„Ekscytacja i zajawa”, czyli nowe miejsca, które odwiedzimy w tym roku

Fot. Mateusz Plawski
Wywiad
Warszawa Główna, CEL, Plener Promienista

Chciałoby się rzecz, że lepiej późno niż wcale. Nie chcemy wiedzieć, jakiego ciężaru kamień spadł im z serca, jednak jesteśmy w stanie sobie wyobrazić uczucie towarzyszące otwarciu bram po raz pierwszy. Dość czekania, odkładania planów na później. Pora nadrobić stracony czas, którego nie będzie dane odzyskać. Jest ich wiele, w każdym większym mieście. Jedne działają od kilku dni, na drugie trzeba będzie chwile poczekać. Z właścicielami nowych miejscówek na (nie tylko) elektronicznej mapie Polski rozmawiamy o radości, powodach otwarcia i formule działania.

Wyobraźcie sobie, że bierzecie udział w wyścigu lekkoatletycznym na 1 000 metrów. Razem z resztą zawodników, tak samo pragnących dobiec do celu, dostajecie sygnał startowy. Ruszacie, mijacie pierwsze metry, wszystko przebiega bez zarzutu. Półmetek za Wami, rywale utrzymują równe tempo, nie ma wyraźnego lidera. 400 metrów, 300, 200, nagle – stop. Arbiter, który zezwolił na bieg, nakazuje się Wam zatrzymać. Konsternacja, zdziwienie. O co chodzi? Nie przywykliście do tego typu sytuacji. Przecież za chwilę meta, upragniony finisz jest na wyciągnięcie ręki. Wtem, pojawia się komunikat – bieg zostanie dokończony, ale kiedy – nie wiadomo.

Znajome, prawda? Mniej więcej tak można zobrazować obecnie byłą już sytuację nowo otwartych klubów i miejsc plenerowych. Wielkie plany i zainwestowany kapitał musiały poczekać na lepsze czasy. Na szczęście dla wszystkich, możliwość dokończenia biegu stała się realna, co swoje przełożenie ma m.in. w zaplanowanych niemalże do końca sezonu letniego imprezach. Do rozmowy o tym, co w trawie nowych miejsc piszczy, zaprosiliśmy osoby znane z dotychczasowej działalności około eventowej, które z niejednego pieca chleb jadły i które możecie kojarzyć z obecności na łamach naszej strony. Zapraszamy!

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

CEL, Katowice

Fot. Mateusz Plawski

Michał Piwowar – CEL, Katowice

Damian Badziąg: Szumne zapowiedzi, ogłoszone pierwsze wydarzenia, ostatnie szlify i… zaraz zaczynamy! Jakie to uczucie wiedzieć, że za chwilę zaczniecie pisać historię, która jeszcze nie tak dawno była bliżej nieokreślonym planem na przyszłość?

Michał Piwowar (CEL): Króciutko – ekscytacja i zajawa!

Skąd wziął się pomysł na nowe miejsce akurat w lokalizacji, w której będziemy mogli Was odwiedzić?

Michał Piwowar (CEL): Nasz drugi klub, czyli P23, to miejsce, które, pomimo wielkiej przestrzeni, znakomitej bazy parkingowej, mnogości zastosowań i możliwości adaptacji wnętrz, a także swojej wyjątkowej industrialnej architektury, którą zawdzięcza Fabryce Porcelany, przez oddalenie od centrum miasta nie miało szans stać się regularnie funkcjonującym klubem z muzyką elektroniczną. Zawsze traktowaliśmy to miejsce jako Venue, przestrzeń koncertową, hub dla wielu różnych inicjatyw. Plenerowe możliwości Dziedzińca P23 zwiększały latem zainteresowanie klubowiczów, ale, nie oszukujmy się, lokalizacja klubu powodowała, że duża część gości nie docierała do nas, pomimo chęci uczestniczenia w cotygodniowych spotkaniach. CEL jest zlokalizowany w samym centrum miasta, praktycznie na głównym, imprezowym „deptaku”, jakim są okolice ulicy Mariackiej. Chcemy być bliżej klubowiczów, stąd ta lokalizacja.

Część z Was powstaje ze zgliszczy dawnych miejsc, inni natomiast zaczynają od zera czekając – niektórzy od dawna – w przedbiegach na odpowiedni moment do startu. W jakiej formule zamierzacie funkcjonować i czego możemy się po Was spodziewać?

Michał Piwowar (CEL): CEL to zupełnie nowy projekt, który czerpie z dokonań naszych ulubionych, europejskich klubów. Naszą główną misją jest skonsolidowanie lokalnej sceny, utrzymanie na niej przyjacielskiej, partnerskiej współpracy, która pokaże młodym, dopiero początkującym DJ-om i DJ-kom, że warto wkroczyć w ten świat. Chcemy być bliżej niż do tej pory jakiekolwiek inne, związane z muzyką klubową miejsce w Katowicach. Warsztaty DJ-skie, open-decki, konkursy, spotkania, słuchowiska i mnóstwo innych inicjatyw, mających wpływ na dalszy rozwój sceny.

O jak wielkim gabarytowo miejscu mówimy? Jak dużej przestrzeni możemy się spodziewać i ile osób będziecie mogli pomieścić?

Michał Piwowar (CEL): CEL to nieduży lokal, ale na większe bookingi zarezerwowana jest „Porcelana”. To w P23 ciągle gościć będziemy zagraniczne gwiazdy, w CELU skupiając się na nazwiskach z naszego polskiego podwórka.

Jaki cel przyświeca Waszej nowej działalności i na czym chcecie skupiać swój program szeroko pojętej działalności gastronomiczno-artystycznej?

Michał Piwowar (CEL): Chyba już wyżej padła odpowiedź na to pytanie, ale jeszcze raz: rozwój, jakość muzycznych przeżyć i jedność sceny. Dodam, że będziemy w tygodniu funkcjonować jako pub z ogródkiem letnim, więc zapraszamy wieczorem na piwko i pogaduchy o najnowszych muzycznych wydawnictwach.

Otwarcie nowej miejscówki w tak trudnych czasach to nie lada wyzwanie i ryzyko. Doprawdy chylę czoła, głównie z uwagi na fakt, że w jednej chwili możecie funkcjonować normalnie, na drugi dzień wszystko może się zmienić jak w kalejdoskopie. Nie mieliście z tyłu głowy przeświadczenia, żeby wstrzymać się z otwarciem do momentu, gdy Wasze przeświadczenie będzie podparte stuprocentową pewnością co do jego dalszego, bezproblemowego funkcjonowania? Czy klasycznie zadziałało tu powiedzenie – „kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana”?

Michał Piwowar (CEL): Czekamy już ponad rok. Najzwyczajniej nie jesteśmy w stanie tkwić w tym stanie ani dnia dłużej. Nie szampan nam w głowie, a liczby, aktualny stan epidemii i zaawansowany etap programu szczepień. Uważamy, że to jest właśnie ten moment. I jedziemy z tym!


Kate Luba – Plener Promienista, Poznań

Plener Promienistą

Fot. Plener Promienista

Damian Badziąg: Szumne zapowiedzi, ogłoszone pierwsze wydarzenia, ostatnie szlify i… zaraz zaczynamy! Jakie to uczucie wiedzieć, że za chwilę zaczniecie pisać historię, która jeszcze nie tak dawno była bliżej nieokreślonym planem na przyszłość?

Kate Luba (Plener Promienista): Jesteśmy totalnie podekscytowani! W krótkim czasie udało nam się stworzyć fajne miejsce, zrobić kilka całkiem ciekawych bookingów i zrobić niespodziankę mieszkańcom Grunwaldu. Oby tak dalej.

Skąd wziął się pomysł na nowe miejsce akurat w lokalizacji, w której będziemy mogli Was odwiedzić?

Kate Luba (Plener Promienista): Już od kilku dobrych lat słyszymy opinie, że na Grunwaldzie nic się nie dzieje i rzeczywiście tak jest. Postanowiliśmy to zmienić.

Część z Was powstaje ze zgliszczy dawnych miejsc, inni natomiast zaczynają od zera czekając – niektórzy od dawna – w przedbiegach na odpowiedni moment do startu. W jakiej formule zamierzacie funkcjonować i czego możemy się po Was spodziewać?

Kate Luba (Plener Promienista): Spodziewać się możecie po prostu miejsca, w którym jest miło, w którym można przyjść na koncert, zrobić piknik, skorzystać ze strefy gastro, kupić coś na targach, wziąć udział w warsztatach, pochillować z przyjaciółmi czy z rodziną, a także wpaść na wieczorną imprezę. Jesteśmy stuprocentowo plenerowym miejscem i chcemy przenieść na nasze zielone boisko wszystko to, czego mieszkańcom Poznania potrzeba w wakacje.

O jak wielkim gabarytowo miejscu mówimy? Jak dużej przestrzeni możemy się spodziewać i ile osób będziecie mogli pomieścić?

Kate Luba (Plener Promienista): Cóż, prawdę mówiąc wielkość naszej przestrzeni uważamy za jeden z naszych głównych atutów. Mieścimy się na starym boisku piłkarskim, więc do dyspozycji mamy ponad 4 000 metrów kwadratowych. Niezależnie od aktualnych obostrzeń, obiektywnie pomieścimy bardzo dużo osób i to w bezpieczny sposób.

Jaki cel przyświeca Waszej nowej działalności i na czym chcecie skupiać swój program szeroko pojętej działalności gastronomiczno-artystycznej?

Kate Luba (Plener Promienista): Jesteśmy bardzo optymistycznie nastawieni do tego, co się wokół nas dzieje, dlatego celów mamy kilka. Jednym z nich jest stworzenie miejsca, które nie będzie typową „imprezownią”, a miejscem przyjaznym dla wszystkich, którzy chcą fajnie spędzić lato w mieście. Skupiamy się na koncertach dla różnych odbiorców (zadowoleni będą między innymi fani hip hopu, jazzu czy muzyki elektronicznej), dziennych aktywnościach, stworzeniu miejsca idealnego do pikników czy spotkań z przyjaciółmi, a także ciekawej ofercie gastronomicznej. Naszą dewizą jest „be friendly – zawsze jesteś mile widziany” i rzeczywiście każdy znajdzie u nas coś dla siebie. Jeżeli ktoś chce zorganizować u nas swoje warsztaty, targi, zajęcia czy zorganizować cokolwiek innego – jesteśmy otwarci.

Otwarcie nowej miejscówki w tak trudnych czasach to nie lada wyzwanie i ryzyko. Doprawdy chylę czoła, głównie z uwagi na fakt, że w jednej chwili możecie funkcjonować normalnie, na drugi dzień wszystko może się zmienić jak w kalejdoskopie. Nie mieliście z tyłu głowy przeświadczenia, żeby wstrzymać się z otwarciem do momentu, gdy Wasze przeświadczenie będzie podparte stuprocentową pewnością co do jego dalszego, bezproblemowego funkcjonowania? Czy klasycznie zadziałało tu powiedzenie – „kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana”?

Kate Luba (Plener Promienista): Długo biliśmy się z myślami „jak to ugryźć”, jednak – jak wspominaliśmy wcześniej – posiadamy ogromną przestrzeń, co ostatecznie popchnęło nas do otwarcia miejsca właśnie w takim okresie. Dodatkowo wierzymy, że mimo pandemii możemy stworzyć taką namiastkę normalności, która pozwoli poznaniakom trochę odpocząć po tym ciężkim roku. Jesteśmy przekonani, że to będą fajne wakacje, nawet w obecnych czasach.


Kacper Ponichtera – Warszawa Główna, Warszawa

Warszawa Główna

Fot. Warszawa Główna

Damian Badziąg: Szumne zapowiedzi, ogłoszone pierwsze wydarzenia, ostatnie szlify i… zaraz zaczynamy! Jakie to uczucie wiedzieć, że za chwilę zaczniecie pisać historię, która jeszcze nie tak dawno była bliżej nieokreślonym planem na przyszłość?

Kacper Ponichtera (Warszawa Główna): Jesteśmy bardzo szczęśliwi i podekscytowani, że wreszcie istnieje możliwość powrotu z organizacją wydarzeń kulturalnych. Tym bardziej, że miejsce, które szykujemy – Warszawa Główna, powstała w wyniku wieloletniej przyjaźni, a także miłości do muzyki. Cieszymy się wreszcie, że możemy otworzyć własne miejsce, gdzie będziemy mieli całkowitą swobodę w kształtowaniu programu muzycznego oraz realizacji wszystkich. Nawet najbardziej szalonych pomysłów.

Skąd wziął się pomysł na nowe miejsce akurat w lokalizacji, w której będziemy mogli Was odwiedzić?

Kacper Ponichtera (Warszawa Główna): Warszawa to specyficzne i trudne miasto, jeśli chodzi o lokalizacje i potencjalne miejscówki pod działalność klubową. Miasto stale się rozwija, rozbudowuje i wszystkie potencjalne, wolne miejsca, znikają z mapy na koszt pato-deweloperki czy kolejnych centrów handlowych. Niestety w stolicy nie ma zbyt wielkiego pola do popisu. Jeśli już jakiś lokal pojawia się do wzięcia, to nagle staje się obiektem zainteresowania największych graczy w mieście, którzy chcą tam otworzyć kolejny „kulinarno-handlowy koncept”.

Miejsce na Kolejowej 8/10 istniało już w świadomości klubowej pod innymi szyldami. Przez ostatnie kilka lat nie było w centrum zainteresowania. Główne wydarzenia i ciężar spoczywał w okolicach Wisły lub ścisłego centrum. Niemniej, na drodze długich rozmów i negocjacji udało nam się wreszcie dostać ogromny teren wraz z przestrzenią klubową, który poprzez swoją lokalizację w centrum Warszawy oraz klimat w duchu bristolskich warehouse czy berlińskich miejscówek jak Griessmuehle, może być ciekawą alternatywą dla wszystkich miłośników kultury klubowej.

Część z Was powstaje ze zgliszczy dawnych miejsc, inni natomiast zaczynają od zera czekając – niektórzy od dawna – w przedbiegach na odpowiedni moment do startu. W jakiej formule zamierzacie funkcjonować i czego możemy się po Was spodziewać?

Kacper Ponichtera (Warszawa Główna): Czego możecie się spodziewać? Jak zwykle wszystkiego od tanecznej elektroniki: disco, house, techno po dużą ilość hip-hopu oraz niebanalnych wydarzeń z przymrużeniem oka.

O jak wielkim gabarytowo miejscu mówimy? Jak dużej przestrzeni możemy się spodziewać i ile osób będziecie mogli pomieścić?

Kacper Ponichtera (Warszawa Główna): Nasz ogród będzie w stanie pomieścić 500 osób, zaś przestrzeń w środku 450.

Jaki cel przyświeca Waszej nowej działalności i na czym chcecie skupiać swój program szeroko pojętej działalności gastronomiczno-artystycznej?

Kacper Ponichtera (Warszawa Główna): Rozpi******ć to smutne miasteczko i przypomnieć wszystkim, co oznacza branża rozrywkowa i dlaczego od kilku lat inni nie mają z nią wiele wspólnego. To także próba stworzenia miejsca egalitarnego dla wszystkich – nie tylko kolegów i koleżanek. Chcemy także oddać przestrzeń twórczą dla tych wszystkich, którzy z jakiegoś powodu nie znajdują miejsca w innych topowych miejsc. 

Otwarcie nowej miejscówki w tak trudnych czasach to nie lada wyzwanie i ryzyko. Doprawdy chylę czoła, głównie z uwagi na fakt, że w jednej chwili możecie funkcjonować normalnie, na drugi dzień wszystko może się zmienić jak w kalejdoskopie. Nie mieliście z tyłu głowy przeświadczenia, żeby wstrzymać się z otwarciem do momentu, gdy Wasze przeświadczenie będzie podparte stuprocentową pewnością co do jego dalszego, bezproblemowego funkcjonowania? Czy klasycznie zadziałało tu powiedzenie – „kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana”?

Kacper Ponichtera (Warszawa Główna): Dziękujemy za miłe słowa, ale staramy się kierować znaną maksymą ukutą przez Tomasza Hajto: „No Pain, No Game”, a także, że „kto nie ryzykuje ten nie pije szampana”. Bądźmy dobrej myśli, bo dobre nastawienie to podstawa – zwłaszcza w branży, która ma nieść radość, zabawę i rozrywkę.


Emil Hołubiczko – HYPE PARK, Kraków

HYPE PARK, Kraków

Fot. HYPE PARK

Damian Badziąg: Szumne zapowiedzi, ogłoszone pierwsze wydarzenia, ostatnie szlify i… zaraz zaczynamy! Jakie to uczucie wiedzieć, że za chwilę zaczniecie pisać historię, która jeszcze nie tak dawno była bliżej nieokreślonym planem na przyszłość?

Emil Hołubiczko (HYPE PARK): Zajmujemy się muzyką, eventami i gastronomią od wielu lat i chcemy dalej działać w tej branży. Dlatego jest to dla nas naturalne. Traktujemy pandemię jako chwilowy przystanek i działamy dalej.

Skąd wziął się pomysł na nowe miejsce akurat w lokalizacji, w której będziemy mogli Was odwiedzić?

Emil Hołubiczko (HYPE PARK): Pomysł na HYPE PARK powstał latem 2019 roku, choć lokalizacją interesowaliśmy się kilka lat wcześniej. Proces powstania miejsca był długotrwały, bo w dużej mierze plany pokrzyżowała nam pandemia i niepewność z nią związana. Gdy sytuacja zaczęła się przedłużać, a z 2 tygodni zrobiły się miesiące stwierdziliśmy, że mimo wszystko robimy swoje. I tak w maju 2021 otworzyliśmy się.

Część z Was powstaje ze zgliszczy dawnych miejsc, inni natomiast zaczynają od zera czekając – niektórzy od dawna – w przedbiegach na odpowiedni moment do startu. W jakiej formule zamierzacie funkcjonować i czego możemy się po Was spodziewać?

Emil Hołubiczko (HYPE PARK): Jesteśmy zupełnie nowym miejscem, miejscem którego chyba w Krakowie jeszcze nie było. Na pewno skupiamy się na okresie wiosenno-letnim i otwartej przestrzeni. Mamy w planach liczne koncerty plenerowe, wydarzenia muzyczne i kulturalne, targowe i inne towarzyszące. Chcemy aby HYPE PARK żył eventami mniejszymi i większymi przez najbliższe miesiące.

O jak wielkim gabarytowo miejscu mówimy? Jak dużej przestrzeni możemy się spodziewać i ile osób będziecie mogli pomieścić?

Emil Hołubiczko (HYPE PARK): Mamy do dyspozycji ponad 5 000 m kwadratowych powierzchni (otwartej i zadaszonej). W kwestii liczby osób nie potrafimy teraz tego określić. Wszystko się sprowadza do wytycznych i obostrzeń. 

Jaki cel przyświeca Waszej nowej działalności i na czym chcecie skupiać swój program szeroko pojętej działalności gastronomiczno-artystycznej?

Emil Hołubiczko (HYPE PARK): HYPE PARK nazywamy miejskim festiwalem letnim, dlatego skupiamy się przede wszystkim na działalności muzycznej. Nasz kalendarz wydarzeń zapełnia się jednak datami nieustannie i liczymy, że będziemy mieli dla naszych gości nie tylko muzykę. 

Otwarcie nowej miejscówki w tak trudnych czasach to nie lada wyzwanie i ryzyko. Doprawdy chylę czoła, głównie z uwagi na fakt, że w jednej chwili możecie funkcjonować normalnie, na drugi dzień wszystko może się zmienić jak w kalejdoskopie. Nie mieliście z tyłu głowy przeświadczenia, żeby wstrzymać się z otwarciem do momentu, gdy Wasze przeświadczenie będzie podparte stuprocentową pewnością co do jego dalszego, bezproblemowego funkcjonowania? Czy klasycznie zadziałało tu powiedzenie – „kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana”?

Emil Hołubiczko (HYPE PARK): Tak było w 2020 roku, kiedy niepewność spowolniła nasze plany i otwarcie HYPE PARK nastąpiło dopiero w roku bieżącym. Na pewno jednak powiedzenie o szampanie również miało sporo wpływ na decyzję o odpaleniu HYPE PARK. Innym aspektem na pewno była też tęsknota do tego co robiliśmy i jak żyliśmy przed pandemią. 



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →