Ukraińska elektroniczna perła – relacja ze Strichka Festival 2018
Relacja
![](https://muno.pl/wp-content/uploads/2018/05/strichka_festival_2018_658-850x570.jpg)
"Gdy stamtąd wyjeżdżałem, byłem przekonany, że najwyższy czas mocniej zainteresować się tym, co dzieje się u naszych wschodnich sąsiadów" - pisze Paweł Chałupa w relacji z ukraińskiego Strichka Festival.
Myśl o poznaniu wschodniej sceny techno chodziła za mną od bardzo dawna. Od jakiegoś zaczęło mi brakować w wizytach w Berlinie czy Amsterdamie pierwiastka zaskoczenia – obłędne line-upy czy wielkobudżetowe produkcje stały się chlebem powszednim, postanowiłem więc sprawdzić, jak sprawy się mają za wschodnią granicą Polski.
Na samym początku pomyślałem o wizycie w Moskwie i sprawdzeniu tamtejszych dwóch ikonicznych techno klubów – Arma17 oraz Monasterio. Za wybraniem szlagierowego ukraińskiego festiwalu Strichka zdecydowała głównie logistyka – bezpośrednie, tanie loty z Wrocławia do Kijowa to jedna z kilku składowych, dlaczego wybrałem akurat „wstążkę” – tak bowiem należy tłumaczyć nazwę festiwalu. Kiedy przeprowadzałem 3 lata temu opublikowany na Muno.pl wywiad z Etapp Kyle, zapytałem o jego ulubione miejsce na Ukrainie – bez namysłu wskazał tamtejszy klub Closer, który postawił też na liście jego ulubionych miejsc do grania na świecie, wyróżniając niesamowitą duszę miejsca dzięki tworzącym je ludziom.
![](/static/obrazy/text2018/05192018_232618_g8i2315.jpg)
Najbardziej magnetyczna była kompletna niewiedza w stosunku do tamtejszej sceny. Ukraińcy to bardzo mocna nacja, jeśli chodzi o produkcję muzyki techno, jednak imprezy i tamtejsza publika była dla mnie jedną wielką niewiadomą. Po konflikcie z 2014 roku ciężko było ocenić faktyczne nastroje, jakie panują na Ukrainie, zwłaszcza jak przełożone są na imprezowy klimat tamtejszych raverów.
Strichka zlokalizowana jest w sąsiedztwie najpiękniejszej dzielnicy w Kijowie, czyli Podił – urokliwe uliczki wokół przypominają choćby te znane z krakowskiego Kazimierza. Festiwal odbywa się w budynku, w którym niegdyś znajdowała się fabryka wstążek – ogromna przestrzeń była tętniącą od muzyki mekką, na której zlokalizowanych zostało 6 scen. Ciężko było się w tym wszystkim połapać, po zdjęciach dopiero zobaczyłem, że sporej części festiwalu w ogóle nie widziałem. Wystartowaliśmy na scenie YARD, na której zainstalowany został monumentalny ekran, wielkością przebijający te znane z największych kinowych multipleksów. To tutaj przez kilka godzin mogliśmy usłyszeć bardziej eksperymentalną muzykę – live-act GAS z najnowszym materiałem „Rausch” dla Kompakt to była zaawansowana podróż wśród szelestów, mikrodźwięków i łagodnego strumienia szumów – Wolfgang Voigt wielkim artystą jest.
![](/static/obrazy/text2018/05202018_003311_g8i2375.jpg)
Scena 3rd floor dedykowana była fanom mocniejszego brzmienia. Tutaj o północy swojego urodzinowego seta zagrała Nastia, niekwestionowana królowa Strichki (na jej cześć tak samo nazwano kota, który jest częścią festiwalu – bez pardonu przemykał sobie między tańczącym tłumem). Mega kotem jest sama Nastia, której parkiet zapełnił się w całości w minutę – rozkręciła dancefloor bezbłędnie, zrzucając techniczne bomby z niesamowitą lekkością. Na tej samej scenie usłyszałem jeszcze Lady Starlight, do której miałem na początku małe wątpliwości – nie oceniam jednak, dopóki nie przekonam się na własnej skórze. Surgeon wiedział co robił biorąc ją do jednego ze swoich projektów – ostre electro w połączeniu z mocnym techno przyjęte zostały z największym entuzjazmem. No i wisienka na torcie, zamykający scenę Luke Slater – mam dziwne uczucie po tym secie, że tego pana słyszałem zdecydowanie za mało. Wielka klasa i aura legendy unosiła się przez 2 godziny, w każdym przejściu słychać było wyczucie godne jednego z najlepszych – obcowanie z panem Slaterem to była przejażdżka na najwyższym poziomie, obiecałem sobie, że muszę z nim obcować więcej.
![](/static/obrazy/text2018/05202018_080843_g8i3570.jpg)
Od tego czasu uruchomione zostały wszystkie ogródki, w których zakochałem się od pierwszego wejrzenia. To tutaj rozpoczęli czarować przede wszystkim rezydenci Closer – wyjątkowe granie w niecodziennych okolicznościach zakończyło się w poniedziałek nad ranem. Pogoda początkowo nie sprzyjała tańcom pod chmurką, dzięki czemu udało nam się znaleźć przepiękną herbaciarnię – typowy chillout z dywanem i miejscami do wypoczynku – moje serce podbiła Ice Tea podana w nietypowy sposób – zalana wrzątkiem herbata z 3 kostkami lodu.
Strichka pobudza wszystkie zmysły: słuch niesamowitymi dźwiękami, wzrok ciekawymi ludźmi i oryginalnymi wnętrzami oraz węch nieprawdopodobnym umiejscowieniem wśród natury. Rzeczy, których doświadczyłem na Strichka, zdarzenia, które widziałem, ludzie, których poznałem, to jak czułem się, gdy stamtąd wyjeżdżałem, wszystko to utwierdziło mnie w przekonaniu, że najwyższy czas mocniej zainteresować się tym, co dzieje się u naszych wschodnich sąsiadów. Strichka i Kijów moja nowa wielka miłość!
fot. Sasha Zmiievets