Abordaż skandynawskiej elektroniki. 20 lat debiutu Röyksopp
Dwadzieścia lat temu, po upalnym lecie, w czasie którego po rozgrzanych ulicach Europy rozlewało się Just Breathe Télépopmusik, początek września przyniósł kojący front chłodnego powietrza znad Norwegii. Po trzech latach od momentu założenia wspólnego projektu, Torbjørn Brundtland i Svein Berge postanowili lepiej przedstawić się światu wydając Melody AM, debiutancki album nagrany jako Röyksopp.
Rok 2001 był absolutnym pikiem popularności lounge’owej elektroniki. W Europie święcą triumfy takie krążki jak Simple Things Zero 7, What Sound Lamb czy Genetic World wspomnianych już Télépopmusik. Polscy słuchacze_czki chillout definiują przez pryzmat długogrającego debiutu Andrzeja Smolika.
Jak zazwyczaj bywa w przypadku mody, punkt kulminacyjny trwa zaledwie chwilę, po czym następuje moment gwałtownego załamania trendu, szybki spadek zainteresowania, aż w końcu jego kres. Jednak wydana 3 września płyta Melody AM nie była odpowiedzią na dominujące wśród publiczności predylekcje. Krążek ten zdawał się być tworem na pograniczu paru zjawisk – zapoczątkowanej na Moon Safari Air mody na dystyngowaną, spokojną elektronikę, narodzin skandynawskiego elektropopu spod znaku The Knife, Robyn i Röyksopp właśnie, który lada moment podbije serca słuchaczy i krytyków, oraz spopularyzowanej przez The Avalanches retrospekcji muzyki z przeszłości, przesianej przez sito ówczesnych gustów. Między innymi te składowe pomagają odpowiedzieć na pytanie na czym polegał fenomen debiutu duetu z Tromsø – debiutu brzmiącego z jednej strony znajomo i przystępnie, a z drugiej wydającego się być krokiem postawionym naprzód, lecz w nieco innym kierunku niż ten, w którym zmierzali wszyscy pozostali w 2001 roku.
Czy Röyksopp da się pokochać?
Nitsuh Abebe, dziennikarz współpracujący m.in. z New York Times, Pitchfork i Vulture, w recenzji napisanej z perspektywy paru lat, które upłynęły od premiery Melody AM, pokusił się o celne spostrzeżenie: Röyksopp są ostatecznie zbyt piękni by ich nienawidzić i zbyt nieszkodliwi by ich naprawdę kochać. Ani na początku kariery, ani kiedykolwiek później, Norwedzy nie byli traktowani jako giganci świata elektroniki. Zarówno na debiucie, jak i przy okazji kolejnych wydawnictw, Torbjørn Brundtland i Svein Berge przedstawiali autorskie spojrzenie na muzykę, dzięki czemu zapisali się w świadomości odbiorców jako twórcy wyraziści i oryginalni, chętni do eksperymentów, lecz w granicach bezpieczeństwa i sobie znanej stylistki.
Zarówno granice strefy wspomnianego bezpieczeństwa, jak i przyjętej estetyki, Röyksopp wyznaczyli poniekąd już na Melody AM. Wyznaczyli na tyle umiejętnie, że przez kolejnych dwadzieścia lat trudno było pomylić ich z kimkolwiek innym. Wróćmy jednak do końcówki lat 90. i znajdującej się za kołem podbiegunowym wyspy Tromsøya.
Röyksopp. Gdzie szukać techno w Tromsø?
To właśnie na niej leży Tromsø, największe miasto północnej Norwegii, które od lat 80. słynęło z prężnie rozwijającej się sceny techno. To tutaj pierwsze kroki stawiali m.in. Bjørn Torske, Mental Overdrive, Bel Canto (z Anneli Drecker w składzie) i członkowie późniejszego duetu Röyksopp.
Rezydujący w tym samymi mieście artyści_tki doskonale się znali i ściśle ze sobą współpracowali, grając to raz w jednym, to innym razem w drugim zespole. W lokalnym środowisku, nastoletni wówczas Brundtland i Berge zasłynęli jak utalentowani producenci, którzy w latach 90. z chęcią przyłączali się do różnych projektów. Dopiero pod koniec dekady, po paru latach rozłąki i ponownym spotkaniu w Bergen, panowie zdecydowali się na założenie własnej formacji.
Röyksopp. Bergen wave
O ile Tromsø kojarzone było głównie z brzmieniem techno, o tyle znacznie większe Bergen, będące jednym z głównych ośrodków kultury w Norwegii, kształtowało własny nurt undergroundowej muzyki, zwanej potocznie Bergen wave. W trend ten wpisywał się zespół Aedena Cycle, który Brundtland i Berge założyli wspólnie z Gautem Barlindhaugem i Kolbjørnem Lyslo. Potencjał projektu dostrzegł legendarny Renaat Vandepapeliere, który w 1994 roku zaproponował wydanie debiutanckiej EPki formacji pod szyldem wytwórni Apollo, siostrzanego sub-labelu R&S Records.
Wspomniane wydawnictwo zatytułowane Traveler’s Dreams okazało się jedynym, na którym przyszli twórcy Röyksopp mieli okazję się udzielić. Krótko po premierze EPki, Torbjørn i Svein zdecydowali się opuścić szeregi Aedena Cycle. Formacja przetrwała do roku 1999, wydając po drodze dwa długogrające albumy, a w 2001 roku na bazie jej dorobku, Gaut Barlindhaug stworzył nowy projekt – Kolar Goi. Brundtland i Berge w końcu założyli własny zespół, składający się wyłącznie z nich samych.
Aedena Cycle – Traveler’s Dreams
Chwilę po podjęciu decyzji o pracy w duecie i przyjęciu nazwy Röyksopp, duet z Tromsø postanowił wysłać pierwszy nagrany utwór do dopiero co założonej wytwórni Tellé. Mikal Telle, twórca labelu, który dotąd zajmował się prowadzeniem sklepu z winylami, z chęcią przyjął demo od zaprzyjaźnionych muzyków.
Nagraniem, które zainaugurowało działalność Brundtlanda i Berge’a jako Röyksopp, był numer So Easy. Był rok 1998 i nikt z wyżej wymienionych nie mógł się spodziewać, że to między innymi ten utwór stanie się jedną z kilku katapult, które wystrzelą zespół ku wielkiej, międzynarodowej karierze.
Röyksopp – So Easy
Röyksopp zapowiadają debiut
Przygoda z Tellé trwała dość krótko. Duet Brundtland-Berge, zamiast wydawać na bieżąco kolejne utwory, w latach 1998-2000 skupił się na pracy w studiu. Przebudzenie z zimowego snu nastąpiło latem 2001. Wówczas Röyksopp zaprezentowali nowy singiel zatytułowany Eple i ogłosili światu wieść, iż podpisali kontrakt z brytyjską wytwórnią Wall of Sound, której nakładem ukaże się debiutancka płyta. Premierę zaplanowano na 3 września.
Röyksopp – Eple
Melody AM, bo tak zatytułowany został pierwszy longplay w dorobku duetu, przebojem wdarł się na listy najlepiej sprzedających się albumów. Trudno tu jednak mówić o zaskoczeniu, przypadku czy uśmiechu losu. Czynników, które odpowiadały za sukces było wiele, lecz każdy z nich w mniejszym lub większym stopniu miał swoje źródło w działaniach samych muzyków i ludzi, których zaangażowali do współpracy. Doszukując się genezy powodzenia Melody AM, na początek skupmy się na pozamuzycznych aspektach.
Röyksopp. Obraz i przekaz
Po pierwsze, od samego początku zespół ogromną wagę przywiązywał do oprawy wizualnej, a konkretniej do teledysków towarzyszących singlom. Poor Leno i Remind Me, dwa kolejne single wypuszczone po premierze Eple, oprawione zostały kapitalnymi, animowanymi wideoklipami, które z jednej strony zawojowały będącymi u szczytu popularności stacjami muzycznymi, a z drugiej stanowiły autonomiczne, dopracowane dzieła, obsypane dziesiątkami nagród, w tym MTV Europe Music Award.
Druga sprawa to ogromny potencjał marketingowy samych utworów. So Easy w reklamie brytyjskiego T-Mobile. Eple jako motyw przewodni najnowszego systemu operacyjnego komputerów marki Apple. Remind Me w reklamie Geico, ówczesnego lidera amerykańskiego rynku ubezpieczeń komunikacyjnych. To wszystko nakręciło spiralę promocji, która wywindowała Röyksopp do miana najpopularniejszego norweskiego zespołu początku lat 00. Co więcej, pozwoliła twórcom zarobić niemałe pieniądze już na starcie kariery, które ci, zamiast przehulać, inwestowali w kolejne teledyski, sceniczne kreacje i nagranie nowego materiału.
Cztery lata po premierze Melody AM, Röyksopp ponownie zachwycili świat wydając epicki, liczący aż 17 utworów album The Understanding, na którym znalazły się dwa potężne single, okraszone zachwycającymi teledyskami i stające się ścieżkami dźwiękowymi popularnych reklam czy seriali. Mowa oczywiście o utworach Only This Moment i What Else Is There.
Röyksopp – What Else Is There
Röyksopp. Melody AM – czynniki pierwsze
Wracając jednak do tego, co najważniejsze, czyli czysto brzmieniowego fenomenu Melody AM. Zgodnie z wcześniejszą opinią i wtórując słowom Nitsuha Abebe, Röyksopp zaprezentowali album nienachalny i przystępny, a zarazem zaskakujący, wyrazisty i wciągający. Zwolennicy chilloutowo-ambientowej szkoły spod znaku wspomnianych już Air, zachwycali się delikatnym i subtelnym brzmieniem In Space i 40 Years Back Come. Zamiłowanie do muzyki filmowej, zwłaszcza autorstwa Erika Satie i Francisa Lai, Norwedzy zdradzili w So Easy. Leniwe Sparks, jeden z moich faworytów, był niczym korespondencja, a może i kontynuacja historii zapoczątkowanej przez Massive Attack i Tracey Thorn w legendarnym Protection. Trip-hopowa duszność i erotyzm biją z She’s So, a klubowe korzenie z Tromsø dają o sobie znać w numerze o wiele mówiącym tytule Röyksopp’s Night Out. Bitowo-downtempowe brzmienie Eple i A Higher Place w dużej mierze definiowało styl Röyksopp z początku kariery.
Wszystkie te utwory tworzyły razem spójną i arcyciekawą całość. Jednak mówiąc o fenomenie Melody AM, na pierwszy plan wysuwają się dwie kompozycje – Poor Leno i Remind Me.
Prócz znakomitych, totalnie zaskakujących w tamtym czasie i skrajnie różnych konstrukcji utworów, sukcesu tych kawałków nie byłoby bez dwóch innych czynników – towarzyszących im teledysków i obecności najbardziej charakterystycznego norweskiego głosu dwóch pierwszych dekad XXI wieku, należącego do Erlenda Øye.
Röyksopp – Poor Leno
Röyksopp. Och, Erlend
Wokalista Kings of Convenience i The Whitest Boy Alive (a później jeszcze kilku projektów), podobnie jak Brundtland i Berge należał do grupy artystów utożsamianych z Bergen wave. Nic dziwnego zatem, że doszło do współpracy między panami, czego efektem były dwa najbardziej wyraziste kawałki na Melody AM, naturalnie wybrane na single.
Poor Leno, utwór-opowieść zarówno w zakresie tekstu, jak i wideoklipu, zaskakiwał mistrzowskim wkomponowywaniem w kanonadę elektronicznych dźwięków brzmień gitary, basu i szalonej partii perkusji. Wartkie tempo w stylu disco oraz stonowany, głęboki i niski głos Erlenda okazały się przepisem na sukces.
Z kolei Remind Me, numer skromny i wyważony (mowa o wersji albumowej; singlowa była zdecydowanie bardziej taneczna, „Moroderowska” i radiowa) względem Poor Leno, jawił się jako zachwycająca kompozycja złożona z minimum środków. Skojarzenia z twórczością Moby’ego z okresu albumu Play nasuwały się same. W 2001 roku ten utwór nie mógł się nie spodobać.
Röyksopp – Remind Me
Röyksopp. Życie po Melody AM
Wystarczyły cztery lata od premiery, by Melody AM sprzedało się w nakładzie miliona egzemplarzy, co w przypadku europejskiego, niepochodzącego z Wielkiej Brytanii zespołu stanowiło gigantyczny sukces. Jednak zamiast spijać śmietankę, Torbjørn i Svein poszli za ciosem. Mając świadomość jak wielką rolę w postrzeganiu ich muzyki stanowi warstwa wizualna, muzycy od początku przygotowywali wyjątkową oprawę występów na żywo, tworząc niesamowite scenografie i szyjąc wymyślne stroje. Wydarzeniom towarzyszyły robiące ogromne wrażenie wizualizacje czy pokazy świateł.
Zaprezentowana w 2005 roku płyta The Understanding była jedynie potwierdzeniem statusu Röyksopp jako jednego z najciekawszych tworów w świecie muzyki elektronicznej początku XXI wieku. Kolejne wydawnictwa cechowały postępujące stylistyczne zmiany, coraz większa liczba eksperymentów i odbieganie od formuły twórczości z początku kariery. Od premiery albumu Senior, Norwedzy coraz głośniej powtarzali, iż odchodzą od standardowych formatów prezentowana muzyki.
Röyksopp i… nieunikniony koniec?
Mając na uwadze zmianę sposobu, w jaki w kolejnych dekadach XXI wieku zaczęto konsumować treści, w tym muzykę, Röyksopp postanowili stopniowo rezygnować z wydawania swojej twórczości w stricte albumowym formacie. Zaprezentowany w 2014 roku album The Inevitable End (ang. Nieunikniony Koniec) był swego rodzaju pożegnaniem się zespołu – Torbjørn Brundtland i Svein Berge zapowiedzieli, iż od tej pory skupią się na innych projektach, a twór, jakim jest Röyksopp, będzie żyć własnym życiem, do którego będą wracać tylko wtedy, gdy będą tego chcieć, bez presji, ograniczeń czy oczekiwań.
Svein Berge w następujący sposób opowiadał mi o powodach decyzji w wywiadzie przeprowadzonym w październiku 2014 roku:
Przeczytałem na Waszej stronie internetowej, że nadchodząca płyta będzie ostatnim wydawnictwem Röyksopp przedstawionym w tradycyjnej formie. Skąd ta decyzja? Czego możemy się spodziewać?
Licząc Do It Again nagraną wspólnie z Robyn, to nowa płyta będzie szóstą w naszej karierze. Będzie to zarówno koniec, jak i początek.
Kończymy z wydawaniem płyt w tradycyjnej formie. Chcemy dać słuchaczom coś nowego. Planujemy dalej komponować muzykę i wydawać ją w najróżniejszy sposób, w nowych formach i formatach. Będą to EPki i single, będą pojawiały się na fizycznym nośniku, np. na winylu. Chodzi o to, że zrywamy z pewnym standardem i ograniczeniem – jeśli skomponuję utwór, który będzie mieć 25 minut, to wydam go niezależnie od formy.
Myślę, że kończymy z nagrywaniem albumów w rozumieniu płyty, na której znajduje się 10 czy 12 kawałków. To w pewnym stopniu wiązało nam ręce. Teraz cieszymy się wolną kreatywnością
Röyksopp dziś
Tym samym norweski duet “odżywa” raz po raz, nieoczekiwanie wydając nową muzykę (jak choćby kompilację Lost Tapes), wchodząc w kooperacje z innymi artystami_kami, tworząc remiksy czy występując na żywo (częściej w formule DJ setu granego solo lub w duecie, rzadziej w formie pełnoprawnego live actu).
Röyksopp feat. Robyn – Monument
Dwe dekady Melody AM. Co zostało po Röyksopp?
20 lat po premierze Melody AM nie sposób nie docenić znaczenia i wkładu tej małej-wielkiej płyty oraz jej autorów w popularyzację nowego nurtu muzyki elektronicznej – powstałego gdzieś na pograniczu odchodzących do lamusa chwilę później trip-hopu i chilloutu, oraz skandynawskiego brzmienia, jednocześnie tanecznego, mrocznego i baśniowego, rozwijanego później przez Robyn, The Knife, Fever Ray, iamamiwhoami, Susanne Sundfør, Karin Park czy Trentemøllera.