Obowiązek w dobie „kolesiostwa”. O tym, dlaczego agencje bookingowe są potrzebne i konieczne [wywiad]

Fot. MARIE MAROU
Wywiad
agencje bookingowe

W połowie kończącego się roku liczbę agencji bookingowych w Polsce można było policzyć na palcach jednej ręki. Mamy listopad i nic w tej kwestii się nie zmieniło. W porównaniu z poprzednimi miesiącami widać jednak światełko w tunelu. Dwie nowe agencje, Insist i Unknown Agency, gotowe są zawalczyć o lepsze jutro nie tylko dla dobra swoich artystów, ale i sceny. Gdy dodamy do tego znane C&C Bookings, Granko i Affekt, obraz rodzimej sceny rysuje się mniej w szarych, a bardziej kolorowych barwach. Nie od wczoraj nasze podwórko bogate jest przecież w artystów gotowych zrobić kolejny krok naprzód. Kłopot w tym, że nie zawsze jest im to dane. Zamiast skupiać się na muzyce, zmuszeni są negocjować stawki za występ, pilnować promotora w kwestii hotelu, czy ridera. Agencje są po to, aby im w tym pomóc. Rozmawiam z głowami polskich agencji bookingowych o wszystkich aspektach i inside'ach ich pracy.

Istota i znaczenie agencji bookingowych

Damian Badziąg: Dlaczego obecność agencji bookingowych na scenie jest ważna? 

Alicja Aksamit (Affekt): Zaczęłabym od tego, czym zajmuje się agencja. Są to: komunikacja z klubami, logistyka, rozliczenia i pilnowanie każdego terminu. Przy dobrej współpracy rzadko dochodzi do niedopowiedzeń czy rozczarowań. Dla mnie agent to osoba, która zapewnia mi spokój. Jest to kluczowe, jeśli chcesz skupić się na tym, co dla Ciebie najważniejsze, czyli na muzyce. Pamiętam dobrze, ile czasu i energii wkładałam na rozmowy, negocjacje stawki czy dyskusje o tym, czy mój rider zostanie zapewniony. Często powodowało to nerwy i stres, i to na wysokim poziomie. Zdarzało się, że wiozłam torbę płyt przez całą Polskę, by dotrzeć do klubu, w którym nie było gramofonów. Zdarzało się dojeżdżać x km na gig do nieznanego miasta bez opieki, szczegółów noclegu. Nieraz dostawałam moje honorarium w gotówce na oczach wszystkich osób na imprezie, aby później ze strachem wracać na pieszo do hotelu, bo nikt nie zainteresował się moim bezpiecznym powrotem. Mogłabym bez końca opowiadać, ile było historii, w których zamiast cieszyć się graniem, stresowałam się, czy zostaną zapewnione mi godne warunki pracy i bezpieczeństwo. Wiem, że spotyka to dużą liczbę moich znajomych DJ-ek i DJ-ów. Niestety mało z nich mówi o tym na głos, przez co takie sytuacje są notoryczne. Dlatego według mnie agencja jest bardzo ważna. Ustala wszystkie warunki długo przed samym gigiem i pilnuje, by zostało to zapewnione. 

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Rafał Cały (C&C Bookings): Działalność agencji bookingowych jako takich na świecie to absolutny standard. Tak, jak w każdej dziedzinie rozrywki czy kultury, bez względu na to, czy jest to kino, sport czy właśnie muzyka – osoba zajmująca się tym zawodowo powinna móc skupić się wyłącznie na tym, co jest dla niej najważniejsze, tj. treningach, castingach, nauce roli czy tworzeniu muzyki. Za resztę powinien odpowiadać management artysty, manager, booking agent. Agencje bookingowe prowadzę od 2005 roku. Wcześniej było to Substanz.art, od 2012 roku C&C bookings. W Polsce agencja bookingowa spełnia także rolę edukacyjną, profesjonalizuje rynek muzyczny. Przez 10 lat bardzo dużo się zmieniło i nie boję się powiedzieć, że także dzięki naszej działalności. Dekadę temu, kiedy uruchomiliśmy C&C bookings, promotorzy często patrzyli na nas jak na kosmitów, kiedy dowiadywali się, że aby na ich imprezie wystąpił dany artysta, wcześniej muszą podpisać umowę czy też zapłacić prowizję za nasze działania (booking fee). O wypełnianiu formularzy z danymi dotyczącymi bookingu nie wspomnę. Są tacy, z którymi do dzisiaj toczę o to boje. Na szczęście dla większej części osób pracujących w branży powyższe działania stały się normą i przestały być czymś „dziwnym”.

Paulina Żaczek (Granko Agency): Obecność agencji bookingowych na scenie jest naturalnym etapem jej rozwoju i profesjonalizowania się. Agencja jest łącznikiem między osobą promotorską a osobą artystyczną. Z jednej strony wspiera artystów w rozwoju, dbając o ich interesy i szukając miejsc, w których mogą wystąpić oraz zdejmując z nich obciążenie formalnościami. Z drugiej pomaga osobom zainteresowanym zaproszeniem artystów w sprawnym przeprowadzeniu procesu bookingowego, m.in. skraca czas oczekiwania na odpowiedź czy zajmuje się formalnościami. Praca agencji oszczędza czas każdej ze stron, dzięki czemu mogą zająć się ważniejszymi dla nich sprawami.

Artystki/artyści regularnie pozostawiani na imprezach bez opieki i jakiegokolwiek przydatnego info. Takie historie brzmią jak ponure sci-fi, ale to tylko czubek góry lodowej rzeczywistości, w jakiej przychodzi nam żyć na scenie. Często nie wynika to z braku dobrych intencji, a zwykłego „nieogaru”, jaki funduje nam tempo życia, przebodźcowanie i wyniszczający lifestyle.

Maja (Insist): Legenda polskiej sceny przyjeżdża na wysokobudżetowy festiwal, gdzie dostaje propozycje spania na polu namiotowym. Osoby z potwierdzonymi występami w nowo powstającym miejscu, na 3 dni przed planowaną imprezą, nie wiedzą, czy wydarzenie się odbywa. Artystki/artyści regularnie pozostawiani na imprezach bez opieki i jakiegokolwiek przydatnego info. Takie historie brzmią jak ponure sci-fi, ale to tylko czubek góry lodowej rzeczywistości, w jakiej przychodzi nam żyć na scenie. Często nie wynika to z braku dobrych intencji, a zwykłego „nieogaru”, jaki funduje nam tempo życia, przebodźcowanie i wyniszczający lifestyle. Jestem przekonana, że profesjonalizacja polskiej sceny i obecność większej liczby sprawnie działających agencji ułatwi życie każdej ze stron i wyeliminuje większość komplikacji wynikających z naturalnie generowanego chaosu naszej branży. Dzięki temu artyści będą mogli mocniej skupić się na muzyce, a kluby i promotorzy na wypromowaniu i zorganizowaniu swoich wydarzeń.

Mikołaj Barta (Unknown Agency): Sam zastanawiałem się niejednokrotnie nad podobnym pytaniem. Odpowiedział mi w pewnym stopniu seans filmu Elvis. Rozważania nad aspektem etycznym managera Presleya zostawmy, natomiast pokazało mi to, jak istotną rolę odgrywa osoba, która ma za zadanie wspierać twoją twórczość i tak właśnie widzę agencje bookingowe – jako mecenat. Ich zadaniem jest dbać o to, aby artysta mógł zająć się tworzeniem, a wszelakie formalności, zawiązywanie umów i tym, żeby miał gdzie się pokazywać, od tego właśnie jest agencja. Tylko prowadzona z sercem i uczciwie stawiającą kroki. Przypomina mi się moja ostatnia rozmowa z jedną z topowych artystek techno, która była, mówiąc krótko, niezadowolona z pracy swojego agenta, ponieważ, jak się okazało, nie dawał jej prawa głosu, tylko sam podejmował decyzje, przy niektórych zapytaniach. Takich działań chciałbym się wystrzegać.

agencje bookingowe
Fot. Young Majli

Kompleksowy problem

Czemu w przeciwieństwie do innych krajów w Polsce jest ich jak na lekarstwo? 

Alicja Aksamit (Affekt): Wydaje mi się, że główny powód małej liczby agencji to brak świadomości, czym w ogóle taka agencja jest, jaki ma cel i chodzi mi tutaj o świadomość po stronie głównie artystów, ale także organizatorów wydarzeń. Kolejnym powodem może być to, że w Polsce duża część DJ-ów traktuje granie jako swoje hobby, gdyż pracują na co dzień gdzie indziej. Mogłabym się na ten temat rozpisać i rozpisywać. Pomimo tego, że agencja reprezentuje mnie od 6 lat, to do tej pory spotykam się ze zdziwieniem, gdy proszę o ustalenie wszelkich warunków z moim agentem. Czasem jestem wyśmiewana lub traktowana jak „lepsza od innych”. Ludzie, którzy traktują to w ten sposób, nigdy nie spytali z ciekawości: „słuchaj, a po co Ci współpraca z agencją? Co to wnosi?”. Także przed nami jeszcze długa droga do zmian w mentalności. Mam wrażenie, że w Polsce wciąż nie traktuje się pracy DJ-a na poważnie i ta praca nie jest doceniana. Stawki nie ulegają zmianie, nawet jeśli ktoś rozwija się przez wiele lat. Jest to błąd, który leży zarówno po stronie DJ-ów, którzy nie dostrzegają swojej wartości lub martwią się, że jeśli zaproponują wyższe fee, to nie zostaną finalnie zaproszeni, jak i po stronie promotorów, którzy zwykle proponują niskie stawki, żeby zaoszczędzić. W większości przypadków grający odbierają swoje honorarium „do ręki”. Jest to często wygodne dla obu stron i wcale to nie dziwi, ponieważ żyjemy w kraju, jakim żyjemy. Pandemia pokazała nam jakie wsparcie uzyskali artyści zagraniczni, a jakie my. Wynika to głównie z tego powodu, że u nas nie mamy śladu po naszych występach. Nie mówię tutaj o sobie, gdyż za większość swoich grań moja agencja wystawia fakturę, ale to dopiero od jakiegoś czasu. 

Konrad Martynowicz (Affekt): Ptaszki ćwierkają, że kolejna agencja się niedługo otwiera. Mamy C&C Bookings, mamy Granko, do niedawna było również TBA Music. Nie uważam, by było ich „jak na lekarstwo”. Trzeba również wziąć pod uwagę, co masz na myśli „do innych krajów”, ponieważ jeśli porównując nasze agencje bookingowe do tych z Czech czy Węgier, to stoimy od nich znacznie lepiej. Musielibyśmy popracować mocno nad mentalem i skupić się wyłącznie na karierze didżejskiej, a nie traktować to jako hobby, by móc rozwijać również kwestie agencji w naszym kraju. Wiem, że często nie jest to nawet możliwe, ponieważ w tygodniu każdy ma swoją pracę czy biznesy i po prostu w wielu przypadkach jest to nie do przeskoczenia. Sam również traktuję współprowadzenie agencji bookingowej jako moje hobby, a nie główną pracę, z której czerpałbym korzyści wystarczające na utrzymanie. W związku z tym ciężko nas nawet w tym momencie porównywać do zachodnich kolegów z Niemiec, Belgii, Holandii czy Wielkiej Brytanii. Chociaż z drugiej strony sam fakt, że istnieje kilka agencji w Polsce, uważam za sukces.

Rafał Cały (C&C Bookings): Przede wszystkim dlatego, że profesjonalnych DJ-ów czy producentów wciąż jest „jak na lekarstwo”. Co rozumiem przez profesjonalizm? To, że dla danej osoby jest to profesja, często źródło utrzymania, a nie tylko coweekendowe hobby. Takie osoby myślą o swojej karierze i muzyce bardzo poważnie. Poświęcają jej cały swój czas, całą energię. Co za tym idzie, skupiają się głównie na pracy kreatywnej, a całą resztę, tj. cały proces bookingowy czy pracę managerską oddają w ręce innych osób, tak aby móc się skupić na tym, co najważniejsze – tj. tworzeniu muzyki. Oczywiście nie chcę tu generalizować, gdyż znam też przypadki osób, które robią karierę w branży muzycznej, łącząc ją z powodzeniem z inną pracą zarobkową. 

Co jeszcze? W Polsce nadal obserwujemy sporo „kolesiostwa” na rynku, które znacznie utrudnia pracę agencji. Często w roli promotorów/bookerów występują DJ-e, którzy w mniejszym stopniu zwracają uwagę na faktyczną wartość artystyczną zapraszanych DJ-ów, producentów i ich muzyki, w większym na ewentualne, własne korzyści płynące z zaproszenia tej, a nie innej osoby (powszechne wymianki etc.). Last but not least: agencja w Polsce, patrząc na wysokość stawek artystów, nie jest i nie może być mocno dochodowym biznesem (mowa oczywiście o elektronice). Myślę, że czasami może być ciężko utrzymać bieżącą działalność takiej firmy, nie wspominając już o inwestycjach czy zatrudnieniu ludzi. Sam długo prowadziłem agencję „pro bono”, czasem nawet do niej dokładając, traktując to jako inwestycję na przyszłość. Natomiast ja od zawsze robiłem to przede wszystkim ze względu na pasję, chęć pracy z wyjątkowymi ludźmi i ogromną miłość do muzyki. 

Jest jakaś głęboko zakorzeniona potrzeba udowadniania wartości polskiej sceny na arenie międzynarodowej poprzez zapraszanie osób z zagranicy, którym płaci się często tyle samo, a nawet x razy więcej niż wszystkim osobom z Polski grającym tej samej nocy.

Paulina Żaczek (Granko Agency): Jest to dość kompleksowy problem, ale przede wszystkim sęk leży w kwestiach finansowych. Agencja działa na zasadzie prowizji – standardowo 15 procent, a średnie wynagrodzenie osoby grającej i siła polskiej waluty nie pozwalają na prowadzenie wypornego biznesu. Scena muzyki elektronicznej w Polsce jest stosunkowo młoda i ciągle się rozwija, dopiero zaczynamy dostrzegać wartość lokalnych osób DJ-skich. Był dobry moment w pandemii, kiedy w całej Polsce lineupy były głównie polskie, ale trwało to krótko. Nadal niestety bardzo mocno na polskiej scenie panuje hegemonia zagranicznego headlinera. Jest jakaś głęboko zakorzeniona potrzeba udowadniania wartości polskiej sceny na arenie międzynarodowej poprzez zapraszanie osób z zagranicy, którym płaci się często tyle samo, a nawet x razy więcej niż wszystkim osobom z Polski grającym tej samej nocy. Przy jednoczesnym maksymalnym ścinaniu stawek polskich DJ-ów i DJ-ek. 

Łatwo to zilustrować. Załóżmy, że zagraniczny artysta z Berlina gra w Krakowie i dostaje 800 euro plus hotel plus transport plus 15 procent booking fee. Zagraniczne agencje będą napierać na samolot. Mamy więc 920 euro kosztów wynagrodzenia plus 200 euro samolot (jeśli się kupi z wyprzedzeniem i nie jest to Ryanair) plus 300 zł hotel plus kolacja daje ok. 6 000 zł. Tymczasem polskiemu DJ-owi proponuje się średnio 500-800 zł ze wszystkim i trzeba mocno negocjować w górę, co też nie zawsze się udaje. Booking fee z 800 euro to 120 euro, z 800 zł to 120 zł. Siła nabywcza złotówki jest dużo niższa niż euro, a z tego trzeba opłacić wszystkie koszty związane z prowadzeniem biznesu – ZUS, podatki, opłaty stałe typu e-mail, serwer i się utrzymać. Trzeba mieć dużo samozaparcia i wiary w scenę, by prowadzić agencję bookingową.

Maja (Insist): Powodów jest pewnie kilka. Pierwszy nasuwający się to aspekt ekonomiczny, a ten fragment wypowiedzi mógłby być równocześnie odpowiedzią na pytanie: dlaczego tak niewielu artystów w Polsce decyduje się na profesjonalną karierę i życie z muzyki? Jeśli stawki wielu artystów z czołówki naszej sceny wynoszą 800-1200 zł to przy rynkowych stawkach prowizyjnych agencja zarabia z jednego bookingu średnio około 150 zł. Nawet jeśli pomnożymy to przez liczbę artystów w portfolio agencji i ich występy, to przychody takiego projektu często są niewspółmierne do stresu i ogromu pracy, jaką trzeba w to włożyć. Pracy, która w tym przypadku wydaje się nigdy nie kończyć.

Poza tym wydaje mi się, że wiele osób aspirujących do otwarcia agencji, obawia się, jak reagować na nią będą promotorzy, którzy do tej pory artystów bookowali po „ziomalsku”. Być może najzwyczajniej też nie ma się na kim wzorować i od kogo uczyć. Przecież do niedawna trudno było wymienić 3 aktywne i prężnie działające agencje na naszej scenie.

Mikołaj Barta (Unknown Agency): W mojej opinii nasza rodzima scena jest wciąż na etapie eksperymentowania. W zdecydowanej większości przypadków całość rozmów i ustalania warunków współpracy odbywa się pod stołem. Przy wszechobecnie panującej biurokracji wydaje się zrozumiałym, że w tym miejscu chcemy od tego uciec. Z drugiej strony uważam, że powszechność agencji stanowi o pewnym poziomie i dojrzałości branży. Wytworzenie takich miejsc (czyt. agencji) ma pomagać artystom, a nie ich ubezwłasnowolniać oraz bookerom, tudzież klubom dać jasne i przejrzyste warunki, które jedna, jak i druga strona ma spełnić. Na ten moment dany artysta musi dbać o pełny wachlarz umiejętności, począwszy od technik mixu, przez marketing/PR, na sprzedażowych kończąc. Byliśmy nauczeni samodzielności i zawierzając danemu agentowi, możliwe, że odczuwamy brak stabilnego podłoża – jakbyśmy tracili nad czymś kontrole. Natomiast trzeba pamiętać, że jest to współpraca. Nierzadko oparta tylko na biznesie, natomiast zbudowanie relacji i spojrzenie na referencje potencjalnego przyszłego opiekuna nie jest niemożliwe, a raczej zachęcałbym do tego.

agencje bookingowe
Fot. B A R T A

Dla każdego coś innego

Jakie warunki powinna spełniać dobra agencja? Na czym powinna opierać się jej działalność oraz jakich błędów powinna się wystrzegać?

Alicja Aksamit (Affekt): Dobra agencja powinna spełniać oczekiwania artysty. I tyle. Każdy ma zupełnie inne potrzeby, potrzebuje wsparcia na różnych poziomach. Czy to w komunikacji, czy w logistyce, czy w promocji. Ja np. najwięcej pomocy potrzebuję przy komunikacji, logistyce i szybkim rozwiązywaniu problemów, które często się pojawiają. Nasza agencja działa zupełnie inaczej niż większość. Oferujemy głównie obsługę bookingów, tzw. requestów. Co to znaczy? To znaczy, że nie rozsyłamy mejlingu, nie jesteśmy nachalni i nie traktujemy tego jako nieetyczny biznes. Agent w naszych oczach ma być opiekunem, a nie sprzedawcą. 

Rafał Cały (C&C Bookings): Zawsze podkreślam, że wiele zależy od relacji pomiędzy agencją a artystami, z którymi się współpracuje. Musi być chemia. Inaczej na pewno nic się razem nie zbuduje. Sam mogę powiedzieć, że po 10 latach prowadzenia agencji, z częścią artystów mam bardzo przyjacielskie stosunki. Często wychodzimy poza ramy biznesowe, spotykamy się prywatnie, rozmawiamy ze sobą na różne tematy, nie tylko te zawodowe. W ogóle praca w branży muzycznej jest bardzo „relacyjna”. Z drugiej strony równie dobre relacje należy budować z promotorami/organizatorami imprez. To szalenie ważne, ale też w finale często bardzo przyjemne, gdyż dzięki tej pracy poznałem wiele fantastycznych osób, z którymi teraz mam pozazawodowe więzi. Ponadto cały czas trzeba śledzić rynek, być na bieżąco z tym, co się dzieje, trzymać rękę na pulsie. Głównym zadaniem agencji bookingowej jest oczywiście… generowanie bookingów dla reprezentowanych artystów. To kręgosłup naszej pracy. I tu ważne są kontakty oraz konsekwentna i bardzo regularna praca. Dodam ciężka praca, w której często nie widać od razu jej owoców, mimo włożonych w nią ogromnych pokładów energii i poświęconego czasu.  

Paulina Żaczek (Granko Agency): W tej pracy, jak zresztą w każdej, niezwykle ważna jest uczciwość i szczerość. Praca agenta ma bezpośredni wpływ na budżet domowy artysty, więc transparentność to podstawa. Działanie zgodnie z prawem, dopilnowywanie formalności, do tego terminowość i systematyczność. Praca agenta jest dość prosta, polega na wysyłaniu maili, dzwonieniu do ludzi i spotykaniu się z nimi na wydarzeniach. Trzeba trzymać rękę na pulsie i wiedzieć, co się dzieje na scenie, dobrze jest też mieć pasję do muzyki. Odnoszenie się do ludzi z szacunkiem i otwartość w kontaktach bardzo pomaga, ale mamy w agencji introwertyków i super sobie dają radę. 

Maja (Insist): Uważam, że z definicją dobrej agencji jest jak z definicją dobrej muzyki. Dla każdego to coś innego.
Dla mnie dobra agencja to coś, co wewnątrz działa jak kolektyw, w którym każdy wspiera się nawzajem, potrafi szczerze porozmawiać i ma chęć budowania silnej wspólnoty. Uważam, że taka postawa mocno i pozytywnie wpływa na proaktywność grupy, która na dzisiejszym przesyconym rynku jest często sprawą kluczową w odnoszeniu sukcesów. Przy tym wszystkim należy zachować równowagę, wprowadzając profesjonalizm i dbając o dobre zaplecze administracyjno-prawne. Właśnie w tym braku równowagi widzę największe zagrożenie, ale też wyzwanie. Nie od dziś wiadomo, że trudno jest łączyć świat artystyczny i biznesowy.

Nie można jednak zapominać, że całość współpracy powinna odbywać się na partnerskich warunkach, dając przestrzeń na dialog, czy odpowiada tej osobie dane wydarzenie/przestrzeń, ponieważ to agencja reprezentuje artystę, a nie na odwrót.

