Trzy na trzy – podsumowujemy festiwal Tauron Nowa Muzyka
Tauron Nowa Muzyka potwierdził, iż jest festiwalem, którego charakter jest trudny do zamknięcia w ramach powszechnych standardów. I bardzo dobrze. Przyszła pora, by podsumować tegoroczną edycję.
Kraftwerk – Tauron Nowa Muzyka fot. Zofia Paśnik
Szerokie spektrum gatunków, które wybrzmiały na koncertach zaproszonych w tym roku artystów, spajało jedno – jakość materiału, który znaliśmy przed występami na żywo. Wzorem lat ubiegłych, w line-upie tegorocznej edycji nie znalazł się nikt, kogo ogłoszenie wywołałoby jakikolwiek zawód. Organizatorzy stanęli na wysokości zadania decydując się zarówno na duże nazwy, jak i te wschodzące. Łącznikiem był dorobek, bo niemal wszyscy wykonawcy, którzy przybyli do Katowic, mogli pochwalić się doskonale ocenianymi płytkami, EPkami czy singlami. A jak było już z samymi występami?
Gaika – Tauron Nowa Muzyka fot. Zofia Paśnik
Niemal wszystkie koncerty lub sety jakie przyszło mi zobaczyć w Katowicach, spełniły moje oczekiwania lub je przekroczyły. Stąd przyjęty tym razem schemat. Postanowiłem wyróżnić trzy najlepsze występy oraz podzielić się trzema przemyśleniami. Są to subiektywne opinie dotyczące artystów, którzy zawiedli, zaskoczyli lub w pewien sposób potwierdzili swoją klasę na przekór powtarzanym frazesom.
Apparat – Tauron Nowa Muzyka fot. Zofia Paśnik
Tauron Nowa Muzyka – najlepsze występy
Skepta – Tauron Nowa Muzyka fot. Zofia Paśnik
#1 Król parkietu – Kornél Kovács
Trudno znaleźć kogoś, kto będąc na secie Kovácsa gdziekolwiek by on się nie odbywał, wrócił z niego niezadowolony. Selekcja i warsztat współtwórcy wytwórni Studio Barnhaus to esencja pełnego pozytywnej energii brzmienia, w którym chodzi o nieskrępowaną niczym radość z muzyki i tańca.
Tauron Nowa Muzyka fot. Zofia Paśnik
W wywiadzie udzielonym De School Amsterdam, Kovács podzielił się refleksją, iż wiele klubów, w tym tych, w których grywa, staje się miejscami, gdzie ludzie nie przychodzą, by czerpać radość z muzyki lub tańca. Przychodzą, by doświadczać narkotykowych wrażeń, a muzyka stanowi jedynie ścieżkę dźwiękową tej kategorii przeżyć. Trudno się z nim nie zgodzić. Jednak słysząc jego set na Tauron Nowa Muzyka, w którym tropikalny deep mieszał się z nu-disco, french housem, lo-fi i disco, nie sposób było stać w miejscu. Co więcej, nie sposób było się nie uśmiechać.
Kornel Kovács był dla zgromadzonego na parkiecie tłumu jak dobry wujek, który zabrał pociechy do sklepu z zabawki i pozwolił wziąć wszystko, czego dusza zapragnęła.
#2 Jak ćmy do (czerwonego) światła – Laurel Halo
Tauron Nowa Muzyka fot. Zofia Paśnik
Laurel Halo to jedna z najbardziej nieoczywistych postaci ostatnich lat w świecie muzyki elektronicznej. Rezydująca w Berlinie amerykańska artystka, swoje nagrania wydawała dotychczas w takich wytwórniach jak Hyperdub czy Latency. Każdy z czterech zaprezentowanych dotąd albumów długogrających prezentuje nieco inne spojrzenie na muzykę elektroniczną. Raz wyważoną, oniryczną, niemal balladową, raz surową, eklektyczną, nieprzystępną. Stąd spory znak zapytania, jaki początkowo stawiałem przy występie Laurel Halo na Tauron Nowa Muzyka. Po nim, pytajnik zamienił się w wykrzyknik.
Tauron Nowa Muzyka fot. Zofia Paśnik
Hipnotyzujący, energetyczny set Laurel Halo sprawiał, iż trudno było wyrwać się z tańca pod sceną Red Bulla. Amerykanka, podobnie jak w przypadku swoich autorskich produkcji, zaprezentowała szeroki wachlarz stylistyczny. Nie było jednak tak lekko i wesoło, jak w przypadku Kornéla Kovácsa. Mroczny, momentami duszny tech-house doskonałe współgrał z oprawą świetlną występu Laurel Halo. Czerwone pasy laserów nad głowami tańczącego tłumu, wychodziły daleko poza namiot, gdzie grała Amerykanka. Tak, jakby chciały zasygnalizować „to tu powinieneś teraz być”.
Tauron Nowa Muzyka fot. Zofia Paśnik
Laurel Halo potwierdziła, iż jest artystką zdecydowanie nietuzinkową, jednak jej wyjątkowość nie powinna zamykać przed nią dróg do grania koncertów/setów klubowych. Z całą pewnością Amerykanka powinno wrócić do Polski na kolejne występy w poszczególnych miastach. Miejmy nadzieję, iż nastąpi to już niebawem.
Brat Star – Tauron Nowa Muzyka fot. Zofia Paśnik
#3 Intymne „show” – Rhye
Wybór Rhye na zespół, do którego należeć będzie przywilej otwarcia festiwalu Tauron Nowa Muzyka, spodobał się niemal wszystkim. Brzmienie formacji dowodzonej przez Mike’a Milosha zdawało się idealnie pasować do wyjątkowej przestrzeni gmachu katowickiego NOSPRu. Jeśli jednak ktoś oczekiwał intymnego, spokojnego koncertu, ten mógł się zawieść. Albo pozytywnie zaskoczyć.
Rhye – Tauron Nowa Muzyka fot. Zofia Paśnik
Mike Milosh z zespołem zabrali nas w podróż od debiutanckiego krążka Woman, aż po wydaną w tym roku EPkę Spirit. Aranżacje poszczególnych piosenek dość rzadko pokrywały się z brzmieniem z płyty, za co można docenić muzyków. Wyjątkowe okoliczności koncertu wymagały szczególnego podejścia do zaprezentowania materiału. Jednak jeśli o same zaprezentowanie to czasem pojawiało się pozytywne zaskoczenie, czasem lekki grymas konsternacji.
Milosh pojawił się na scenie wraz z sześcioma muzykami, dzięki którym brzmienie piosenek Rhye nabrało bogatej różnorodności i głębi, co było zabiegiem godnym miejsca odbywania się występu. Momentami w głowie pojawiały się pojedyncze zastrzeżenia co do głośności poszczególnych instrumentów, słuchanych z różnych miejsc sali. Więcej wątpliwości budziły same aranżacje i atmosfera występu.
Rhye – Tauron Nowa Muzyka fot. Zofia Paśnik
Dominowała nostalgia i intymność, a przez cały czas trwania koncertu Milosh udowadniał, iż jest wokalistą tyle wyjątkowym, co technicznie doskonałym. Momentami jednak sposób na budowanie atmosfery występu przez Kanadyjczyka mógł zaskoczyć. Zachęcanie publiczności do wstawania, tańczenia, a finalnie do wspólnego śpiewania, mogło poruszyć serca wielu uczestników koncertu. Jeśli jednak ktoś w pełni nie oddał się klimatowi występu i prośbom lidera Rhye, wówczas mógł poczuć, iż takie zachowanie jest wymuszone i nienaturalne.
Im bliżej było końca koncertu, tym próśb Milosha by wstać czy klaskać było coraz więcej. Próba integracji publiczności i chęć zaangażowania jej w koncert nie jest niczym złym, lecz może wzbudzić konsternację, a finalnie nieco “zabić” atmosferę.
Nie można odmówić występowi Rhye intymnego klimatu i pewnego rodzaju “rozmachu”. Nie można jednak nie zauważyć, iż Mike Milosh chciał zrobić z koncertu show i momentami próby Kanadyjczyka były męczące.
Madison McFerrin – Tauron Nowa Muzyka fot. Zofia Paśnik
Tauron Nowa Muzyka – przemyślenia
#1 Z wielkiej chmury mały deszcz, czyli jak zawiódł mnie Yves Tumor
Obecność w line-upie Tauron Nowa Muzyka autora jednego z najbardziej (prze)hajpowanych albumów ubiegłego roku, wywołała krzyki ekscytacji jak Polska długa i szeroka. Yves Tumor równie często lądował w zestawieniach rekomendujących kogo trzeba zobaczyć w Katowicach, co jego Safe in the Hands of Love w płytowych podsumowaniach roku 2018. Rzeczywistość okazała się mocno rozczarowująca.
Tauron Nowa Muzyka fot. Zofia Paśnik
Amerykanin wystąpił na kompletnie pustej scenie, czego nie można powiedzieć o sali, w której odbył się koncert. Ta wypełniła się dość znacząco. Muzykowi zależało, by zbliżyć się do publiczności w sposób dosłowny. Rezultatem było to, iż niemal od początku koncertu Tumor schodził ze sceny i lądował wśród ludzi.
Wystarczyło być zaledwie parę rzędów dalej, by stracić artystę z oczu. Efekt? Widok pustej sceny i wydobywająca się z głośników muzyka. Tumor nie zachwycił – może poza charyzmą, którą najbardziej docenili ci będący tuż obok niego. Prawdę mówiąc brakowało nie tylko obecności artysty na scenie. Brakowało pewnej mrocznej, brudnej eklektyczności, którą Tumor tak ujął słuchaczy na Safe in the Hands of Love.
#2 W line-upie same gwiazdy, a na końcu i tak wszyscy idą na… GusGus
GusGus – Tauron Nowa Muzyka fot. Zofia Paśnik
Znacie tych ludzi z Facebooka, którzy w komentarzach na ogłoszenie artysty mającego za sobą już kilkanaście występów w Polsce, piszą “zieeew”, “odgrzewany kotlet” lub “nuda, widziałem sto razy”? A znacie tych, którzy na festiwalu chodzą jedynie na występy zespołów wypisanych najmniejszym fontem na plakatach? A tych, których widzicie w drodze po odbiór festiwalowej opaski, a następnie znikają Wam z oczu na całą imprezę, przemykając raz po raz na jakimś afterze?
GusGus – Tauron Nowa Muzyka fot. Zofia Paśnik
Tak, oni wszyscy spotkali się na koncercie GusGus.
Można narzekać, że znów grają w Polsce, można utyskiwać, że ich ubiegłoroczna płyta nie dorównuje Arabian Horse czy Mexico. Jednak absolutnie nie można Islandczykom zarzucić czegokolwiek jeśli chodzi o występy na żywo. Na żadnym koncercie tegorocznej edycji festiwalu sala MCK nie była wypełniona równie szczelnie. Tymczasem GusGus zrobili swoje i dali ludziom to, po co tak licznie przyszli – wysokooktanową elektronikę.
GusGus – Tauron Nowa Muzyka fot. Zofia Paśnik
Niech fenomen Islandczyków najlepiej odda zdanie zasłyszane po ich koncercie:
Po co robić festiwal z 30 artystami? Weź w trzy dni zrób po pięć koncertów GusGus i wszyscy będą zadowoleni.
#3 Ten sam zespół, kompletnie inne oblicze, czyli jak pozamiatał stary-nowy Kamp!
Kamp! – Tauron Nowa Muzyka fot. Zofia Paśnik
Dacie wiarę, że Kamp! grają już… 12 lat?! 12 lat, 3 długogrające płyty i paręnaście EPek później, trio Szpaderski–Słodowy–Krzyżanowski wydawało się nieco wyczerpać swój potencjał. A może go w ogóle nie wykorzystać? Wszyscy pamiętają szaleństwo wywołane pojawieniem się Breaking a Ghost’s Heart i EPki Thales One. Długogrający debiut z 2012 roku spełnił pokładane w zespole nadzieje wielu fanów i wywindował formację do pierwszej ligi polskiej sceny elektronicznej. Muzycy nie spoczywali na laurach. Chcieli się rozwijać, a zatem poszukiwali, eksperymentowali i… no właśnie.
Przez ostatnie lata Kamp! zdawali się coraz bardziej oddalać od swoich korzeni. Orneta i Dare, dwie kolejne płyty zespołu, były kombinacjami rozmaitych stylistyk – czasem bliższych współczesnym popowym trendom, czasem skręcających w nowoczesne elektroniczne kierunki. Trudno ocenić czy wyszło to formacji na dobre. Zdaje się, że w tej przytłaczającej ilości eksperymentów z brzmieniem, Kamp! zgubili własny charakter.
Z całą pewnością podjęte wyzwania odkryły zespół przed nowymi słuchaczami. Nie da się jednak ukryć, że większość fanów kocha brzmienie Kamp! z początku kariery. Klubowe, undergroundowe, nieprzyzwoicie taneczne. Niezależnie od wydawanego materiału, trio niezmiennie trzymało wysoki poziom swoich występów na żywo. Jednak to właśnie trasa Thales One Tour w 2017 roku, w ramach której Kamp! prezentowali muzykę z początków kariery, biła rekordy popularności.
Kamp! – Tauron Nowa Muzyka fot. Zofia Paśnik
Występem na Tauron Nowa Muzyka, Szpaderski, Słodowy i Krzyżanowski otwierają stary-nowy rozdział w historii Kamp!. W chwili, gdy wiele osób zwątpiło w potencjał zespołu, formacja wróciła na dawne tory, lecz z zupełnie nową, nieznaną dotąd energią. Koncert w Katowicach był połączeniem klubowego, undergroundowego vibe’u sprzed dekady, z wysmakowanym, lecz zarazem potężnym brzmieniem, w którym techno mieszało się z elektropopem. Mając za sobą kilkadziesiąt występów Kamp! na przestrzeni lat, śmiało przyznaję, iż trio jeszcze nigdy nie brzmiało tak dobrze jak dziś.
Tauron Nowa Muzyka – wzór nie tylko muzyczny
Tauron Nowa Muzyka fot. Zofia Paśnik
Z całą pewnością tegoroczną edycję należy zaliczyć do udanych. Gratulacje ślemy pod adresem artystów, którzy w znakomitej większości spełnili oczekiwania publiczności i zapewnili świetne występy. Szczególne ukłony należą się jednak organizatorom. Sposób, w jaki została zagospodarowana przestrzeń festiwalu, doskonała oprawa świetlna i dźwiękowa, a przede wszystkim dbałość o uczestników i nie tylko, stały na najwyższym poziomie, do czego przez Tauron Nowa Muzyka zostaliśmy już przyzwyczajeni.
Tauron Nowa Muzyka fot. Zofia Paśnik
Największą uwagę zwraca jednak troska o komfort udziału w festiwalu w czasie wysokich temperatur oraz o środowisko. Najlepszym tego przykładem niech będzie zapewnienie na terenie imprezy dostępu do darmowej wody pitnej z miejskich wodociągów, co w znaczący sposób zredukowało zużycie plastiku przez brak konieczności zakupu wody butelkowanej. Rozwiązanie to cieszyło się ogromną aprobatą ze strony uczestników, a przy specjalnie przygotowanych cysternach można było zaobserwować długie kolejki chętnych do napełnienia własnych butelek wodą.
Tauron Nowa Muzyka dał przykład innym festiwalom w Polsce, nie tylko ten dotyczący ekologii, choć to on zasługuje na szczególne podkreślenie. Miejmy nadzieję, iż katowicka impreza zapoczątkowała nowy, pozytywny trend, który już w tym sezonie powinien stać się standardem dla wszystkich wydarzeń masowych w całym kraju.