Röyksopp: „Robimy muzykę, która nie jest przyjazna algorytmom” [wywiad]
W 2014 roku, chwilę po premierze The Inevitable End, usłyszałem podczas rozmowy, że nie będzie już kolejnej płyty Röyksopp. Osiem lat później norweski duet wydaje trzy albumy w jeden rok. Łącznie sześć płyt winylowych. Szaleństwo. Jednak jak sami mówią, "nie uznają, że czegoś nie można" i dotyczy to zaskakująco wielu aspektów ich ponad dwudziestoletniej działalności jako zespołu. Zespołu, który dla wielu jest jedną z ważniejszych formacji w historii muzyki elektronicznej.
W opublikowanym rok temu artykule napisanym przy okazji dwudziestolecia ich debiutu przypomniałem słowa Nitsuha Abebe, dziennikarza współpracującego m.in. z New York Times i Pitchforkiem:
Röyksopp są ostatecznie zbyt piękni, by ich nienawidzić i zbyt nieszkodliwi, by ich naprawdę kochać.
Czy w 2022 roku to stwierdzenie nadal jest aktualne? We wspomnianym tekście starałem się może nie tyle, co odbić piłeczkę, lecz znaleźć pewne uzasadnienie powyższych słów, które jednak podkreślają fenomen Norwegów, a nie go umniejszą:
Zarówno na debiucie, jak i przy okazji kolejnych wydawnictw Torbjørn Brundtland i Svein Berge przedstawiali autorskie spojrzenie na muzykę, dzięki czemu zapisali się w świadomości odbiorców jako twórcy wyraziści i oryginalni, chętni do eksperymentów, lecz w granicach bezpieczeństwa i sobie znanej stylistki.
Granice strefy wspomnianego bezpieczeństwa, jak i przyjętej estetyki Röyksopp wyznaczyli poniekąd już na Melody AM. Wyznaczyli na tyle umiejętnie, że przez kolejnych dwadzieścia lat trudno było pomylić ich z kimkolwiek innym.
Pokochać Röyksopp
Dwadzieścia jeden lat od debiutu sami zainteresowani dali nam więcej argumentów niż kiedykolwiek, by jednak ich naprawdę pokochać. Profound Mysteries, stworzony z niespotykanym wcześniej rozmachem projekt (uniwersum?), stał się nie tylko pełnoprawnym powrotem Röyksopp do żywych, ale zarazem dowodem na to, że w świecie, w którym sztuka i kultura są bardziej sformatowane niż kiedykolwiek, nadal można stworzyć coś własnego, co wykracza poza wszelką znaną dotąd skalę czy format.
Ostatnimi laty niewiele rzeczy w świecie muzyki elektronicznej wzbudziło we mnie równie sporo emocji, co powrót Röyksopp. Zamiast próby flirtowania ze współczesnością, imitacji czegokolwiek i „wbijania się” w trend Norwedzy zaprezentowali esencję autorskiego stylu, pozbawioną cudzych naleciałości. (…)
W całej swojej złożoności i charakterze Profound Mysteries nie jest odcinaniem kuponów czy graniem nostalgią na uczuciach słuchaczy. To remiks wszystkiego, co Brundtland i Berge dotychczas stworzyli, i zbudowanie wokół tego świata według autorskiej wizji – świata odgrodzonego fosą od zmieniającej się rzeczywistości, algorytmów, trendów czy obowiązujących formatów.
Röyksopp. Nic nie musi być proste
Ktoś zapyta: „Kto im zabroni?”. Wszak mówimy o zespole, który nie daje o sobie zapomnieć od ponad dwóch dekad i nawet po paru latach przerwy cieszy się wielkim zainteresowaniem mediów, fanów i bookerów, czego dowodem jest zaproszenie na odbywający się w Warszawie On Air Festival (przy okazji którego mogliśmy przeprowadzić ten wywiad). Jednak nie wszystko jest tak proste, jak mogłoby się wydawać. A może wcale proste być nie musi, bo nikt tego nie oczekuje?
Innowacyjność i rozmach tego przedsięwzięcia (Profound Mysteries – przyp. red.), będącego czymś więcej niż interdyscyplinarną platformą multimedialną, są trudne do sklasyfikowania i mogłyby posłużyć za punkt wyjścia do dyskusji na temat artystycznej wolności i niezależności w czasach dyktatury wymienionych wyżej algorytmów.
Röyksopp. Być pozaczasowym, czyli jakim?
Röyksopp doskonale wiedzą, co robią. Choć wycofali się z kilku zdań wypowiedzianych osiem lat temu, to nadal sami dyktują sobie warunki. Nie obchodzą ich trendy, ograniczenia i sentymenty. Skupiają się wyłącznie na sobie i na tym, co ich definiuje. A definiują ich zarówno współczesne inspiracje, jak i wszystko to, co przez lata przemycali w swojej muzyce. Mowa tu wpływach wielu gatunków czy stylistyk, które barwnie mienią się w bogatej dyskografii norweskiego duetu: od marzycielskiego downtempo, przez radiowy elektropop, po progresywne brzmienie, czerpiące pełnymi garściami z dorobku światowej muzyki klubowej. Może właśnie na tym polega kolejna ze składowych ich fenonemu?
Torbjørn Brundtland i Svein Berge nigdy nie zostali/nigdy nie zdecydowali się przykleić do określonej estetyki. Stworzyli własną. Może właśnie dlatego – w przeciwieństwie do mnóstwa zespołów, które powstały w podobnym czasie, co Röyksopp – trwają niewzruszeni upływem lat. Są ponadpozaczasowi – wydają album, który rozpala serca wszystkich zakochanych w muzyce Air, Zero 7 czy Massive Attack, a następnie wychodzą na scenę i porywają tłum, w którym większości ludzi nie było na świecie, gdy debiutowali z Melody AM.
Röyksopp – wywiad
O rzeczach do odhaczenia na własnej „bucket list”, o wychodzeniu poza ramy jednej dziedziny sztuki, o muzyce i algorytmach o korelacji człowieka i sztucznej inteligencji oraz – co najważniejsze – o emocjach w muzyce elektronicznej i w studiu.
Torbjørn Brundtland i Svein Berge, znani światu jako Röyksopp, w wywiadzie dla Muno.pl.
Hubert Grupa: Po raz ostatni rozmawialiśmy osiem lat temu. Svein, pamiętam, że powiedziałeś mi wówczas, że po wydaniu The Inevitable End chcecie zrezygnować z nagrywania i publikowania muzyki konwencjonalnych formatach, ponieważ „zmienia się sposób, w jaki ludzie słuchają muzyki w dzisiejszych czasach”. Wspomniałeś, że chcecie dać sobie swobodę tworzenia i pokazywania ludziom swojej muzyki w taki sposób, w jaki czujecie to najbardziej i w czasie, o którym decydujecie tylko Wy. Czy po upływie lat nadal się z tym zgadzacie? Co zmieniło się w międzyczasie? W końcu rozmawiamy w roku, w którym wydaliście już dwa albumy, a to wciąż nie koniec.
Svein Berge: Tak, coś się zmieniło. Co dokładnie? Myślę, że możemy powiedzieć o dwóch rzeczach.
Pierwsza sprawa to to, że czujemy, że sposób, w jaki wydajemy, a w zasadzie „ujawniamy” kolejne części Profound Mysteries, jest niekonwencjonalny. Chcieliśmy zrobić w sposób przemyślany, z pełną intencją. Po drugie, myślę, że możemy uczciwie powiedzieć, że kilka lat temu zdaliśmy sobie sprawę, że na naszej „bucket list” wciąż pozostała nam jedna rzecz do odhaczenia, a mianowicie nagranie podwójnego lub potrójnego albumu. Czuliśmy, że tego potrzebujemy. Ta chęć była w nas tak wielka, że musieliśmy to zrobić. I tak przepraszamy, że powiedzieliśmy, że The Inevitable End był ostatni. (śmiech) Mamy nadzieję, że ludzie nam wybaczą dalsze tworzenie muzyki, jestem prawie tego pewien.
Torbjørn Brundtland: Podwójny album był tematem naszej długiej dyskusji. Jednak kiedy nadszedł właściwy czas, po prostu spojrzeliśmy na siebie i powiedzieliśmy: „Czy nie byłoby całkowitym szaleństwem nagrać potrójny album?”. Od razu pomyśleliśmy: „Tak”.
Röyksopp & Alison Goldfrapp – Impossible
Röyksopp. Ciężar muzyki
Hubert: Dodajmy, że będzie to potrójny album wydany aż na sześciu płytach winylowych.
Svein: Tak, tak, masz rację, to jest jeszcze zabawniejsze. Wyobraź sobie, że trzymasz sześć pojedynczych płyt w dłoni. Wiesz, to dość ciężkie, tak czysto fizycznie ciężkie. I to jest coś, co było dla nas kuszące i zabawne, że ta muzyka jest ciężka – nie w rozumieniu „ciężka jak heavy metal”. (śmiech) To dla nas ciężka muzyka fizycznie i w przenośni, ze względu na jej przekaz, wartość dla nas.
Röyksopp. Miłość do nośnika
Hubert: Myślę, że dziś ludzie bardziej niż kiedykolwiek doceniają wartość fizyczną sztuki i zmieniają optykę wobec niej. W dobie powszechnego dostępu do cyfrowych źródeł zakup fizycznego nośnika jest formą identyfikacji czy wyrazu wdzięczności lub uznania dla artysty. Dodatkowo brakuje nam czysto namacalnego kontaktu z muzyką. Cyfrowego pliku nie postawisz na półce w salonie.
Svein: Zgadzam się. Sądzę, że myślimy dokładnie tak samo i chyba nie trzeba pytać o motywację, dlaczego wydaliśmy muzykę fizycznie. To interesujące, że coś, co pochodzi z przeszłości i co jest – tak jak powiedziałem – starym formatem, udaje się przekuć we współczesną modę. Można to zobaczyć na przykładzie fenomenu Stranger Things – pewne rzeczy, które funkcjonowały lub miały miejsce w latach 80. i 90., są dziś uznawane za dobre, ciekawe i naturalne. Myślę, że ta fizyczność płyty winylowej, kasety czy krążka CD musi być pociągająca dla osób młodych. Gdybym miał teraz 15 lub 16 lat i żyłbym w tak bardzo zdigitalizowanej rzeczywistości, to bardzo doceniłbym fakt, że otrzymałem coś fizycznego, bo to wymaga pewnego wysiłku, nakładu pracy i zasobów, by coś powstało, zmaterializowało się.
Röyksopp – If You Want Me ft. Susanne Sundfør
Hubert: Tak, zgoda. W wielu notatkach prasowych możemy przeczytać, że Profound Mysteries jest czymś, o czym myśleliście, a nawet marzyliście od lat. Czy traktujecie to jak największy, swego rodzaju życiowy projekt?
Torbjørn: Nie chcemy oceniać naszych prac pod kątem jakości czy wartości dla nas. Jednak jeśli chodzi o samą skalę, to oczywiście, jest to nasz największy projekt. Nie chcemy umieszczać go na żadnej liście, choćby ze względu na ilość wykonanej przy nim pracy. Już samo słuchanie tego wszystkiego zajmuje dużo czasu. (śmiech)
Svein: Myślę, że to, co czyni ten projekt wielkim, to włączenie do niego elementów wizualnych. Pracowaliśmy m.in. z Jonathanem Zawadą, artystą, który stworzył artefakty do każdego z utworów. Dodatkowo do każdego numeru powstał film. Jest to dla nas ogromnie interesujące i czujemy, że przez to dodaliśmy naszej muzyce dodatkowego wymiaru, kontekstu.
Torbjørn: Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że łącząc te wszystkie elementy wizualne z muzyką, posunęliśmy się w pewnym sensie do zbudowania własnego świata.
Svein: Zdecydowanie.
Röyksopp – Let’s Get It Right ft. Astrid S.
Röyksopp. Poradnik „jak stworzyć świat”
Hubert: Dokładnie w następnym pytaniu chciałem powiedzieć, że za sprawą Profound Mysteries stworzyliście własny świat, w którym obowiązują tylko Wasze reguły. (śmiech)
Myślę, że już sama decyzja o zbudowaniu koncepcji Profound Mysteries jako wielopoziomowego, interdyscyplinarnego projektu to rodzaj… sprzeciwu wobec dyktatury algorytmów. Stworzyliście świat, w którym algorytmy nie działają, nie mają funkcji wartościowania, co jest lepsze, ważniejsze, godne większej uwagi. Liczy się tylko sztuka ukazana w Waszym sposobie ekspresji i formie, w jakiej chcieliście ją przedstawić.
Svein: Myślę, że masz rację. Cóż, przede wszystkim uważam, że to ogromny komplement z Twojej strony, za co bardzo Ci dziękujemy. Po pierwsze, algorytmy są w porządku, ale z pewnością muzyka, którą tworzymy, nigdy nie zostanie przez nie łaskawie potraktowana ze względu na jej czystą naturę i eklektyzm.
Torbjørn: To interesująca dwoistość, która towarzyszyła nam od zawsze, ponieważ zawsze lubiliśmy science fiction i technologię, a jednocześnie nie podobała nam się myśl, że to technologia ma warunkować naszą twórczość. Dziś, gdy się starzejemy i zyskujemy inne spojrzenie na całą ewolucję kultury, jest to oczywiste – bardziej oczywiste, niż kiedy byliśmy młodsi i nie dostrzegaliśmy, jak bardzo technologia wpływa na sztukę.
Zawsze chcieliśmy czegoś więcej. Powiem nawet, że byliśmy „dziecinnie uparci” w tym sensie, że tak naprawdę nie obchodziło nas to, czym jest dana technologia, lecz to, co jesteśmy w stanie z jej pomocą stworzyć. Staraliśmy się trzymać z daleka od tego, co zostało nam dane, od czegoś gotowego – próbowaliśmy wszystko robić po swojemu, niczym małe uparte dzieci, niezależnie, czy dana technologia nam na to pozwalała, czy nie. Nie uznajemy, że „czegoś nie można”. Jeśli czegoś nie można, bo wynika to z ograniczeń technologii, to zastanawiamy się, jak to obejść. Myślę, że dotyczy to również naszej muzyki, która nie jest przyjazna algorytmom, ponieważ po prostu robimy rzeczy w sposób, w który być może „dziś nie powinno tworzyć się muzyki” według algorytmów.
Svein: Widziałeś film 2001: Odyseja Kosmiczna?
Hubert: Tak, oczywiście.
Svein: Właśnie, myślę, że zmierzamy do zrównania wartości, jaką ma opinia sztucznej inteligencji, z ludzką…
Hubert: Eee, no okej, w porządku…
Svein: …chcę przez to powiedzieć, że chodzi mi o korelację między sztuczną inteligencją i człowiekiem – nie muszą się wkluczać, mogą się uzupełniać i być dla siebie wartościowe. Jednak jedna nie może dyktować warunków drugiej, a algorytmy, czyli sztuczna inteligencja, czasem próbują to robić.
Hubert: Dobra, w tym przypadku zgoda.
Torbjørn: Myślę, że jako artyści jesteśmy bardzo futurystyczni i dbamy o to na wiele sposobów. Jednocześnie robimy swoje, nie patrząc na to, jakie warunki dyktuje technologia.
Röyksopp – This Time, This Place…. ft. Beki Mari
Röyksopp. O emocjach
Hubert: Tego Wam gratuluję. Rozmawiałem z kilkoma osobami, które są fanami muzyki elektronicznej i doszliśmy do wniosku, że tym, za czym bardzo tęskniliśmy w ostatnich latach i co znaleźliśmy w Profound Mysteries, to emocje. Emocje w muzyce elektronicznej.
Czy jesteście w stanie myśleć o tworzeniu muzyki bez kierowania się emocjami? Jest wielu producentów, którzy traktują swój proces twórczy niemal jak czynność mechaniczną czy techniczną, polegającą na łączeniu ze sobą odpowiednich dźwięków tak, by brzmiały dobrze.
Svein: Myślę, że to też jest całkiem interesujące. Myślę, że ma to związek z subiektywnością i tym, jak odbierasz muzykę. Pamiętam, że kiedy byliśmy dziećmi w latach osiemdziesiątych, słuchaliśmy, powiedzmy, takich płyt jak Computer World Kraftwerk. Większość osób, które posłuchają tego albumu, czuje, że to bardzo mechaniczne i takie wiesz, martwe, zimne. Mogę śmiało powiedzieć, że czuliśmy coś zupełnie przeciwnego. Czuliśmy, że jest to ciepłe, poruszające brzmienie, które ma duszę.
Torbjørn: Mówisz tak, bo jesteś już starszy. (Śmiech)
Svein: Tak, pewnie masz rację. To kwestia perspektywy, z której patrzysz na daną rzecz. Ta perspektywa jest wyłącznie moja, subiektywna.
Torbjørn: Bardzo trudno jest wyobrazić sobie producenta, który odnosi sukcesy i jednocześnie nie odczuwa emocji związanych z muzyką. To bardzo dziwne…
Svein: Ja mogę sobie wyobrazić kogoś takiego.
Torbjørn: Jasne, rozumiem.
Svein: Wiesz, z mojego własnego punktu widzenia, weźmy na przykład trap czy EDM, nie czuję emocjonalnego związku z tymi gatunkami, choć przyznam, że wszystkie dźwięki są na swoim miejscu i brzmi to dobrze. Jednak nie ma tam dla mnie żadnych emocji, co nie znaczy, że autor lub autorka danego utworu nie czuła ich, tworząc. A zatem znowu, jest to kwestia subiektywna. W naszej muzyce staramy się przekazać duże emocje w subtelny sposób. Chcemy, żeby było ich mnóstwo. Cały sens życia, czyli smutek, szczęście, itd. tworzą jakąś energię w muzyce. A jeśli uda nam się tę energię przekazać w utworach, to wówczas jesteśmy szczęśliwi.
Röyksopp – Speed King
Röyksopp. O echach przeszłości we współczesności
Hubert: Co ciekawe, dla wielu ludzi Profound Mysteries to flashback do Waszej twórczości z przeszłości. Jednak z drugiej strony, mamy do czynienia z czymś zupełnie nowym, gdyż nie da się porównać tego materiału z czymkolwiek wcześniejszym, choćby ze względu na formę wydania. Co o tym myślicie? Czy Profound Mysteries było dla Was pozbawioną hamulców przejażdżką po wspomnieniach w stylu „ride down memory lane”, czy jednak chcieliście ryzykować i poeksperymentować choćby ze wspomnianą formą?
Svein: Cóż, myślę, że trochę jedno i drugie, zgadza się.
Torbjørn: Tak, wszystkiego po trochu.
Svein: Chcemy oddać hołd niektórym gatunkom i stylom, które pomogły nas ukształtować własne brzmienie. A zatem tak, jak wspomniałeś, wybraliśmy się na przejażdżkę „ride down memory lane”, jednak nie próbowaliśmy stworzyć repliki samych siebie, a tym bardziej czegoś innego, nie wiem, powiedzmy italo disco z lat 80. Chcieliśmy dodać do tego coś nowego. Patrzymy wstecz, lecz jednocześnie wciąż posuwamy się do przodu. Użyję znów przykładu Stranger Things – nie musiałeś żyć w latach 80., by zachwycić się muzyką Kate Bush. Mogłeś poznać ją teraz, gdy została zaprezentowana w znacznie ciekawszej formie niż np. w radiu, w którym usłyszałeś ten utwór setki razy i ani razu nie zrobił na Tobie takiego wrażenia jak wtedy, gdy zobaczyłeś scenę z nim w serialu.
Torbjørn: Tak, zgadza się. Zaczynając tworzyć nowy materiał, zdaliśmy sobie sprawę, że podchodzimy do niego ze wszystkim tym, co przez wszystkie lata było z nami. Powiedzmy, że może ponad 50 procent utworów z Profound Mysteries jest jakimś mniej lub bardziej celowym ukłonem w kierunku gatunku, stylu lub okresu naszej twórczości. To wszystko było dla nas bardzo naturalne, ponieważ jest częścią całości, która nas ukształtowała i sprawiła, kim jesteśmy.
Svein: Myślę, że musimy to wyraźnie podkreślić, że nie był to przypadek. Zrobiliśmy to z najwyższą intencją. To bardzo ważne.
Röyksopp & Alison Goldfrapp – The Night
Röyksopp. Znaleźć Robin Hooda
Hubert: Rok temu świętowaliście 20 lat od premiery Waszego debiutu – Metody AM. Jak się z tym czujecie? Nie mieliście pokusy, by wyciągnąć z szafy stary materiał i ruszyć z nim w jakąś jubileuszową trasę po całym świecie? Myślę, że wielu Waszych fanów byłoby bardzo szczęśliwych.
Svein: Tak, chcielibyśmy to zrobić i grać więcej na żywo. Myślę, że trudne jest dla nas to, że znajdujemy się w dziwnym momencie, w którym, jak wiecie, przepadły dwa lata. Dzisiejszy świat chce stanąć na nogi po pandemii, a jakiś facet na wschodzie Europy robi wszystko, co w swojej mocy, by to spieprzyć. Następstwa pandemii i nie tylko sprawiają, że ogólnoświatowa trasa koncertowa byłaby trochę trudna, a chcielibyśmy stworzyć jakiś rodzaj konceptu koncertu, z którym moglibyśmy występować wszędzie – wiesz, z pełnym zespołem, scenografią i tak dalej. Jest to coś, co próbujemy zrobić, ale jest to naprawdę wymagające. Miejmy nadzieję, że jakiś uciekający oligarcha przyjdzie i zasponsoruje nas, abyśmy mogli to zrobić. (śmiech) Potrzebujemy kogoś w rodzaju Robin Hooda, aby nam pomógł, ponieważ wszystko sprowadza się do finansowego aspektu. Niestety, jest to bolesne.
Röyksopp – Unity ft. Karen Harding
Röyksopp. Obnażyć się
Hubert: Zgadzam się. Ostatnie pytanie – rozmawialiśmy o emocjach i przyznam się, że od razu zakochałem się w numerach Oh, Lover i Tell Him. Czy dajecie jakąkolwiek swobodę ingerencji w tekst wokalistom, z którymi współpracujecie?
Svein: Sami piszemy wszystkie teksty i melodie. W przypadkach piosenek, o których wspomniałeś, współpracowaliśmy z Susanne Sundfør. I tak, pisząc tekst czy muzykę, myślimy o wokalistach, których chcielibyśmy zaprosić do udziału w tym określonym przypadku. Tak samo było z Susanne i z myślą o niej, ponieważ oczywiście ją znamy, wiemy, do czego jest zdolna i co jest w stanie przekazać, jeśli chodzi o emocje. Piszemy zatem słowa i mówimy: „Susanne, oto co mamy. Co myślisz?”.
Jedną z wielu wspaniałych rzeczy związanych z tymi piosenkami jest to, że są brutalnie szczere, podobnie jak Susanne, która powiedziała: „Podoba mi się to, podoba mi się tamto, ale tego słowa nie jestem zbyt pewna”. Wówczas zastanawiamy się wspólnie i próbujemy różnych opcji, w jaką stronę pójść.
Röyksopp – Oh, Lover ft. Susanne Sundfør
Hubert: Co czuliście, gdy po pierwszy raz usłyszeliście partie wokalne tych piosenek na żywo?
Svein: Było to bardzo emocjonalne, ponieważ kiedy pracujemy z wokalistami, siedzimy razem tak blisko, jak my teraz (siedzimy w hotelowym lobby, na wygodnych kanapach, w odległości najwyżej pół metra od siebie – przyp.red.). Wówczas efekt jest niesamowicie silny i tekst zawsze staje się czymś więcej niż tym, co miałeś na myśli, gdy go pisałeś. Wiesz, kiedy piszesz, wyśpiewujesz w głowie ten tekst trochę swoim głosem, a trochę głosem osoby, którą chcesz zaprosić do jego wykonania. Później, gdy przychodzi do rzeczywistego wykonania utworu z udziałem wokalisty czy wokalistki, zawsze jest o wiele lepiej. To jest coś, co czuję za każdym razem.
Torbjørn: Nie jesteśmy nawet w stanie wyczerpująco opisać tego słowami.
Svein: Tak, zwłaszcza że dzieje się to w szerszej grupie.
Torbjørn: Tak, nie mamy kabiny wokalnej, więc po prostu siedzimy wszyscy obok siebie. Gdy zaczynamy nagrywać, po prostu milczymy, a wówczas głos roznosi się po całym pokoju.
Svein: Tak, to wszystko jest takie surowe, czyste, naturalne, przez co możemy odczuć to tak mocno. To jedna z tych rzeczy, które wywierają ogromną presję na wykonawcy. Wiesz, zabrzmi to tandetnie, ale to jest jak siedzenie nago w kręgu. Musisz się obnażyć… Uważam, że efekt końcowy jest zawsze poza skalą tego, co byliśmy sobie w stanie wyobrazić, pisząc tekst.
Röyksopp – Tell Him ft. Susanne Sundfør
Röyksopp wracają do Polski na Tauron Nowa Muzyka Katowice
Wspaniałe informacje napłynęły do nas na początku grudnia – Röyksopp będą headlinerami przyszłorocznej, 18. edycji festiwalu Tauron Nowa Muzyka Katowice! Svein i Torbjørn wystąpią w Polsce między 8 a 11 czerwca 2023 roku. Co istotne, Norwedzy zagrają w formule live, co jest wyjątkowo rzadkim zjawiskiem i szczególną gratką dla fanów duetu.
Bilety na Tauron Nowa Muzyka Katowice 2023 zakupicie na stronie Biletomat.pl.
Röyksopp – Profound Mysteries
Finalnie Profound Mysteries składa się z trzech albumów, które ukażą się w formie aż 6 płyt winylowych. Premiera ostatniej, trzeciej części, a zarazem całego wydawnictwa, miała miejsce w listopadzie.