Music Of The Future vol. 1
Info
Liczący sobie już 2 lata cykl Music Of The Future stworzony przez muzycznych zajawkowiczów ma się bardzo dobrze. Chłopaki posprowadzali do Polski wielu dobrych artystów jednoczących się pod wspólnym hashtagiem – bas, organizując tym samym dużą liczbę świetnych imprez. To się chwali. Chwali się również to, że nie spoczęli na laurach i postanowili swoją działalność poszerzyć o aspekt wydawniczo-promocyjny.
Wydawniczy, gdyż właśnie ukazała się kompilacja sygnowana nazwą imprezowego cyklu, zaś promocyjny gdyż na płytkę weszły wyłącznie numery made in Poland. Oczywiście nie muszę już nikogo przekonywać, że muzyka z Polski to nie „ta biedniejsza wersja lepszego świata”, tylko rasowe produkcje osadzone silnie w gatunkach, z których się wywodzą. Te, zebrane na MOTF vol.1 również podpinają się do wyżej przywołanego hashtaga, a dodatkowo można je dookreślić słowami: house, techno, juke czy footwork.
Pierwszy rzucił mi się w ucho banger wykonany przez duet BLCKSHP. Kawałek wydaje się być zbudowany z prostych elementów, jednak siedzi w nim naprawdę ogromny potencjał i dawka mocy. Podobnie jak w surowym ‘Mama Won’t Let Me Sleep’ Sovinsky’ego. Interesującą kompozycję dostarczył również Deam – jego ‘Kalasznikov’ po energetycznym wejściu zaskakuje przestrzenną gładką, klawiszową linią umieszczoną gdzieś pośrodku.
Kooperacja Fault Lines i MCQ zaowocowała łamaczem nóg z ciętym bitem i wokalami, a Musley postanowił przemycić japońskie klimaty w nowoczesnej formie. Dość charakterystyczne jest brzmienie zamykającego całość numer ‘D1R3CT10N’ Witchney Houston – podejrzewam, że jeśli dostanie się w łapy hipsterskich gości noszących oversize’owe t-shirty z trójkątami, stanie się ich wakacyjnym hymnem numer jeden.
Cała kompilacja prezentuje się bardzo spójnie, ale jednocześnie wielobarwnie. Trudno o monotonie przy tak zmiennych klimatach. Czuć jednak, że to nie jest zwykła robota patchworkowa, a utwory zostały starannie wyselekcjonowane. Przede wszystkim dlatego, że łączy je silny, wspólny mianownik – wszystkie stoją na wysokim poziomie. Jeśli szukając rozrywki rozglądacie się po soundcloudzie w poszukiwaniu kolejnej kooperacji Boddiki i Joya O, to możecie przestać. To idealnie wakacyjny krążek i przy okazji rozwali niejeden klub. Czekam na część drugą – może zimową porą?
Tekst: Paweł Wójcicki