Daft Punk: dziesięć lat „Random Access Memories”. Dekada szlachetnienia

Okładka płyty Daft Punk - "Random Access Memories"
News

W dniu premiery tego albumu, ich popowa publiczność oszalała - francuski duet kolejny raz dowiódł, że są arcymistrzami w komponowaniu radiowych earwormów, które długimi miesiącami będą nucone przez ludzi na całym świecie. Z kolei ich klubowi fani na dobre musieli pożegnać nadzieje na to, że twórcy tak znakomitych krążków jak Discovery i Homework jeszcze kiedykolwiek powrócą do bardziej tanecznych brzmień. Dziesięć lat później zdaje się, że jedni i drudzy znaleźli płaszczyznę porozumienia.

Przez fakt, iż w międzyczasie autorzy Random Access Memories - bo o tej płycie mowa - postanowili definitywnie zakończyć wspólną działalność, patrzymy na ten album z poczuciem nostalgii, ale i bolesnym ukłuciem tęsknoty. Dziś większość odbiera tę pozycję jako majstersztyk, który dekadę po swojej premierze jeszcze bardziej wyszlachetniał i pokazał, że brnąc w mainstream nie trzeba rezygnować z elementów tworzących pierwotny styl, nawet jeśli punkt startu podróży zwanej karierą znajdował się zupełnie gdzieś indziej. Jak dziś brzmi ostatni - jak się okazuje - album Daft Punk?

W chwili ogłoszenia końca projektu o nazwie Daft Punk, napisałem tekst, w którym postanowiłem podziękować Guy’owi-Manuelowi de Homem-Christo i Thomasowi Bangalterowi za pięć rzeczy. Jedną z nich był transfer z muzyki house do popu. Argumentowałem to w ten sposób:

Będę upierać się przy tym, że porzucenie klubowej niszy, było najlepszą rzeczą, jaką Daft Punk mogli dać światowej muzyce i sobie samym. O ile Discovery, drugi album duetu, był rozwinięciem myśli zapoczątkowanej na Homework (przez co nie budził aż takich kontrowersji wśród najwierniejszych fanów), o tyle wszystko to, co wydarzyło się później, jest uważane przez wielu za zbłądzenie, tendencję spadkową i rozmienianie się na drobne. Proponuję na to spojrzeć inaczej. Już przed premierą Human After All, Daft Punk zaczęli coraz szybciej zwijać manatki ze świata muzyki house, by móc przetransferować się do popu, któremu dali tak samo wiele. Gdyby nie ten krok, muzyka pop/elektropop o wiele dłużej tkwiłaby w przaśnych latach 90., gdzieś na skrzyżowaniu eurodance’u i ciężkostrawnych resztek po italo disco. Tymczasem Daft Punk wrócili do korzeni i zaczerpnęli sporo dobrego z muzyki lat 70. i 80., co następnie zaimplementowali do mainstreamowych produkcji (w tym też dla innych artystów, w czym byli znakomici). Dwie pierwsze płyty wystarczyły Daft Punk by osiągnąć szczyt w swojej pierwotnej niszy. Po Discovery nic więcej by już w niej nie osiągneli. Lata mijają a Homework i Discovery wciąż wymieniane są wśród najważniejszych krążków gatunku. Trudno się dziwić Thomasowi i Guyowi-Manuelowi, że nie chcieli przez kolejne dekady być niewolnikami swojego sukcesu i stylistyki, której ten sukces zawdzięczali.

5 rzeczy, za które dziękujemy Daft Punk

Daft Punk. Kompromis z korzyścią dla siebie

Dwa lata po zakończeniu działalności przez Daft Punk i dziesięć od premiery ich ostatniego długogrającego albumu, obficie obsypanego nagrodami i komplementami krytyków krążka Random Access Memories, jeszcze bardziej utwierdzam się w słuszności wyżej napisanych słów. Co więcej, mając na uwadze to, jak dziś brzmi pop i czym stał się w ciągu ostatniej dekady, płyta Francuzów jawi się jako przykład szalenie ambitnego dzieła, na którym artyści bez żadnych wyrzeczeń znaleźli kompromis między mainstreamową masterclassą, a instrumentalno-elektronicznymi wariacjami.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Disco, house, soul, jazz, neoklasyka i wiele innych – Random Access Memories to album-kalejdoskop, w którym odbijają się refleksy dziesiątek gatunków, finalnie spiętych klamrą robotycznego stylu Daft Punk. By uprawiać tak odważną, momentami wręcz szaloną żonglerkę i ani przez moment nie zostać posądzonym o zuchwałe, choć niepotrzebne kombinatorstwo, trzeba czuć się mistrzem w swoim fachu. Jak słychać po każdym z trzynastu utworów na opisywanej płycie, Guy’owi-Manuelowi i Thomasowi to uczucie nie jest obce.

Daft Punk - back to 90'
Daft Punk

Żeby jednak nie było tak słodko – Random Access Memories nie jest albumem pozbawionym skazy. Autorom zdarzały się spadki formy, które najczęściej objawiały się lepszymi i gorszymi pomysłami na piosenki – o ile nie można Daft Punk zarzucić czegokolwiek od strony czysto producenckiej, o tyle na Random Access Memories są utwory gorsze i lepsze: te, w których talent do tworzenia chwytlwych melodii dotrzymywał kroku aranżancyjnemu kunsztowi i te, gdzie te dwie kwestie dość mocno się rozjeżdżały. Po latach ten kontrast jest jeszcze bardziej wyraźny. Trudno jednak mieć pretensje o to, że Francuzi nie dostarczyli trzynastu równie catchy numerów, co Get Lucky. A skoro o Get Lucky mowa.

Singiel promujący Random Access Memories stał się tak popularny, iż zaczął swoją popularnością zwyczajnie męczyć. Kilka lat później, gdy fala największego hype’u nieco zmalała, można było zrobić drugie podejście bez obawy o mdłości z przejedzenia.

Get Lucky to przykład singla doskonałego, tak nieznośnie chwytliwego, jak to tylko możliwe. Możesz nie przepadać za stylem grania Nile’a Rodgersa i nie cierpieć głosu Pharrella Williamsa, ale jadąc autem i słysząc ten numer, mimowolnie zaczynasz poruszać strunami niewidzialnej gitary tego pierwszego i śpiewać razem z tym drugim. Efekt został osiągnięty.

Daft Punk – Get Lucky ft. Pharrell Williams, Nile Rodgers

Daft Punk. Siła gości siłą gospodarzy

Zresztą wszystkie kawałki, do których Daft Punk postanowili zaprosić gości, po latach wypadają znakomicie, nawet lekko przaśny przy pierwszym spotkaniu Fragments of Time z Toddem Edwardsem. Instant Crush z Julianem Casablancasem, znów Pharrellowe Lose Yourself To Dance i Touch czy przedziwny Doin’ It Right z Panda Bear – każdy z tych numerów jest znakomicie napisanym i wykonanym utworem. Tymczasem przypomnę – wszystkie one wylądowały na jednej (!) i tej samej płycie.

Daft Punk – Lose Yourself to Dance

Nic dziwnego, że dla wielu odbiorców pozostała zawartość Random Access Memories była powodem do niedosytu i zarzutów o wypełniacze. Nic bardziej mylnego. Owszem, ciężko znaleźć równie chwytliwe momenty w piosenkach innych niż te wymienione w poprzednim akapicie, ale słuchając The Game Of Love czy Within można rozkoszować się zupełnie innymi elementami sztuki kompozytorskiej.

Daft Punk nie chcieli robić płyty dla każdego – chcieli zrobić płytę dla siebie, w czym jeszcze mocniej utwierdzają nas choćby dzisiejsze dokonania Bangaltera. Fascynacja instrumentalnym – raz jazzowym, innym razem klasycystycznym – brzmieniem jest jednym z najważniejszych fundamentów Random Access Memories.

Choć jest to płyta duetu głównie elektronicznego, to poziom czysto muzycznego wtajemniczenia dwójki Francuzów pozwolił im przenieść quasi-klubowe schematy na język żywego instrumentarium.

Daft Punk – The Game of Love

Daft Punk. Bez dróg na skróty

Dekadę po swojej premierze Random Access Memories, wygląda jak dobrze zaprojektowany i wykonany najwyższej klasy samochód z poprzedniej epoki – choć pozbawiony najnowocześniejszych rozwiązań, to nie ma mowy o braku komfortu, klasy czy po prostu stylu.

Daft Punk udowodnili, że stosując nie do końca łatwe środki można uzyskać wyjątkowy dualizm – wydać album, który jest tak chwytliwy, że może wydawać się czymś aż zanadto prostym i zarazem osiągnąć tę chwytliwość nie poprzez cwane triki dwóch starych wyjadaczy, lecz kunszt i maestrię zarezerwowane dla najlepszych, do których Guy-Manuel de Homem-Christo i Thomas Bangalter zdecydowanie należą. Po cichu wierzę, że jeszcze nie raz się o tym przekonamy.

Daft Punk – Random Access Memories



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →