Między rave’em a emocją — wywiad z zespołem Rysy

Fot. Mateusz Czech
Wywiad

W ten weekend mieliśmy okazję wybrać się na fenomenalny Carbon Silesia Festival. W drugi dzień imprezy udało nam się porozmawiać z Łukaszem Stachurko i Wojtkiem Urbańskim z zespołu Rysy. Jeśli chcecie się dowiedzieć, jak zaplanowali swojego live'a na Carbonie, co myślą o Scooterze i jakiego komputera używał Łukasz do swoich pierwszych produkcji, wgryźcie się w ten tekst!

Pierwsza edycja Carbon Silesia Festival

Carbon Silesia Festival to nowa inicjatywa ekipy od Snow Fest. Dwudniowa impreza miała miejsce w historycznej Sztolni Królowa Luiza. Kopalnia węgla została założona w 1791 roku i była motorem napędowym Zabrza. To za jej sprawą dociągnięto wówczas do małej wsi elektryczność i zmodernizowano komunikację miejską na europejskim poziomie. Nieprawdopodobna elegancja przestrzeni wraz z jej industrialnym duchem, przestrzenność i niesamowita historia spowodowały, że muzykę na festiwalu przeżywało się zupełnie inaczej niż w przeciętnym klubie. Organizatorzy spisali się na medal i życzę im z całego serca, żeby z roku na rok festiwalowa frekwencja rosła.

Carbon Silesia Festival

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

fot. Hubert Daniszewski

Rysy na Carbon Silesia Festival

Z Łukaszem i Wojtkiem, złapaliśmy się tuż po ich próbie generalnej na Main Stage’u. Oboje uśmiechnięci, z pozytywną energią, od razu dali po sobie poznać, że nie będzie na wywiadzie nudno. Towarzyszył mi Hubert Daniszewski, który choć pełnił rolę festiwalowego fotografa zadał im również parę ciekawych pytań. Sprawdźcie sami!

Olga Rembielińska, Muno.pl: Super, że się złapaliśmy. Udało mi się być chwilę na waszej próbie i porównując to, co słyszałam do Waszych produkcji, to na żywo gracie zdecydowanie mocniej.

Wojtek Urbański: Na koncertach jest głośniej (śmiech).

Łukasz Stachurko: Gramy bardzo podobnie do materiału z płyty; ale faktycznie zarówno utwory z pierwszego albumu (głównie z pierwszego) są przebudowane pod kątem live’a.

Wojtek: Dopalane.

Łukasz: Z drugiej strony, gramy też coraz bardziej surowo i siermiężnie. Przede wszystkim GRAMY to; są to otwarte formy.

Wojtek: Publika jest też większa na koncertach… To nie jest miksowane, tylko live… Nasze występy na żywo, opieramy głównie o stopę.

Na przykład w kawałku Night Sleep, usłyszałam, że jest tam taki mocny, techniczny kick.

Łukasz: Akurat nie gramy Night Sleep.

Wojtek: Na próbie grałem to sobie „z łapy”.

Łukasz: Moglibyśmy w sumie grać Night Sleep.

Wojtek: No Night Sleep i Father, moglibyśmy to grać.

Łukasz: Dzięki za hint! Będziemy grać (śmiech).

Carbon Silesia Festival

fot. Mateusz Czech

Nagrywanie albumów w studio a granie live’ów

Łukasz: U nas działa to tak, że praca w studio to jeden proces; a potem wszystko na live jest robione od nowa. Brzmi to inaczej też z tego powodu, że to jest z urządzeń po prostu. Z maszyn, które generują potem dźwięk na żywo. Pojawia się trochę inny charakter brzmieniowy. Wydaje mi się, że to bardziej łupie, jest bardziej stworzone pod występ.

Wojtek: Taki wyimaginowany odbiorca płyty, to jest ktoś, kto słucha muzy w różnych warunkach. Dlatego na płytach jest wszystkiego po trochę, melodii, beatu, basu… Na koncertach już ewidentnie wszystko jest zorientowane na taniec.

Łukasz: Funkcjonalność muzyki jest istotna, bo tutaj nikt nie siedzi sobie na leżaczkach. Nawet jak siedzi, to ma w naszym przekonaniu wstać…

Wojtek: Na pierwszy plan staramy się wysunąć rzeczy motoryczne, te rzeczy ekstremalne, mocne, plemienne.

Rysy

fot.Mateusz Czech

Źródła inspiracji, czyli jak wyłoniło się brzmienie Rys

A właśnie, bardzo często artyści, którzy tworzą muzykę, grają ją kompletnie inaczej na żywo. Chociażby występujący wczoraj LTJ Bukem, znany z liquidów, zagrał bardzo szybko i mocno. Kiedyś z kolei słuchałam wywiadu z The Dø, w którym mówili, że bardzo dużo słuchają hip-hopu, a kompletnie inną muzykę robią. Czy jest u Was tak, że słuchacie mocniej, inaczej – niż sami produkujecie?

Łukasz: Czego my słuchamy (do Wojtka)?

Wojtek: Inaczej słuchamy. To jest fakt, że słuchamy bardzo różnej muzyki; a jako Rysy robimy już bardzo konkretną. Pewnie powiesz teraz sam za siebie, ale ja odpowiadając za siebie, absolutnie słucham innej. Gdybym spróbował zaprojektować to, co bym robił jako muzyk, to byłby to ktoś zupełnie inny niż ja. Tworzę zaledwie wycinek tego, czego słucham.

A czy na przykład izolujecie jakieś loopy z innych gatunków?

Łukasz: Wiesz co, my ogólnie mamy taką metodę, że najpierw poddajemy się jakiemuś procesowi. Na początku, jak robiliśmy muzykę (dosyć chyba nieświadomie), tak po prostu intuicyjnie, długo siedzieliśmy w studio bez jakiejś większej refleksji. Po prostu się bawiliśmy. Tak wyłoniło się brzmienie Rys. Pewnie w przypadku Travelera, brzmienie skrystalizowało się, kiedy płyta była już gotowa.

Wojtek: Przy pierwszej się wyłaniało, przy drugiej…

Łukasz: … już wiedzieliśmy, że mamy znowu podobne mechanizmy, podobny proces…Faktycznie było słychać, że jest to brzmienie Rys.

Wojtek: Jeśli chodzi o źródła izolacji, to już w sumie wiedzieliśmy, na co postawić. Wybraliśmy świadomie breaki, happy hardcore…

O super, Paul Estak?

Wojtek: Tak!

Paul Estak Love U More

Poszukiwanie autorskiego stylu

Łukasz: Mieliśmy trochę takich świadomych ruchów. U nas to jednak wygląda w ten sposób, że zasadniczo nie słuchamy artystów, którzy tworzą w podobnym stylu i inspirujemy się ich twórczością. Bardziej zastanawiamy się, co włożyć do naszego „systemu”, który działa; skąd pozyskać sample albo jakich bębnów będziemy używać. Tylko, że to jest dosyć szerokie. To nie jest tak, że nagle zamarzyliśmy, żeby produkować bębny, jak Ross From Friends. Uważamy, że to po prostu się nie uda. Generalnie jaramy się tą estetyką,  podświadomie pewnie też z tego czerpiemy. Znamy dużo muzy, jesteśmy osłuchani. Jesteśmy na bieżąco ze współczesną muzą elektroniczną. Raczej jednak nie miewamy takich sytuacji, żeby bezpośrednio skądś czerpać pomysły.

Wojtek: W ogóle z Rysami od początku było tak, że my nigdy nie staraliśmy się być na topie, podążać za modą. Po pierwsze musielibyśmy wtedy z każdym utworem praktycznie, z każdą płytą, epką zmieniać styl. Przy pierwszej płycie mówiono ,,że w sumie jak Moderat”. Teraz mówią, „że jak Bicep”. Tak naprawdę trochę przez to, co mówią o nas, to zaczynamy więcej słuchać muzy, do której nas porównują.

Łukasz: Akurat z Bicepem było ciekawe, bo słuchaliśmy Bicepa…

Wojtek: Ale też nie do przesady jakoś…

Łukasz: …tak, ale jak porównuję Bicepa do naszej twórczości, to wydaje mi się, że to jest inne estetycznie; że w ogóle w innym miejscu wylądowaliśmy tak naprawdę.

Wojtek: Coś tam na pewno przemycamy z rzeczy, które lubimy i znamy, ale nigdy to nie jest aż tak ekstremalnie, jak wydaje się niektórym, którzy o nas piszą.

Olga Rembielińska: Po prostu stawiacie na autorską muzykę?

Łukasz: Jak nam coś za bardzo przypomina to, co robimy, to chyba odchodzimy od tego.

Rysy The Fib

„Modne”, za chwilę przestanie być modne

Wojtek: Jak zaczynaliśmy pierwszą płytę robić, to wszędzie obecne były te trapowe beaty. Co prawda, dalej są jeszcze obecne w trendach, ale świadomie nigdy nie użyliśmy high-hatów z trapu. Wiedzieliśmy że to, co najbardziej aktualne w danym momencie, za chwilę nie będzie na czasie. Z muzą jest tak, że to, co najbardziej aktualne, zaraz będzie nieaktualne. Lepiej czerpać z jakichś ogólnych, uniwersalnych wzorów. W Rysach na pewno takim uniwersalnym źródłem są na przykład emocje i wrażliwość tej muzy; że to się przecież nie zdezaktualizuje za szybko, że te piosenki są wzruszające. Nie odwołują się właśnie do jakiegoś konkretnego stylu, gatunku, ale na przykład do emocjonalności, do uczuć, które mamy. Wtedy wiem, że piosenka napisana i wymyślona przez nas w 2015 roku, w 2020 brzmi tak samo świeżo. Dalej tak samo wzrusza.

Łukasz: Z drugiej strony też, idąc tym kluczem brzmieniowym, to lepiej chyba postawić na swój język po prostu. Na coś, co będzie twoje, nawet jeśli nie będzie się wpisywać w aktualne trendy to jednak będzie twoje. Tym sposobem pozostanie trochę poza czasem. To też jest fajne w muzie, kiedy nie jest podyktowana modą. Twórcy nie idą wtedy za ogółem. Po prostu pracują nad swoim brzmieniem. Wymaga to trochę więcej czasu i trochę więcej zaufania do siebie.

Rysy

Między Jonem Hopkinsem a Scooterem

Wojtek: Często twórcy elektroniki (bo to narzędzie potrafi najbardziej stylistycznie się dopasowywać, możesz szybko paroma ruchami wprowadzić naprawdę duże zmiany), popełniają ten błąd, że starają się wpisać w nurt, którego aktualnie słuchają i się strasznie nim jarają. Wtedy pracują nad taką płytą. Wpisują się w ten nurt i dokładnie w momencie, kiedy tę płytę wydają, to już przestają być modni. I przez to przemijają, są rozczarowani, bo pracowali rok, czy dwa nad płytą, która brzmiała jak rzeczy, których słuchali. Na przykład jak Jon Hopkins, którym się strasznie jarali w pewnym momencie. Kiedy wreszcie wydają tę wymarzoną płytę i ona brzmi jak Jon Hopkins, to Jon Hopkins jest już gdzieś indziej.

Jon Hopkins (live w KEXP)

Ta estetyka zaczyna się dezaktualizować i pojawia się frustracja i zdziwienie, że to nie odnosi sukcesu. Dla mnie jest ważne, żeby się tak wprost nie odwoływać do danej mody. Jeśli już to do innej mody. Na przykład obaj się jaraliśmy przed nagrywaniem drugiej płyty… (chyba każdy z nas się trochę jara dresiarstwem) Scooterem, jakimiś strasznymi tandetami, happy hardcore’ami; ale ja kocham te rzeczy.

Łukasz: Ekstrema, nie?

Wojtek: Ekstrema, i zawsze jest to poczucie takiego lekkiego wstydu, jak coś robimy, że przeginamy pałę, ale to zaczyna być fajne i ekscytujące. Stawiamy też często na jakieś challenge, typu: wymyślenie najpiękniejszej melodii na najbardziej chujowym brzmieniu albo najbardziej chujowe brzmienie na najpiękniejszej melodii.

Łukasz: Albo używamy bardzo ograniczonego zestawu brzmień, ograniczonego zestawu sampli. To też jest taka rzecz, która fajnie może zadziałać. Wydaje mi się, że problemem jest to, że jak jest tak strasznie dużo możliwości, tak? Dużo dróg, którymi możesz pójść, więc nie wiesz, co chcesz zrobić i warto się trochę skupić, zatrzymać w miejscu i zastanowić się, co tu się wydarza. I tak naprawdę trochę za tym pójść, odwołać się do siebie. To pozwala wybrać jakieś środki.

Wojtek: Przy drugiej płycie zrobiliśmy fajny challenge. Chcieliśmy przy doborze brzmień i sampli, korzystać z happy hardcore’owych płyt i sampli, jakiegoś totalnie strasznego rozdziału w muzyce (teoretycznie), ale jednak wspaniałego w jakiś sposób, więc no.

Scooter Hyper Hyper

Polska scena muzyki elektronicznej

Mowa teraz o unikalności, czy jest zatem coś takiego jak „polski elektroniczny patriotyzm”? Czy czujecie się spadkobiercami Marka Bilińskiego, czy może bardziej zachodniej elektroniki?

Wojtek: Nie no, zdecydowanie zachodniej.

Łukasz: Wiesz co, wydaje mi się, że teraz trochę nie ma czegoś takiego, że istnieje jakiś rozłam. Scena elektroniczna jest uniwersalna. Ja nigdy nie chciałem myśleć w kategoriach tego, co się tutaj dzieje. Mając dostęp do całej muzyki świata i diggując to, co cię po prostu interesuje, to chyba chcesz grać w tej takiej ogólnej, globalnej lidze.

Wojtek: Elektronika ma to do siebie, że naprawdę jest ponad granicami.

Łukasz: Żadnych reguł i podziałów. I to jest ekstra. Ale mamy duży szacunek do tego, co się działo w polskiej elektronice. No, ale teraz są zdecydowanie większe możliwości żeby być na „światowym poziomie” (choć trochę to wyświechtane sformułowanie). Kiedyś był bardziej ograniczony dostęp do technologii, teraz tak naprawdę nie mamy żadnych wymówek, możemy robić na światowym poziomie albo zniknąć, bo jest tak dużo dobrej muzyki.

Wojtek: Na pewno mamy szacunek do tych ludzi, którzy chwilę przed nami już ostro zaczęli na kompach kombinować w Polsce. Pewnie każdy z nas mógłby wymienić swoich polskich idoli elektroniki.

Łukasz: Catzami się jarałem, czy Noonem.

Noon —  Beat 3

Początki muzyczne z FastTrackerami

Hubert Daniszewski: A mieliście Amigę?

Łukasz: Ja miałem Atari, ale nie wiem, czy coś z tamtych czasów się zachowało na dyskietkach.

Hubert: Ale muzykę robiłeś na tym Atari?

Łukasz: No, na FastTrackerach.

Wojtek: Tak, ja też zaczynałem, od różnych FastTrackerów. Ale wiesz, mówienie o muzie elektronicznej to jest jedno, ta elektronika to jest bardzo długi proces, my właściwie jesteśmy dziećmi rewolucji, nie tyle elektroniki, co komputerów. Bo to była druga rewolucja wewnątrz elektroniki.

Olga Rembielińska: Mało ludzi ma świadomość, że wszystko się wzięło w zasadzie od demosceny. Ludzie robili muzę do gier komputerowych, na Amigach, ale potem był drenaż mózgów na scenę rave’u.

Hubert Daniszewski: Na scenę hip hop też.

Łukasz: No, słynne MPC-tki.

Far From Home FastTracker na Atari

„Dzieci Abletona”, czyli druga rewolucja w elektronice

Łukasz: Ale teraz mamy „Dzieci Abletona”.

Wojtek: Dzieci tych możliwości, dzieci VST, które dawały narzędzia komputerowe. A o tyle ta zmiana się dokonała, że elektronika to generalnie jest brzmienie. Ludzie jednak przez wiele lat jeszcze myśleli tradycyjnie robiąc elektronikę. Po prostu wymienili piano na syntezatory, ale dalej myśleli klasycznie. W momencie, kiedy weszły kompy (już 20 czy 30 lat ta muza na kompach się robi) zmieniło się myślenie.

Rysy feat. Justyna Święs Starlink

Co jest drive’m Rys, żeby tworzyć muzykę?

Hubert Daniszewski: Powiedziałeś, że jak coś jest modne, to już nie ma sensu tego robić, bo przestanie być modne, zanim to wydasz. To i tak jest w jakimś sensie myślenie komercyjne. Bo cały czas myślisz o tym, co się sprzeda.

Łukasz: Nie wiem, czy to jest tak naprawdę drive sceny. Na scenie elektronicznej jest bardzo duże parcie na to, żeby być „fresh”, żeby się wyróżnić brzmieniem, żeby to było coś zaskakującego. Tak dużo rzeczy zostało już opowiedziane, żeby łączyć te światy, żeby być bardzo osadzonym w czasie, żeby rozumieć kontekst, żeby produkcyjnie to było dopalone i to w sumie nie jest chyba za bardzo połączone z sukcesem komercyjnym. Wydaje mi się, że to są wciąż bardzo niszowe rzeczy, my się przynajmniej kojarzymy z tym takim powiedzmy, sound designerskim środowiskiem producenckim. Nie chodzi do końca o wyniki na Spotify, ale o dostrzeżenie na scenie i to nie jest jednoznaczne z sukcesem komercyjnym, ale jest spore na to parcie.

Hubert Daniszewski: Czyli macie to parcie?

Łukasz: Czy parcie? Na pewno chce się być „fresh”. Jest u nas praca włożona w to, żeby to było… świeże.

Hubert Daniszewski: Zawsze śledzisz brzmienie, ale próbujesz je zrobić inaczej.

Łukasz: No tak, tak.

Hubert Daniszewski: Jesteś świeży, bo ludzie się osłuchali z brzmieniem, więc to „kupią”, ale zrobiłeś to inaczej, więc się nie przeterminuje.

Łukasz: Dokładnie. Musisz być szczery wobec siebie, ale znowu wylądować z czymś, co się wpisuje w kontekst. Bo jak zrobisz coś od pały albo zrobisz coś naprawdę zajebistego, zaawansowanego, a totalnie miniesz się 5 lat z trendami, zupełnie, bo na przykład zrobisz świetny dubstepowy numer teraz, nie? Jakby, who cares?

Hubert: W Ameryce jest dosyć modny.

Łukasz: Tak, ale mówimy gdzieś tam pewnie o europejskiej scenie i o tym, co się tutaj dzieje, no to… Chociaż ostatnio Skream znowu zaczął robić dubstepy, więc jest powrót (śmiech).

RYSY z kolejnym singlem

Między rave’em a emocją, czyli puenta wywiadu

Olga Rembielińska: No dobra – czego możemy spodziewać się dzisiaj?

Łukasz: Ognia!

Wojtek: Rozpierdolu…

Łukasz: O 18:00 spalimy ten Śląsk, cały (śmiech).

Wojtek: Jak zwykle ekstremalnych rzeczy dla nas, przynajmniej takich, czyli połączenia pięknej emocji, wrażliwości z rozpierdolem i kopem. To jest też fajne w Rysach i mnie to zawsze kręci w tym, że tak balansujemy po tych dwóch skrajnościach. Czyli rave’em i emocją, wzruszeniem.

Łukasz: Czekamy też na ludzi, bo mamy świetny sezon i wszędzie było pełno. Mamy bardzo oddane grono słuchaczy jeszcze z czasów Travelera, ale też masa osób się dowiaduje się o nas teraz na festiwalach i wracają do tych starszych rzeczy, więc super, że to się buduje.

Hubert Daniszewski: Czyli mówicie, że „Między rave’em a emocją” jest dobrym tytułem? (śmiech).

Wojtek: Taaaaaak (śmiech). Albo „Między emocją a rozpierdolem”.

(śmiechy)

Łukasz: W sumie rave i emocja są bliskie siebie, tak.

Olga Rembielińska: O, podoba mi się taki tytuł. Dziękuję za rozmowę.

Paul Estak x Klubbheads Memories

Kim są Rysy?

Duet Rysy, tworzony przez Wojtka Urbańskiego (Urbanski) i Łukasza Stachurko, prezentuje wszystko to, co najlepsze w naszej rodzimej klubowej elektronice, jednocześnie idąc o krok dalej pod względem przestrzenności, głębi i emocjonalnego przekazu zawartego w muzyce

–  Kamil Downarowicz.

Duet współpracuje też z Krzysztofem Gonciarzem, który wspiera ich wizualnie, tworząc dla nich teledyski. Razem z Wojtkiem prowadzą label o nazwie Dyspensa Records.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →