Jamie Jones – Fabric 59
Info
Zawsze miałem pewną słabość do Jamiego Jonesa. I trwa ona bez przerwy od czasu wydania „Amazon” nakładem Freak n Chic w 2006 roku. Od tego momentu – w stosunkowo krótkim czasie – Walijczyk stał się wschodzącą gwiazdą sceny, a później przebił się do pierwszej ligi DJ-ów. Dziś jest właścicielem jednej z obecnie najpopularniejszych wytwórni na świecie (Hot Creations – przyp.red), a według czytelników Resident Advisor w zeszłym roku był jednym z czołowych DJ-ów na świecie.
Ktokolwiek miał styczność z „Get Lost 2” z 2007 wie, że Jamie Jones potrafi nagrać dobrą kompilację. I o ile nie miałem jakichkolwiek wątpliwości co do jego umiejętności w budowaniu miksu skierowanego do domowego odbiorcy, to pod kątem muzycznym miałem pewne obawy, czy Jones czasem nie pójdzie na łatwiznę i nagra czegoś w rodzaju promo miksa składającego się z tak samo brzmiących około Hot Natured’owych produkcji.
Moje zmartwienia okazały się kompletnie bezzasadne, ponieważ Jones to dobry DJ, a „Fabric 59” spełnia wszelkie kryteria godnej polecenia płyty. Fakt, mamy tu Aliego Love (i to kilkakrotnie), pojawia się jeden kawałek Hot Natured, kilka nadchodzących wydawnictw Hot Creations, ale tak naprawdę to wszystko stanowi jedynie szczątkowe ilości. Cała reszta to charakterystyczne brzmienie Jonesa w roli DJ-a, który bez większego wysiłku miesza weselsze disco, solidny house i zadziorny tech house w jedną zwartą całość. Autor pięćdziesiątej dziewiątej edycji Fabrica nie bał się też sięgnąć po stare klasyki, dowodem czego jest obecność takich sztosów jak „Madame Hollywood”, czy też produkcja jednej z pierwszych prawdziwych gwiazd rodem z Chicago, Jamie Principle.
Koniec końców, na tym krążku znajdziecie muzykę z duszą, piosenki z przesłaniem, a miks sam w sobie stanowi rewelacyjną wizytówkę stanu muzyki tanecznej w 2011 roku. A Jamie Jones to po prostu dobry DJ. Ale o tym już chyba zdążyłem wspomnieć, prawda?