających z siebie wszystko. Spotkałem bardzo entuzjastycznego fotografa, który pomógł mi z kilkoma zdjęciami i filmami. Poznałem wspaniałego DJ-a o imieniu Mifi (bardzo rzadko zdarza się, że po usłyszeniu DJ-a mam ochotę zostać dłużej i go słuchać), jak również jego ciężko pracujących uczniów, będących na drodze do zostania DJ-ami i producentami. Jednym z nich był bardzo utalentowany projektant, którego prace będą stanowić oprawę graficzną mojego nadchodzącego wydawnictwa w KRLF Records. To było intensywne nasycenie jednostkami wysokiej jakości. Udało mi się również pocałować Dtekka w usta. Wiele, wiele razy.

Jak po dwóch latach od wybuchu pandemii zmieniło się życie klubowo-nocne w Serbii? Mam tu na myśli podejście ludzi do imprez, potencjalne zamknięcie klubów.

Lag: Niewiele, jeśli mam być szczery. Miałem nadzieję, że po Covid będzie więcej wsparcia dla lokalnych artystów i mniej uwielbienia dla bożków. Okazało się, że jest wręcz przeciwnie. Podczas lockdownów kluby straciły pieniądze, musiały je odzyskać poprzez bookowanie wielkich gwiazd, którym finansowa krzywda na pewno się nie stanie. Podobnie małe kluby, które nie mogły sobie pozwolić na robienie ryzykownych imprez, więc różnorodność muzyki gwałtownie spadła. Myślę, że jest to zjawisko globalne, niewystępujące tylko w Serbii.

Sytuacja stała się jeszcze bardziej napięta w związku z obecnym kryzysem i tym, że promotorzy liczą każdy możliwy grosz. Oznacza to w praktyce organizację ogromnych, korporacyjnych, oklepanych imprez z tymi samymi artystami. Nie mam nic przeciwko sukcesowi tych wydarzeń, ale przeszkadza mi to, że z setów, które można tam usłyszeć, zniknął element dialogu i historii. Wszystko jest zaprojektowane tak, aby za każdym razem, gdy ktoś wyciągnie swój telefon, aby nagrać relację na Insta lub Tik-Tok, wyglądało to, jak najbardziej niezwykła rzecz na świecie. Wymusza to na DJ-ach jeszcze większego zaangażowania i pracy. Takie podejście w rzeczywistości sprawia, że raverzy bardzo szybko popadają w stan znużenia, a scena zamienia się w maszynkę do mięsa, gdzie osoby płacące za bilety przychodzą po obietnicę, która tak naprawdę nie jest spełniona. Rotacja pokoleniowa staje się bardzo szybka i wskaźnik retencji spada do niezdrowo niskiego poziomu.

To może być również przypadek „starego człowieka wrzeszczącego na chmurę„. W tym porównaniu mogę się oczywiście mylić. Tak czy inaczej, mam szczęście, że grywam regularnie. Lubię grać i spotykać ludzi podobnie myślących do mnie, dawać pokarm dla ich dusz. Potrzebuję tego. Na imprezach i slotach, na których gram, czuję ten dialog!

Przed dwoma laty napisałeś przejmujący post o depresji i swoich przeżyciach z nią związanymi. Co Tobą kierowało, że zdecydowałeś się na jego napisanie?

Lag: Przez większość życia żyję z lekką wersją depresji (lekką, czyli wszystko przechodzi w szarość, ale i tak przez większość czasu mogę wstać z łóżka). Stwierdziłem, że najdłużej karałem siebie za to, że ją mam. Uważałem się za leniwego typa (którym nie jestem), czułem się winny, że nie cieszę się rzeczami, którymi powinienem się cieszyć (co jest normalne, gdy jest się w depresji). Widziałem siebie jako niezwykle słabego i żałosnego po moim pierwszym (i mam nadzieję jedynym) epizodzie samobójczym.

Faktem jest, że to tylko wirus, a jego konsekwencje są w najgorszym wypadku zawsze takie same lub podobne. Rozmowy z innymi ludźmi, którzy przechodzą przez to samo, pomogły mi dostrzec wszystko z innej perspektywy, w pewien sposób się wyobcować. W ten sposób zmniejszyłem wartość tego, co wirus ze mną robi. Mogę teraz powiedzieć: „Ignoruj objawy, wytrzymaj. To tylko kolejna rzecz, która nie jest tobą”. Ponieważ odkryłem, że mówienie o tym mi pomaga, uznałem, że pisanie o tym otwarcie może pomóc innym osobom cierpiącym na depresję poczuć się zauważonymi i docenionymi. Może pomóc komuś w ten sam sposób, w jaki pomogło mi, czyli zdystansować się od trujących skutków depresji. Może też pomóc tym, którzy nic o niej nie wiedzą oraz lepiej zrozumieć, przez co przechodzi bliska, ukochana osoba. Ja również mogę się od niej czegoś nauczyć.

Lag. Jak najdalej

Dlaczego depresję nazywasz „tylko wirusem”?

Lag: Mówiąc z grubsza (i jest to w pewien sposób niedocenianie tego, jak bardzo jest to uproszczone) możemy podzielić depresję na dwa rodzaje: prawdziwą – uzasadnioną, która pojawia się, gdy dzieje się coś złego, więc jest rzeczywisty powód, aby być w dołku, i biologiczną – wirusową, która jest częścią twojego ciała, w którym brakuje pewnych związków chemicznych. Skutkuje ona tym, że czujesz się jak absolutne gówno bez oczywistego powodu. Ta druga porywa twój umysł, karmiąc cię myślami i uczuciami, które należą do jednej z trzech kategorii: samouwielbienie, brak sensu i celu, lub ogólne uczucie „zła”, lub strachu, od którego chcesz uciec, ale nie możesz. Wszystkie trzy są obecne zawsze, ale jedna z nich dominuje nad pozostałymi dwiema. Moją jest samouwielbienie, które skutkuje brakiem pewności siebie, perfekcjonizmem, niepokojem i posiadaniem mimowolnie wykształconych „ścian”, które ludzie ironicznie mylą z pewnością siebie na poziomie arogancji (śmiech).

Dla tych, którzy nie wiedzą – epizod samobójczy jest wirusem karmiącym cię dużą liczbą złych myśli, od których chcesz uciec. W tym momencie hałas myśli jest zbyt głośny, aby racjonalnie spojrzeć na swoje opcje. W realiach sytuacji (stałe rozwiązanie tymczasowego problemu) nie ma miejsca na myślenie o rodzinie, nie ma miejsca na zobaczenie czegokolwiek poza bólem, który ten wirus ci sprawia. Twoją jedyną myślą jest „uciec jak najdalej z tego piekła”.

Lag
Fot. Marcin Dąbrowski

Lag: Zresztą świadomość, że to tylko wirus w pewnych kwestiach naprawdę pomaga. Obecnie rozmawiam z ludźmi w stylu: „Którego masz? Och ten sam co ja, hi five”, jakbyśmy rozmawiali o codziennych rzeczach. Po drugie, nie wierzę już w myśli, którymi karmi mnie wirus. No, może prawie. Po trzecie i najważniejsze: dzięki temu, że wiem, że to brak równowagi chemicznej, wiem, jak sobie z nim radzić. Każdy jest inny, ale mi bardzo pomaga przebywanie wśród ludzi, ale bez konieczności komunikowania się z nimi (bo jestem bardzo introwertyczny). Praca na zewnątrz również pomaga, szczególnie ćwiczenia fizyczne. Zdrowa dieta, chodzenie do łóżka o odpowiedniej porze itp. Ponadto bycie życzliwym dla samego siebie, pozwalanie sobie na bycie w gorszym nastroju i dysfunkcyjnym przez dzień albo dwa, by koniec końców napełnić rezerwy potrzebnej energii, zrobić pierwszy ruch ku polepszaniu.

Wirus to suka. Nazywam ją „raną głowy”. Niewidoczna dla tych, którzy nigdy jej nie doświadczyli. Dyskutowanie o niej jest koniecznością. Mam nadzieję, że w nadchodzących latach będzie więcej okazji do poruszania tego tematu. Jednocześnie zaczynam dostrzegać w tym równaniu narrację o byciu ofiarą, a temu jestem naprawdę przeciwny. Każda osoba z depresją jest winna zarówno sobie, jak i ludziom wokół niej, by aktywnie dążyć do ozdrowienia.

Na koniec dodam, iż nazywanie tego wirusem może być mylące, gdyż wskazuje na coś, co można złapać lub zarazić tym innych. To nie działa w ten sposób. Niektórzy ludzie są po prostu bardziej podatni na posiadanie tego zaburzenia niż inni. Na przykład posiadanie źle działającej tarczycy może spowodować wiele problemów w tym zakresie. Zawsze są sposoby, aby z nim walczyć lub utrzymać go na dystans. Zawsze jest jakieś rozwiązanie. Nigdy o tym nie zapominajcie. Dla tych, którzy chcą wiedzieć więcej, gorąco polecam ten wykład. Gdy zobaczyłem go po raz pierwszy, otworzył mi oczy.

Dlaczego o depresji w stosunku do sceny klubowej powinno się mówić równie często, co o chociażby narkotykach i edukacji z nimi związanej? 

Lag: Kiedy byłem dzieckiem, edukacja na temat narkotyków była normą w kulturze klubowej. Nie mówię o podejściu typu wszystko albo nic, chwalcie Pana, ale o czymś bardziej realistycznym, gdzie bierze się pod uwagę, że niektórzy ludzie po prostu chcą i będą ćpać. Jest wiele kwestii zdrowotnych, które mogą z tego wyniknąć, z których młodzi dorośli powinni zdawać sobie sprawę. Jedną z nich jest wpływ narkotyków na twoją równowagę hormonalną, która przyciąga wirusa.

Jednym z powodów, dla których tak bardzo kocham tę scenę, jest to, że pełno na niej ludzi z problemami. Osoby z zaburzeniami wykształcają niesamowite cechy. Rekompensują oni tym samym swoją „niewłaściwą” naturę i dokonują rzeczy o wielkiej wartości. W przypadku takich umysłów wahadło wychyla się bliżej przepaści, a smycz rozsądku jest znacznie luźniejsza. Sam stałem na krawędzi i miałem szczęście, że udało mi się z niej powrócić, opierając się na mocno świadomym osądzie. Ważne jest, by o tych sprawach rozmawiać otwarcie i szczerze. Tak po prostu.

W ostatnich tygodniach zdarzyło się Tobie przeprowadzać warsztaty z DJ-ingu. Czego jako doświadczony DJ i producent wystrzegasz się, prowadząc zajęcia? Jak wyglądały Twoje pierwsze nauki?

Lag: Nigdy nie było łatwiej nauczyć się produkcji i didżejowania jak teraz. Jednocześnie nigdy nie było łatwiej zostać kimś innym, czyt. np. DJ-em. Zajmuję się zarówno prowadzeniem prywatnych sesji produkcyjnych (poprzez Home of Sound), jak i warsztatów dla DJ-ów. Niezależnie od tematu moje podejście jest takie samo: dawać ogólne rady, ale nigdy zbyt szczegółowe. To może utrudnić rozwój. Ktoś może być w czymś znakomity, a ja mogę pozostać ślepo zapatrzony w jego potencjał. Wspierajcie indywidualności. Wspierajcie je, nawet jeśli wydają się dziwne i oderwane od rzeczywistości.

Często mówię ludziom, że muszą cierpieć. Rozumiem przez to, że muszą bardzo, bardzo ciężko pracować nad swoim rzemiosłem. Ciężka praca przynosi trudy, ale przynosi też dar bycia przegranym, odnajdywania własnej drogi powrotnej, odkrywania rzeczy w trakcie robienia tego i wprowadzania ich wszystkich do swojej muzyki. Świat potrzebuje więcej Ciebie (kimkolwiek jesteś). Bądź sobą i głośno o tym mów.

Fot. Jovan Radenković

Lag. „Fuck you”

W niedawnym wywiadzie ze mną Joachim Spieth użył sformułowania, że przez długi czas format albumu był dla niego w jakiś sposób tajemniczy. Twoja długoletnia aktywność producencka składania do podobnych wniosków, ponieważ wydajesz „jedynie” EP-ki. W samym 2022 wydałeś ich 4. Jak to jest z tymi albumami u Ciebie?

Lag: W muzyce klubowej, zwłaszcza techno, zawsze istnieje napięcie między „opowieścią” a „stwierdzeniem”. Mozart opowie historię muzyką, ponieważ ta ewoluuje i się zmienia. Za to Phillip Glass i Steve Reich uchwycą jakąś emocję i zbadają ją ze wszystkich stron. Techno skłania się bardziej do tej drugiej opcji – jego utylitarnej natury. Mówiąc wprost: jest dobrze, jeśli niewiele się zmienia i jest dobrze, jeśli jest bardzo przewidywalne. Obie cechy są ważne. Dobry DJ wykorzysta przewidywalność muzyki, którą gra, do stworzenia czegoś nowego, do przekazania czegoś tłumowi, do aktywnego prowadzenia dialogu w trakcie występu.

Dla mnie album jest opowieścią. Jego muzyka powinna to odzwierciedlać. Oznacza to, że jeśli zrobię album, będę skłaniał się bardziej ku muzyce do słuchania, a nie utylitarnej, klubowej. Jest to dla mnie bardzo trudne do pogodzenia, jako że jestem nastawiony na harówkę i zarabianie na życie poprzez wydawanie EP-ek, które mają na celu rozpropagowanie mojego nazwiska i wysłanie jasnego komunikatu: „Bawcie się”. Wybrałem tworzenie muzyki, którą kocham, ale też taką, która nie jest ani komercyjna, ani nie jest częścią globalnego trendu. Oznacza to, że muszę pracować o wiele ciężej, aby przekazać komunikat: „Nie pomylisz się, jeśli mnie zabookujesz”.

Nad albumem zacząłem pracować w 2018. Zrobiłem kilka utworów, ale odłożyłem je na półkę. Okres Covid nie pomógł złagodzić pilnej potrzeby tworzenia muzyki. Jeśli zdarzy mi się zobaczyć okno wystawowe, w którym będę mógł się zrelaksować i zignorować marchewkę na kiju – na pewno do tego wrócę.

Swoje ostatnie EP, POH007 – Origins, nazywasz „moją ulubioną płytą do tej pory”. Co takiego jest w niej niezwykłego? 

Lag: O rany. Przede wszystkim to Pohjola, jedna z wytwórni, która zdefiniowała mnie jako artystę. Była nieaktywna przez 11 lat, ale ponownie otworzyła się dla mojego wydawnictwa. Po drugie, prowadzi ją Grovskopa, człowiek, którego muzyka i postawa sprawiły, że wróciłem do techno po długiej przerwie. Po trzecie, zazwyczaj nienawidzę swoich utworów. Kiedy już je kończę, potrzebuję paru lat przerwy, zanim będę mógł się nimi cieszyć. Tak nie jest z powyższymi. One po prostu działają. Uwielbiam je grać. Zawsze musi być jakaś reakcja. Na Kolibri jest. Ponadto w tym roku zdarza mi się robić aranżacje, których nie rozumiem. To znaczy, nie rozumiem logiki stojącej za tym, co zrobiłem, żeby je stworzyć. A jednak jakoś to działa i działa dobrze. Kolibri jest tego dobrym przykładem.

Następnie przychodzi kolej na grafikę. Została ona wykonana przez Trudy Creen, utalentowaną ilustratorkę, twórczynię wielu pięknych kolaży. To ona stworzyła oprawę graficzną albumu SurgeonBreaking the Frame, który jest jednym z moich ulubionych albumów techno w historii, jak również wielu innych wydawnictw (na przykład kilku wydawnictw Irazu, które gorąco polecam). Skanowanie fizycznej grafiki i dodatkowa praca projektowa została wykonana przez mojego przyjaciela z podstawówki, z którym grałem w gry wideo i słuchałem ProdigyDejana Ilića. Wykonał przy tym mistrzowską robotę. Do tego biały winyl w zestawieniu z żywymi, nasyconymi kolorami grafiki… Jest przepiękny. Jestem bardzo zadowolony z całości.

A na dokładkę – dwa teledyski. Jeden z nich to klasyczny, świetnie wyglądający filmowy teledysk do Kolo (Disko Edit) oraz materiał, do którego ludzie przysyłali mi swoje nagrania jak tańczą do utworu Ples Slovena. Moje słowa nie oddadzą tego, jak wiele miłości zostało włożone przez wszystkich zaangażowanych w to wydawnictwo. Jestem bardzo wdzięczny za ten krążek.

No i na koniec. Występ w koszuli z krawatem czy T-shircie?

Lag: Clubbing ma być bezpieczną przestrzenią dla każdego. Niezależnie od tego, kto i jak chce się ubierać. Nie lubię mody na „techno oznacza, że powinieneś nosić same czarne rzeczy”. Nie o to chodzi. O wiele bardziej pasuje mi podejście, które nazywam cyberpunk-kink. W każdym razie koszula i krawat to coś, co chciałem nosić od dawna. Czuję, że jest to pewnego rodzaju przekaz. Coś jak „fuck you”, dzięki czemu czuję się komfortowo i jestem szczęśliwy. Kocham wolność tej sceny.



lag

Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →