8-Bit Operators

Recenzje

Info

Data wydania:
2007/02/16
Ocena:
Wytwórnia:
Artysta:

Digitales ueber alles!

8-Bit Operators – An 8-bit Tribute to Kraftwerk

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Dawno, dawno temu… kiedy komputery miały mniej pamięci operacyjnej niż dzisiejsze zegarki, a tylko nieliczne z nich posiadały możliwość generowania dźwięków, nikt nie przypuszczał, że w niedalekiej przyszłości to właśnie komputer stanie się podstawowym narzędziem muzyków elektronicznych i nieodzownym elementem składowym niemal każdego studia. Wraz z rewolucją informatyczną – kilobajty zmieniły się w gigabajty, megaherce poszybowały w niebiosa, a wysłużone magnetofony wylądowały w najodleglejszym zakątku elektronicznego złomowiska. Dziś, zgodnie z panującą modą, laptopowe dźwięki za wszelką cenę starają się ukryć swoje zerojedynkowe pochodzenie coraz wierniej naśladując analogowe brzmienia, często unikatowych, instrumentów z minionej epoki.

Każda akcja wywołuje jednak reakcję, a skoro mówimy o mainstreamie – to musi również istnieć podziemie. Do galerii undergroundowych freaków z pewnością zaliczają się artyści zafascynowani 8-mio (a nawet bardziej archaicznym – 4-ro) bitowym „brzmieniem” dawno zapomnianych Commodore 64, Atari, konsol Nintendo czy nawet (sic!) Gameboyów. Bez udawanej stylizacji, bez wyrafinowanych wtyczek VST, z dala od popularności i sławy wyciskają ze swoich maszynek maksimum, by w nasze ręce oddać kompilację stanowiącą hołd dla mistrzów i często cytowanych popularyzatorów współczesnej muzyki elektronicznej – niemieckiej grupy Kraftwerk.
8-Bit Operators to zaledwie część międzynarodowego kolektywu skupionego wokół labelu 8-Bit People – jednak zrozumiałe jest, że ze względów praktycznych tylko wybrani mogli dostąpić zaszczytu pojawienia się na tej składance. Czy najlepsi? Odpowiedzi na to pytanie nie poznamy pewnie nigdy. Faktem jest jednak, że reprezentanci trzech kontynentów wspólnymi siłami przygotowali, jak na razie, najlepszy swój projekt, ratując oldschoolowe brzmienia przed zapomnieniem.

Zawsze, kiedy artyście przychodzi zmierzyć się z (żywą ciągle) legendą, zadanie staje się po dwakroć trudne. Po pierwsze – jak przekazać maksimum swojej artystycznej wizji w interpretacji doskonale znanego kawałka, by nie zmienić go w niestrawne monstrum? Po drugie – jak bronić się przed nieuchronną krytyką związaną z doborem materiału, „deptaniem” świętości czy ironicznymi uwagami o porywaniu się „z motyką na słońce”. Nie zastanawiajmy się więc czy światu potrzebna jest kolejna składanka elektronicznych standardów Kraftwerku – dajmy szansę tej płycie.

15 szlagierów na jednym cd – a jednocześnie zaledwie godzina muzyki – wyraźnie widać, że mamy do czynienia z maksymalnie „skondensowanymi” interpretacjami. Dzięki temu nie grozi nam nuda bo na płycie dzieje się sporo. Wita nas niezwykle udane wykonanie „The robots” – tak starannie opracowane, że chwilami aż trudno uwierzyć, że nie Bacalo nie skorzystał z najnowszych udogodnień. Kolejny track stanowi świadome credo płyty – „Pocket calculator” – jakże dosłowne w odniesieniu do muzyki produkowanej na GameBoyu przez Glomag’a. Każdy kolejny utwór to doskonale znany klasyk z „nową” 8-bitową twarzą stąd nie ma większego sensu analizować każdego z nich. Poza wspomnianymi – na szczególne wyróżnienie zasługują moim zdaniem amerykański 8-bit weapon – „Spacelab”, rodak Kraftwerków firestARTer z „Computer welt” i zadziwiająco zdekonstruowany przez Jeremy’ego Kolosine (Receptors) „Trans Europe Express” (wersja prawie headz;).

Nie ma oczywiście „róży bez kolców”. „8-bit tribute to Kraftwerk” jest płytą dość “nierówną” – mimo wspólnego mianownika przebojowości wybranych utworów – nie wszystkie wychodzą obronną ręką „spod klawiatury” autorów. Uwielbiany przez mnie „Showroom dummies” (również dzięki latino wersji Senor Coconut) skaleczono wyjątkowo tępym brzmieniem mechanicznej perkusji i dramatycznym (dosłownie i w przenośni) wokalem. Demoniczno – synth-popowy klimat nie porywa mnie, wprost przeciwnie – mówię „fuj!”. Osobny (i osobliwy zarazem) przypadek to finałowy „The Man-Machine”. Autor – gwEm – szczyci się mianem jednego z filarów londyńskiej sceny lo-bit. Wnosząc po charakterze jego produkcji odczuwa również nieodparty pociąg do łamanych junglowych rytmów. Stąd gościnny „dodatek” w postaci MC Counter Reset. Nie mam absolutnie nic przeciwko junglistom – ale co ten wynalazek robi na płycie anonsowanej jako hołd dla Kraftwerk? Wybaczcie, ale kiedy słyszę „Easy my fellow junglist warriors…” wykrzykiwane z charakterystycznym brytyjskim akcentem przez MC, jedyne co mi pozostaje to potraktować ten finał jak niesmaczny żart. Krótko mówiąc – fish&chips z ulicznego straganu zamiast  deseru – po może niezbyt wyrafinowanym, ale w miarę strawnym obiedzie.

„8-bit tribute to Kraftwerk” nie jest wybitną, przełomową ani ważną płytą, niemniej jej egzotyczny urok może się podobać. Niecałe 60 minut (wyłączając „wypadek” finałowy) z 8-Bit Operators ma dla mnie znaczenie przede wszystkim sentymentalne – ze względu na bohaterów kompilacji jak i specyficzne, ale akceptowalne brzmienie 8-bitowców. A gdyby ten kierunek przypadł wam do gustu – osobiście polecam twórczość chociażby 8-Bit Rockers – i koniecznie powinniście sięgnąć w czeluści holenderskiej sceny, gdzie poza przebojowym IF-em (polecam radio internetowe prowadzone pod jego egidą) czy Aldenem Tyrellem warto sięgnąć do katalogu Clone czy Bunker. Życzę miłej przygody w świecie pikseli.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →