To dopiero początek. Pierwsza edycja Dissolve Festival za nami, więc można odliczać dni do kolejnej
Plaża, jeziorko, las, muzyczka - czego chcieć więcej? Ano powtórki, jak najszybszej. Zgodnie z zapowiedziami, projekt Dissolve uniósł swoich festiwalowiczów na wyżyny muzycznego szaleństwa. Było miło, sympatycznie, inaczej niż zwykle. Plądrując facebookowe archiwa trafiliśmy na odpowiedź do jednego z komentarzy: "Widzimy się", znaczy, do zobaczenia za rok. No i fajnie.
Coś się zaczyna, coś się kończy i tak w kółko. Kurz po pierwszej edycji Dissolve Festival na dobre nie opadł, a organizatorzy (jeszcze nie oficjalnie) zapowiadają kolejną edycję. Jak powszechnie wiadomo, początki bywają trudne i nie inaczej było przy okazji premierowego festiwalu nad Jeziorem Zegrzyńskim. Mądrzejsi o wpadki i niedociągnięcia, jednak z uśmiechem na twarzy, organizatorzy wypatrują przyszłorocznego lata z jasnym postanowieniem – „to dopiero początek”:
Pierwsze razy nigdy nie są łatwe i dokładnie tak samo było w tym przypadku Dissolve Festival. Za nami i naszymi współpracownikami wiele miesięcy pracy, zmiana daty, zmiany obostrzeń związanych z COVID-19, zmiany line-upu i wiele komplikacji o których wolimy więcej nie pamiętać. Po ostatnim weekendzie jednak stwierdzamy, że wszystko to było warte spędzenia z Wami 36 godzin w AMW Rewita. Dziękujemy Wam za zaufanie jakim nas obdarzyliście, za wszystkie przetańczone godziny, ale także za wszystkie uwagi, sugestie oraz komentarze. Mamy nadzieję, że to dopiero początek wspólnej przygody i za rok widzimy się ponownie! Obiecujemy, że to dopiero początek i teraz będzie już tylko…wyżej. Fajnie, że było Was aż tyle!
Fot. MARIE MAROU
Dissolve Festival 2021. Jest się czym chwalić (bez sarkazmu)
Niedzielny poranek, pełne słońce i pozostała na polu bitwy jako ostatnia SPFDJ. Towarzyszący Szwedce roztańczeni uczestnicy w wiadomy tylko sobie sposób kontynuowali blisko 36 godzinny, muzyczny maraton. Klimat nowego festiwalu Ery Wodnika tak bardzo przypadł imprezowiczom do gustu, że nawet wyłączona w pewnym momencie muzyka zwiastująca definitywny koniec Dissolve Festival, nie była w stanie wygonić ich ze sceny Unity. Charakteryzująca się zróżnicowanym podejściem artystów do techno pokazała cały przekrój stylistyczny tego gatunku, co w parze z oprawą wizualną w postaci gry świateł i wizualizacji puszczanych na żywo, prezentowało całe widowisko na najwyższym możliwym poziomie.
Fot. MARIE MAROU
Nie inaczej było na umiejscowionej tuż przy plaży drugiej scenie, Aquarius. David Vunk, Legowelt, czy Young Marco nieczęsto odwiedzają Polskę. Nieczęsto zdarza się również tańczyć do wschodu słońca, a tym bardziej do wschodu słońca nad Jeziorem Zegrzyńskim. Jak nie trudno było się domyślić, owe połączenie spisało się na medal, co w dużym stopniu pomogło przełamać festiwalową hegemonię techno dominującą na eventach tego typu. Możliwość zabawy do nieco jaśniejszych i cieplejszych dźwięków w trakcie Dissolve Festival zasługuje na słowa uznania stąd nasz apel do głównodowodzących projektem – wincyj! Za rok, rzecz jasna.