Selekcja: Kasia Gościńska dla Muno.pl: „Staram się zawsze mieć otwarty umysł na nowe style i gatunki”
Bardzo lubimy selekcje tego typu. Powiemy więcej - bardzo cieszy nas fakt tak włożonego wysiłku i podejścia do tematu zaproszonych przez nas artystów. Możliwość zetknięcia się z muzyką od strony merytorycznej dało naszej rozmówczyni szansę na zaprezentowanie swoich muzycznych doświadczeń szerszemu gronu odbiorców, w sposób dla niej wyjątkowy, nostalgiczny, przywołujący wiele ważnych w jej życiu i karierze wspomnień. Poznajcie Kasię Gościńską, artystkę otwartą na wszystko co nowe, „miłośniczkę” śpiewania refrenów i fankę Leny Willikens.
Pochodzi z Warszawy, jednak na co dzień mieszka w Berlinie. Ma na koncie mały epizod w Hiszpanii, w której to zasłynęła z organizacji kameralnych imprez. Mając od wczesnych lat młodości styczność z gitarą, pianinem i tańcem nowoczesnym, wyhodowała w sobie duszę artystki. Pomimo odrzuconych na bok młodzieńczych pasji, ta do muzyki ostała się do dzisiaj.
Kasia Gościńska: „Style muzyczne to narzędzia„
W swoich nagraniach nie trzyma się sztampowo jednego gatunku. Lubi eksperymentować, co idealnie pokazuje jej najnowszy podcast nagrany dla platformy SønDER (sprawdźcie koniecznie). W pełni innowatorski jak na dotychczas prezentowane treści materiał, skrywa w sobie domieszkę muzyki eksperymentalnej i ambientowej. Na przestrzeni lat Kasia Gościńska dała się jednak poznać jako artystka lubiąca przede wszystkim granie szybkie, odważne, nacechowane analogowymi industrialnymi brzmieniami, acidem, EBM, dźwiękami wave, post-punk czy electro. Przygotowana przez Kasię selekcja skrywa w sobie wszystkie ważne i kluczowe momenty w jej początkach z muzyką elektroniczną, a okraszone wspomnieniami z występów momenty, dopełniają obraz polskiej artystki jako tej, dla której muzyka nie ma granic.
Kasia Gościńska – Selekcja dla Muno.pl
Ostatni album, który kupiłaś
Giant Swan – Do Not Be Afraid Of Tenderness
Co prawda EPka producenckiego duo Giant Swan Do Not Be Afraid of Tenderness wychodzi dopiero 19 lutego, ale złożyłam pre-order na winylka. Na razie upubliczniony jest tylko jeden utwór. Polecam sprawdzić – zrozumiecie, dlaczego ani chwili nie zawahałam się przed zakupem. Grzebałam kiedyś w kolekcji znajomego i zaintrygowała mnie okładka Whities 016. Odpaliłam płytę i zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Właśnie wtedy takie bardziej noisowe i eksperymentalne oblicze elektroniki na dobre skradło moje serce.
Pierwszy album, który kupiłaś
Secret Cinema – White Men Can’t Funk
Nie pamiętam pierwszego digitalu, ale potem mój pierwszy zakup winylowy już zdecydowanie tak. Jakieś 3/4 lata temu, chwilę po przeprowadzce do Berlina, trafiłam na event organizowany przez ekipę z Wrocławia, gdzie poznałam Raeva, Kacpę, Alicję Aksamit i Rodrigezza. Po imprezie wyruszyliśmy do Spacehalla na łowy i czas jakby stanął w miejscu. Bardzo fajnie wspominam ten dzień. Ale do rzeczy: Secret Cinema kojarzyłam głównie z jego ostatnich drumcode’owych brzmień, które kompletnie nie przypadają mi do gustu, ale jak spojrzałam na tę oldschoolową okładkę i datę wydania 2001 to postanowiłam sprawdzić. No i tutaj pozytywne zaskoczenie, bo dźwięki okazały się zróżnicowane i ponadczasowe. Rejwowe, acidowe techno, wymieszane z lżejszymi funkowymi brzmieniami, wszystko bardzo energetyczne. Pomyślałam, że to będzie fajna pierwsza płytka. Kiedyś coś z niej na pewno zagram w klubie.
Utwór, który nigdy nie opuszcza Twojego pen drive’a
Oscar Mulero – Sensory Deprivation
Ciężko mi tutaj coś wybrać. Zazwyczaj noszę ze sobą wszystko i chyba jeszcze nie zdarzyło mi się niczego skasować z pendrive’a. Ewentualnie go zgubić (może czas na porządki). Na przestrzeni lat, zmieniały się jednak tracki, po które faktycznie sięgałam. Niektóre odchodziły kompletnie w zapomnienie (i znielubienie?). Natomiast utwór, który od początku mojej grajkowej przygody mi towarzyszył i nadal z przyjemnością go wplatam w sety to Sensory Deprivation Oscara Mulero. Jak pierwszy raz usłyszałam tę polirytmię to nie mogłam uwierzyć, że istnieje umysł, który taką kompozycję wymyślił. Nie ma szans, żeby mi się to kiedykolwiek przejadło.
Ulubiony utwór grany do znudzenia na początku kariery
Jasper – Never Ending Cycle
Fajne pytanie, bo zdążyłam kompletnie zapomnieć o tym kawałku, a teraz odgrzebałam stare tracklisty i widzę, że zawsze figuruje na nich ten utwór. Linia melodyczna nadal zwala mnie z nóg. Na klubowym nagłośnieniu ten track ma niesamowity power.
Utwór, który jest w stanie poderwać najbardziej oporny tłum
False Persona – Danger Close
False Persona to niesamowicie zdolny młodziutki producent. W tym roku kupiłam chyba wszystkie jego release’y. To jeden z tych utworów, przy którym słychać krzyki i piski z parkietu i nie mam oporów, żeby wrzucać go w sety na nawet najbardziej techno-ukierunkowanych eventach.
Ulubiony utwór, który grasz w ciągu ostatnich 2-3 miesięcy
Anna Kost- Hades
Nie mogę powiedzieć, że zagrałam to wiele razy w ostatnim czasie z wiadomego powodu, ale jest na moim TOP10 ostatnich miesięcy. Anna Kost zdecydowanie zasługuje na uwagę. Na początku pomyślałam, że może to jakaś piekielnie utalentowana polska producentka, którą jakimś cudem ominęłam, ale okazuje się, że pochodzi z Rosji. Mieszka teraz w Berlinie, więc mam nadzieję, że jak już rzeczywistość klubowa się unormuje, to promotorzy ją do nas zaproszą.
Utwór ulubionego producenta
AQXDM, Aquarian & Deapmash – Ballad 002
Nie dam rady wybrać ulubionego producenta, więc wrzucam utwór na punkcie którego mam świra w ostatnich miesiącach. Niby ciężko znaleźć na niego dobry moment w klubie, ale jak już poleci i soundsystem jest dobry, to każdemu nogi miękną. Zarówno w duecie jak i osobno, Aquarian i Deapmash są dla mnie mistrzami sound designu i aranżacji.
Ulubiony utwór na otwarcie setu
GUAN – Clamp
Z tymi otwarciami i zamknięciami to trudne pytanie. Ciężko mi kategoryzować dźwięki w ten sposób. Coś, co przy danej okazji świetnie się sprawdza na zamknięcie, może w innym kontekście być idealne na opening i vice versa. Pamiętam jednak, że utwór GUANa Clamp mi bardzo dobrze siadł w zeszłym roku i otworzyłam nim kilka klubowych setów. Fajnie wprowadzał zarówno w te agresywniejsze techno miksy, jak i w te o bardziej electro i EBMowym klimacie.
Ulubiony utwór na zamknięcie setu
WANA BI – There Is No Purgatory, Only Hell
Tak jak w przypadku otwarcia, ciężko tu coś wybrać. Zapadł mi w pamięć ten kawałek. Gdy pierwszy raz go usłyszałam, to koniecznie chciałam go przetestować na klubowym nagłośnieniu. Nadarzyła się świetna okazja – 20-lecie Exium w 999, gdzie zamykałam b2b z Violentem. Niestety na event przyszło parędziesiąt osób i musieliśmy kończyć wcześniej, ale nie odpuściłam tego kawałka. Wrzuciłam na koniec i poszłam na parkiet, żeby się ponapawać nim na ich szalonym soundsystemie. Potem zamknęłam nim też imprezę z Hadonem organizowaną przez Revive i Pogotowie Techno w Łodzi.
Świetnie wspominam tego seta, energię parkietu i kontakt z ludźmi. Na samym końcu vibe był bardzo gęsty i intymny. Czuć było, że każdy jest w swoim świecie i nie przejmuje się tym, jak się rusza czy jak wygląda, nikt nie gada, każdy robi swoje. Track też zrobił swoje. Ma niesamowicie dziwaczny zwrot akcji, idealne zwieńczenie nocy, drapie w mózg, daje chwile oddechu i sielanki, po czym znowu zamienia się w maszynę plądrującą synapsy.
Utwór na powrót z imprezy nad ranem
Randolph & Mortimer – Exclude/Divide (Black Sun Dreamer Remix)
Utwór celebrujący poranek bez kaca
Frequency – Kiss The Sky
Utwór, na którego prośbę o zagranie akurat się zgodziłaś
Nie zdarzyło mi się, żeby ktoś miał requesty. Jeszcze wszystko przede mną.
Guilty pleasure, którego nie masz oporów, by grać
Backdraft (Kill The Light Mix by Codex Empire)
Kocham to. Zawsze sobie śpiewam „refren” za dekami. Dobrze, że nie słychać.
Trzy utwory, które definiują moją selekcję
Randstad – Metalloid
RADIKAL KUSS feat. HIV+ – Mujer Unica
MRTVI – IBUKRON
To jest bardzo płynny temat. Staram się zawsze mieć otwarty umysł na nowe style i gatunki. Ciągle znajduję coś nowego, co mi zawraca w głowie. Stawiam na ogólny klimat, a style muzyczne to narzędzia, które mogą go fajnie budować. Sprawdźcie sobie Objekta, Identified Patienta, Cressidę albo moją ukochaną Lenę Willikens, babka zdaje się mieć repertuar bez granic, tak na luzie wszystko pięknie łączyć to jest moje marzenie.
Album, który lubisz, a który nie ma nic wspólnego z tym, co grasz lub tworzysz
Jamie xx – In Colour
Przenosi mnie do dawnych lat i pięknych momentów z przyjaciółmi.