Birgir Þórarinsson (GusGus): „Nowoczesne technologie nastawione są na generowanie zysku i eksploatowanie nas jako ludzi” [wywiad]
Na początku kwietnia islandzki GusGus odwiedzi Polskę, aby dać koncerty w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu i Krakowie. Przy tej okazji porozmawialiśmy z Birgirem Þórarinssonen, od lat będącym filarem zespołu.
GusGus – Islandzka legenda muzyki elektronicznej
Formacja GusGus została założona w 1995 roku na Islandii. Z początku funkcjonowała ona jako 12-osobowy kolektyw artystyczny, który z czasem wyewoluował w pełnoprawny zespół elektroniczny. Trzon grupy stanowi dwójka producentów – Stephan Stephensen (President Bongo) i Birgir Þórarinsson (Biggi Veira) – i to właśnie oni w przeciągu ponad dwudziestoletniej kariery zatrudniali do współpracy kilkunastu wokalistów. Brzmienie GusGus zmieniało się z płyty na płytę. Islandczycy grali z początku trip-hop, aby później odbić w bardziej taneczne rejony, electro, techno czy house. Na swojej najnowszej płycie Mobile Home zespół zwrócił się w stronę lat 80., kiedy na dyskotekowych parkietach rządziły kawałki Pet Shop Boys, Depeche Mode, New Order czy The Human League.
GusGus – wywiad
Kamil Downarowicz: Cześć Birgir. Wspaniale cię ponownie widzieć. Od naszej ostatniej rozmowy minęło kilka dobrych lat, ale wciąż pamiętam ją bardzo dobrze i mam nadzieję, że nasz dzisiejszy wywiad również zapisze się w pamięci mojej i czytelników Muno.
Birgir Þórarinsson: Oh, z całą pewnością tak będzie! Jestem wyjątkowo gadatliwym człowiekiem.
No to zaczynajmy. Wasz najnowszy album Mobile Home opisuje futurystyczny dystopijny świat rządzony przez nowoczesne technologie. W jaki sposób, jako zespół, zainteresowaliście się tym tematem?
Birgir Þórarinsson: Cóż, jestem bardzo religijną osobą, a raczej osobą o bogatym życiu duchowy. W Islandii religię i wiarę opisuję się tym samym słowem, więc sam rozumiesz. Jestem przekonany o tym, że jako ludzkość zostaliśmy stworzeni w jakiś sposób z istoty duchowej. I naprawdę czuję, że mimo iż znajdujemy się w świecie, który daleki jest od ideału, i który jest w swojej istocie tajemniczy i nieodgadniony, to nadal ma on swój sens. Odrzucam nihilizm. Istnieje zdecydowanie coś większego od nas.
Uważam, że w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat zaszło tak wiele fundamentalnych zmian w sposobie naszej interakcji z naszą rzeczywistością, zwłaszcza dzięki zbliżeniu wszystkich do siebie za pomocą nowych technologii. Umożliwiło to szybkie nawiązywanie kontaktów i interakcji, co w teorii powinno dać nam wszystkim możliwość rozwoju jako istotom społecznym. Tak się jednak nie stało, ponieważ nowoczesne technologie nastawione są na generowanie zysku i eksploatowanie nas, a nie na polepszanie twojego i mojego życia. Mamy po prostu robić swoje, wykonywać zadania jako ten mały element w maszynie ekonomicznej, która zbiera plony z tej planety i z nas samych. To przerażające. I naprawdę ciężko mi osobiście przejść obok takiego tematu obojętnie.
Czy ludzie są twoim zdaniem bierni w przyjmowaniu tego, co oferuje im nauka i rozwój technologiczny?
Birgir Þórarinsson: Mam wrażenie, ze wielu z nas działa w taki sposób, żeby powiększyć swoje ego. I do tego właśnie wykorzystują technologię. Zobacz, co się stało z jogą czy medytacją – pierwotnie były to narzędzia służące ograniczeniu dominacji ego. Teraz ludzie wrzucają do internetu swoje zdjęcia i filmiki z praktyk tylko po to, aby właśnie dokarmiać swoje ego! To jakiś obłęd, nie tak to powinno wyglądać.
Z tego co mówisz wnioskuję, że przyszłość świata postrzegasz raczej w negatywnych barwach.
Birgir Þórarinsson: Postęp zawsze działał trochę na zasadzie –„góra, góra, dół, dół i znowu góra”. Miejmy nadzieję, że następny etap, który jest przed nami, to właśnie ta „góra”. Myślę, że bardzo ważne jest, abyśmy dostrzegli, że jakakolwiek struktura społeczna, którą mamy obecnie, niekoniecznie jest jedyną dobrą i ostateczną emanację ludzkiego ducha i tego, w jaki sposób chcemy żyć i wchodzić w relacje z naszą planetą. Zdecydowana większość z nas nie chce przecież niszczyć Ziemi, ogołacać ją z cennych zasobów czy zabijać zwierzęta, które ją zamieszkują. Nie jesteśmy aż tak źli i okrutni. Oddaliśmy jednak decyzyjność w tych sprawach garstce korporacji, które prowadzą świat ku zagładzie. To musi się na pewno zmienić, jeśli chcemy jako gatunek przetrwać.
Nie wierzysz w sprawczość polityki? Teoretycznie politycy mają narzędzia, aby ograniczyć wszechwładzę korporacji.
Birgir Þórarinsson: Myślę, że świadomość polityków musi się zmienić w taki sposób, aby nie byli postrzegali oni siebie jako jedynie materialne pionki służące utrzymaniu ekonomicznej machiny w ciągłym ruchu. Powinni widzieć siebie bardziej jako moralnych przywódców. Niech pozwolą w końcu nam, obywatelom, zaufać w ich kompetencje i sprawczość.
To jest w ogóle ciekawe, bo śpiewacie o świecie przyszłości, ale brzmienie Mobile Home jest bardzo retro, nawiązuje do brzmienia lat 80.
Birgir Þórarinsson: Tak naprawdę chcieliśmy od początku nagrać retro-futurystyczny i myślę, że osiągnęliśmy swój cel. W całej naszej długiej karierze eksplorowaliśmy tak wiele gatunków i kierunków muzycznych, że nie sposób już tego zliczyć. Po prostu od początku mieliśmy artystyczną wolność, aby ugasić nasze artystyczne pragnienie różnymi eksperymentami na drodze tworzenia muzyki. Teraz zrobiliśmy jeszcze jeden krok w owym eksperymentowaniu. Kochamy takie zespoły, jak New Order czy Pet Shop Boys, wychowaliśmy się na tej muzyce. Czerpiąc inspiracje z elektronicznej nowej fali lat 80. dodaliśmy do niej szlif z XXI-wiecznej, nowoczesnej produkcji i taki właśnie jest Mobile Home.
GusGus – Love is Alone
Czy zgodziłbyś się z opinią, która pojawia się od czasu do czas na wasz temat w prasie muzycznej, że GusGus to zespół dekadencki?
Birgir Þórarinsson: Oczywiście inni ludzie przyklejają nam różne etykietki. O takiej też już słyszałem. Jako zespół po prostu zatapiamy się w muzyce i w tym, jakie piękno może ona stworzyć. Nie myślimy za bardzo o tym, jaki jest tego cel ani że chcemy być postrzegani w ten czy inny sposób. Z pewnością w naszej twórczości dużo jest seksualnej energii i artystycznej wolności i może właśnie dlatego dziennikarze postrzegają to jako dekadentyzm. Osobiście nie do końca mogę się zgodzić z taką interpretacją, ale tez nie przeszkadza mi ona jakoś szczególnie.
Przy nagrywaniu Mobile Home dołączyła do was Margrét Rán z VÖK. Skąd decyzja, żeby zaprosić ją do GusGus?
Birgir Þórarinsson: Margrét poznałem, kiedy VÖK poprosił mnie o pomoc przy produkcji ich najbardziej słynnego singla Waterfall. Już wtedy zaprzyjaźniliśmy się, zżyliśmy ze sobą. Potem poszedłem na koncert VÖK i na koniec spotkałem za kulisami Margrét. Była trochę podchmielona i podekscytowana tym, że dali tak dobre show. Zaczęliśmy rozmawiać i uzgodniliśmy, że na pewno zrobimy w przyszłości coś jeszcze razem, jeśli chodzi o muzykę. Nie było to rzucone ot tak, od niechcenia. Naprawdę chciałem z nią znowu pracować.
Przy pracy nad Mobile Home w końcu pojawiła się taka możliwość. Z początku miała zaśpiewać tylko na jednym kawałku, ale efekt na tyle się nam spodobał, że zaoferowaliśmy jej również możliwość udzielenia się wokalnie na drugim numerze, potem na trzecim…i skończyło się na tym, że jest z nami na stałe, co osobiście bardzo mnie cieszy. To właśnie jej niepowtarzalnej aury potrzebowaliśmy, by dokończyć niektóre z naprawdę wczesnych pomysłów, których nie wiedzieliśmy, jak sfinalizować. Mówię tutaj szczególnie o utworach Our World, Stay the Ride i Simple Tuesday. Bo tak naprawdę proces nagrywania Mobile Home rozpoczął się aż 7 lat temu. Wtedy powstały pierwszy zarysy kawałków i wersje demo.
Co skłoniło was do współpracy z Palomo Spain przy tworzeniu stylizacji, w których promujecie album?
Birgir Þórarinsson: Byliśmy na hiszpańskiej ceremonii rozdania nagród LGBTQA na Teneryfie i Omar, nasz menedżer, wskazał mi Palomo i powiedział, że musimy się do niego jakoś zbliżyć, bo jest niesamowitym projektantem. Pokazał mi kilka swoich rzeczy online, a ja powiedziałem: „Tak!”. Podeszliśmy do niego i zapytaliśmy: „Ładna koszula, skąd ją masz?”. Roześmiał się, a potem dowiedzieliśmy się, że jest fanem GusGus. I tak to się po prostu zaczęło.
Mówiliśmy wcześniej o przyszłości, ale ciężko nie wspomnieć także o teraźniejszości i wojnie w Ukrainie. Czy sytuacja w tym kraju wpływa na ciebie w jakiś sposób, czy raczej starasz się odciąć od tego typu informacji i po prostu żyjesz własnym życiem?
Birgir Þórarinsson: Myślę, że najsilniejszą emocją, jaką odczuwam w stosunku do tej wojny, jest rozczarowanie. Jestem po prostu głęboko rozczarowany, że po zakończeniu zimnej wojny nie potrafiliśmy wciągnąć w Rosji w nasz zachodni świat. Nie jestem pewien kogo za to winić. Po prostu biernie przyglądaliśmy się temu, jak ten kraj dosłownie upada na naszych oczach i przechodzi w ręce szaleńców. Woleliśmy, jako zachodnie kraje, robić interesy z Putinem niż rozliczać go z jego wszystkich grzechów. Ukraina to nie jest przecież jego pierwsza ciężka zbrodnia. Wcześniej była Gruzja, zabójstwa przeciwników politycznych czy wysadzenie budynków mieszkalnych w Moskwie. Za tę ostatnią rzecz Putin odpowiada osobiście, dziś już to wiemy.
KUP BILETY NA KONCERTY GUSGUS W POLSCE!
Rosja to ogromny kraj o głębokiej kulturze i ogromnych zasobach, naprawdę ważny w kontekście europejskim, w kontekście cywilizacji kulturowej i naszych ideałów w Europie, a my nie wykorzystaliśmy szansy, aby zbliżyć się do niego. Wróciliśmy do zimnej wojny i jestem ogromnie rozczarowany, że tak to się potoczyło. Ukrainę uwielbiam. Często bywaliśmy tam z GusGus. Graliśmy w miastach, które zostały teraz zbombardowane. Ciężko to ogarnąć rozumem. Wiesz, moi przyjaciele z Ukrainy walczą teraz za swój kraj. To jest horror, którego nawet nie potrafię opisać. Myślę też o naszych rosyjskich fanach. Jeździliśmy przecież też z zespołem po całej Rosji, żeby spotkać się z młodymi ludźmi, którzy po prostu pragną wejść w jakąś inną rzeczywistość niż ta, w której rządzą mafia i oligarchowie. Naprawdę potrzebujemy wiosny w Rosji, demokratycznej wiosny. Jeśli to ma się w jakikolwiek sposób zmienić, to tylko w ten sposób. Nie przekonamy ich, żeby byli miłymi ludźmi. Musimy tylko mieć nadzieję, że Rosja jako całość się zmieni.
Odwołaliście swoje koncerty w Moskwie, które miały się tam odbyć w tym roku. To była szybka decyzja, czy może rozważaliście wszystkie za i przeciw?
Birgir Þórarinsson: Nie, to było po prostu oczywiste. Ogólnie staramy się nie myśleć zbyt wiele o polityce, gdy jesteśmy tam, gdzie gramy. Czujemy po prostu, że musimy przynieść ludziom coś, co będzie ich pielęgnowało i rozwijało, Myślę, że to dość ważne, aby nie być politycznym i grać dla wszystkich ludzi na całym świecie. Ale trzeba gdzieś wyznaczyć granicę. Nie gramy w krajach, które są zamieszane w wojny.
Gdybyś mógł powiedzieć coś całemu narodowi ukraińskiemu, to co byś powiedział?
Birgir Þórarinsson: Wszystkim Ukraińcom chciałbym przekazać po prostu to, że myślami jestem z nimi i popieram ich w 100%. To naprawdę smutne, że zawiedliśmy ich jako Europa, jako Zachód. Nie powstrzymaliśmy tyrana przez zgotowaniem Ukrainie piekła.