Anna Borsuk o wojnie w Ukrainie: „Czuliśmy strach, złość i nienawiść, bałam się o rodzinę” [wywiad]

Wywiad
Anna Borsuk, Ukraina, Kijów, Wojna, Rosja

Przyjechała do Ukrainy. Do rodziny. Po potrzebny jej dokument, zobaczyć się z ukochanymi. Po niespełna tygodniu musiała szukać drogi ucieczki z atakowanego Kijowa. Dzisiaj opowiada nam o przeżyciach, jakie ją spotkały na miejscu. Anna Borsuk w przejmującej rozmowie o pierwszych chwilach po ataku, prawdziwych schroniskach, realnej i potrzebnej pomocy oraz niepewności.

Anna Borsuk. Horror nie do zapomnienia – wywiad

Damian Badziąg: Twój chwytający za serce wpis z wczoraj (24 lutego) jest trochę apelem, trochę wołaniem o wsparcie, ale też podziękowaniem za dotychczasową pomoc. Pisałaś go, będąc z rodziną w Kijowie, który z nocy ze środy na czwartek, został brutalnie „obudzony” przez rosyjski atak. Jak zapamiętałaś pierwsze chwile z syrenami i odgłosami rakiet?

Anna Borsuk: Do ostatniej chwili nie mogliśmy uwierzyć, że wojna się zaczęła. Każdy wierzył i miał nadzieję, że ostatecznie się nie wydarzy. Niestety, ten horror zapamiętamy na całe życie, ponieważ takich rzeczy się nie zapomina. Czuliśmy strach, złość i nienawiść, bałam się o rodzinę, przyjaciół i cały kraj.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Świat obiegają materiały wideo i zdjęcia rodem z filmów, gier komputerowych czy… historii. Czołg rozjeżdżający samochód, pocisk Kalibr spadający na miasteczko Bucza, zestrzeliwane samoloty. Czy przed Twoim przyjazdem do Kijowa i późniejszym atakiem cokolwiek wisiało w powietrzu? Dochodziły na miejscu do Was sygnały, co by świadczyło o tak nagłej zmianie sytuacji?

Anna Borsuk: Ciężki kontakt między Rosją a Ukrainą zwiastował, że cała sytuacja może się pogorszyć. W końcu konflikt trwa od lat. Nikt jednak nie wierzył w to, że Rosja będzie w stanie rozpocząć wojnę. Wszyscy żyli swoim normalnym życiem, nie zawracając sobie głowy sprawami dyplomatycznymi. Dwudziestego trzeciego lutego byłam na spotkaniu z ziomkiem w HVLV, gadaliśmy o wspólnych sprawach i imprezach w przyszłości, piliśmy piwko. Był super, przyjemny dzień. Wracałam metrem do domu około 22:00 i moja bardzo bliska koleżanka z dzieciństwa napisała do mnie, żebym uważała na siebie w transporcie, ponieważ podobno w nocy będą jakieś zamieszki. I niestety – okazało się to prawdą.

Anna Borsuk, Ukraina, Wojna, Kijów
Fot. Глеб Гаранич / Reuters / Scanpix / LETA

Anna Borsuk. Wszystkiego brak

Gdy nawiązaliśmy kontakt napisałaś, że przebywasz z bliskimi w schronisku. W jaki sposób się tam znalazłaś i jak przebiegał Twój proces przemieszczania się, skoro zdaniem rosyjskiego MON, Kijów został zablokowany od strony zachodniej?

Anna Borsuk: W Kijowie nie mamy prawdziwych schronów. Najlepiej jest schronić się w metrze pod ziemią. Na nasze „nieszczęście” mieszkamy we wschodnim Kijowie. Na „nieszczęście” tym bardziej, że na naszej dzielnicy nawet syreny nie działały. Państwo nie zdążyło ich naprawić. Dochodził do nas dźwięk alarmu z innych dzielnic. Schronisko to zwykła piwnica w bloku lub podziemny parking. Wszytko tak naprawdę co jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo na wypadek niespodziewanego wydarzenia.

Z jakimi problemami na miejscu musiałaś się mierzyć, których nie przewidziałaś, i które miały realny wpływ na Twoje tymczasowe życie?

Anna Borsuk: Najgorsze w takich sytuacjach jest to, że nic nie działa – szczególnie apteki. Mam ciężki stan alergii i zawsze biorę leki na receptę. W ciężkich sytuacjach potrzebuję zastrzyku adrenaliny, więc jak najbardziej rozumiem ludzi, którzy są w podobnej potrzebie. Szkoda mi było tych, którzy potrzebowali leków, takich jak insulina itd. Widziałam na ten temat dużo postów od znajomych i nie tylko i cały czas próbowałam jakoś pomóc, załatwić i ogarnąć potrzebne rzeczy. Dochodzi do tego brak jedzenia. Najbardziej pieczywa i wody pitnej. Nie dało się pobierać pieniędzy z bankomatów, gdyż ludzie lawinowo je wypłacili. Obawiam się, że jak sytuacja przedłuży się w Kijowie i okolicach, rozpocznie się głód. Ludzie nie pracują, więc nikt nie będzie miał pieniędzy.

Jaką formę pomocy realnie odczuliście od innych państw, organizacji charytatywnych, pomocowych?

Anna Borsuk: Odczuwamy pomoc z różnych stron jak nigdy wcześniej. Polska pokazała bardzo dużą pomoc dla Ukraińców. Inne państwa również dołożyły niemałą cegiełkę. My to widzimy i doceniamy. Nigdy tego nie zapomnimy. Nie można przecież zostawać obojętnym w tak ciężkich chwilach. Każda pomoc się przyda: pomoc wojsku, ludziom, jedzenie, miejsce pobytu, cokolwiek. Najważniejsze, to nigdy nie zostawać obojętnym. Przenigdy. Najbardziej cieszy mnie to, że świat nas wspiera. Wspólnie zwyciężymy!

Anna Borsuk, Ukraina, Wojna, Kijów
Fot. Anna Borsuk / Droga z Kijowa do Lwowa

Anna Borsuk. Wszystko co się da

Mieszkasz na co dzień w Polsce. Masz gdzie wracać. Twoja rodzina też. Tysiące Twoich rodaków tego szczęścia nie ma. Jakie widzisz dla nich perspektywy? Co chcą dalej robić, gdzie się udać?

Anna Borsuk: Gdy podróżowaliśmy do Polski z Ukrainy, widziałam tych wszystkich ludzi, uchodźców. Dla mnie to jest niezwykle trudny temat. Ciężko mi myśleć o tym, szczególnie jak widzisz rodzinę z dziećmi, starszych ludzi. Jak widzisz w ich oczach strach. Każdy miał swoje życie, przyszłość. Z dnia na dzień zostali z niczym. Nie masz dokąd uciekać, żeby się ratować i nie wiadomo czy w ogóle wrócisz. Boli mnie to strasznie. Pomaga mi tylko to, że próbuję codziennie pomoc ludziom, znaleźć mieszkanie, cokolwiek, co może im pomóc. Wszystko, co się da. Wielu ludzi zostaje w Polsce, wielu jedzie dalej, na przykład do Niemiec. Wiadomo, że każdy z nas chciałby zostać w domu. Na ukochanej, ukraińskiej ziemi.

Zdjęcia profilowe, wpisy, zbiórki, imprezy charytatywne – cała masa wsparcia, nie ważne jaki ma kształt – dociera na Ukrainę i do jej obywateli. Internet zalała masa fundacji oferujących formy wsparcia, ludzie oferują się z udostępnianiem swoich mieszkań najbardziej potrzebującym. Gdy widząc wszystko na własne oczy i wsłuchując się w wołanie o pomoc swoich rodaków, która pomoc jest Twoim zdaniem na chwilę obecną najbardziej potrzebna? Jakiej formy wsparcia najbardziej potrzebujecie?

Anna Borsuk: Każda pomoc jest potrzebna. Najbardziej potrzebna jest pomoc wojsku i uchodźcom, ale nie można zapominać o ludziach, którzy zostali w Ukrainie. Chciałabym bardziej wesprzeć ukraińskich artystów, bo żyli z muzyki, sztuki, a w tej chwili nie mają nic. Można wesprzeć artystów, kupując utwory na Bandcamp, są również zbiórki dla ukraińskich klubów i artystów. Często na swoim Instastories udostępniam wszystkie materiały na ten temat. Możecie sprawdzić świeże utwory od Symonenko, które powstały w czasie wojny!

Independent Ukraine – ruskii voennyi korabel idi na hui

Anna Borsuk. Слава Україні!

Co w tej całej sytuacji jest dla Ciebie najbardziej przerażające, frustrujące, co nie daje Tobie spokoju, o co masz największe pretensje?

Anna Borsuk: Najgorsze jest to, że wstajemy rano i nie wiemy, co na nas czeka tym razem i co będzie dalej… Przeraża również fakt, że nie brak w świecie mediów (zwłaszcza tych rosyjskich) i tzw. fake newsów. Za jeden z przykładów podam tutaj ten, o rzekomej dezercji ukraińskich żołnierzy, opublikowany na portalu rosyjskiego Ministerstwa Obrony.

Jakie inne dezinformacje na temat ukraińskiej strony, dochodziły do Ciebie w trakcie pobytu w Kijowie?

Anna Borsuk: Dużo jest fake newsów z rosyjskiej strony u nich w mediach. Im się wydaje, że w Ukrainie jest wszystko okej, że to po prostu wojenna operacja, a ludzie nie giną. Tak tak, a Ukraińcy sami w siebie strzelają rakietami. Z ukraińskiej strony tez czasami wyjdą dezinformacje, ponieważ ludźmi rządzi panika, przekręcają mylnie informacje. Osobiście śledzę wszystko na sprawdzonych kanałach i stronach, więc rzadko trafiałam na tego typu treści. Jak już taka się pojawiała, to od razu była kasowana.

Zadajesz sobie pytanie: dlaczego? Dlaczego Wy, dlaczego takie rzeczy dzieją się w XXI wieku, przy biernej postawie Zachodu?

Anna Borsuk: Oczywiście, że zadaję, ale odpowiedzi nie mam. Może Putin poszerza rosyjskie carstwo, a może po prostu zwariował. Tylko problem w tym, że w dwudziestym pierwszym wieku, sprawy polityczne i podobne muszą być załatwiane dyskusją i negocjacjami, a nie agresją i pokazaniem swojej wojennej siły. Żaden naród nie zasługuje na to, co się dzieje. Wiem jedynie, że Ukraina się nie poddaje i nigdy się nie podda.

Слава Україні!

Pytania do wywiadu zostały wysłane 25 lutego. Odpowiedzi otrzymałem już po przyjeździe Ani do Polski.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →