The SAINT: „Francja była jednym z pierwszych krajów, które stworzyły wieczory lounge z DJ-ami”
Anthony Saint aka The SAINT to "Frenchman in Warsaw", czyli DJ, który po przybyciu w 2007 roku do Warszawy, zakorzenił się na stałe w jej muzycznej tkance. Grywa raczej w rytmie downtempo (lounge, chillout, nu-jazz) w barach i dobrych hotelowych restauracjach, ale nie stroni od melodic-techno czy organic-house. W wywiadzie przybliża nam różnice pomiędzy klubowaniem w Polsce i Francji na przestrzeni lat, tradycji biforowania w knajpach, swojej selekcji muzycznej i serii miksów oraz kompilacjach z muzyką lounge.
Z Paryża do Warszawy
Artur Wojtczak: Anthony, jak długo mieszkasz już w Polsce?
THE SAINT: Cześć Artur, przyjechałem do Polski z Francji w grudniu 2007 roku, w czasie jednej z najmroźniejszych zim od dawien dawna.
Deep-grooves & jazzy vibes grane w warszawskich barach
Jesteś jednym z niewielu DJ-ów w Warszawie, którzy nie grają płyt techno, ale preferują głęboki groove, jazzowy vibe i lounge’owe dźwięki. I grasz głównie w barach. W jakich?
Właściwie to gram również melodyjne techno i progressive, ale nigdy nie hard techno, więc nie chodzi tylko o koktajlbary i restauracje. Często grywam też disco i funky house wymieszany ze starymi klasykami klubowymi. Obecnie gram głównie z wyboru, ponieważ dla mnie wybór muzyki jest nieograniczony i mogę dostosować swoje sety do miejsc i przychodzących tam ludzi. Jednego wieczoru gośćmi mogą być osoby do 40. roku życia, a następnego dnia – młodsze lub starsze, więc trzeba obserwować salę i dostosować serwowane dźwięki. Lista barów i restauracji, gdzie grywam, jest naprawdę długa, ale powiedzmy, że w ostatnich latach były to takie miejsca, jak STIXX, Hotel Bristol, Ceviche, Browar Warszawski, Hotel Renaissance, Les Amis i wiele innych… A moim pierwszym w Warszawie kilka dni po przyjeździe był kultowy bar NOBO, za który to booking dziękuję DJ-owi Dio i Pawłowi – managerowi lokalu. Kilka tygodni później grywałem już na Foksal 19 i zostałem managerem artystycznym tego miejsca na kolejny rok.
Francja i jej tradycja biforowania w knajpach przed clubbingiem
Francja ma wspaniałą tradycję clubbingu, ale także tzw. biforowania, czyli „pre-partying”- chodzenia do restauracji i barów przed wyjściem do klubów na raving. Jak to wygląda?
Myślę, że Francja była jednym z pierwszych krajów, które stworzyły wieczory lounge z DJ-ami. Ludzie lubią iść do restauracji, później do baru, a na koniec do klubu. Moje doświadczenie z tym zjawiskiem w Paryżu było niesamowite. Miałam szczęście pracować jako kierownik artystyczny w jednym z najlepszych lokali we Francji, 105 La Cantine du Faubourg, który działa również w Marrakeszu i Dubaju. Innym wspaniałym lokalem, w którym grałem, był The Bertie (ten sam właściciel co Hotel Costes, Monsieur Jean-Louis Costes), a jeśli chodzi o moją polską historię, to właśnie w The Bertie poznałem moją polską miłość! Zerkając wstecz, widzę tak wiele różnych miejsc i tak wiele różnych doświadczeń muzycznych. Mój pobyty w St Tropez i Monako były nieco inne, ponieważ tam muzyka nie była głównym magnesem dla ludzi, raczej chodziło o pokazanie się w tych miejscach, a w większości restauracji i klubów tam muzyka była podobna i bardzo komercyjna. Miałem też szczęście grać na różnych plażach, które pozwalały mi grać jazzujący deep house, soulfulowe brzmienia, nu soul – tylko z płyt…
The SAINT – Ceviche dinner time
3 kluby w ciągu nocy?
Pamiętasz czasy, kiedy clubbing w Warszawie oznaczał odwiedzenie 3-4 różnych klubów w ciągu jednej nocy. Francuscy klubowicze tak nie działają, prawda?
Dobre pytanie! Sposób, w jaki ludzie chodzili na imprezy, był zupełnie inny niż wtedy, gdy przyjechałem do Warszawy. Wejście do francuskiego klubu było drogie, a poza tym wejście nie były łatwo dostępne dla wszystkich (ostra „door policy”). Ludzie zostawali więc na całą noc w jednym miejscu, żeby się zabawić. W Warszawie byłem zaskoczony, widząc ludzi często zmieniających kluby w ciągu nocy, było to dla mnie naprawdę dziwne i prawdopodobnie wynikało z darmowego wstępu bądź dość tanich biletów.
Początki zainteresowania kulturą klubową
Opowiedz nam więcej o tym, kiedy po raz pierwszy zetknąłeś się z muzyką taneczną.
To jest specyficzna historia. Tuż przed 2000 rokiem poczułem się po prostu bardzo wypalony w moim życiu, pracując jako ochroniarz i trener tenisa w Szwajcarii. Jeden z moich przyjaciół powiedział mi, żebym zamieszkał w górach, w pięknej stacji narciarskiej i tam wszystko się zaczęło, bo ktoś poprosił mnie o sprawdzenie ochrony w dużym klubie i 3 miesiące później zostałem tam generalnym menadżerem. Później zostałem wprowadzony w tajniki DJingu przez DJ-a Djerry’ego C, jednego z najbardziej niesamowitych DJ-ów w Szwajcarii, który organizował imprezy w miejscu, gdzie pracowałem, i od 20 lat jest menadżerem artystycznym klubu D! (Lozanna). Ten oto klub jest wybierany kilka lat z rzędu jako najlepszy klub w Szwajcarii, a ich comiesięczny line-up jest z innej planety.
The SAINT – Let’s Groove vol.9
Kiedy zdecydowałeś się grać więcej muzyki, która nie jest bezpośrednio nastawiona na klub, ale można ją usłyszeć w barach i innych eleganckich miejscach?
Od samego początku miałem takie podejście, nigdy nie lubiłem muzyki stricte tanecznej czy mainstreamowej, ale grałem w wielu VIP-owskich lokalach w kilku krajach i to była muzyka, której oczekiwali goście i właściciele. Tak więc pracowałem na pół etatu, grając muzykę, którą kochałem, a także występowałem, żeby być zauważonym w klubach i zarabiać lepsze pieniądze.
Selekcja płyt na wieczór
Jak przygotowujesz swoją selekcję płyt na wieczór?
Jeśli gram set progressive/melodic techno, to przygotowuję sobie na pendrivie konkretną selekcję, ale wciąż mam na nim 500 innych utworów „na wszelki wypadek”. Jeśli gram pełny set wieczorny, to nie przygotowuję nic, zaczynam od dźwięków w średnim tempie, nawet w klubie i powoli tworzę swój własny klimat, to samo dotyczy setów w barach i restauracjach. To, co lubię, to wprowadzanie muzyki afro i etno oraz melodyjnego techno w restauracjach na ostatnie dwie godziny – ludzie się tego nie spodziewają.
Autorska seria miksów The SPIRIT
Twoja własna seria miksów o nazwie The SPIRIT poświęcona etno, afro i orientalnemu groove’owi cieszy się sporą popularnością. Z jakich krajów pochodzą Twoi słuchacze?
Zaskoczeniem było pojawienie się słuchaczy z USA, Wielkiej Brytanii, RPA, ale główni słuchacze pochodzą z Francji, Szwajcarii i Polski.
The SAINT – The SPIRIT Lounge Episode 3
Francuskie kompilacje z muzyką lounge
Twoja ojczyzna jest również bardzo znana z kompilacji muzycznych z muzyką lounge, takich jak Hotel Costes itp. Które z nich możesz polecić naszym czytelnikom, którzy zaczynają swoją przygodę z tą muzyką?
Skoro już mówimy o Hotel Costes, Buddha bar, Café del Mar, Nikki Beach, to wspomnijmy, że te kilka lat temu można było znaleźć na rynku również kompilacje od marek odzieżowych i innych, a ja współpracowałem przy kompilacji Nespresso. Dwa utwory wyprodukowane z przyjacielem podczas naszego pobytu w St Tropez zostały wybrane przez Sony Belgium dla hotelu na Bali. Jeśli miałbym wybrać jedną markę, to byłyby to kompilacje dla restauracji Mantra bar w Kijowie, która miała tak dobry wybór muzyki, ale nieco bardziej minimalistycznej i elektro. Właściwie to namawiałbym ludzi, żeby weszli na ich playlistę – teraz mają siedzibę na Bali, a jak wszyscy wiemy, sytuacja w Ukrainie zakończyła wszystkie projekty. To smutne, bo Ukraina ma wspaniałą społeczność muzyczną. Wystarczy przypomnieć choćby Kazantip.
Warszawa da się lubić
Wracając na chwilę do Warszawy – co uważasz za szczególnie interesujące i wyjątkowe w tym mieście? Które miejsca są Twoimi ulubionymi?
Od początku zwróciłem uwagę i uwielbiałem tereny zielone Warszawy, parki i rzekę. Uwielbiam spacerować i medytować, więc dla mnie to było fantastyczne. Na początku, kiedy podróżowałem między Paryżem a Warszawą, luksusem było lotnisko prawie w centrum. Grałem w Danii, Ukrainie, Francji, więc naprawdę świetnie było nie tracić zbyt wiele czasu na dojazdy na lotnisko. Jeśli chodzi o teraźniejszość, to powiedziałbym, że gigantyczne wrażenie robi niesamowita pomoc i wsparcie dla Ukrainy ze strony ludzi z Warszawy i innych miast. Czasami trzeba było naciskać na ludzi, żeby się trochę duchowo otworzyli, bo wydawali się odrobinę zimni, ale po latach nie ma już z tym problemu. Jestem pod ogromnym wrażeniem.
A jak wygląda warszawska scena klubowa? Co jest w niej dobrego, a co należałoby zmienić z Twojej perspektywy?
Na początku byłem zaskoczony tym, że w tak wielu klubach gra się wysokiej jakości muzykę house, ale z biegiem lat stało się to zbyt komercyjne, co było jednym z powodów, dla których prawie przestałem w tychże klubach grać. Nie powiedziałbym nic na temat zmian, które trzeba wprowadzić, ponieważ jak powiedział mi kiedyś jeden mądry właściciel: „To jest mój klub, więc jeśli uważasz, że wiesz lepiej ode mnie, to możesz otworzyć swój własny lokal!” (śmiech). Dlatego teraz nie zajmuję się udzielaniem porad. Od wielu lat zajmuję się bookowaniem DJ-ów i artystów, i to jest moja przestrzeń, nic więcej.
Wymarzone miejsce do grania
Czy jest dla Ciebie jakieś wymarzone miejsce na świecie, w którym chciałbyś zagrać pewnego dnia/nocy?
W Polsce może nie jest to marzenie, albo prawie marzenie. Chciałbym zagrać w Tamie (Poznań), Smolnej (na patio) i Pradze Centrum. Ale miejsce na świecie, w którym chciałbym zagrać (takie marzenie z dziedziny „rzeczy, które musisz zrobić przed śmiercią”), to Savaya na Bali z tarasem na klifie aż do morza. Może uda się to w 2022 roku, ponieważ mój przyjaciel organizuje tam raz w miesiącu imprezy Mantra. Trzymajmy kciuki.
Ulubione klasyki
Twój mix, który zawiera wybrane przez Ciebie klubowe klasyki, jest bardzo podnoszący na duchu, bardzo wzruszający. Jakie 3 utwory są Twoimi klasykami wszechczasów, które zawsze sprawdzą się na parkiecie?
The SAINT – Club Classics
Jeśli chodzi o muzykę house, to przez całe życie grałbym utwór Joe Smootha Promised Land. To mój utwór wszechczasów w muzyce house.
Joe Smooth – Promised Land
Progresywne i melodyjne techno: Mòo & Jo – Lora. Jest jednym z moich ulubionych utworów, a break jest arcydziełem.
Mòo & Jo – Lora feat. Lass
Spróbujmy znaleźć jeden utwór, który zawsze przyciąga ludzi na parkiet w mainstreamowych klubach i pozostańmy Francuzami: Martin Solveig – Hello.
Martin Solveig & Dragonette – Hello
A kiedy rozgrzewam się w barze lub restauracji, wszystko od Sade!
Sade – Nothing Can Come Between Us (Ezel Remix)
Wspomnienia z grania przed Jamiroquai
Który z zagranych przez Ciebie setów/imprez pozostanie na zawsze w Twojej głowie i wywołuje wciąż uśmiech na Twojej twarzy ?
Tak naprawdę są dwa, kilka lat temu grałem na białej plaży z 4 tysiącami ludzi, a najbardziej szalony to rozgrzewka z moim przyjacielem The Blu Mantic dla Jamiroquai w maju 2019 w Krakowie na toruńskiej Arenie. Na samą myśl o tym mam gęsią skórkę.
The SAINT – plany
Anthony, ostatnie pytanie, co z najbliższymi planami na przyszłość?
Jak wiesz, staram się aplikować o bookingi na festiwale i do klubów, grając progressive i techno, ale pierwszym wyzwaniem jest otwarcie drzwi i przekonanie menadżerów muzycznych!