„Robimy swoje i byle do przodu”. Pytamy kluby o sprawy bieżące i życie po śmierci

Fot. Karolina Zajączkowska
Wywiad
Jasna 1, Projekt LAB, FOMO, Ziemia, Sfinks

"Wypieramy czarne scenariusze", "bierzemy wszystko pod uwagę ", "wnikliwie obserwujemy co się dzieje" - to tylko jedne z wielu przemyśleń włodarzy polskich klubów, którymi zdecydowali się z nami podzielić. Czy są gotowi na powtórkę z rozgrywki? Czy dopuszczają imprezy wyłącznie dla zaszczepionych? Jak oceniają sezon letni? Mają przygotowany plan "B"? Odpowiadają Jędrzej Dondziło (FOMO), Łukasz Zieliński (Sfinks 700), Robert Serek (Jasna 1), Krystian Wołowski (Ziemia), Mariusz Zych (Projekt LAB). 

Jeszcze chwilę temu byli nad przepaścią. Organizowali zbiórki, łapali się jakiejkolwiek pomocy finansowej. Pozostawieni w większości przypadków sami sobie, skazani byli na nicość. I to dosłownie. Zero informacji, zero wsparcia, wytycznych i planów na przyszłość. Niczym bokser po otrzymaniu lewego sierpowego czekali, aż sędzia doliczy do „10”, by móc zejść pokonanym w tej nierównej walce. Los (tudzież premier Mateusz Morawiecki – jak kto woli) w pewnym momencie zmienił strategię, lekko się uśmiechną i rzekł: „zdjęcie zakazu ma wejść w życie w ciągu najbliższych dni”. Mieliśmy czerwiec i średnio 300 nowych zachorowań. Zakorkowane szampany mogły w końcu wystrzelić, a życie po śmierci jeszcze nigdy nie przybrało na znaczeniu, jak w tamtym momencie. Minęły 3 miesiące, kluby wróciły z zaświatów, a my możemy poczuć się jak dawniej. I oby tak zostało. Na zawsze i wieki wieków.

Jasna 1, Projekt LAB, Ziemia, Sfinks, FOMO Życie po śmierci. Jak polskie kluby radzą sobie po lockdownie?
Fot. Krzysztof Karpiński

Jędrzej „Dtekk” Dondziło – FOMO, Białystok

Damian Badziąg: Czwarta fala, czwarta fala, czwarta fala. Ilekroć słyszę o czwartej fali momentalnie odechciewa mi się wszystkiego. Macie podobnie? Jaki macie stosunek do całej sprawy? Przyjmujecie taktykę, że co ma być to będzie, czy nadzorujecie sytuację jak tylko się da, będąc przygotowanym na „powtórkę z rozrywki”?
Jędrzej Dondziło: Staramy się być przygotowani na rozwój sytuacji, ale niewiele tak naprawdę da się zrobić. Na ten moment planujemy działania tak, jakby miało już nie być lockdownów. Chcemy się rozwijać, nie zawijać, więc walczymy.
Lato na szczęście udało się w pełni zrealizować, jednak jesień i zima to już inna para kaloszy. Planujecie, ogłaszacie i… co dalej w razie kolejnego lockdownu? Bierzecie pod uwagę imprezy tylko dla zaszczepionych, w razie, gdyby była taka możliwość?
Jędrzej Dondziło: Wakacje w klubie indoorowym to nie jest wymarzony czas do działania… Niemniej, w przypadku Białegostoku myślę, że możemy mówić o najlepszych wakacjach od lat – klub z pewnością trzymał poziom i taki był nasz cel, by nie obniżać poprzeczki. Na jesień bierzemy pod uwagę różne scenariusze, ale piłka jest po stronie rządu, dlatego czekamy na decyzje.
Jak ocenicie ostatnie miesiące pod kątem zainteresowania Waszymi imprezami? Obserwujcie wzrost czy bardziej spadek względem okresu sprzed pandemii? 
Jędrzej Dondziło: Ani letni czas, ani zdjęcie lockdownu, nie są miarodajnym okresem do oceny zainteresowania. Nie zdarzyło się to, na co liczyło wielu, m.in. my, czyli ciągły szturm klubów w Polsce po wielu miesiącach zamknięcia. Czuć było, że sporo ludzi odzwyczaiło się już od bywania w klubach, więc czeka nas sporo pracy. Ponadto, FOMO działało jedynie 6 tygodni zanim przyszedł pierwszy lockdown, więc nie mamy w zasadzie żadnego porównania. Wnikliwie obserwujemy co się dzieje i niezmiennie stawiamy na jakość. Myślę, że tylko dlatego udało się zorganizować serię świetnych wydarzeń w wakacje.
Czy i w jaki sposób zmieniło się Wasze podejście do prowadzenia klubu? Czytaj, macie z tyłu głowy czarny scenariusz (?), jednak tym razem zabezpieczacie się na wszelki wypadek by nie musieć ponownie przechodzić przez perturbacje finansowe sprzed ponownego otwarcia?
Jędrzej Dondziło: Póki co, nasza wiara nie słabnie, choć perturbacje ani na chwilę nie ustały. Cztery miesiące otwarcia klubu latem nie są okresem, w którym da się spłacić zaległości wynikające z miesięcy zamknięcia. Dla nas w sumie niewiele się zmieniło pod tym kątem – trudno tu mówić o jakiś zabezpieczeniach, gdy brakuje systemowych rozwiązań, z których moglibyśmy skorzystać.
Jasna 1, Projekt LAB, Ziemia, Sfinks, FOMO Życie po śmierci. Jak polskie kluby radzą sobie po lockdownie?
Fot. Wojtek Rojek

