Tego jeszcze nie grali. Wietnamska scena klubowa ukazana w… „mokrym” śnie Japończyka
Scena klubowa w Wietnamie istnieje i ma się bardzo dobrze. Dowodem na to jest krótkometrażowy film opowiadający historię... japońskiego pracownika call center. Brzmi dziwacznie? Poczekajcie na fabułę.
Wietnam w oku kamery
Mogło być normalnie i ukazane w bardziej dokumentalny sposób. Tylko… po co? Całość straciłaby azjatycki klimat, który nie raz i nie dwa oglądaliśmy w tamtejszych ekranizacjach. Krótkometrażowy film dokumentujący społeczność klubową jeszcze nigdy nie przybrał formy, jaką widzimy w trakcie szesnastominutowego Shun’s Odyssey. „Narracja i postacie powstały w sposób naturalny, prawie jak dowcip na afterze” – mówi odpowiedzialny za projekt jeden z członków grupy filmowej Studio Adventure.
Film powstał dzięki funduszom zebranym po dorocznym festiwalu sylwestrowym w Wietnamie, Phú Quốc Odyssey. Dostępny na platformie YouTube materiał zawiera eklektyczny wachlarz muzyki – od breaków po acid house, do którego ścieżkę dźwiękową stworzyli Humb i Wahren Boy z Doner Beat Records. W filmie pojawiają się także reżyser muzyczny Manikk, DJ Manuel Orkestar, drag queen Genderfunk oraz bohater filmu i uwielbiany lokalny imprezowicz, Shuntaro Arakawa. Taki też był cel filmu — stworzyć go z prawdziwymi postaciami wietnamskiej branży muzycznej, starając się zjednoczyć różne środowiska muzyczne w kraju.
SHUN’s ODYSSEY | Short Film (Vietnam)
Wietnamska scena w śnie Japończyka
Trwająca niewiele ponad 15 minut Odyseja Shuna opowiada historię Shuna, japońskiego pracownika centrum obsługi telefonicznej w Hanoi. Seria komicznych zdarzeń z przypadkowo poznanymi postaciami rozpoczyna się w Onsen — japońskiej łaźni, w której główny bohater zapada w…. „mokry” sen. Japończyk zaraz po zaśnięciu wyrusza w przygodę, która prowadzi go do Phú Quoc Odyssey, prawdziwego festiwalu sylwestrowego odbywającego się na południowowietnamskiej wyspie Phú Quốc.
Shun, pracownik call center, osiadł w nudnym i przyziemnym życiu, bez żadnych perspektyw. Nagle, wplątany w odyseję, może się przekonać, że jego upragniona przygoda jest bliżej, niż myślał.
– czytamy w opisie reżyserskim filmu
Shun’s Odyssey to w zasadzie jeden wielki zlepek absurdów. Brak w nim ambitnych dialogów, nie mówiąc o jednostajnie prowadzonej tonacji. Każda kolejna scena różni się od poprzedniej, co chwila wstawiane są typowe dla japońskich bajek i anime obrazkowe wstawki czy dialogi. Pełny zniekształceń i zhiperbolizowanych postaci nierzadko przyprawia o uczucie lekkiego cringe’u. Pozycja nie dla wszystkich, ale z pewnością ciekawa odskocznia od zachodnich odpowiedników.