Heartthrob – wywiad dla muzikanova.pl

Wywiad

Po relacji z imprezy we Wrocławiu zapraszamy do lektury wywiadu, który przeprowadziliśmy z Heartthrobem tuż po jego występie w Sali Gotyckiej

Jesse Siminski aka Heartthrob został jednym z ostatnich członków rodziny M_nus. Wspólnie z Magdą, Troyem Piercem i Richiem Hawtinem tworzyli scenę minimal techno w Nowym Jorku a po kilku latach jedno za drugim wyemigrowali do aktualnej stolicy techno – Berlina (Heartthrob w między czasie miał jeszcze przystanek w Paryżu).

O jego podróżach, sztuce i japończykach rozmawialiśmy z Heratthrobem tuż po jego występie na wrocławskiej imprezie :Plug/Play> pres. M_nus Night. Zapraszamy do lektury!

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

 


WYWIAD: HEARTTHROB [M_NUS]

 

Pierwszy raz wystąpiłeś w Polsce, jak ci się u nas podobało?

Oba występy były bardzo energetyczne. Polska publiczność jest bardzo żywiołowa, reaguje spontanicznie. Czułem naprawdę dobrą atmosferę w trakcie i po show. Sam mam polskie korzenie – mój tata jest Polakiem – ta wizyta ma więc dla mnie szczególne znaczenie.

 

 

Mieszkałeś i tworzyłeś w trzech zupełnie różnych miastach: Nowym Jorku, Paryżu i Berlinie…

W Nowym Jorku spędziłem osiem lat i to tam poznałem moich przyjaciół: Magdę, Troya, Richiego i resztę ekipy. Tamtejsza scena techno była wtedy naprawdę mała i dopiero próbowała się wybić. Dzisiejszy Nowy Jork ma niesamowity potencjał, ale to miasto głównie dla milionerów i bankierów, nie jest łatwym miejscem do życia dla artystów i ludzi twórczych. Teraz musisz generować spore zyski, by było cię stać na czynsz. W latach 80tych można było zrobić coś naprawdę dobrego bez udziału wielkich pieniędzy. Zamiana Nowego Jorku na Paryż była całkiem przyjemna. Paryż to również wielkie miasto, ma w sobie dużo energii i możliwości, jest bardzo transparentne. Jest w nim dużo miejsca na życie duchowe. Nie wszyscy też wiedzą, jak wielu fanów techno mieszka w Paryżu. To miasto nie kojarzy się automatycznie z tego typu muzyką. Berlin jest zupełnie inny od NY i Paryża, ma niepowtarzalną atmosferę, która sprzyja tworzeniu moich utworów. Ludzie są niesamowici. Dostrzegam tu ciągłą transformację, w tym mieście wciąż wszystko się zmienia i właśnie dlatego jest dla mnie tak pasjonujące.

A jak bardzo pasjonuje cię sztuka? Tytuł twojego najnowszego albumu „Dear Painter, Paint Me” powstał pod wpływem inspiracji twórczością malarza Martina Kippenbergera…
 
Tak, bardzo lubię jego twórczość i generalnie kocham sztukę. Moje wszystkie działania w większym lub mniejszym stopniu są zainspirowane jej światem. Zawsze mam mnóstwo pomysłów z nią związanych, co w dużej mierze przekładam na swoją pracę.

 

 

Twoja praca to teraz głównie M_nus i projekt Marv ’N’ J, który realizujesz razem z Magdą?
 
Zgadza się. Z Magdą znamy się naprawdę długo, rewelacyjnie się nam współpracuje i wpadliśmy na pomysł, by znowu razem grać. Nasze najbliższe wspólne plany w ramach Marv ‘N’ J to sylwester w Londynie w klubie T-Bar, tam zresztą inaugurowaliśmy ten projekt w październiku. T-Bar ma rewelacyjne nagłośnienie, choć nie jest duży. Będzie to nietypowa impreza „Gel & Weave Party”, połączona ze słynnym już Hair Wars z Detroit, czyli konkursem artystycznego rzeźbienia fryzur. Nasze włosy również będą poddane tym eksperymentom. Nie wiem, ilu ludzi tego dnia będzie miało na głowie Hair Wars, ale my tak. Czeka nas zatem prawdziwy sylwester Hair Wars Gel & Weave w stylu Marv ‘N’ J.

Więc będzie to coś więcej, niż tylko projekt muzyczny?

Cóż, robimy się ambitni (śmiech).

A czy M_nus równie ambitnie planuje kolejne show o podobnej konwencji, co Contakt? Byłem zarówno w Brixton Academy, jak i w Berlinie w Columbiahalle, i było wyśmienicie.

Ostatni Kontakt w Londynie był chyba najlepszy. Myślę, że duch tego projektu nie umarł i z pewnością w przyszłości zafundujemy Wam coś podobnego, być może z udziałem innych artystów, a nie tylko naszej siódemki czy ósemki.

 

 

Rok 2009 dobiega końca, czy mógłbyś nam zdradzić, który z twoich tegorocznych występów najbardziej ci się podobał?

Powiedziałbym, że moja trasa z Magdą w ramach Marv ‘N’ J po Japonii. To niesamowity kraj, można zaniemówić z wrażenia. Japońska publiczność jest wyjątkowo zorientowana na muzykę. O ile w przypadku innych nacji jest tak, że muzyka interesuje ich na podobnym poziomie, co sama impreza, to w Japonii ludzie przychodzą właśnie głównie dla dźwięków. Zdziwił mnie na przykład fakt, jak mało pije się tam alkoholu w klubach, podobno średnio popularne są również inne używki. Graliśmy w kilku miastach – Tokio, Kioto, Nagoya, Kobe. Z reguły były to małe kluby, ale na przykład Womb – chyba największy w Tokio – jest w stanie pomieścić około dwóch tysięcy ludzi. Rewelacja. Zwraca się tam ogromną uwagę na technologie, a te odgrywają przecież sporą rolę w mojej muzyce.

Widziałem film z Contaktu w Tokio i zauważyłem, że wszyscy kręcili wasze występy telefonami komórkowymi.

Teraz wszędzie tak jest, nie tylko w Japonii.

Tak, ale w Tokio każdy kręcił dwoma telefonami na raz!

(Śmiech)

 

Rozmawiali: Monika mondym Dymek, Daniel dannymoore Wiśniewski (muzikanova.pl)

Tłumaczenie: Monika Dymek (muzikanova.pl)

Foto: Marcin Żytecki



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →