Muno TeleGram: Pysh: Najważniejszy jest odpowiedni balans

News
Pysh

O inspiracjach muzyką wschodu, funkcjonowaniu niemieckiego środowiska klubowego w pandemicznej rzeczywistości, życiu didżeja i producenta w przebudzającym się Berlinie oraz o zachowaniu balansu jako złotym środku umożliwiającym artystyczny rozwój. Przed Wami kolejna odsłona cyklu MunoTelegram, którego bohaterem jest Pysh.

Pysh. Notoryczny debiutant?

Filip Abramczyk aka Pysh to zdecydowanie nieanonimowa postać. Utalentowany didżej i producent, ceniony edukator, a przede wszystkim niesamowicie elastyczny twórca. Jego zapoczątkowana pod koniec lat 00. kariera obfitowała w wiele stylistycznych zwrotów. Za każdym razem Pysh udowadniał, że potrafi w nieszablonowy sposób eksplorować nową dla siebie estetykę.

Jedni doceniani są za to, że konsekwentnie trzymają się danego brzmienia i budują wokół niego swoją markę. Pysh należy do tych drugich – tych, którzy wciąż odczuwają potrzebę poszukiwania, eksperymentowania, wchodzenia w nieznane i stawania się mistrzami nowej niszy. Pod tym względem, Filip Abramczyk wtóruje niedawnej bohaterce cyklu Munocast – podobnie jak Vonda7, Pysh zalicza się do kategorii „notorycznych debiutantów”, artystów, którzy z permanentnego wychodzenia ze strefy komfortu, uczynili motor napędowy swojej kreatywności.

Pysh – I Am Pysh

Pysh. Konsekwentny twórca, cierpliwy nauczyciel

Obrana ścieżka procentuje docenieniem ze strony publiczności i środowiska. Na liście wytwórni, w których wydawał Pysh, znajdziemy takie nazwy jak Defected, Einmusika czy Mono.noise. Kolekcja klubów, w jakich miał okazję zagrać, oraz artystów, z którymi dzielił scenę, również robi wrażenie. Wszystko to nie dzieje się przez przypadek – jak sam przyznaje, jest jednym z tych szczęśliwców, dla których muzyka jest nie tylko pracą, a również życiem i pasją. Taki stan rzeczy jest godny pozazdroszczenia, lecz oczywiście niesie za sobą wiele wyrzeczeń, w tym choćby całe dnie spędzane w studiu, niezależnie od tego, czy się tego chce lub nie.

Pysh prezentuje White Desert

Kilka tygodni temu, nakładem jeszcze dość nieznanej wytwórni Yion, ukazała się EPka White Desert, nagrana wspólnie z Stephane Salerno. Niemal każdy element tego wydawnictwa zaskakuje – zaczynając od brzmienia, przez autorów i zakres ich udziału w materiale, aż po samą oficynę, która ją wydała.

Pysh & Stephane Salerno – Jericho

Pysh. White Desert, czyli w podróży na wschód

White Desert to odważny, lecz wyjątkowo udany mariaż elektroniki z inspiracjami muzyką wschodu. Sensualne, tantryczne brzmienia z jednej strony hipnotyzują, z drugiej pulsują od tanecznej energii. Dźwięki orientalnych instrumentów doskonale wkomponowały się w ramy nieco połamanego deep/melodic house’u, w którym nie ma miejsca na nudę czy utarte schematy.

Kompozycje zaskakują przy każdym odsłuchu, a forma i treść zostały znakomicie wyważone. Zresztą zachowanie „odpowiedniego balansu” zdaje się być dewizą Abramczyka – najwyższej klasy producenta, który w swojej twórczości potrafi osiągnąć kompromis między chwytliwymi, pozbawionymi banału melodiami, a doskonałym, dopieszczonym warsztatem.

Pysh & Stephane Salerno – White Desert

Pysh bohaterem MunoTelegramu – wywiad

Przy okazji premiery White Desert postanowiliśmy zamienić kilka zdań na temat samego materiału, okoliczności jego powstania, zmian w procesie twórczym i pandemicznej rzeczywistości życia klubowego w budzącym się po okresie zamknięcia Berlinie. Zapraszamy do lektury.

Hubert Grupa: Przyznam, że Twoje najnowsze produkcje z EPki White Desert, stworzonej wspólnie ze Stephane Salerno, totalnie mnie pochłonęły, choć to nie do końca moja stylistyka. Zanim jednak porozmawiamy o samym brzmieniu, zacznę od logistyki – jak doszło do Waszej współpracy ze Stephanem? Czy wobec pandemii, udało się spotkać w studiu czy może byliście zmuszeni do kooperacji online, co zdaje się być obecną normą?

Pysh: Bardzo dziękuję! Zgadzam się, że większość kolaboracji przeniosła się do internetu i dzięki temu mamy też szeroki dostęp do sprzętu studyjnego, który możemy wykorzystywać w warunkach domowych.

Co do współpracy ze Stephanem, to należy podziękować wytwórni Yion, przez którą zostaliśmy sobie przedstawieni i od startu złapaliśmy bardzo dobry kontakt.

Stephane nagrał kilka próbek używając wielu instrumentów ze świata wschodu, a zmiksowałem to odpowiednio z elektroniką. Wszystko zajęło nam kilka tygodni i mamy nadzieję, że miło słucha się efektów naszej współpracy.

Pysh feat. Jane Endmondson – Hesitance

Pysh, Stephane Salerno i Yion. Spotkanie z przypadku, ale nie bez przyczyny

Właśnie – White Desert ukazała się nakładem wydawnictwa Yion, kompletnie nowego podmiotu, który powstał w 2021 roku z inicjatywy kilku przyjaciół. Jak trafiliście do katalogu tego labelu? O ile pamiętam, Stephane wspominał na swoim profilu na Facebooku, że otrzymaliście zaproszenie do współpracy.

Przesłuchałem inne wydawnictwa znajdujące się w katalogu labelu i przyznam, że stylistycznie wpasowaliście się doskonale.

Za label Yion odpowiedzialni są moi dwaj przyjaciele: Yannek Maunz oraz Felix Raphael. Obaj są świetnymi ludźmi, mega producentami. Poznaliśmy się przypadkowo na jednej z imprez w Ritter Butzke. Jak widać, nic nie dzieje się bez przyczyny i najfajniejsze jest to, że wszyscy mamy ten sam cel, którym jest muzyka i rozwój w tym kierunku.

Pysh

Pysh

Jak już wspomniałeś, w Waszych najnowszych nagraniach uwagę zwracają przede wszystkim motywy zaczerpnięte z muzyki arabskiej. Przyznam – to robi wrażenie. Z jednej strony chciałoby się powiedzieć, że nie jest to nic nowego w kontekście muzyki elektronicznej, lecz z drugiej, mam odczucie, że niewiele jest przykładów, gdzie tego typu dźwięki zostały dobrze zaimplementowane do anturażu elektronicznego brzmienia. W wielu przypadkach takie eksperymenty wypadają groteskowo. Wam się udało – wyszło naprawdę dobrze.

Staram się czerpać inspiracje z wielu stron świata: polskiego folku, słowiańszczyzny, Ameryki Południowej, Afryki, Azji, muzyki plemiennej, dawnej… generalnie chcę połączyć świat organiczny z syntetycznym. Wydaje mi się, że takie miksy to nadal nisza, w której można się fajnie rozwijać.

Pysh. O życiu w Berlinie

W notce zapowiadającej premierę White Desert, pojawia się wspaniały fragment: Oba utwory, White Desert i Jericho, zburzą otaczające Cię mury, w samą porę na długo oczekiwane ponowne otwarcie parkietów tanecznych na świeżym powietrzu. Tymczasem mija kolejny rok Twojego życia w Berlinie. W jaki sposób scena klubowa budzi się do życia w jednym z najważniejszych miast dla świata muzyki elektronicznej?

Berlin zdecydowanie budzi się do życia. W klubach coraz więcej się dzieje – oczywiście przy zachowywanych limitach. Powstają kolejne miejscówki czy marki, pod którymi organizowane są imprezy.

Łatwo zauważyć jak bardzo berlińczykom brakowało zwyczajnej zabawy i wolności. Moi koledzy po fachu dopiero grają swoje pierwsze gigi od zeszłej jesieni i wydaje mi się, że czują specjalne emocje.

Pysh

Pysh

Pysh. Support słuchaczy i zmiany, zmiany, zmiany

Od lat konsekwentnie rozwijasz się w obrębie melodic house’u i myślę, że jest to godne docenienia. Wielu artystów wpisujących się w tę stylistykę, popada w schematy, a ich twórczość staje się wtórna, a w konsekwencji nudna. Masz jakieś swoje sposoby, by nie osiadać na twórczej mieliźnie i nie chodzić na skróty? Narzucasz sobie jakieś wyzwania, eksperymentujesz z urządzeniami, a możesz rzucasz się w wir nieznanego dla siebie brzmienia?

Moim zdaniem składa się na to kilka czynników, takich jak chęć eksperymentowania i dążenie do specjalnych projektów, a nie tworzenia kopii. Jako artysta daję coś od siebie, swoją muzykę, i szczęściem jest to, kiedy ma to wpływ na odbiorcę, więc support słuchaczy też ma tu swój duży udział.

Stawiam nacisk na to, żeby ewoluować, a muzyka house, z którą zaczynałem, to już zupełnie inne brzmienie, niż to, co gram i produkuję obecnie. Staram się również zmieniać mój setup w studiu, technikę produkcji muzycznej i szukam nowego brzmienia. Bardzo dziękuję za docenienie!

Pysh DJ Tutorial #5: DJ TIPS & TRICKS

Pysh. Balans najważniejszy

Czy jest coś – np. brzmienie, urządzenie, instrument – lub ktoś – np. inny artysta -, kogo odkryłeś w ciągu ostatnich miesięcy i kto stanowił jakiś poważny impuls do tworzenia lub spróbowania czegoś nowego? Pytam o to, gdyż wielu artystów wykorzystało ostatnie miesiące, by zrewidować swoją twórczość i sam proces. Sam niedawno odkryłem duet Wayward, przez których ogromnie zafascynowałem się brzmieniem z pogranicza breakbeatu i house’u.

Nazwisk, wydawnictw, odkryć muzycznych jest naprawdę wiele, lecz przede wszystkim chcę poznać więcej muzyki produkowanej przez berlińczyków.

Przez ostatnie miesiące bardzo dużo czerpałem z rozmów z innymi artystami i starałem się lepiej zrozumieć siebie, swój pogląd na muzykę, czy proces jej tworzenia. Pozbyłem się wielu barier, czy sztucznej presji, która sam na siebie nakładałem. Najważniejszy jest odpowiedni balans.

Pysh feat. Skalni – Idom Casy

Pysh. Nowe podejście, czyli analiza i poszukiwania

Całkiem niedawno pochwaliłeś się zdjęciem ze swojego studia. Jestem ciekaw ile czasu spędziłeś w nim w ciągu ostatnich miesięcy i co zrobiłeś, by się… nie zanudzić. Wspomniałeś o nowym podejściu do procesu twórczego. Na czym te nowości polegają?

Jeżeli masz wyznaczony cel, to jego realizacja sprawi, że nigdy nie będziesz się nudzić. Zawsze będzie coś do zrobienia, nawet gdy wydaje Ci się, że już wykonałeś każde zadanie z listy. W studiu produkuję muzykę, uczę ludzi, edytuję video i odcinki na YouTube, miksuję utwory, a odkąd wróciło granie, to już naprawdę ciężko znaleźć czas wolny.

W czasie zamknięcia spędzałem w studiu średnio pięć, sześć, czasem nawet siedem dni w tygodniu. Teraz wychodzi oczywiście mniej, ponieważ więcej podróżuję.

Moje nowe podejście do procesu twórczego to po pierwsze wnikliwe słuchanie muzyki, analizowanie i szukanie nowych rozwiązań. Po drugie zmiany w setupie studyjnym i podejście do nich w nieszablonowy sposób. Po trzecie to praca nad sobą, aby złapać większy luz i nie przejmować się drobnymi rzeczami. Wtedy łatwiej o nowe, ciekawe pomysły.

Pysh DJ Tutorial #5: DJ TIPS & TRICKS

Pysh. Pandemia w stolicy techno

W ciągu ostatnich miesięcy sporo rozmawiałem z ludźmi mieszkającymi i tworzącymi w Berlinie. Nie wyczułem z ich strony jakiejś panicznej obawy o to, co pandemia wyrządzi im w kontekście kariery czy sytuacji finansowej. Większość z nich zachowywała spokój i deklarowała, że nie martwi się o swój byt. W rozmowach często przewijały się wątki wsparcia publicznego lub Club Commission, która walczyła o nie dla klubów i artystów.

Zastanawiam się, czy działania tego typu podmiotów i środowiska ogółem rzeczywiście przyniosły jakiekolwiek skutki w postaci np. realnej pomocy instytucji publicznych lub choćby zainteresowania z ich strony? Jak to wygląda z Twojej perspektywy? W Polsce środowisko klubowe kilkukrotnie podejmowało próby integracji i działania na rzecz wzbudzenia zainteresowania swoją trudną sytuacją, lecz politycy i urzędnicy pozostali głusi na ich apele.

Wydaję mi się, że należy zacząć od tego, że berlińscy artyści podchodzą do życia na luzie. Sama stolica Niemiec nie jest specjalnie droga, a ludzie pracujący w kulturze to znaczna część społeczeństwa. Można liczyć na zrozumienie i wsparcie otoczenia, jak i ze strony władz. Rzeczywiście Berlin wsparł artystów grantem na początku pandemii, a dodatkowo odbywało się wiele konkursów na projekty oraz stypendia.

Kluby też zostały wsparte przez korzystną zmianę w ich opodatkowaniu. Sam – jako freelancer – dostałem wsparcie z Banku Berlińskiego, a w Polsce wziąłem udział w programie stypendialnym, tworząc razem z Manoidem darmowy e-book na temat programu Ableton Live.

Pysh at Roof Party / Cracow May 2018

Pysh. Gdzie łatwiej przetrwać pandemię?

W nawiązaniu do poprzedniego pytania – może zabrzmi to irracjonalnie, ale czy i dlaczego muzykowi łatwiej było/jest przetrwać pandemię mieszkając w Berlinie niż w Polsce?

Wybrałem Berlin, bo szkoda mi było wracać parę miesięcy po przeprowadzce. Planowałem i oszczędzałem na to kilka lat. Oczywiście, są różnice przy wsparciu artystów, systemie opieki zdrowotnej, czy zaufaniu do instytucji państwa, ale wydaje mi się, że w moim wypadku to była głównie kwestia motywacji i tego, że znalazłem się poza strefą komfortu.

Skupiłem się na pracy. Większość moich przyjaciół to zawodowi artyści, didżeje, z którymi spędzałem czas w studiu, więc mieliśmy swoją grupę wsparcia. Najważniejsze było to, żeby starać się znaleźć pozytywy.

Pysh & Sincz – Jeziorak

Pysh. O planach

Scena klubowa nieco się rozmroziła, a co za tym idzie, pojawiła się możliwość powrotu do grania. Jakie są Twoje plany na najbliższe miesiące? Gdzie będzie można Cię zobaczyć i usłyszeć?

Bardzo dobrze jest wrócić do życia klubowego. Do końca wakacji każdy weekend jest praktycznie zajęty, więc na ten moment staram się znaleźć więcej czasu na pracę w studiu i pogodzić to z życiem w trasie. Mam zaplanowanych kilka wydawnictw, m.i.n w Poesie, Click Records oraz kooperacje z innymi artystami takimi jak Sincz, Zazula, Eleonora, czy Gespona.

Cały czas pracuję nad nowym materiałem i mam w głowie pewien projekt, coś więcej, niż set didżejski, ale tu postawię kropkę i zaproszę na swoje social media. Tam informuję o tym, co się u mnie dzieje, gdzie gram i co wydaję.

Pysh, Stephane Salerno – White Desert



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →