Czy drum’n’bass zjadł własny ogon i musi czekać na lepsze czasy?
Spokojnie, ten artykuł nie jest atakiem na scenę dnb albo tezą, iż „ten gatunek się kończy”. Zdaje się, że od pewnego czasu nurt ten pozostaje w cieniu innych gatunków muzyki klubowej. Zastanówmy się, co mogło mieć wpływ na obecną sytuację muzyki drum'n'bass? Poniżej przedstawię kilka subiektywnych spostrzeżeń, które mogą Was zachęcić do refleksji. Temat ten jest bardzo rozległy, dlatego pragnę zaznaczyć, iż poruszam tylko wybrane aspekty. Zapraszam do dyskusji.
Drum’n’Bass – problem podwójnej helisy
Historia muzyki popularnej jest jak podwójna helisa – struktura ta występuje np. w DNA. To dwie sinusoidy, gdzie spadek jednej z nich powoduje wzrost tej drugiej i z powrotem. Tak również dzieje się z modą na gatunki muzyczne – spadek popularności danego gatunku, powoduje wzrost innego. Jak kiedyś wspominał Marcin Cichy z duetu Skalpel, „muzyka zawsze była krzykiem młodego pokolenia i jest znakiem czasu”.
Z drum’n’bassem było jak z każdym undergroundowym gatunkiem, który wchodził do mainstreamu – szybka, gigantyczna popularność i po krótkim czasie jej nagły spadek. To naturalny proces – nie gardzę tym ani nie pochwalam. Można to porównać do zachodu słońca – mogę się z tym nie zgadzać, ale słońce i tak zajdzie.
Dla gatunku przełomowa okazała się druga połowa lat 00., twórczość nowej fali artystów – to były świeże i nowe brzmienia, które przyciągały rzesze nowych słuchaczy. Spory sukces odniosła australijska grupa Pendulum. Wiele ich kawałków można było usłyszeć w grach samochodowych, sportowych itp.
Pendulum – Hold Your Colour
Z biegiem kolejnych wydarzeń na scenie, komercjalizacja gatunku stała się faktem. Nowy trend bardzo nie spodobał się purystom gatunku wychowanym na Goldie’em oraz Bad Company UK. Powstanie w 2009 youtubowego kanału UKF Drum’n’Bass jeszcze bardziej ten proces przyśpieszył, promując coraz to bardziej radiowe podgatunki, jak liquid. Na imprezy zaczęli przychodzić młodsi ludzie oraz przypadkowe osoby. Kwestią czasu było puszczanie kawałków dnb w mainstremowych mediach. Komercyjna scena drum’n’bass coraz bardziej przypominała EDM. Dzięki m.in. Ministry of Sound, elementy drum’n’bassu, podobnie jak dubstepu, zaczęły coraz częściej pojawiać się w popowych kawałkach na początku lat 10. Wisienką na torcie były chętnie puszczane w popularnych stacjach radiowych i telewizyjnych hitów Rudimental.
Netsky (2011)
Drum’n’Bass – na czele stylowy status quo
Od kilku lat na Beatporcie prym wiedzie muzyka z wytwórni RAM Records, Critical Music oraz Hospital Records. Wszystkie trzy wytwórnie (podobnie jak drumcode w przypadku techno) lansują tych samych artystów, którzy na przestrzeni lat tworzą mało zróżnicowaną muzykę, opierającą się na podobnych schematach. Jednocześnie nie ma wyraźnej grupy nowych, młodych artystów, którzy mogliby się przebić i często dochodzi do sytuacji, kiedy większą popularność ma remiks starego hitu dnb niż zupełnie nowy kawałek.
Sub Focus – Timewarp (Dimension Remix)
Na spadek popularności drum’n’bassu w Polsce przyczynił się wzrost popularności muzyki elektronicznej z Niemiec, a w szczególności techno. Między innymi wynika to przez sąsiedztwo oraz większą różnorodność w muzyce proponowanej przez naszych zachodnich sąsiadów.
Nie zapominajmy o wciąż aktywnych didżejach, kolektywach i inicjatywach w Polsce, które nie pozwalają umrzeć temu gatunkowi – bardzo doceniamy takie przedsięwzięcia, promujemy je, a najlepsze wyróżniamy w naszym plebiscycie Munoludy. Takie kolektywy jak Drum Obsession, Breaky Vibes, illegalbreaks, drum’a’turgia i jeszcze wiele innych (przepraszam, jeśli kogoś pominąłem), wciąż regularnie organizują imprezy drum’n’bass, ale zdecydowanie na mniejszą skalę niż jeszcze kilka lat temu. Znaczna część artystów pochodzi z Wielkiej Brytanii albo tam rezyduje – sprowadzenie ich do kraju nad Wisłą jest obecnie bardziej skomplikowane i droższe niż kilka lat temu. Rozumiem, że festiwale jak SnowFest oraz Audioriver mają na to środki, ale mniejsze kluby? Przez spadek popularności gatunku i brexit, inwestowanie w takie eventy stało się bardziej ryzykowne. Oczywiście jest wielu świetnych artystów dnb np. w niedalekich Czechach, na Słowacji, w Niemczech, lecz jedna jaskółka wiosny nie czyni.
Drum’n’Bass a sport
To może wydawać się błahe, ale subkultury związane z dyscyplinami sportów ekstremalnych bądź tańcem stanowiły pokaźną grupę docelową gatunku drum’n’bass. Wynika to przede wszystkim z jego samej specyfiki – to dynamiczna muzyka, która stanowi świetne tło do widowiskowych wyczynów. Tak jak wcześniej wspomniałem, miłośnicy gier komputerowych mogli poznać gatunek przez jakiś kawałek w ulubionej grze, co również przyciągało młodych, niewtajemniczonych słuchaczy do klubów.
Na początku poprzedniej dekady wiele imprez dnb gromadziło sporo skate’ów. Często organizatorzy zawodów sportowych m.in. BMX organizowali swoje imprezy (szczególnie aftery po zawodach) z dnb i dubstepem, na których głównym trunkiem był napój energetyczny sponsora imprezy z wódką.
Son of Kick / Junkie Punks – MegaClub Katowice 2012
Powstał nawet taniec (to były czasy mody na Step Up i You Can Dance), który podobnie jak wówczas modne Jumpstyle, Tektonik, C-walk i Melbourne Shuffle, jednoczył młodą społeczność fanów wokół gatunku muzyki undergroundowej.
DNB DANCE Moskwa (2008)
Mała dygresja – ten ostatni z wymienionych gatunków miał najbardziej „ortodoksyjne” hardstyle’owo-skate’owe środowisko, które było bardzo złowrogo nastawione na komercyjne nurty i (o ironio) całą tę ideę szlag trafił po premierze kawałka LMFAO – możecie się domyślić którego 😉
Melbourne Shuffle (2007)
Oczywiście te subkultury wówczas były elitarne – za największy autorytet uznawano osobę, która np. regularnie wygrywała zawody, miała za plecami sponsorów lub najwięcej wyświetleń na YouTubie – Facebook jeszcze wtedy raczkował. Już od czasów Woodstocku wiadomo, że subkultury ze względu na młody wiek ich przedstawicieli oraz ich priorytety, są podatne na konflikty interesów wewnątrz grupy. Jak sport, to również fizyczna rywalizacja – normalna sprawa, tylko że młodzi ludzie… z biegiem czasu zaczęli jej unikać. Spadek zainteresowania sportem, popularyzacja social-mediów, kompleksy, lenistwo, używki – to kwestie subiektywne, ale nowe, pojedyncze elementy pojawiające się w życiu codziennym ludzi, zaczęły wywierać wpływ na zmiany w pojmowaniu świata. Proces ten nazywa się determinizmem technologicznym.
Drum’n’Bass – co można zmienić?
Obserwując obecne trendy w Polsce, nie ulega wątpliwości, że drum’n’bass w naszym kraju musi poczekać na lepsze czasy. Owszem, o popularności gatunku decydują słuchacze, ale należy zdać sobie sprawę, że żyjemy w bańce filtrującej – informacje, które do nas docierają to produkt naszych preferencji i zainteresowań. Bezdyskusyjna jest tu rola mediów, które posiadają ogromne środki pozwalające im skuteczniej się komunikować i w konsekwencji łatwiej kształtować opinię publiczną. Niestety w popularnych serwisach streamingowych w większości przypadków można znaleźć utwory, które niczego nowego nie wnoszą do drum’n’bassu. Ludzie powinni bardziej eksplorować muzykę – łatwo się mówi. Przy dzisiejszym trybie życia przeciętnemu Kowalskiemu brakuje czasu na znalezienie czegoś ambitnego i tego, co nie jest promowane przez algorytm. Spora odpowiedzialność spoczywa na nas – dziennikarzach, didżejach, których zadaniem jest znajdywanie oraz selekcja nowej muzyki. W niedalekiej przeszłości dzięki wysiłkom nielicznych, zapomniane zespoły i gatunki zaczęły przeżywać swoją drugą młodość, dlatego szukajmy, słuchajmy, promujmy.
Drum’n’Bass: The Movement
A jakie są Wasze odczucia?