Evius: „Powtarzalność i repetytywność gwiazd odpycha nowych artystów” – wywiad

Fot. Nat Petete
Wywiad
Evius wywiad

Preludium niniejszej rozmowy z Eviusem, była przeprowadzona z nim Selekcja pod koniec maja. Dwa tygodnie później wracamy z obiecanym wywiadem ciesząc się, że tak wiele ważnych i merytorycznych słów zostało wypowiedzianych. O byciu kinomaniakiem, debiucie producenckim, nowym biznesie, marginalnej ilości kobiet za gramofonami, powodach odejścia z Ziemi, decyzji FEST Festival, wadach i zaletach branży czy promotorach pozbawionych kręgosłupa moralnego.

Przeczytaj również: Selekcja: Evius: „Rap z lat 90. zajmuje ważne miejsce w mojej muzycznej duszy”

Evius — Dump Dump Dump

Evius. Nowy rozdział, nowe cele. „Rynek was zweryfikuje” – wywiad

Damian Badziąg: Stosunkowo niedawno polecałeś film Nowe Horyzonty, więc obstawiam, że musiał Tobie on wyjątkowo podpasować, skoro zdecydowałeś się na jego internetową rekomendację. Pewnie się cieszysz, że wracają kina.

Evius: Absolutnie, jestem zadeklarowanym kinomaniakiem. Już zdążyłem wybrać się raz na Nomadland, a planuje jeszcze parę seansów. Szkoda, że w tak trudnym czasie wracają kina. Zaraz sezon letni, w którym w sytuacji przedpandemicznej kina często świeciły pustkami. Z jednego problemu w drugi, tak jak większość klubów, które nie mają opcji ogródkowych czy letnich. Czekam teraz jeszcze, aby ruszył cały przemysł filmowy, bo brakuje premier i nowości.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

A co do premier, to ptaszki ćwierkają, że i Ty, o czym zdążyłeś poinformować nas w zeszłorocznej rozmowie o przyszłości klubów, przygotowujesz małe, co nie co.

Evius: Zgadza się, pracuję teraz wreszcie nad debiutem producenckim, który ma się ukazać w znanym i szanowanym polskim labelu, ale o szczegółach będę informował dopiero kiedy poznam wreszcie potencjalną datę premiery. Ze względu na wiadomą sytuację ta branża przemysłu także ma ogromne problemy i opóźnienia. Przez to, że materiał ma wyjść na winylu, to trzeba trochę się naczekać na wytłoczenie płyty.

Do czasu pandemii byłeś dość zapracowanym człowiekiem. Mieszkałeś w Warszawie realizując swoje projekty, w weekendy widywaliśmy Ciebie w gdańskiej Ziemi. Z czasem, jak wiemy, dość sporo się pozmieniało, co tyczy się również Twojej działalności. Drugą stroną medalu całej sprawy jest chociażby wolny czas, który przez braku codziennego funkcjonowania gdańskiego klubu, odciążył spoczywające na Tobie obowiązki. Czy to właśnie lockdown sprawił, że zacząłeś na dobre iść w stronę produkcji, na którą nie mogłeś sobie pozwolić wcześniej?

Evius: Tak, zdecydowanie. Wcześniej miałem dość intensywny harmonogram każdego dnia. Praca w klubach, zarówno jako DJ jak i menadżer / booker, to praca 24 na dobę i musisz reagować często na sytuacje i telefony w środku nocy. Dzięki pandemii nagle ekran telefonu przestał świecić i mogłem skupić się na zainteresowaniach, na które wcześniej brakowało mi czasu i energii. Dla mnie produkowanie to przede wszystkim wyciszenie i skupienie. To też ucieczka od problemów codziennych. W dzisiejszych świecie pełnym dystrakcji, różnych okienek i notyfikacji, bardzo ciężko znaleźć taką przestrzeń osobistą i bardzo się boję, że teraz, kiedy obostrzenia powoli znikają, wróci cały ten szum i ciężko będzie mi znowu regularnie przesiadywać w studio.

RADIO KAPITAŁ: Oaza #008: Halo tu Ziemia (2021-05-26)

Evius. Generacja nowych DJ-ów

Jak w takim razie, zanim regularnie zacząłeś odwiedzać studio nagraniowe, uciekałeś od codziennych problemów?

Evius: Wcześniej produkowałem muzykę w domowych warunkach i ze słuchawkami na uszach nocami kleiłem dziwne dźwięki. Natomiast przed pandemią przede wszystkim – regularne spotkania ze znajomymi, wspólne wypady do kina, gry planszowe i gierki na konsoli, no i przede wszystkim sport, pozwalały mi wyluzować się i uciec od stresu związanego z organizacją wydarzeń. Granie na imprezach niezbyt mnie stresuje. Ten aspekt działalności muzycznej traktuję jako czystą przyjemność i wyzwala to jedynie u mnie niekontrolowane pokłady euforii.

Gdy rozmawialiśmy z Tobą o przyszłości clubbingu wspomniałeś, że Twoim ówczesnym i jedynym źródło dochodu „niezaburzonym przez epidemię” jest realizacja zleceń muzycznych związanych z udźwiękowieniem reklam, filmów i animacji. Z tego co wiem, ruszyłeś ze swoim biznesem na terenie Trójmiasta. Co to takiego?

Evius: Tak było i tak, czuję się uprzywilejowany bo wiem, jak ciężko mieli ludzie działający profesjonalnie w tej branży. Jeżeli chodzi o nowy biznes, to był to już plan przedpandemiczny, który niestety musiał zaliczyć rok w zawieszeniu. Odpalam małą firmę o nazwie Play It, zajmującą się wypożyczaniem sprzętu didżejskiego – CDJ-e, miksery, gramofony, nagłośnienie, mikrofony, itp. Ostatnimi laty w Trójmieście, a także w całej Polsce,  pojawiło się mnóstwo fajnych, niezależnych inicjatyw, mikrofestiwali czy po prostu dzikich rave’ów i wiadomo, że zawsze profesjonalny sprzęt na tych wydarzeniach to wyzwanie i problem. Poza tym, chcę używać tego sprzętu do nauki kolejnych generacji didżejów. W Ziemi, przez ponad 2 lata, prowadziłem darmowe szkolenia dla początkujących selektorów i bardzo chciałbym robić to znowu w sezonie jesiennym, gdyż po prostu fajnie też coś dawać tej wyjątkowej społeczności, a nie tylko na tym zarabiać.

Czy były to również zajęcia z wykorzystaniem gramofonów? Jeśli tak, to ile procent ze wspomnianej przez Ciebie generacji didżejów stanowiły kobiety? 

Evius: Gramofony były wykorzystywane, ale przez nielicznych. Jak ktoś zaczynał przygodę z DJ-ką, to raczej zachęcałem do tego, by najpierw próbował swoich sił na CDJ-ach. Jest to po prostu prostsze. Niektórzy biegli w graniu cyfrowych plików decydowali się potem walczyć z Technicsami. Jeżeli chodzi o kobiety, to było to mniej więcej 50 procent, chociaż dokładnych danych nie mam. Od początku idea była taka, by wspierać przede wszystkim dziewczyny, gdyż wciąż są one mocno niedoreprezentowane na lokalnej i polskiej scenie. Pierwsza i na razie niestety jedyna rezydentka Ziemi, Blank, była jedną z pierwszych osób, która zgłosiła się na te warsztaty.

3. urodziny Ziemi – Evius podcast

Evius. Wiele do poprawy

Pytam o to w konkretnym celu. Rozmawiałem ostatnio z Radkiem Cymanem z Cyman Records (poza wywiadem) próbując dowiedzieć się, z czego może wynikać marginalna ilość kobiet na naszej scenie (zwłaszcza nowych) grających z vinyli. Zastanawiałeś się nad tym? 

Evius: Myślę, że jest to kompleksowe zagadnienie. Po pierwsze, techno bros culture, to jest wciąż poważny problem. Po drugie, kulturowo, didżejka jeszcze nie tak dawno postrzegana była jako niezła nerdoza (bo nią trochę jest jak nie chcesz grać beatport TOP100 rzeczy) i znajdowała się obok takich aktywności, jak gry komputerowe, futbol i karty do Magica. I po trzecie, środowisko to jest wciąż hermetyczne, za mało jest inicjatyw i możliwości włączenia się w ograniczony obieg imprezowo-festiwalowy. Tym bardziej, należy docenić takie działania, jak warsztaty Oramics, czy niektóre festiwale, które stawiają na nowości i nieoczywistości (shout-out to Unsound, ale nie tylko). Kończąc jednak z nadzieją, trzeba stwierdzić, że to się powoli i zmienia. Nowa generacja producentów i selektorów dużo sprawiedliwiej odzwierciedla nasze społeczeństwo.

Granie z winyli to oddzielny problem, bo tu dochodzi postępująca popularyzacja CDJ-ów, bo to po prostu bardzo wygodne no i finansowy aspekt gramofonów. Trzeba kupować płyty, trzeba kupować systemy, trzeba kupować igły no i raczej, żeby dobrze to robić, trzeba mieć też własny zestaw gramofonów do treningu. W Polsce to poważna bariera nie do przejścia dla wielu kobiet i mężczyzn.

Wspomniałeś o Oramics i ich działaniach. O tych samych, o których w ostatnim naszym Munocaście wspominała Monster. O działaniach, ale i o zmianach dokonanych na scenie w przeciągu ostatnich lat. Głównie z pozycji kolektywu skupionego wokół działalności na rzecz osób dyskryminowanych i LGBT. Jakie zmiany zauważyłeś Ty, zważywszy na Twoją ponad 10-letnią aktywność na scenie? Nad czym jako scena powinniśmy popracować, aby być w lepszym położeniu za parę lat?

Evius: Hmm… ja przede wszystkim doświadczyłem okresu dominacji techno i absolutnego wypłukania się tego terminu, który obecnie wielu służy po prostu do określenia muzyki elektronicznej. Obecnie zauważam znamiona końca tej dominacji (co powiązane jest z absurdalną komercjalizacją techno), co cieszy o tyle, że pojawia się miejsce dla innych gatunków i imprez. Jest ostatnio więcej różnorodności muzycznej, więcej zabawy i eksperymentów. I widać wreszcie, że to nie są wygrzane pomysły promotorów, którzy za dużo czasu spędzają w czeluściach Internetu, ale spotyka się to po prostu z akceptacją (wyrażaną tańcem) ze strony audytorium. Cieszy mnie też to, że pojawia się mnóstwo małych wydawnictw polskich. Cyfryzacja naprawdę ułatwiła proces wydawania materiałów i im więcej tego będzie, tym lepiej dla sceny i producentów.

To, nad czym powinniśmy popracować, to na pewno zaplecze techniczne, które wciąż w wielu nawet lepszych klubach leży. Miksery są stare i podniszczone z urwanymi faderami (pozdrawiam Wakula) i niedziałającymi niektórymi opcjami. Gramofony są czasami w ogóle nie do użycia, bo nie są odpowiednio izolowane, przez co igła skacze po płycie niczym Paweł Jumper z murku. Granie z winyli to w Polsce wciąż naprawdę ciężki fach, który wymaga dużo cierpliwości i odporności na stres.

Reasumując – więcej profesjonalizmu, więcej różnorodności (zarówno w zakresie reprezentacji jak i granej muzyki) i więcej polskiej muzyki. Tego bym pragnął i nad tym bym pracował i nad tym pracuję dokładając swoją małą cegiełkę.

Evius

Evius. Okres refleksji i rozstanie, którego nikt się nie spodziewał

Pokładałeś nadzieje w tym, że po pandemii polscy artyści będą mieli więcej do gadania w kwestii obstawiania największych imprez i festiwali? Nadzieje, że kluby będą bardziej wspierać lokalnych artystów kosztem dużych nazwisk, którzy nie będą traktowani wyłącznie jako support?

Evius: Trochę tak, trochę nie. Za długo w tym siedzę, by nie wiedzieć, jak to działa. Na razie nie ma zbyt wielu zagranicznych artystów dostępnych plus jest sezon, więc lokalni są w cenie. Jak nadejdzie jesień, to wszystko wróci szybko na stare tory i wciąż dominować będą zagraniczne duże nazwiska i nie ma w tym temacie co się oszukiwać. Pandemia zwróciła uwagę na lokalność i zmusiła poniekąd do niej, ale niestety wątpię by ten trend się utrzymał. Korzystajmy, póki możemy!

Natomiast trendem, który z pewnością się nie utrzyma, będzie Twoja rola artist managera w Ziemi. Przyznam szczerze, że dość mocno zszokowała mnie tak wiadomość. W końcu Ty, na dobre, pozwoliłeś rozwinąć mi skrzydła z moim autorskim cyklem imprez. Dałeś szasnę, której zapewne wielu by nie dało. Piotrze, dlaczego?!

Evius: Pandemia to był okres refleksji. Chcę się obecnie skupić na produkcji i graniu imprez, w czym obowiązki menadżera czasami przeszkadzały. Wciąż współpracuję z klubem Ziemia i pewnie będę robił tam pojedyncze imprezy. Chcę jednak działać szerzej w Trójmieście i w całej Polsce. Nie ukrywam też, że moim marzeniem jest własny klub, w którym wreszcie będę mógł realizować swój autorski program i idee. Do tego będę konsekwentnie dążył.

Z czego najbardziej zapamiętasz Ziemię z roli, któdane Ci było piastować?

Evius: Mam mnóstwo pięknych wspomnień z tego okresu. Najbardziej doceniam zaufanie jakim zostałem obdarzony przez właścicieli, gdyż miałem ogromną dowolność w kształtowaniu programu. Mam wrażenie i nadzieję, że było widać tego pozytywne skutki.

Który z momentów uznajesz za najbardziej przełomowy w swojej przygodzie z klubem?

Evius: Nie wiem, czy można mówić o momentach przełomowych. Z mojej perspektywy była to konsekwentna i początkowo żmudna praca od podstaw, by zbudować pewną społeczność zarówno artystów, jak i gości. Miłe były te pierwsze momenty, kiedy zaczęło to przynosić owoce i klub był pełny. Tutaj niestety pandemia też mocno pokrzyżowała nam plany, gdyż miesiące tuż przed, były dla nas rekordowe, a pomysłów i zaplanowanych imprez były mnóstwo, a teraz to się trochę wszystko rozsypało.

Evius, Piotr Ryncarz

Fot. Helena Majewska

Evius. Mieszankę pogardy i ignorancji

Będziesz chciał, pod warunkiem, że pojawi się taka propozycja, ponownie odpowiadać za program artystyczny innego klubu/miejsca w przyszłości?

Evius: Hah, to trudne pytanie. To już by zależało od miejsca, pomysłu, idei no i ludzi, którzy chcieliby taką propozycje mi złożyć. Pewnie! Zakładam taką możliwość. Policzyłem sobie niedawno, że współtworzyłem już przez krótszy lub dłuższy okres 9 miejsc o przeróżnym profilu. Dziesiąte musiałoby być czymś wyjątkowym.

Scharakteryzuj i opisz w takim razie swoje wyjątkowe i idealne, w teorii, 10 miejsce. Jak by wyglądało?

Evius: Na pewno bogaty program artystyczny, idealny tak, by działo się tam coś codziennie. Różnorodny przekrój gatunków i artystów z naciskiem na polską scenę, która co ewidentnie uwydatniła pandemia, zasługuje na więcej uwagi. Do tego nieoczywiste bookingi zagraniczne, które nie pojawiają się co roku w 5 klubach w Polsce. Zaangażowanie prospołeczne i równościowe. Dużo działań DIY, czyli szkoleń, kursów, grup wsparcia. No i marzy mi się by pod tym miejscem dało się także stworzyć wytwórnie do promowania lokalnych talentów. No, to brzmi fajnie.

A za „fajne” z kolei uważasz oświadczenie FEST Festival, które wprost zapowiedziało, że uczestnictwo w ich festiwalu będą miały wyłącznie osoby zaszczepione? Podobnych głosów – mówiąc bardzo eufemistycznie – niezadowolenia, nie brakowało również pod pierwszym wydarzeniem Tamy. W porządku jest Twoim zdaniem cała ta – cytując ludzi – „segregacja”?

Evius: Trzeba raczej uporządkować sprawy. Uważam, że każdy powinien się szczepić i postawy antynaukowe i szurackie należy publicznie piętnować. Jeżeli chcemy wrócić do tzw. „normalności” to jedyną drogą są szczepienia. Natomiast nie podoba mi się jak instrumentalnie wykorzystywane są festiwale, koncerty a pewnie niebawem kluby i miejsca sezonowe. To branża, która przez ostatni ponad rok była jedną z najbardziej poszkodowanych gałęzi gospodarki (poza miejscami sezonowymi).

Osoby zaangażowane w tego typu inicjatywy dostawały od rządzących wybuchową mieszankę pogardy, ignorancji, niezrozumienia i pobłażliwości. A teraz, nagle, w momencie, kiedy pojawia się pierwsze szansa odrobienia strat i odbicia od dna, kiedy pierwsze pieniądze mogą wreszcie normalnie płynąć do artystów i setek osób pracujących przy organizacji wydarzeń, okazuje się, że jesteśmy wykorzystywani do zwiększenia liczby zaczepionych młodych osób w naszym kraju. I to nie jest fair. Rządzący mogli konsekwentnie prowadzić kampanie informacyjne i korzystać z innych narzędzi. Oni sami w momentach, kiedy to było politycznie opłacalne, puszczali oczko do grup antyszczepionkowych (wystarczy spojrzeć na wywiad z Dudą w trakcie kampanii prezydenckiej), a teraz to my sprzątamy po nich ten bałagan i to my ponosimy znowu finansowe tego konsekwencje.

Art of warm up / Sfinks700 / 01.06.19

Evius. Polscy herosi

Myślisz, że FEST przetarł właśnie szlak innym projektom, które wciąż czekają z podjęciem odpowiedniej dla wszystkich stron decyzji? Inne festiwale powinny obrać podobną drogę mając na względzie potencjalną utratę zwolenników?

Evius: Trudne pytania. Brakuje mi trochę wiedzy, nie siedzę tak bardzo w środowisku festiwalowym, okazyjnie jedynie gram na niektórych. Sytuacja też jest bardzo dynamiczna i szybko zmieniają się i przepisy i zasady. Na razie wydaje się to jedyna bezpieczna droga do przeprowadzenia dużej imprezy i dlatego FEST się na nią zdecydował. Ale jak będzie za miesiąc to ciężko powiedzieć.

W kontekście swojego idealnego miejsca mówisz o nieoczywistych bookingach z zagranicy, które nie pojawiają się co roku w 5 klubach w Polsce. Tymczasem spoglądam na niektóre line-upy wybranych klubów i projektów i… widzę to samo. Gdzieś już to widziałem. Wychodzi na to, że wracamy do punktu wyjścia sprzed pandemii. Nie uważasz?

Evius: Eh… no za długo jestem w tej branży by mieć złudzenia. Fajny był ten okres, kiedy można było tylko grać lokalnie i polscy herosi wypełniali plenerowe miejsca i kluby (to wciąż jeszcze trwa, więc cieszmy się, póki można!). Natomiast wiadomo było, że to się skończy wraz z pandemią i wrócą te same berlińskie ksywy, bo to generuje pewny zysk. To jest coraz bardziej biznes i to niesie za sobą określone wady i zalety.

Jakie, dla przykładu?

Evius: No wadą jest ta koleinowość line-upów. Powtarzalność i repetytywność gwiazd sprawia, że cała kultura staje się zmurszała i odpycha świeży powiew nowych artystów. To natomiast tworzy przestrzeń dla bardziej alternatywnych i odważnych miejsc, które w wyniku tego procesu przecież też powstają, bo nagle okazuje się, że jest tyle grup, inicjatyw i imprez, które nie odnajdują się na obecnej mapie, że tworzą na niej nowy punkt. Tak działa ta kultura i to jest fascynujące. Zaletą tej monetyzacji kultury jest to, że wreszcie istnieje na tej scenie kilkudziesięciu artystów z Polski, którzy są w stanie utrzymać się z samego grania i produkcji.

Evius, Piotr Ryncarz

Evius. O promotorach spod ciemnej gwiazdy

Evius: Nie jest to może życie jak na trapowych teledyskach, ale jest to minimum, które pozwala dalej tworzyć. Pamiętam czasy, kiedy jak się bookowało dużego artystę, to wszystkie supporty grały za darmo. Słyszałem nawet plotki o DJ-ach, którzy oferowali pieniądze za to, by zagrać obok gwiazdy i ogrzać się w jej blasku. Teraz tak nie ma, albo może nikt do mnie nie pisze z takimi ofertami, co w sumie też cieszy.

Żeby nie było, wiem, że wciąż jest mnóstwo DJ-ów, którzy oferują się grać za darmo lub w wersji maksimum za zwroty. I trochę to rozumiem, bo naoglądałem się jak działa ambicja w tym dziwnym wycinku showbiznesu, ale bardziej tym gardzę, gdyż zabierają oni profesjonalistom przestrzeń do godnego życia.

Doświadczyłeś na własnej skórze, tudzież będąc obserwatorem, zachowania tego typu  – jako promotor, dj, artist manager? 

Evius: Dostawałem takie oferty i jako DJ i jako booker. Z perspektywy managera taka oferta od organizatora/DJ-a to dla mnie automatyczny koniec dyskusji. Ktoś, kto nie szanuje swojego czasu i nie rozumie, ile pieniędzy potrafi generować udane wydarzenie, raczej też nie szanuje swojej publiki i swojego fachu. Ciężko by zależało mi na jego występie.

I tak na koniec, co chciałbyś przekazać osobom, które mają w głębokim poważaniu szacunek do artystów? Mowa tu głównie o promotorach.

Evius: Rynek was zweryfikuje. To działa tylko krótkoterminowo. Widziałem już naprawdę dziesiątki takich promotorów co myśleli, że na patencie podbiją klubowy świat. Większości z nich już nie ma scenie.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →