Selekcja. Pan JJ dla Muno.pl: „Elektronika wpisana jest w mój kod źródłowy”
Wdarł się przebojem na wrocławską scenę klubową. Pracowity, konsekwentny, wierny swoim ideałom. Gościem dzisiejszego kącika selektorskiego, w którym przedstawiamy głównie postaci myślące i grające w niekonwencjonalny sposób, jest Pan JJ. Ciężko przypisać JJa do konkretnego nurtu, ale czy to nie jest właśnie jego najlepszą wizytówka? Fascynujące zindywidualizowanie międzygatunkowej żonglerki w wykonaniu Pana JJa to najlepsze, co dzisiaj usłyszycie. Zapraszamy do lektury.
Pan JJ – skazany na elektronikę
Kilka lat temu skromnie wszedł za dj-kę jednego z klubów w naszym kraju, momentalnie stając się jednym z najgorętszych nazwisk na lokalnej scenie. Wielki potencjał bił od JJa zresztą od samego początku. Jeśli przechodzisz na drugą stronę konsolety, słuchając jakościowej muzyki elektronicznej przez całe swoje życie, to lepszego startu nie można sobie wymyślić.
Najlepiej czuje się w nowoczesnym, bezkompromisowym graniu, jednak wychowanie w domu pełnym klasyków nie pozwala mu o nich zapomnieć. Od początków w 2017 roku jego muzyczne zainteresowania sięgają głównie mechanicznych oraz hipnotycznych odmian techno (również tych z prefiksem „hard”), a w swoich setach nieraz bez skrępowania czerpie z klasycznych, intensywnych estetyk jak hard trance czy breaks. Kiedy akurat nie digguje, odpala swoje ulubione tematy z różnych muzycznych bajek.
Słucham tego, co uważam za warte uwagi, co po prostu empirycznie mi się podoba. Co oddziałuje na mnie emocjonalnie albo spełnia funkcję najbardziej w danym momencie pożądaną. Żeby nie zabrzmiało to jak “słucham wszystkiego” (protip: nigdy nie mówcie tak, gdy ktoś pyta Was o zainteresowania muzyczne), zazwyczaj kończy się na słuchaniu gatunków w spektrum od IDM-u czy trip-hopu, aż po ekstremalne odmiany metalu.
Przygody z muzyką elektroniczną tak naprawdę nie musiał zaczynać, gdyż trwa ona, odkąd pamięta. Od zawsze obecny w wychodzącej poza schemat ekipie Zajezdni zaś w 2019 roku dołączył do kolektywu KWAS, z którym objeżdża obecnie całą Polskę. Odwiedził Tamę, Szpitalną 1, Schron. Dzielił scenę z m.in. Schacke, AIROD, LSDXOXO, Yanamaste, Bjarki i Ryanem Elliottem.
Pan JJ – klubowy Joker
Największe wrażenie za dzieciaka zrobił na Adrianie Underworld z płytą Beaucoup Fish. Jako najważniejsze klubowe doświadczenie wspomina imprezę w Das Lokal z I Hate Models.
Nie jestem tylko do końca pewny czy wynikało to rzeczywiście z tak wysokiego poziomu, który IHM wtedy prezentował, czy też może z zupełnie innych kryteriów, jakimi oceniałem wtedy imprezy. Mam tutaj na myśli tzw. pierwszy etap fascynacji, kiedy chłoniesz wszystko, co jest dla ciebie relatywnie nowe. Marzy mi się dotarcie do nagrania z tej nocy i rozwianie wątpliwości w tej kwestii.
– Pan JJ
Bardzo konkretnie wypowiada się na temat swoich największych inspiracji. W kwestii koncertowych marzeń mógłby wymieniać bez końca.
Miło byłoby namówić Boards of Canada do ostatniego występu na żywo. Zdążyć na koncert The Residents zanim starość dorwie już wszystkich członków zespołu. Znaleźć kogoś, kto byłby w stanie zapłacić kosmiczną stawkę, którą Varg Vikernes zażądał sobie, aby zaprezentować w końcu Burzum albo przywrócić Haralda Budda do życia.
– Pan JJ
Pan JJ – sprawne połączenie starego z nowym
Z Adrianem o muzyce moglibyśmy rozmawiać godzinami. Ma bardzo konkretną wizję na siebie, na to, co chce zaprezentować podczas swoich występów oraz na aktualną sytuację w środowisku klubowym w Polsce i na świecie. Po porzuceniu edukacji muzycznej przez kilka lat żył w przeświadczeniu, że najlepiej jest mu w pozycji odbiorcy. Na szczęście działania promotorskie okazały się dla Pana JJa niewystarczające. Dzisiaj jest jednym z najbardziej doświadczonych DJ-ów młodego pokolenia. Najbardziej ceni sobie dobry odsłuch, zaś przy bliższym poznaniu daje się poznać jako wnikliwy obserwator światowej sceny muzycznej w jej geopolitycznym aspekcie.
Z jednej strony nie jesteśmy państwem rozwiniętym na tyle, aby w pełni docenić nagrodę, jaką jest możliwość pozbawionej nadęcia i niepotrzebnych kurtuazji zabawy w klubie, tak jak dzieje się to na zachodzie. Z drugiej, żyje się u nas na tyle dobrze, że taneczne podziemie nie pełni tutaj funkcji buntowniczej kontrkultury, mam tutaj na myśli chociażby Ukrainę albo Gruzję. Jesteśmy w tej kwestii w trochę dziwacznym, trochę nijakim miejscu.
– Pan JJ
Nowe, stare, bezpretensjonalne. Zapraszamy na muzyczny szejk pod batutą Pana JJa.
TFR Guest Mix by Pan JJ
Ostatni utwór/album, który kupiłeś
Qwëzall – Martyr
Niespokojnie, dziwnie i w sumie smutno. Balansowanie na krawędzi chęci do życia i zupełnej obojętności wobec swojego bytu to jest to. W dalszej części artykułu już nie będę się wymądrzał, obiecuję.
Pierwszy utwór/album, który kupiłeś
The Chemical Brothers – Come With Us
Za dzieciaka płyty zawsze w domu były, multum ich wręcz, mnie pozostawało tylko wyciągać je ze stojaków i słuchać. Lekko nagnę zasady i wrzucę tutaj pierwszy album, który samodzielnie zgrałem sobie na otrzymaną w gwiazdkę empetrójkę. Sony NW-E005F, wyprzedzając pytania.
Utwór, który nigdy nie opuszcza Twojej torby z płytami/pendrive’a
SPX – Straight To The Point (Ambassador Mix)
Powiedziałbym, że kilka lat temu nadużywany. Dziś posiada swoje honorowe miejsce, zawsze w gotowości na odpowiedni moment. Na CDJ-ach przydałby się osobny przycisk dedykowany specjalnie pod TE momenty.
Ulubiony utwór grany do znudzenia na początku kariery
Henry Cullen & Sterling Moss – Shrapnel
Czasami zaletą „przejedzonych” już utworów jest to, że po długim czasie rozłąki potrafią wrócić do ciebie ze zdwojoną siłą fascynacji. Przeglądasz stare playlisty i natykasz się na kawałek niegdyś bliski twojemu sercu, taki z którym związane jest dużo wspomnień, więc postanawiasz na najbliższej imprezie przywrócić tamten klimat. W tym przypadku tak nie jest.
Utwór, który jest w stanie poderwać najbardziej oporny tłum
Philipp Gorbachev – I Am Saved (Decka Remix)
Nie grywałem tego zbyt często. Szczerze mówiąc mógłbym wstawić tutaj coś, po czym od razu słychać, że ów tłum zmiecie. Są natomiast takie traki, których prawdziwy potencjał uwypukla się dopiero w warunkach, do których zostały stworzone. Może i rzadko, ale Bóg mi świadkiem: działa [bardzo (dobrze)].
Ulubiony utwór, który grasz w ciągu ostatnich 2-3 miesięcy
Minimal Default – Traction
Nie będę się rozwijał, jest tu wszystko, czego mi potrzeba.
Utwór ulubionego producenta
Alarico – Flying Harbour
JEDEN z ulubionych utworów JEDNEGO z ulubionych producentów. Okładka swoją drogą też jest JEDNĄ z ulubionych.
Ulubiony utwór na otwarcie setu
Jelena – Vatra Gori (PTU Remix)
Bardzo długie, nerdowskie intro, które zdecydowanie stoi w opozycji do bangerowego rozwinięcia. Wydawać by się mogło jedynie, że wszystko to jakby zespojone taśmą klejącą, a jednak działa. Prawdziwie radziecka robota *wink wink*
(G’woli wyjaśnienia: Nie jest to personalnym przytykiem w stronę PTU. W obliczu ostatnich wydarzeń, jako jeden z pierwszych rosyjskich artystów wykazał się niemałą odwagą i wyraził swój jawny przeciw wobec władz tego kraju.)
Ulubiony utwór na zamknięcie setu
Wice – Impulse (Night)
Są też takie utwory, które podprogowo dają ci do zrozumienia, że kończymy na dziś. Moje ulubione z tej grupy to te, które robią to uprzejmie, prowadzą do szatni dziękując za zostanie do końca i zbijają metaforyczną piątkę ze wszystkimi.
Utwór na powrót z imprezy nad ranem
Röyksopp – Eple
Darmowy fun fact: Najstarsze wspomnienie, jakie posiadam, to nie do końca świadome słuchanie tej płyty w okresie bardzo wczesnego dzieciństwa. Psychoanalitycy zapewne próbowaliby mi w tym momencie udowodnić, że służy ona jako drzwi do mojej wewnętrznej strefy bezpieczeństwa, ale nie, to jest po prostu okropnie wesoły i ciepły twór.
Utwór celebrujący poranek bez kaca
Ochre – Secret Track
Muzyka typu „mission complete”, ergo kup sobie dużą colę w nagrodę. Taką z cukrem, zasłużyłeś.
Utwór, na którego prośbę o zagranie akurat się zgodziłeś
Eric Sneo – From the Deep
Kiedyś, w okresie mojej największej fascynacji techno spod szyldu ’’stara dobra mielonka’’, dostałem request o zagranie czegokolwiek autorstwa Erica Sneo. Pozdrawiam tego łysego pana klubowicza serdecznie i ciepło.
Guilty pleasure, którego nie masz oporów, by grać
Egyptian Lover – To 1985
Z cyklu: Każdy się śmieje dopóki nie puścisz. No dobra, dalej się śmieją, ale przynajmniej tańczą.
Trzy utwory, które definiują moją selekcję
Pozwoliłem sobie na bonus z racji housowych odchyłów, zwłaszcza w okresie letnim. Brzmienia typów atmosferycznych i mechanicznych, równych i połamanych, starych i nowych. Tak naprawdę wszystko to zaczyna działać dopiero po zestawieniu ze sobą.
Arnaud Le Texier – Shades
Skov Bowden – Alright
Glenn Wilson & Ignition Technician – Surveyor
Mijk Van Dijk – How Deep Is Your Love? (John Tejada Mix)
Album, który lubisz, a który nie ma nic wspólnego z tym, co grasz lub tworzysz
Ulver – Bergtatt
Chyba każdy, kto mnie lepiej zna wiedział, że Norwegia również tu zagości.