Mikołaj Barta (Unknown Agency): Zadbanie o interes artysty. Tylko tyle albo aż tyle. Agencja powinna zadbać o to, aby dany DJ lub DJ/producent mógł skupić się na swoim rzemiośle, dając mu jednocześnie warunki do tego, aby miał/miała gdzie występować. Agencja nie powinna działać jako bierny pośrednik, który odbiera maile i ustala warunki umowy, tylko aktywnie uczestniczy w pełnym cyklu życia osoby, którą reprezentuje. Stara się znaleźć alternatywne sposoby reklamy swojego artysty, poszukiwać miejsc, w których może zagrać czy to kluby, czy festiwale – jednakowo w kraju, ale również za granicą. Dbałość o szczegóły umowy, w której nie tylko jest mowa o wynagrodzeniu, ale również wiele innych składowych – mniej lub ważniejszych, aczkolwiek wszystkie są istotne, aby zostały poruszone. Przykładem tutaj może być sytuacja, której sam doświadczyłem. Znany i ceniony polski artysta, po swoim występie poprosił osobę, która go zabookowała, aby zorganizowała mu transport na pociąg, ponieważ musi dostać się na drugi koniec Polski na kolejne wydarzenie. Niestety tej pomocy nie uzyskał i przypadkiem skontaktował się ze mną, gdzie już wsiadałem do taxi. Koniec końców wszystko skończyło się pozytywnie. Czy nie było mowy o tym w umowie? Nie wiem. Dlatego na podstawie tego przykładu nawet takie, z pozoru drobnostki mogą okazywać się istotnymi elementami. Nie można jednak zapominać, że całość współpracy powinna odbywać się na partnerskich warunkach, dając przestrzeń na dialog, czy odpowiada tej osobie dane wydarzenie/przestrzeń, ponieważ to agencja reprezentuje artystę, a nie na odwrót.

agencje bookingowe
MANOID | Fot. Olga Burczyk

Jakość, talent, autentyczność

Jakie kryteria spełniali artyści/artystki, że zdecydowaliście się z nimi współpracować?

Konrad Martynowicz (Affekt): Wiele zawdzięczam Aksamit, bo to właśnie Alicja zdecydowała, że zacznę ją reprezentować. Wchodziłem na dość głęboką wodę i nie do końca wiedziałem, na co się szykuję. Sam już nie wiem, kiedy to zleciało, ale leci już piąty rok, odkąd zaczęliśmy współpracę. Oczywiście warto również wspomnieć o panującej pandemii i ograniczonych występach artystów, ale był to czas, kiedy mogliśmy wprowadzić kilka usprawnień naszej współpracy. Dalsze kroki z innymi osobami to chęć zbudowania artysty w naszym kraju jak w przypadku np. ANII czy wejście na inne terytoria takie jak np. Niemcy (tutaj chciałbym wspomnieć ostatni występ HATELOVE w berlińskim ://about blank.)

Alicja Aksamit (Affekt): Do Affektu od początku zapraszani byli utalentowani artyści. Kierowaliśmy się true schooolową zasadą, biorąc pod uwagę tylko DJ-ów winylowych oraz producentów. Z czasem zaczęliśmy wspierać bliskie osoby, jednak większość nie była gotowa, by oddać się w pełni ręce agenta, tak że te współprace nie były trwałe.

Jeśli się ktoś zastanawia, to zawsze można do nas wysłać miks lub numer, chętnie przesłuchamy. Nie znamy całej sceny i całej muzyki, więc nie trzeba się wstydzić. Jedyne co to trzeba dać nam czas na odpowiedź, dużo pracujemy!

Rafał Cały (C&C Bookings): Uruchamiając agencję w 2011, wcześniej przeprowadziłem solidny research polskiego rynku muzyki elektronicznej. Między innymi w ten sposób natrafiłem na takich artystów jak An On Bast, Jurek Przezdziecki czy Kuba Sojka. Nie znaliśmy się wcześniej. Zaczynałem od maili opisujących pomysł na uruchomienie polskiej agencji bookingowej. Długo rozmawialiśmy, spotykaliśmy się, aż w końcu udało nam się porozumieć i zdecydowaliśmy na wspólną pracę. Dla każdego była to wielka niewiadoma. Każdy artysta z naszego rostera to inna stojąca za nim historia. Przy doborze artystów stawialiśmy przede wszystkim na producentów: osoby, które poszły o krok dalej niż miksowanie muzyki. W naszym rosterze znajdziesz sporą liczbę live-performerów, w tym aż trzech (An On Bast, Jurek Przeździecki, Kuba Sojka) prezentujących 100 procent hardware’owe live, które są unikalne na światowym rynku muzycznym (zauważ, że większość tzw. live act to jednak połączenie komputera/Abletona z zewnętrznymi maszynami, co powoduje, że to bardziej hybrid set niż pełnoprawny live). W występach live jest jakaś niepowtarzalna magia, która od zawsze mnie fascynowała. 

Wracając jednak do meritum pytania – ciekawym przykładem, jeśli chodzi o współpracę jest MANOID, który sam się do nas odezwał. Nie znałem go i nie słyszałem o nim wcześniej. Włączyłem przesłane przez niego demo i od razu wiedziałem, że chcę z nim pracować. Karol jest bardzo ciekawym artystą, z fantastyczną wyobraźnią muzyczną i ogromnym talentem. Zainteresował mnie od razu, „po pierwszej nutce”.

Paulina Żaczek (Granko Agency): Ja zdecydowałam się na otwarcie agencji, bo zaobserwowałam, że wokół mnie mam mega utalentowane osoby, które nie mogą się przebić. W pierwotnym składzie Granka tylko Monster nie znałam prywatnie, ale była jedną z pierwszych osób, które zaprosiłam do współpracy po tym, jak kilka razy usłyszałam ją na Szpitalnej 1. Różnymi drogami osoby dołączały do agencji, ale zawsze wspólnym mianownikiem jest to, że musi nam się podobać to, co robią, musimy się zgadzać w kwestiach najistotniejszych i musi też być dobra energia między agentem a artystą. Jeśli się ktoś zastanawia, to zawsze można do nas wysłać miks lub numer, chętnie przesłuchamy. Nie znamy całej sceny i całej muzyki, więc nie trzeba się wstydzić. Jedyne co to trzeba dać nam czas na odpowiedź, dużo pracujemy!

Maja (Insist): Autentyczność, autentyczność i jeszcze raz autentyczność. Jeśli ten warunek jest spełniony, to w konsekwencji często spełnione może być wszystko, bo wierzę, że całą resztę można wypracować. Nie chcemy tu konformistów, których styl jest kalką obecnych oczekiwań rynku. Wolimy osoby, których aktywność artystyczna jest odbiciem ich własnej duszy, nawet jeśli konsekwencją tego jest potencjalnie mniejsza liczba bookingów i status bycia „niemodnym”.

Mikołaj Barta (Unknown Agency): Poza moimi osobistymi uwarunkowaniami estetycznymi istotne jest to, aby być aktywnym. Nie mówię tutaj tylko o graniu na wydarzeniach. Znaczna część naszej twórczości dochodzi do potencjalnych słuchaczy poprzez Internet. Pokaż, że istniejesz. Kiedy ostatni raz nagrałeś/nagrałaś podcast? Kiedy stworzyłeś/stworzyłaś EP czy singla? Aby móc wspierać rozwój, również potrzebny jest wkład. Znalezienie terminu dla osoby, która wydała ostatni raz 2 lata temu, np. w niemieckiej wytwórni, jest bardzo trudnym wyzwaniem, ponieważ chcąc nie chcąc bookerzy również patrzą na takie aspekty. Jest to transakcja wiązana. Chcesz, aby ktoś zajął się twoimi bookingami? Pracuj nad swoim warsztatem i pokaż, że jesteś aktywny/aktywna. Natomiast też nie można popaść w skrajności i po nagraniu jednej EP-ki oraz trzech podcastów zaczynasz szukać agencji lub z drugiej strony po 10 latach aktywności oczekiwać, że jest się weteranem, więc mi się należy. Jakość to jest istotne – jakość się obroni.

HATELOVE | Fot. Artur AEN Nowicki

Mechanizm działania

Jak od strony organizacyjnej wygląda struktura agencji? Kto jest w niej zatrudniony? Kto, jakie ma kompetencje? Jak wygląda praca agenta/agentki?

Alicja Aksamit (Affekt): Do niedawna agencja była częścią spółki, w której poza bookingami, zajmowaliśmy się również organizacją eventów, prowadzeniem klubów, graphic designem, scenografią. Samymi bookingami zajmuje się Konrad, który doskonale się sprawdza, jest w stanie rozwiązać dosłownie każdy problem, zapewnić komfort i spokój. Promocją artystów w social mediach zajmuje się Bartek, jego rola jest bardzo ważna. Obecnie jesteśmy w trakcie zmian i mamy plan, by skupić się tylko i wyłącznie na bookingach także zobaczymy, jak będzie to wyglądało od stron, o które pytasz. 

Konrad Martynowicz (Affekt): Affekt jako agencja bookingowa na ten moment posiada jednego bookera, czyli one-man army we własnej osobie. Mamy również Bartka odpowiedzialnego za social media, który wspiera wszystkich artystów na Instagramie i Facebooku. Jeśli chodzi o pracę agenta, to nie dla każdego może być interesująca, ponieważ głównie polega ona na wymianie setki maili. Chociaż osobiście podchodzę do tego z dużym sentymentem, ponieważ traktuje to jako moje hobby. 

Rafał Cały (C&C Bookings): W tej chwili agencję tworzą 3 osoby, poza mną w strukturach C&C bookings są dwie dziewczyny: Julia oraz Joanna (pozdrawiam!). Natomiast w najbliższym czasie, ze względu na stale rosnącą liczbę zadań i obowiązków oraz kolejnych Artystów powiększających roster agencji, liczba osób działających w ramach agencji na pewno się zwiększy. Przy tak intensywnym sezonie letnim, jak ostatni, wielu dodatkowych projektach, jakie tworzymy oraz w jakich bierzemy udział, jasnym stało się, że potrzebujemy więcej osób na pokładzie.

Nasza praca bardzo często się przenika i wzajemnie uzupełnia. Dla przykładu: jedna osoba prowadzi negocjacje w ramach danego bookingu, druga przygotowuje wszystkie dokumenty, trzecia zajmuje się szeroką pojętą logistyką etc. Różnie. Oczywiście są obszary, gdzie ktoś posiada lepsze skille, np. przygotowanie ofert w ramach którejś z platform, czy obsługa social mediów – wtedy staramy się, by dana osoba w całości zajmowała się konkretnym zadaniem, bo wiemy, że zrobi to najlepiej. Patrząc na światowy rynek muzyczny, jesteśmy stosunkową małą agencją, stad czasami brak stricte sztywnego podziału obowiązków. Mimo iż mieszkamy w różnych miastach, jesteśmy w stałym kontakcie i regularnie, w trakcie naszych spotkań online, ustalamy kolejne zadania, kroki czy też podsumowujemy to, co zostało wykonane (lub nie). Natomiast za granicą często spotykamy się z dużymi podmiotami, które działają na wzór korporacji, to najwięksi gracze na rynku, skupiający dziesiątki, jak nie setki Artystów w swoim rosterze – tam wszystko jest bardziej sformalizowane. Jak wygląda praca agenta/agentki? Na tak postawione pytanie zawsze odpowiadam memem, na którego trafiłem przypadkowo:

Dokładnie taka jest rzeczywistość. Część moich znajomych obserwuje fakt, że sporo podróżuję, odwiedzam kolejne festiwale, imprezy etc., twierdząc „ten to ma klawe życie” A tak naprawdę to jest tylko efekt dużych nakładów pracy. Zgoła 90% naszego czasu to praca biurowa, przy laptopie, w dokumentach, przy tworzeniu ofert, prowadzeniu korespondencji mailowej etc. Znając prawdę, podejrzewam, że część osób stwierdziłaby, że to nuda! Dla innych nie do przeskoczenia byłby taki tryb życia, przykładowo ze względu na dużą intensywność sezonu letniego (a w zasadzie letnio-jesiennego) sam od maja do końca października, spędziłem w domu tylko dwa weekendy. 

Nasza praca bardzo często się przenika i wzajemnie uzupełnia. Dla przykładu: jedna osoba prowadzi negocjacje w ramach danego bookingu, druga przygotowuje wszystkie dokumenty, trzecia zajmuje się szeroką pojętą logistyką etc. Różnie. Oczywiście są obszary, gdzie ktoś posiada lepsze skille, np. przygotowanie ofert w ramach którejś z platform, czy obsługa social mediów – wtedy staramy się, by dana osoba w całości zajmowała się konkretnym zadaniem, bo wiemy, że zrobi to najlepiej.

Paulina Żaczek (Granko Agency): Ja założyłam agencję i prowadzę jednoosobową działalność, zatrudniając osoby na umowie cywilno-prawnej lub współpracując z nimi na zasadzie b2b. To ostatnie to głównie z powodu zagranicznego miejsca zamieszkania jednej z agentek. W agencji pracują głównie kobiety. Trochę to wynika z tego, że tak samo, jak chcę wspierać kobiety na scenie jako DJ-ki, tak samo uważam, że należy wspierać kariery kobiet czy osób LGBTQA+ poza sceną. A trochę z tego, że zdecydowanie większa liczba kobiet zainteresowana jest pracami tego typu i na różne nabory, które miały miejsce w Granku, prawie 90 procent zgłoszeń było od dziewczyn.

Są 4 osoby agencyjne, każda na innym poziomie zaawansowania. Ja z Łukaszem Warną-Wiesławskim mamy największe doświadczenie, więc dzielimy się wiedzą z resztą osób. Kwestie formalne i finansowe kontroluję ja. Jeśli chodzi o strategie dla artystów, to współdziałam z agentkami, co następnie przedstawiamy wspólnie lub one samodzielnie artystom. Klaudia Ciepłucha, która rozpoczęła przygodę z byciem agentką ponad rok temu, bardzo szybko weszła w to i super sobie radzi, więc ma duże pole do działania samodzielnego. Jaśmina Madej dołączyła jako stażystka i ciągle zdobywa doświadczenie, ale też bardzo dobrze jej to idzie. Niedawno stała się oficjalnie agentką Melanii na Polskę. Na razie każda osoba zajmuje się wszystkim, czyli szukaniem grań, obsługą ich logistyki i formalności oraz rozliczeniem, ale Granko się na tyle rozwija, że rozmyślam nad zatrudnieniem osoby zajmującej się tzw. advancingiem. 

Maja (Insist): My formalnie działamy jako spółka z.o.o, a agencję traktujemy jako część grupy projektów zarówno muzycznych, jak i poza muzycznych, co daje nam sporo swobody i możliwość korzystanie z wielu zasobów ludzkich. W naszym przypadku wypracowanie takiej formy działalności okazało się złotym środkiem, a sama nazywam to redystrybucją kapitału do świata artystycznego. Dzięki temu możemy trochę mniej przejmować się, że za bardzo kochamy muzykę. W tym miejscu chciałabym wykorzystać okazję i podziękować Kubie Bartoszkowi, który doceniając wartości płynące ze świata elektroniki, postanowił inwestować we wszystkie nasze, nawet najbardziej szalone pomysły. Nad agencją będzie pracować 7 osób, a do tego dogadaliśmy się na wsparcie prawne z kancelarią ds. muzyki, a także z agencją podróży, która pomoże nam w logistyce.

Mikołaj Barta (Unknown Agency): Jest to na tyle świeży temat, że struktura jest ograniczona do jednej osoby, czyli mnie! Z racji, że od zawsze starałem się rozwijać interdyscyplinarnie, nie umiem nie podejmować się nowych wyzwań. Dlatego też podjąłem się tej działalności i pisząc w skrócie – szukam miejsc, gdzie mogę zabookować artystę. Polska to jedno, ponieważ warto dbać o nasz rynek. Niemniej jednak sporą uwagę również poświęcam szukaniu klubów czy organizacji poza naszymi granicami. Kontaktując się z nimi telefonicznie czy mailowo, ważne, aby zostawić po sobie dobre i profesjonalne wrażenie. Myślę, że zdecydowanie większość DJ-ów marzy, aby zagrać poza swoim podwórkiem, więc czemu miałbym temu marzeniu nie pomóc?

agencje bookingowe
Fot. Kike Pravda

Wnieść wiele dobrego

Czy wstępując w szeregi agencji miałeś/aś wobec niej jakieś oczekiwania? Cele? Marzenia? Jeśli tak, to jak potoczyła/toczy się ich realizacja? Jakie korzyści daje bycie agentem/agentką? 

Konrad Martynowicz (Affekt): Artysta ma skupić się na swoich występach, a nie na ciągłym kontakcie z promotorami i potwierdzaniu riderów, hotelu czy logistyki. Moim celem od samego początku było po prostu odciążenie Aksamit od niektórych zadań, które posiada DJ nieposiadający wsparcia od żadnej agencji. To, że w tym momencie reprezentuje kilku artystów, przyszło bardzo naturalnie. 

Rafał Cały (C&C Bookings): Zaczynając pracę w branży w 2005, nie miałem jeszcze zbyt wielu wyobrażeń, celów, oczekiwań etc. W zasadzie sam zbyt wiele nie wiedziałem nt. działalności agencji bookingowych. Znałem ja tylko z drugiej strony, tj. od strony promotora, który wtedy zapraszał DJ z zagranicy i spotkał się z takim tworem, jakim jest agencja bookingowa. Wszystkiego uczyłem się sam, przede wszystkim przez wzgląd na brak podobnych podmiotów w Polsce. Pierwsza rzecz, o jakiej pomyślałem to właśnie to, dlaczego w Polsce nikt nie reprezentuje interesów artystów związanych ze sceną muzyki elektronicznej? Dlaczego wciąż na tym polu panuje „wolna amerykanka”? Założenie pierwszej agencji miało być na to odpowiedzią.

Artysta ma skupić się na swoich występach, a nie na ciągłym kontakcie z promotorami i potwierdzaniu riderów, hotelu czy logistyki.

Z perspektywy czasu wiem jednak, że brak doświadczenia i wzorów, z których mógłbym w łatwy sposób czerpać, sprawiło, że sam popełniałem masę błędów, których przy okazji C&C bookings staram się nie powtarzać. Natomiast nadal podpatruje największych i najlepszych w tej branży. Każdy kolejny rok działalności uczy mnie czegoś nowego. Z czasem pojawiały się cele i marzenia i te z biegiem lat się spełniają. To najważniejsze z nich to to, że zawsze chciałem pracować z najlepszymi. I bez ogródek mogę powiedzieć, że tak właśnie jest. To ogromny zaszczyt i wyróżnienie pracować z takimi Artystami jak: An On Bast, Catz ‘n Dogz, Jurek Przezdziecki, Jacek Sienkiewicz, Kuba Sojka, MANOID, Michal Zietara, Kapoor, Piotr Figiel, Vacos, Vacos Malcolm czy Mihau. W tym miejscu raz jeszcze bardzo im dziękuję za te 10 lat. Uważam, że mamy fenomenalną ekipę, a co najważniejsze, funkcjonujemy jak jedna duża rodzina

Paulina Żaczek (Granko Agency): Granko powstało w listopadzie 2019 roku, a pandemia uderzyła w 2020 roku, więc bardzo moje początkowe marzenia zostały zweryfikowane przez rzeczywistość. By utrzymać firmę, wróciłam do działalności PR-owej, czym zajmowałam się wiele lat przed założeniem Agencji Granko. Dzięki temu nie tylko udało mi się przetrwać pandemię bez rezygnacji z prowadzenia Granka, ale także pozwoliło rozwinąć się na niespodziewanych płaszczyznach. Osoby pracujące jako agenci i agentki nie zajmują się tylko pracą agencyjną, robimy wspólnie wiele innych projektów, dzięki czemu Granko istnieje i może się rozwijać. 

Mnie osobiście bycie agentką nauczyło wiele asertywności, zwiększyło wiedzę o scenie muzycznej, utwierdziło w przekonaniu o wielkiej wartości polskich artystów oraz naszej kultury. Gdy zakładałam agencję, moim głównym celem było wspieranie kariery zagranicznej polskich artystów. Z biegiem czasu budowanie świadomości lokalnej publiczności i wzmocnienie pozycji na scenie lokalnych DJ-ów i Dj-ek dołączyło do tego. Bez silnej, wspierającej się nawzajem sceny nie będzie rozwoju. Będzie status quo i pompowanie setek euro w zagranicę, co jest długofalowo złą inwestycją. 

Maja (Insist): Uważam, że agencja to nie jest najlepsza przestrzeń na marzenia. To miejsce, w którym trzeba być świadomym trudu tej pracy i tego, że wiele w życiu zawodowym innych osób zależy od jakości twoich ruchów i zaangażowania. Tu zamiast chęci potrzeba jasnych celów, ogromu determinacji, pokory, ale i szczypty subtelnego tupetu. Moim celem jest, żeby Insist mimo posiadania międzynarodowego portfolio, było postrzegane jako główny eksporter polskiego talentu poza granicę tego kraju i do tego dążymy od dnia „zero”. Bardziej niż na sukcesach biznesowych, zależy mi na tym, żeby za kilka lat wiele osób mogło powiedzieć, że nasza inicjatywa wniosła wiele do ich przygody muzycznej, się z tym bezcenne wspomnienia.

Mikołaj Barta (Unknown Agency): Oczywiście jest to odnoga wytwórni Kaheru, niemniej jednak podzieliliśmy się wewnętrznie obowiązkami prowadzonych projektów i Unknown Agency zostało powołane z mojego ramienia. Dlatego przy takim obrocie spraw chcę uczciwie podejść do tematu i nie będę budował dużej bazy artystów, którą nie będę w stanie się zaopiekować. Obcując kilka lat w tej branży, poznałem ją od różnych stron, dlatego postanowiłem zrobić kolejny krok, aby móc być w pełni jej aktywnym uczestnikiem. W pierwszej kolejności będę dążył do tego, aby zbudować markę UA i ją ugruntować na rynku. Nowe projekty nie mają łatwego życia i zdecydowana większość kończy działalność, zanim minie rok. Dlatego chciałbym się skupić na budowaniu świadomości i istocie agencji w branży. Oczywiście sama myśl, że pewnego dnia mógłbym wpisać w swoje portfolio znamienite nazwiska czy imprezy, na których się pojawili, stając się jedną z ważniejszych firm o takiej działalności, powoduje u mnie gęsią skórkę. Niemniej jednak podchodzę do tematu z rozwagą, pokornie i z należytym szacunkiem. Wiem, że sporo drogi i pracy przede mną, aby móc ten cel zrealizować i warto inspirować się ludźmi, którzy zjedli zęby w tej branży. 

agencje bookingowe
biøs | Fot. Aleksander Skrzypiec

Współpraca z artystą

Co oferujecie artyście w ramach współpracy? Na czym najbardziej Wam zależy?

Konrad Martynowicz (Affekt): Przyjacielskie stosunki to moim zdaniem budulec udanej współpracy. Tak jak już wspomniała Alicja, ja jako booker nie praktykuje rozsyłania newslettera czy mailingu do promotorów/właścicieli klubów. Jestem zdania, że jeśli ja otrzymuję booking request na danego artystę to znaczy, że on/ona na ten występ w danym miejscu zasłużył czy zasłużyła. Wiem, że niektóre nawet europejskie agencje to praktykują, ale osobiście nie jestem tego fanem. 

Rafał Cały (C&C Bookings): Współpracując z danym artystą, przede wszystkim przejmujemy pełną obsługę jego bookingów. Począwszy od etapu zbierania ofert, zapytań, poprzez negocjację stawek, przygotowanie i podpisywanie umów, wystawianie rachunków, (częstokroć) organizację logistyki, podróży, hoteli, przygotowanie „itinerary”, tj. kompletu informacji dotyczących danego bookingu, kończąc na weryfikacji z obsługą techniczną klubu festiwalu czy wszystkie wymagania sprzętowe będą zrealizowane i umożliwią komfortowy występ. Dzięki temu rola artysty w procesie bookingowym ogranicza się wyłącznie do akceptacji przekazanych mu przez nas ofert oraz zapoznanie się z przesłanym przed imprezą z „iti” zawierającym kluczowe informacje nt. eventu oraz logistyki. W związku z faktem, że rynek muzyki elektronicznej w Polsce nadal nie jest zbyt mocno rozwinięty, czasami wychodzimy także poza standardowe działania agencji, realizując także zadania stricte managerskie czy PR-owe. Negocjujemy kontrakty reklamowe, umowy barterowe z dystrybutorami sprzętu, odpowiadamy za kontakt z mediami, wysyłamy w imieniu artystów demówki do labeli itp. itd. 

Paulina Żaczek (Granko Agency): W ramach standardowych 15 procent oferujemy pracę bookingową oraz podstawowe świadczenia promocyjne tj. widoczność na social mediach, newslettery, posty sponsorowane czy showcase’y w radiu. Przez pracę bookingową rozumiemy wysyłanie zapytań o bookingi, obsługę przychodzących zapytań, negocjacje, logistykę podróży i wszystkie kwestie związane z finansami, czyli pilnujemy, by artyści dostali pieniądze na czas. W zależności od osoby artystycznej albo rozliczamy się fakturą, albo umową cywilnoprawną, która przechodzi przez agencję. Odprowadzamy wszystkie konieczne podatki, działamy legalnie. Granko było pierwszą agencją w Polsce, która miała swój showcase w HOR oraz jako pierwsze rozpoczęłyśmy współpracę z czeskim radio Punctum. Zależy nam na rozwoju i widoczności naszych artystów, więc staramy się też działać niestandardowo. Jednym z takich działań jest współpraca Granka z krakowską palarnią kawy PALE. Do każdej puszki dodany jest kod do playlisty specjalnie stworzonej przez artystów z Granka. Każda osoba dostała wynagrodzenie za miks lub numer, a 10 procent ze sprzedaży przekazujemy na działalność fundacji Community Worx, która pomaga osobom w kryzysie uchodźczym mieszkającym aktualnie w Krakowie.

Zależy nam najbardziej, żeby artyści mieli jak najwięcej grań, ale nie podchodzimy do tego bezrefleksyjnie. Zależy nam na tym, by współpracować z osobami, z którymi dzielimy światopogląd, jednocześnie szanujemy różnice wewnętrzne. Nigdy nie jest tak, że wszyscy się ze sobą we wszystkim zgadzają, najważniejsze by nie było różnic nie do pogodzenia. Zależy nam, by artyści czuli się komfortowo, do nich należy ostateczna decyzja o przyjęciu/odrzuceniu Granka. Aczkolwiek są pewne granice nieprzekraczalne, bo uważam, że nie ma sensu łamać swoich przekonań w imię pieniędzy czy „kolejnych szans”, bo ostatecznie zawsze kończy się rozczarowaniem. Staramy się podchodzić do współpracy z artystami holistycznie, dużo ze sobą wewnętrznie rozmawiamy, nie tylko o kwestiach biznesowych, ale także tych dotyczących ich samopoczucia. Planujemy pracę tak by te wszystkie czynniki wybalansować.

Współpracując z danym artystą, przede wszystkim przejmujemy pełną obsługę jego bookingów. Począwszy od etapu zbierania ofert, zapytań, poprzez negocjację stawek, przygotowanie i podpisywanie umów, wystawianie rachunków, (częstokroć) organizację logistyki, podróży, hoteli, przygotowanie „itinerary”, tj. kompletu informacji dotyczących danego bookingu, kończąc na weryfikacji z obsługą techniczną klubu festiwalu czy wszystkie wymagania sprzętowe będą zrealizowane i umożliwią komfortowy występ.

Maja (Insist): Przede wszystkim nie chcemy być agencją, która oprócz ogarniania booking requestów spamuje skrzynki promotorów i klubów. Oczywiście konsekwencja i upór w tej sprawie są potrzebne, ale bez odpowiednich nakładów kreatywności, proaktywności i uczestniczenia w życiu sceny nie ma to większego znaczenia. Chcemy zapewnić artystom odpowiednie wsparcie mentalne, managmentowe, ale też wykorzystać nasze wydarzenia i inicjatywy jako przestrzeń do ich rozwoju i ekspresji. Zależy nam na tym, żeby każdy artysta czuł się odciążony z części obowiązków i mógł w pełni skupić się na muzyce i rozwoju. Ponadto chcemy, żeby nikt nie czuł się zaszufladkowany w żadnych ramach. Wysłuchamy potrzeb i pomysłu na siebie każdej osoby, która do nas dołączy. Projekt ma być połączeniem wizji artystów z dna naszych dotychczasowych projektów.

Mikołaj Barta (Unknown Agency): Za wcześnie by móc spijać piankę z kieliszka szampana; natomiast na ten moment traktuje to jako całkiem nowe doświadczenie, gdzie największą wartością są wiedza i umiejętności miękkie. Jeżeli jest się osobą dobrze zorganizowaną, to korzyści mogą być jeszcze bardziej wymierne, a nieszablonowym podejściem do tematu – przynieść dodatkowe wpływy. Nie można zapominać, że dalej jest to biznes i aby mógł być rozwijany i kontynuowany, musi przynosić kapitał. Aczkolwiek postaram się, aby był to efekt uboczny moich działań, a nie sam cel.

agencje bookingowe
Violent & MERVH | Fot. MARIE MAROU

Jakie wnioski wyciągasz z pracy w agencji? Na bazie kontaktów z promotorami, klubami, ale i artystami/artystkami.

Konrad Martynowicz (Affekt): Jeśli klub, promotora stać na danego artystę to powinno stać go również na booking fee. Dodatkowe 10-15 procent od gaży artysty to nie są jakieś astronomiczne kwoty, które odstraszają. Wielokrotnie spotykałem się z sytuacją, kiedy byłem proszony o „zejście” ze swojej stawki, a artysta koniec końców i tak rozliczał się ze mną, bym również mógł zostać wynagrodzony. Moim zdaniem dobry booker wyróżnia się również tym, że w miarę swoich możliwości czasami podróżuje ze swoim artystą. Dzięki temu mają okazję lepiej się poznać, osobiście ocenić klub czy wydarzenie, a poza tym ma idealną szansę poznać ludzi, którzy organizują dany event czy festiwal. Jestem zdania, że właśnie nawiązywanie relacji biznesowych, czyli networking (nie kolesiostwo) w tej branży jest bardzo istotny. Dodatkowo warto również jeździć na takie wydarzenia jak Amsterdam Dance Event (z którego właśnie wróciłem) czy Off Week w Barcelonie i inwestować swój czas, pieniądze w rozwój agencji i swoich artystów. Dzięki za rozmowę. Cieszy mnie ogromnie fakt, że nareszcie ktoś podjął temat agencji bookingowych w naszym kraju.

Dopóki my Polacy sami nie zaczniemy doceniać rodzimych Artystów, dawać im dobrych slotów, nie dyskredytując ich względem zagranicznych bookingów, pozwalając na coś więcej niż „niech się cieszy, bo przecież w ogóle wystąpił” – dopóty będziemy gonić zachodnie rynki muzyczne, a artystów żyjących z muzyki czy robiących międzynarodowe kariery, wciąż będzie tak niewielu, jak ma to miejsce w tej chwili. 

Rafał Cały (C&C Bookings): To zbyt ogólnie postawione pytanie. Praktycznie każdy dzień pracy w branży muzycznej czegoś mnie uczy, składnia do refleksji, analiz, przemyśleń. To temat rzeka i z powodzeniem mógłby być temat odrębnej rozmowy. Czuję się jednak w obowiązku wspomnieć o dwóch bardzo ważnych moim zdaniem tematach. Pierwszy to oczekiwania, zwłaszcza młodych Artystów wobec Agencji, z którą nawiązują współpracę. Bardzo często towarzyszy temu przekonanie, że z dnia na dzień liczba ich bookingów się podwoi / potroi, a agencja zapewni im granie w każdy piątek i sobotę. Owszem, takie jest zadanie agencji i jeśli ta działa prężnie, liczba bookingów na pewno wzrośnie (może nie od razu, ale finalnie na pewno). Natomiast praca nad karierą to nie tylko posiadanie agenta czy managera. Owszem to pomaga, ale za każdą karierą przede wszystkim stoi sam Artysta. Czasami spotykam się ze stwierdzeniami i sformułowaniami: „wow, artysta X czy Y występuje tu, czy tam, ale załatwiłeś”. Prawda jest taka, że „załatwił” to sobie sam artysta, przede wszystkim poprzez muzykę, którą tworzy i energię, którą daje ludziom podczas swoich występów. Agencja pomoże Ci we wszystkich sprawach formalnych, zajmie się papierami, logistyką, ale najważniejsza jest muzyka – nie zapominajcie o tym. Jeśli jesteś dobry w tym, co robisz, pracujesz konsekwentnie – sukcesy i bookingi się pojawią, i wtedy faktycznie warto mieć kogoś, kto Cię odciąży i pozwoli Ci się skupić na pracy kreatywnej.

Druga to mój apel do części promotorów/organizatorów imprez/festiwali w Polsce: polscy Artyści często nie ustępują zagranicznym Koleżankom / Kolegom. Przychodzi moment w ich karierze, kiedy proponowanie danemu Artyście pierwszego slotu na imprezie / festiwalu, tak by zagrał, jak to nazywam, „do piachu”, w kontekście jego sukcesów czy osiągnięć, bazy fanów itp., to nic innego jak branżowe foux pas. Dopóki my Polacy sami nie zaczniemy doceniać rodzimych Artystów, dawać im dobrych slotów, nie dyskredytując ich względem zagranicznych bookingów, pozwalając na coś więcej niż „niech się cieszy, bo przecież w ogóle wystąpił” – dopóty będziemy gonić zachodnie rynki muzyczne, a artystów żyjących z muzyki czy robiących międzynarodowe kariery, wciąż będzie tak niewielu, jak ma to miejsce w tej chwili. 

Paulina Żaczek (Granko Agency): Dużo już powiedziałam wcześniej, ale dodam tylko, polscy DJ-e i DJ-ki, producenci i producentki powinni znać swoją wartość i nie godzić się na niskie stawki, w dodatku bez umowy czy zakwaterowania/transportu/jedzenia. Głośno mówić o niesprawiedliwościach, bo bez tego nic się nie zmieni. Trzeba budować świadomość publiczności i branży, wywierać presję, dzięki czemu wierzę, że wspólnie zbudujemy dobrą scenę. Jest też taka rzecz, o której bardzo mało się mówi, ale ja to podkreślam wszystkim osobom, z którymi pracuję – podstawą jest mieć inne źródło dochodu niż granie. Ta branża jest niezwykle niestabilna, zarówno ekonomicznie, a także, jeśli chodzi o trendy. Spokój związany z komfortem finansowym daje siłę do tego, by kierować swoją karierą tak, jak się tego chce. Jest mniej frustracji, chodzenia na niewygodne kompromisy. Owszem niełatwo jest połączyć świat grania z dzienną pracą albo innymi działaniami kreatywnymi, ale w moim odczuciu po prostu rozsądnie jest jednak budować swój budżet domowy i karierę na kilku filarach. 

Maja (Insist): Z uwagi na to, że z agencją dopiero wystartowaliśmy, a można śmiało napisać, że jesteśmy w fazie beta, to skupię się bardziej na doświadczeniach z punktu widzenia bookera i promotora, który współpracował z wieloma agencjami. Moje ogólne odczucia są dobre, podoba mi się współpraca z agencjami w mojej bańce, agenci są zazwyczaj życzliwi, wyrozumiali i podchodzą do mnie po przyjacielsku. To samo tyczy się artystów, którzy do nas przyjeżdżają, czego przykładem może być fakt, że przez 5 lat nie mieliśmy ani jednej nieprzyjemnej sytuacji na imprezie, a pozostawiliśmy za sobą masę niezwykłych wspomnień. Z mojego punktu widzenia negatywne wydaje się najbardziej to, że wielu agentów przestało optymalizować stawki z uwagi na region, w którym odbywa się występ. Płacenie fee o tej samej wysokości w każdym kraju jest totalnie bez sensu i nie trafia do mnie argument, że artysta musi poświecić tyle samo energii na przygotowanie się do występu w Litwie, co w Holandii, tym bardziej że kariery nie buduje wpływ pojedynczego występu i grupa ludzi z danego regionu.

Polscy DJ-e i DJ-ki, producenci i producentki powinni znać swoją wartość i nie godzić się na niskie stawki, w dodatku bez umowy czy zakwaterowania/transportu/jedzenia. Głośno mówić o niesprawiedliwościach, bo bez tego nic się nie zmieni. Trzeba budować świadomość publiczności i branży, wywierać presję, dzięki czemu wierzę, że wspólnie zbudujemy dobrą scenę.

Mikołaj Barta (Unknown Agency): Uczciwie? Ciężki kawałek chleba. Po rozmowach z bardziej doświadczonymi artystami/artystkami malował mi się kolorowy pejzaż i z nastawieniem lekkoducha wszedłem do wcześniej mi nieznanej krainy. Rzeczywistość okazała się brutalna, natomiast z uporem maniaka nie rezygnuję, tylko idę przed siebie, ponieważ wiem, do czego dążę. Pomimo zauważania jak wyglądają u nas decyzje dotyczące bookingu, miewałem chwile słabości i wątpliwość, czy to jest świat, do którego chce należeć. Niedawno swój głos w podobnym temacie pisał Jan z Private Press. Dlatego uważam, że tak bardzo istotne jest budowanie świadomości i dawanie ludziom szans niezależnie od liczby lajków czy posiadanych relacji, a tylko filtrując po prezentowanej jakości selekcji, brzmień czy projektów, które wychodzą spod rąk danego artysty. Nie od dziś wiemy, że życie jest Free2Play, aczkolwiek jest również Pay2Win, dlatego wierzę, że główną walutą będą muzyka i styl, który reprezentuje daną osobę.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →