„Te gramofony są nie do zdarcia”. Historie polskich DJ-ów z okazji 50-lecia Technics SL-1200
"Zwycięskiego składu się nie zmienia" - klasyk od Kazimierza Górskiego idealnie wkomponowuje się w krajobraz gramofonów japońskiego giganta. Ich legendarny model - Technics SL-1200 - doczekał się w ubiegłym roku rocznicy 50 lat od wprowadzenia go na rynek. W międzyczasie pojawiały się kolejne modele, następni producenci próbowali wszystkiego, aby zmierzyć się i prześcignąć perfekcję zaszczepioną przez Technics pół wieku temu. Kolejne lata mijają, a najlepsi DJ-e na świecie grający z płyt winylowych ani myślą o przejściu na inny gramofon. Postanowiliśmy zadać kilka pytań postaciom z rodzimego podwórka, na czym polega fenomen i nieśmiertelność modelu SL-1200.
50-lecie Technics SL-1200 – wywiad
W jakich okolicznościach i z którym modelem SL-1200 miałeś swój pierwszy kontakt?
Dtekk: W roku 1999 po raz pierwszy dotknąłem SL-1200 MK2 w klubie Metro w Białymstoku. Był to jeden z rezydenckich piątków Dla K1-Kriza, jednego z najbardziej wziętych polskich house’owych DJ-ów w tamtym czasie. Krzysztof pozwolił mi przyjść pograć na początku imprezy, poćwiczyć. Mając uprzednio doświadczenia jedynie z paskowymi gramofonami Unitra, byłem w potężnym szoku. Nie potrafiłem opanować Technicsa.
Kosmalski: Pierwszy kontakt z Technicsem SL-1210 MK2 miałem w 2008 roku w nieistniejącym już łódzkim klubie Port West. Tak się akurat składa, że był to również mój klubowy debiut w miejscu, które faktycznie było klubem z prawdziwego zdarzenia. Pamiętam, że razem z kumplem namówiliśmy managerkę, żeby wpuściła nas z autorskim cyklem. Po miesiącu mieli nas dość.
Andy Honza: Moje dj-owanie zaczynało się w 1978 roku. Podczas warsztatów instruktor oczywiście mówił o miksowaniu, płytach i gramofonach. Z tym, że w tamtym czasie nie mieliśmy ani dostępu do płyt, ani finansów. Nie pamiętam, aby wspominał wtedy o gramofonie Technics. Lata 80-te to eksperymenty z dostępnymi polskimi gramofonami. Ktoś przywiózł jakiś inny sprzęt z zagranicy. Problemem ciągle był kiepski dostęp do płyt. Tamte czasy to relacje cen gramofonów i płyt. Niewiele można było kupić za miesięczny zarobek rzędu 30 czy 40 dolarów amerykańskich. Technics na półce w sklepie w Berlinie w latach 1996 – 1998 to kwota 2000 do 2500 marek niemieckich. Czyli około 6.000 zł – kilka miesięcy pracy w Polsce.
Oczywiście dostępny był sprzęt używany, który najczęściej można był spotkać w klubach. Stan techniczny tego sprzętu pozostawiał nieraz wiele do życzenia. Ćwiczyłem miksowanie oraz komponowałem sety na innych gramofonach. W klubach też nie zawsze stały Technicsy. Trzeba więc było nauczyć się dostosowywać do warunków i szybko wyczuć gramofon, który stał w klubie.
Technics SL-1200. Wzór niedościgniony
Robert Nobis: W moim przypadku pierwszy kontakt z Technicsami SL-1200 miał miejsce zimą 1997 roku. Moim nauczycielem miksowania i przewodnikiem po świecie gramofonowo-winylowym był Dj Ex-Wookie, z którym chwilę później założyliśmy Sonic Trip. Ja zaraziłem go bakcylem tworzenia muzy. Miałem w domu legendarną kartę dźwiękową Turtle Beach i komputer z Cubase, syntezator Juno 106 oraz kompresor i kilka efektów, oczywiście w wersji hardware.
Z iloma modelami miałeś styczność oraz który i dlaczego najbardziej przypadł Tobie do gustu?
Dtekk: Myślę, że miałem styczność ze wszystkimi modelami do MK5G włącznie. Nie miałem jeszcze okazji użytkować najnowszych wypustów. Kocham klasyczny wygląd MK2, ale najlepiej przygotowaną maszyną do grania jest jednak MK5G.
Kosmalski: Nie było tego wiele. Głównie wspomniany już SL-1210 mk2, SL-1210 mk7 i SL-1210 M3D. Najczęściej używałem modelu mk2 i takie też w dwóch sztukach posiadam. Jest to model, który najczęściej można było trafić na imprezie. Prawdopodobnie z powodu jego niezawodności.
Czytaj także: Historie i początki polskich ikon w roku trzydziestolecia CDJ-ów [wywiad]
Andy Honza: Nie zwracałem na to uwagi. Trzeba było przystosować się do warunków, które oferował klub. Przy ustalaniu warunków grania ważne, aby w klubie był Technics, a który to był model nie miało dla mnie znaczenia. Technics zawsze dawał gwarancję stabilnej i powtarzalnej jakości. Chyba, że był mocno zdezelowany.
Robert Nobis: Nigdy nie byłem gadżeciarzem czy fanatykiem nowinek technicznych. Raczej odwrotnie, preferowałem sprawdzone i trwale urządzenia – takie, które można używać latami bez potrzeby zmian. Dlatego właśnie zakochałem się w Technicsach. Były jak gitara Gibsona czy wzmacniacz Marshalla w świecie rocka – nie do zdarcia i najlepsze w swoim rodzaju! Przyznam, że nie interesowałem się innymi gramofonami a po pierwszym kontakcie z Vestaxem moja miłość do Technicsa zintensyfikowała się jeszcze bardziej.
Wiele znanych mi osób z branży przyznało, że Technics od zawsze dysponował najlepszymi gramofonami. Podzielasz tę opinię? Co Twoim zdaniem świadczy o wyjątkowości każdego kolejnego modelu względem konkurencji?
Dtekk: Co to znaczy najlepsze? Dla jednych to precyzja działania, dla innych “feeling” użytkowania, a jeszcze dla innych moment obrotowy czy brzmienie. Dla mnie i dla wielu innych osób z branży Technics był zawsze niedoścignionym standardem sceny. Odczuwam to jako wypadkową cech, do których cały świat technologiczny dążył i próbował dogonić, ale rzadko kiedy się to udawało. Nie do pomyślenia jest, że ktokolwiek, kiedykolwiek mógłby oczekiwać od profesjonalnego dla muzyki elektronicznej grania na innych gramofonach niż Technics. Są bardzo podobne modele, np. Pioneera, które z powodzeniem mogą zastępować Technicsy, ale jednak niepisanym standardem jest SL-1200.
The Making of The New Technics SL-1200 Turntable
Kosmalski: Nie wiem czy każdego, natomiast wydaje mi się, że chodzi po prostu o trwałość wykonania w tym niezawodny i precyzyjny napęd.
Technics jako pionier wśród producentów gramofonów dj -skich zyskał uznanie za sprawą jakości wykonania. Duży ciężar własny i gumowe stabilizatory rewelacyjnie tłumią rezonans basów, który przenosi didżejka. Jednak tym co świadczy o jego mistrzostwie to siła ciągu talerza.
– Arkady
Andy Honza: Wyjątkowy, bo był to pierwszy gramofon, który oferował jednolity wysoki poziom w każdym modelu i w każdej sztuce urządzenia. Był to wtedy pewniak dający spokój w operowaniu płytą. Dał możliwości, których dotąd żaden inny sprzęt nie jest w stanie zaoferować. Oczywiście mamy teraz cyfrowe różne urządzenia, ale proszę zwrócić uwagę, że siła ciągu talerza kopiowana jest z Technicsa. To jest gramofon bez którego kultura miksu zaistniała by długo później. Ponadto twórcy tego gramofonu zbudowali go w zgodzie z wytycznymi dj-ów. System mocowania ramienia, jego ukształtowanie, zawieszenie talerza, stabilność – to są parametry bez których niemożliwe byłyby dj-skie techniki grania muzyki. To jest gramofon, który wiele zniesie i wiele wybacza.
Technics SL-1200. Instrument, nie odtwarzacz
Robert Nobis: Technicsy były i są instrumentami a nie urządzeniami do odtwarzania muzyki. Żeby na nich miksować trzeba mieć poczucie rytmu orazsłuch muzyczny ( każdorazowe przesunięcie pitcha powoduje zmianę w tonacji, trzeba więc „usłyszeć”, które utwory w danym tempie pasują do siebie, a które nie. Przy korekcji tempa trzeba na chwile „ukryć” środkowe pasma korygowanego utworu – z punktu widzenia kogoś, kto dzisiaj zaczyna uczyć się miksować to koszmar, biorąc pod uwagę wszystkie opcje, które posiadają dzisiejsze playery. Natomiast jeżeli ktoś nauczył się miksować na gramofonach Technicsa to faktycznie potrafi to robić. Jak z każdym instrumentem – ręka grającego zżywa się z nim i trudno jest momentalnie przeskoczyć na inny instrument.
W nawiązaniu do poprzedniego pytania – czy w kwestii gramofonów obecnie dostępnych na rynku, będących na wyposażeniu w klubach, jak wygląda kwestia konkurencji między Technics SL-1200, a np. Reelop, Stanton czy Pioneer? Czym modele poszczególnych firm różnią się od siebie?
Dtekk: Od lat nie analizuję nowych modeli gramofonów, gdyż nie ma to większego sensu. Technics pozostaje maszyną, na której “się grywa”. Miałem styczność kilkukrotnie z gramofonami Pioneer PLX-1000 i po kilku minutach grania nie odczuwałem już dyskomfortu czy większej różnicy pomiędzy gramofonami na jakich gram przez całe życie, a Pioneerem.
Niepodzielne rządy
Kosmalski: Odkąd pamiętam w klubach Technics rządzi niepodzielnie od lat i jest to w pełni zasłużona pozycja. Seria wystartowała jak nas jeszcze na świecie nie było i domyślam się, że na tamten moment po prostu nie miała sobie równych. Dzisiaj sprawa wygląda zgoła inaczej. Gramofony innych producentów cieszą się zbliżoną jakością wykonania czy precyzję a nawet proponują więcej jak choćby zwiększony ciąg silnika i możliwość jego regulowania.
Andy Honza: Wszystkie te marki starają się naśladować Technicsa. Jednym wychodzi to lepiej innym gorzej. Znam dj-ów, którzy zachwalają inne marki bo widzą jakiś niuans, ale tak naprawdę, gdy w klubie są Technicsy to nikt nie powie, że na tym nie da się grać. Przy innych markach niektórzy potrafią kręcić nosem. Moim zdaniem jest to kwestia umiejętności. Dla mnie nie miało wielkiego znaczenia czy silnik napędzający talerz jest mocniejszy czy słabszy – po kilku minutach można było się już przyzwyczaić. Inną kwestią była stabilność talerza i jego reakcja na dotknięcie dłonią przy zwalnianiu lub dokręcaniu. Technics w tym przypadku bardzo wyprzedzał konkurencję. Zawsze dawał gwarancję stabilności i powtarzalności zachowania. Jak jest teraz? Nie wiem, nie miałem okazji testować innych gramofonów.
Masterpieces – Technics SL-1200 50 years anniversary
Robert Nobis: Pamietam, że po jakiś 10 latach grania, trafiłem na imprezę, gdzie ku mojemu zaskoczeniu, stały dwa Vestaxy a nie Technicsy. Niestety było już za późno żeby cokolwiek zmienić, po pierwszych 2-3 miksach miałem ochotę uciec jak Forest Gump. To był chyba najgorszy technicznie set jaki zagrałem w życiu. Tyle mogę powiedzieć o różnicy pomiędzy Technicsem a konkurencją. Reloopy doskonale nadawały się do…..odsłuchiwania płyt w record shopach.
Czy, a jeśli tak, to w jaki sposób jeszcze bardziej można usprawnić kolejne modele? Czy ewolucja Technics SL-1200 miała dla Ciebie większe znaczenie? Odczuwałeś różnicę w użytkowaniu różnych wersji?
Dtekk: Początkowo kwestie jak np. reset pitch’a czy jego zwiększony zakres nie miały dla mnie znaczenia. Jednakże, po latach, takie urządzenia jak MK5G przekonują mnie bardziej, ale nie tylko tymi cechami. Czuć po prostu, że jest to lepiej zaprojektowany gramofon. Mimo tego, że pod kątem wyglądu wrażenie jest zupełnie odwrotne, dotykając go czuje się stabilność, zwartość i precyzję. W czasach, gdy ciężko o wzorowe przygotowanie didżejek pod kątem grania z gramofonów, takie modele jak MK5G sporo pomagają w komforcie grania. Nie wiem w jaką stronę mogłaby pójść dalsza ewolucja modelu, ale tęgie umysły Technicsa z pewnością na coś wpadną. Oby tylko nie przesadzili z ilością diod LED.
Kosmalski: Bez większego wpływu dla mnie i jest to pytanie raczej do turntablistów. Najlepiej byłoby gdyby po średnio udanym MK7 więcej już nie psuli.
Technics SL-1200. Perfekcja, której nie da się ulepszyć
Andy Honza: Przez wiele lat nie zauważyłem, aby zmiany w gramofonie Technics dawały mi przy graniu dodatkowe ułatwienie. Oczywiści można w nieskończoność poprawiać precyzję obrotów, stabilność talerza, doskonałość zawieszenia ramienia, czułość potencjometru zmiany obrotów. Trudno jest teraz zrobić coś jeszcze lepszego, coś co dj-e ocenią, że jest to kolejna rewolucja. Technics jest w tym wypadku zbyt dobrym sprzętem i trudno go znacząco ulepszyć.
Z powodu moich wieloletnich kontaktów z różnym sprzętem odtwarzającym nigdy nie miałem parcia, że muszę mieć Technicsa. Wybrałem inną markę gramofonu, który pod względem parametrów oraz jakości jest bardzo bliski Technicsowi. Ma jednak wyświetlacz, który informuje o kilku parametrach ułatwiających i przyśpieszających możliwość miksowania. Czy Technics potrzebuje takich ulepszeń? Niech dj-e zdecydują, wszak w dużym sensie stworzyli ten gramofon.
Ewolucja ( bez rewolucji ) kolejnych modeli to detale jak przycisk revers, odczepiany kabel zasilający czy biała dioda podświetlająca talerz. To wszystko już wcześniej wprowadził Reloop. Technics to trochę taki Mercedes. Mercedes zawsze będzie Mercedesem
– Arkady
Robert Nobis: Jedyna rzecz, którą bym dodał do Technicsów to opcja mastertempo – posiadają ja chyba wszystkie dzisiejsze playery i kontrolery. Pamiętam, kiedy próbowałem grać z „żywymi” instrumentalistami to po uregulowaniu tempa, muzyka często była pomiędzy tonacjami. Saksofon, trąbka czy skrzypce – te instrumenty mogły „odnaleźć się” między tonacjami natomiast dla gitary czy klawisza było to praktycznie niemożliwe. Marzyłem wtedy o możliwości kontrolowania tonacji i tempa niezależnie od siebie. Kończąc wspomnienia o legendarnych Technicsach SL-1200 MK2 chciałem zobrazować jak bardzo zakochaliśmy się w nich jako Sonic Trip. Nasze logo oparte jest właśnie na rysunku technicznym systemów z instrukcji technicznej Technicsa.
Tekst powstał we współpracy z Damianem Badziągiem.