Łukasz „Vacos” Zieliński – Sfinks 700, Sopot

Damian Badziąg: Czwarta fala, czwarta fala, czwarta fala. Ilekroć słyszę o czwartej fali momentalnie odechciewa mi się wszystkiego. Macie podobnie? Jaki macie stosunek do całej sprawy? Przyjmujecie taktykę, że co ma być to będzie, czy nadzorujecie sytuację jak tylko się da, będąc przygotowanym na „powtórkę z rozrywki”?

Łukasz Zieliński: Jesteśmy dobrej myśli, że czwarta fala już nas nie zmyje. Po to w końcu przyjęliśmy szczepienia plus fakt, że multum z nas już przeszło to choróbsko, mamy nadzieję, że nabraliśmy trochę stadnej odporności. Znaczy, to tylko nadzieja, bo chujja się na tym znamy. Cieszymy się, że od czerwca działamy i idziemy za ciosem, nie patrząc już na aktualne wykresy zachorowań.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Lato na szczęście udało się w pełni zrealizować, jednak jesień i zima to już inna para kaloszy. Planujecie, ogłaszacie i… co dalej w razie kolejnego lockdownu? Bierzecie pod uwagę imprezy tylko dla zaszczepionych, w razie, gdyby była taka możliwość?

Łukasz Zieliński: Jeśli zrobi się źle, to zdecydowanie opowiemy się za imprezami tylko dla zaszczepionych. Bezpieczeństwo naszych gości i pracowników jest dla nas najważniejsze.

Jak ocenicie ostatnie miesiące pod kątem zainteresowania Waszymi imprezami? Obserwujcie wzrost czy bardziej spadek względem okresu sprzed pandemii?

Łukasz Zieliński: Wakacje były bardzo dobre. Czuć było, że ludzie są bardzo wygłodniali wydarzeń jak i wrażeń. Sezon jesienny się dopiero zaczyna, więc za dużo nie możemy powiedzieć, ale póki co również jest nieźle.

Czy i w jaki sposób zmieniło się Wasze podejście do prowadzenia klubu? Czytaj, macie z tyłu głowy czarny scenariusz (?), jednak tym razem zabezpieczacie się na wszelki wypadek by nie musieć ponownie przechodzić przez perturbacje finansowe sprzed ponownego otwarcia?

Łukasz Zieliński: Wypieramy czarne scenariusze. Na tę chwilę działamy pełną parą i kompletnie się nie nastawiamy na kolejne zamknięcie. Ciężko jest „planować” niechciane i nagłe zamknięcie działalności. Martwić się będziemy, gdy znowu nadejdą czarne chmury. Podejście się nie zmieniło. A może nawet jest więcej energii po tym niechcianym, zbyt długim urlopie? Artystów również bookujemy z równie dużym wyprzedzeniem jak wcześniej.

Życie po śmierci. Jak polskie kluby radzą sobie po lockdownie?

Fot. Adrian Chmielewski

Robert Serek – Jasna 1, Warszawa

Damian Badziąg: Czwarta fala, czwarta fala, czwarta fala. Ilekroć słyszę o czwartej fali momentalnie odechciewa mi się wszystkiego. Macie podobnie? Jaki macie stosunek do całej sprawy? Przyjmujecie taktykę, że co ma być to będzie, czy nadzorujecie sytuację jak tylko się da, będąc przygotowanym na „powtórkę z rozrywki”?

Robert Serek: Czwarta fala i kolejne na pewno będą, ale podchodzimy już do tej sprawy z większym luzem i nastawieniem, że całkowitego lockdownu nie będzie. Myślimy, że jeśli pojawią się kolejne obostrzenia, będą one dotyczyć osób niezaszczepionych, jak to ma miejsce w innych krajach. Oczywiście spodziewamy się ograniczeń dotyczących ilości wpuszczanych osób lub wymogu noszenia maseczek w zamkniętych pomieszczeniach. Oczywiście regularnie robimy prasówkę w oczekiwaniu na działania naszego „kochanego :)” rządu.

Lato na szczęście udało się w pełni zrealizować, jednak jesień i zima to już inna para kaloszy. Planujecie, ogłaszacie i… co dalej w razie kolejnego lockdownu? Bierzecie pod uwagę imprezy tylko dla zaszczepionych, w razie, gdyby była taka możliwość?

Robert Serek: Bierzemy pod uwagę wszystko. Osobiście uważam, że imprezy tylko dla zaszczepionych będą rzeczywistością ale poczekamy, zobaczymy. Na chwilę obecną kończymy bookowanie artystów w grudniu. W październiku i listopadzie artyści na wszystkie weekendy są już zaplanowani a kontrakty podpisane.

Jak ocenicie ostatnie miesiące pod kątem zainteresowania Waszymi imprezami? Obserwujcie wzrost czy bardziej spadek względem okresu sprzed pandemii?

Robert Serek: Lato to zawsze słabszy okres dla nas. Jest dużo imprez w plenerze, festiwali tych mniejszych, ludzie mają wakacje, więc Warszawa jest raczej pustawa. Tak naprawdę to od naszych urodzin w pierwszy weekend października zaczyna się dla nas sezon. Niemniej jednak już kolejny rok pokazuje, że mamy stałą publikę która jest u nas nawet w najgorętsze noce przez całe lato.

Czy i w jaki sposób zmieniło się Wasze podejście do prowadzenia klubu? Czytaj, macie z tyłu głowy czarny scenariusz (?), jednak tym razem zabezpieczacie się na wszelki wypadek by nie musieć ponownie przechodzić przez perturbacje finansowe sprzed ponownego otwarcia?

Robert Serek: Cały czas wkładamy dużo pracy w ulepszenie obu klubów bo nie zapominajmy, że po sąsiedzku za ścianą mamy drugi klub Metropolis. W sierpniu ubiegłego roku wynajęliśmy kolejne kilkaset metrów które służą zarówno Jasnej jak i Metropolis. Będziemy też mieli niespodziankę bo niedługo po urodzinach Jasnej otwieramy nasz Salon i dodatkowe przestrzenie do których będzie można wpaść również w tygodniu i będzie się można tam posilić, a nie tylko napić i potańczyć. Umowę mamy na długie lata, więc mamy nadzieję, że nie będzie czarnego scenariusza i kompletnego lockdownu na długie miesiące.

Jasna 1, Projekt LAB, FOMO, Ziemia, Sfinks Życie po śmierci. Jak polskie kluby radzą sobie po lockdownie?

Fot. Olga Burczyk

Krystian Wołowski – Ziemia, Gdańsk

Damian Badziąg: Czwarta fala, czwarta fala, czwarta fala. Ilekroć słyszę o czwartej fali momentalnie odechciewa mi się wszystkiego. Macie podobnie? Jaki macie stosunek do całej sprawy? Przyjmujecie taktykę, że co ma być to będzie, czy nadzorujecie sytuację jak tylko się da, będąc przygotowanym na „powtórkę z rozrywki”?

Krystian Wołowski: Temat bardzo szeroki i lepiej nie rozpoczynać dyskusji na ten temat, bo otworzymy puszkę pandory. Każdy ma swoje własne przemyślenia na tę sytuację i nawet wśród nas nie ma jednogłośności, a co dopiero w szerszej skali (lokalnej, krajowej, europejskiej czy globalnej). Na pewno, dla naszej branży, było to prawdziwe trzęsienie ziemi…albo rollercoaster, bo wyniknęło z tego, bez wdawania się w szczegóły, także wiele dobrego. Co do nastrojów, niczego nie możemy być pewni, ale działamy i planujemy tak, jakby miało nie być kolejnego lockdownu.

Lato na szczęście udało się w pełni zrealizować, jednak jesień i zima to już inna para kaloszy. Planujecie, ogłaszacie i… co dalej w razie kolejnego lockdownu? Bierzecie pod uwagę imprezy tylko dla zaszczepionych, w razie, gdyby była taka możliwość?

Krystian Wołowski: Lato nie jest dla nas przychylnym okresem, sezon klubowy właśnie się zaczyna. W kwestii imprez to mamy już zaplanowany cały październik i listopad. Jeśli trzeba będzie, otworzymy się w trybie tylko dla zaszczepionych i nie martwimy się, że jakoś wpłynie to na naszą frekwencję. Jeśli jednak rządzący zdecydują się na wprowadzenie pełnego lockdownu, to ciężko mi sobie wyobrazić kolejną akcję społeczną nawołującą do szczepień.

Jak ocenicie ostatnie miesiące pod kątem zainteresowania Waszymi imprezami? Obserwujcie wzrost czy bardziej spadek względem okresu sprzed pandemii?

Krystian Wołowski: Wzrost. Powiem więcej, było to pierwsze lato, kiedy działaliśmy regularnie w trybie klubowym, a nie tylko ogródkowo-pubowym. Widać, że ludzie byli złaknieni i wyposzczeni. Zamknięcie ludzi w chatach było dla mnie najsmutniejszym efektem reakcji na pandemię. To, co zawsze stanowiło dla mnie o wartości człowieczeństwa tzn. socjalizacja, wspólne rozmowy i zabawa, nagle stało się czymś niepożądanym. Zamiast tego otrzymaliśmy nowe zasady etyczne: zachowaj dystans i siedź w domu na dupie. Widać też było, że ludziom zaczęło odpierdalać – stawali się agresywni i przyjmowali rolę szeryfów moralności.

Także w środowisku klubowym przetoczyła się gównoburza nt. tego, czy mamy prawo uczestniczyć w  “nielegalnych” spotkaniach albo czy etyczne jest grać na takich imprezach. Robiło mi się niedobrze, jak czytałem te spory, pojawiło się sporo takich “czekistów” walczących we własnym światku o “godne” zachowanie. Aha, zanim ktoś zacznie wyzywać mnie od foliarzy to nadmienię, że bardzo ciężko przeszedłem covid jak i zaszczepiłem się w pierwszej wolnym terminie. Oraz klub mieliśmy zamknięci przez cały okres obowiązywania ograniczeń.

Czy i w jaki sposób zmieniło się Wasze podejście do prowadzenia klubu? Czytaj, macie z tyłu głowy czarny scenariusz (?), jednak tym razem zabezpieczacie się na wszelki wypadek by nie musieć ponownie przechodzić przez perturbacje finansowe sprzed ponownego otwarcia?

Krystian Wołowski: Nie ma takiego scenariusza, ale z chęcią poznam jeśli ktoś ma. Przebranżowienie lokalu z dużym czynszem w pracownię krawiecką nie jest chyba najlepszym pomysłem? Myślę, że w pandemii wykorzystaliśmy większość środków do ratowania miejsca, ale nie chcielibyśmy już tego powtarzać.

Jasna 1, Projekt LAB, FOMO, Ziemia, Sfinks Życie po śmierci. Jak polskie kluby radzą sobie po lockdownie?

Fot. Peter Head Foto

Mariusz „Zariush” Zych – Projekt LAB, Poznań

Damian Badziąg: Czwarta fala, czwarta fala, czwarta fala. Ilekroć słyszę o czwartej fali momentalnie odechciewa mi się wszystkiego. Macie podobnie? Jaki macie stosunek do całej sprawy? Przyjmujecie taktykę, że co ma być to będzie, czy nadzorujecie sytuację jak tylko się da, będąc przygotowanym na „powtórkę z rozrywki”? Co ma być to będzie.

Mariusz „Zariush” Zych: Nie mamy kompletnie wpływu na tę sytuację, a rozporządzenia i obostrzenia potrafią się zmienić z tygodnia na tydzień, więc nie pozostaje nic innego jak nadzorować sytuację na bieżąco i do niej się dostosować. Nie liczymy na wsparcie rządu. Obecny poziom zaszczepienia czy dane z innych krajów nie zapowiadają raczej szybkiej zmiany sytuacji.

Lato na szczęście udało się w pełni zrealizować, jednak jesień i zima to już inna para kaloszy. Planujecie, ogłaszacie i… co dalej w razie kolejnego lockdownu? Bierzecie pod uwagę imprezy tylko dla zaszczepionych, w razie, gdyby była taka możliwość?

Mariusz „Zariush” Zych: Marzy mi się powrót do planowania programu co najmniej na kwartał, mając na wszystkie imprezy nieco szerszą muzyczną perspektywę. Niestety obecnie plany ograniczyły się może do miesiąca wprzód. Mam nadzieję, że nie trzeba będzie przekładać żadnych wydarzeń. Jeśli będziemy mieć do wyboru imprezy dla zaszczepionych lub wcale, wybór będzie oczywisty.

Jak ocenicie ostatnie miesiące pod kątem zainteresowania Waszymi imprezami? Obserwujcie wzrost czy bardziej spadek względem okresu sprzed pandemii?

Mariusz „Zariush” Zych: Mamy za sobą niezwykle udane wakacje, jak co roku sprawdził się nasz afterowy „ogródek”, w którym w tym roku jeszcze mocniej współpracowaliśmy z zaprzyjaźnioną Tamą. Obronił się także program oparty głównie na lokalnych artystach i headlinerach z Polski. Ludzie może nie „rzucili” się na imprezy jak rok temu, ale głód jest wciąż na bardzo wysokim poziomie.

Czy i w jaki sposób zmieniło się Wasze podejście do prowadzenia klubu? Czytaj, macie z tyłu głowy czarny scenariusz (?), jednak tym razem zabezpieczacie się na wszelki wypadek by nie musieć ponownie przechodzić przez perturbacje finansowe sprzed ponownego otwarcia?

Mariusz „Zariush” Zych: Działamy ze znacznie mniejszym wyprzedzeniem. Jeśli patrzymy na importy, to póki, co nie dalej niż z Berlina. Jeszcze bardziej opieramy program na lokalsach i polskich artystach oraz bliżej współpracujemy z innymi klubami pod względem kalendarza. Wszystko po to, aby się nie krzyżować z gatunkami. Chyba nikt już dziś w Polsce nie żyje bez „czarnego scenariusza w głowie”. Po nieudanych urzędowych/biurokratycznych bataliach wiemy, że w razie czego będziemy pozostawieni sami sobie, także w miarę możliwości odkładamy kasę, papier i makaron na czarną godzinę haha.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →