Rüfüs Du Sol: „Cenimy sobie wszystkie działania, które jednoczą scenę” [wywiad]

fot. Billboard.com
News Wywiad
Rüfüs Du Sol - inny wymiar elektroniki

Podczas kończącego się właśnie sezonu festiwalowego australijskie trio Rüfüs Du Sol po raz pierwszy odwiedziło Polskę. Była to dla nas niepowtarzalna okazja, aby porozmawiać z Tyronem, Jonem i Jamesem o kilku ważnych, życiowych sprawach.

Rüfüs Du Sol – inny wymiar elektroniki

Australia od zawsze kojarzyła mi się z olbrzymimi pająkami i innymi milusińskimi owadami, które znajdujesz po przebudzeniu na ścianie, tuż przy łóżku. Na szczęście kraj ten nie ogranicza się jedynie do tego, o czym przypomniała mi trójka otwartych, szalenie miłych i dowcipnych członków zespołu Rüfüs Du Sol. Zdobywcy nagrody Grammy 2022 w kategorii Najlepsze Nagranie – Dance/Elektronika za utwór Alive, którzy na scenie funkcjonują od 2010 roku, robią naprawdę sporo, żeby zapisać się na stałe w historii jako muzyczni innowatorzy, z rozmachem przekraczający gatunkowe granice i kreujący swój własny barwny, dźwiękowy wszechświat. Rozmowa z pochodzącymi z Australii artystami była prawdziwą przyjemnością, co, mam nadzieję, da się wyczytać z poniższego tekstu.

Rüfüs Du Sol – wywiad

Kamil Downarowicz: Rozmawiamy tuż przed waszym występem na Fest Festivalu. Zaczynacie za niecałą godzinę. Zastanawiam się, czy tak doświadczeni muzycy jak wy odczuwają jeszcze w ogóle stres przed koncertami. Jakie emocje towarzyszą wam w tym momencie?

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Tyrone Lindqvist: Myślę, że wszyscy czujemy po prostu zdrowe podekscytowanie. Rzeczywiście mamy już zaliczonych trochę występów na żywo i wiemy mniej więcej, co może się wydarzyć. Mówię zarówno o rzeczach fajnych, jak i tych niefajnych. Dlatego nie towarzyszy mi jakieś szczególne zdenerwowanie czy stres. Poza tym uwielbiam dawać koncerty w krajach, do których wcześniej jeszcze nie przybyliśmy. Tak jest właśnie w przypadku Polski – dzisiaj zagramy tu po raz pierwszy i naprawdę ogromnie cieszy mnie spotkanie z polską publicznością, o której słyszałem wiele dobrych rzeczy.

Jon George: Mogę się jedynie podpisać pod tymi słowami. Zdrowy poziom podekscytowania jest potrzebny i naprawdę doceniam fakt, że dawanie koncertów wciąż sprawia mi taką frajdę, pobudza i wywołuje pozytywne emocje. Kiedy występowanie na scenie nie będzie mi sprawiało radości, to będzie oznaczało tylko jedno – trzeba będzie z tej sceny zejść na dobre. Nie mam zamiaru grać tylko dla pieniędzy.

James Hunt: To też dobra nowina dla wszystkich świeżych zespołów, które grają swoje pierwsze live’y – my też tam byliśmy i też cholernie denerwowaliśmy się przed koncertami, ale z czasem to przechodzi, gwarantuję!

Rüfüs Du Sol – Alive

Dokładnie jutro ukazuje się wasz album z remiksami Surrender Remixes. Opowiecie nam o nim trochę?

James Hunt: Z prawdziwą przyjemnością. To był dla nas bardzo ważny projekt, do którego chcieliśmy zaprosić tych artystów z kręgu muzyki elektronicznej, których bardzo cenimy, i z którymi łączy nas podobna wrażliwość. Co najlepsze, wszyscy zaproszeni przez nas do współpracy producenci i DJ-e z miejsca się zgodzili! Nikt nie powiedział nam „nie, nara”. Kawałki zawarte na Surrender Remixes to moim zdaniem małe dzieła sztuki, każdy z nich obdarzony jest własnym charakterem.  

Czy usłyszymy niektóre z tych remiksów na waszych najbliższych koncertach?

Tyrone Lindqvist: Zrobimy coś lepszego, będziemy… sami remiksować te remiksy i wstawiać fragmenty z nich do naszych utworów (śmiech). Naprawdę! Uwielbiamy bawić się w ten sposób muzyką.

Na albumie znalazło się wielu świetnych muzyków: Solomun, Anyma, Luke Alessi czy Vintage Culture. Znacie wszystkich ich osobiście?

James Hunt: Właściwie chyba tak. Ze wszystkimi zamieniliśmy na pewno więcej niż dwa, trzy słowa. Cenimy sobie wszystkie działania, które jednoczą scenę i artystów. To niezwykle ważny, aby trzymać się razem, wspierać, a nie generować nikomu niepotrzebne konflikty, stąd pomysł na to wydawnictwo.

Rüfüs Du Sol: „Cenimy sobie wszystkie działania, które jednoczą scenę" [wywiad]
fot. Billboard.com

Wasz pochodzący z 2016 roku album Bloom został przez dziennikarzy okrzyknięty mianem „arcydzieła”. Czy czuliście przez to potem dodatkową presję, nagrywając kolejne rzeczy?

Tyrone Lindqvist: Kiedy wydajesz płytę, która jest naprawdę dobrze przyjęta przez publikę i krytyków, to wiesz, że wskoczyłeś na pewien poziom, na którym chciałbyś się już utrzymać. Nas ta cała sytuacja raczej dopingowała do dalszej, ciężkiej pracy i rozwoju, niż wywoływała niepokój, że być może nie damy rady. Staramy się nie myśleć w ten sposób.

Jon George: Nie spędzamy jakoś szczególnie dużo czasu myśląc o tym, co już nagraliśmy i analizując na podstawie tego, jak powinien wyglądać nasz następny krok w karierze. Jak już pewnie zdążyłeś zauważyć podczas tej rozmowy, stawiamy na pozytywne podejście do życia, unikamy zamartwiania się i nie boimy się jakoś szczególnie tego, jak jesteśmy oceniani. Robimy to, co kochamy, ludzie chcą słuchać naszych płyt i to jest naprawdę super.

Wasza muzyka pomimo tego, że jest dość intensywna, to dla mnie osobiście jednocześnie jest również delikatna, bogata w emocje. Jestem ciekaw, jak to się przekłada na wasze codzienne życie –  czy uważacie się za wrażliwych mężczyzn?

Tyrone Lindqvist: Och, zdecydowanie. Toksyczna męskość i maczyzm odstraszają nas zupełnie. Czuję też, ze nasi słuchacze mają podobne podejście, i są to głównie wrażliwe jednostki, dla których seksizm czy gruboskórność są absolutnie niedopuszczalne.

Jon George: Myślę, że wszyscy w trójkę w życiu staramy się być szczerzy i otwarci w relacjach z tymi, na których nam zależy. Nie pozujemy na milczących twardzieli, którzy wszystkie emocje trzymają w środku aż do momentu, w których wybuchają one np. w agresywnych zachowaniach. Szczególnie na Surrender staraliśmy się ujarzmić własne ego, odkryć na nowo, co kryje się w nas głęboko.

Rüfüs Du Sol – On My Knees: Fest Festival Katowice 2022

Od jakiegoś czasu mieszkacie w Los Angeles. Jak to miasto inspiruje was jako ludzi i artystów?

James Hunt: Wiesz, pierwszą płytę napisaliśmy na australijskim wybrzeżu, skąd pochodzimy. Potem przenieśliśmy się do Berlina, żeby zacząć pisać Bloom i już wtedy zauważyłem, że z natury rzeczy miejsce, w którym na co dzień funkcjonujesz, wpływa w znacznym stopniu na twoje wybory twórcze. Z Berlinem było tak, że rodzaj muzyki, z którą się tam zetknęliśmy, był dla nas niezwykle inspirujący i świeży. A potem, przy trzeciej płycie, przeprowadziliśmy się do Kalifornii i dzięki temu na Surrender stworzyliśmy zupełnie inny krajobraz emocjonalny. Inspirowaliśmy się wieloma nowymi miejscami w L.A., takimi jak Park Narodowy Joshua Tree, które tętnią wolnością i po prostu czystym pięknem. Element natury, przyrody, dzikości jest ważnym elementem na tym albumie.

Ten zachwyt potęga natury widać choćby w waszych teledyskach, mówię tu choćby o obrazie do utworu Next To Me.

James Hunt: Z pomysłem na ten klip zgłosiła się do nas grupa o nazwie Osk. To oni opracowali wstępną koncepcję wideoklipu, w którym natura zderza się z technologią. Moim zdaniem wyszedł z tego cudowny psychodeliczny, wizualny trip, który niesamowicie dopełnia samą piosenkę. Dokładnie o taki efekt nam chodziło.

Ostatnio dużo się mówi o tym, że serwisy streamingowe takie jak Spotify czy Tidal nie działają uczciwie względem muzyków. Zarabiają na artystach kupę pieniędzy, którymi niechętnie chcą się potem dzielić. Z waszej perspektywy, jaki powinien być najlepszy model rozliczeń serwisów streamingowych z muzykami i zespołami?

Tyrone Lindqvist: Na pewno obecny sposób funkcjonowania serwisów streamingowych musi ulec zmianie, co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości. Sytuacja, w której dany muzyk otrzymuje dosłownie grosze za setki czy tysiące odsłuchów, jest niepokojąca. Szczególnie kiedy prawie nikt już nie kupuje płyt na fizycznych nośnikach, bo wszystko ma w swoim telefonie. Wiem, że nad nowym formatem rozliczeń pracuje SoundCloud. Chodzi w nim o model oparty na tantiemach od fanów. Na tę chwilę wydaje mi się to bardzo przekonujące.

Za chwilę wyjdziecie na główną scenę Fest Festivalu, więc na koniec mam dla was festiwalowe pytanie – jaki byłby dla was, jako uczestników, wymarzony line-up tego typu imprezy?  

Tyrone Lindqvist: Ja odpowiem! Radiohead, The Chemical Brothers, Massive Attack, Nicolas Jaar, Solomun i Burial.

Jon George: Ja tylko przypomnę, że de facto zrobiliśmy swój własny festiwal na meksykańskiej plaży w Tulum. Było to w 2021 roku. Nazwaliśmy ten event Sundream Tulum i zagrali na nim tacy wykonawcy, jak m.in.: Bob Moses, WhoMadeWho, Monolink czy Adam Port. To była super przygoda, którą z chęcią bym kiedyś powtórzył.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →