Solomun: „Powszechna popularność muzyki klubowej może być dla niej problemem” [wywiad]

Wywiad
Solomun

O nowym albumie, uderzeniach sodówki, smartfonach na imprezach i sukcesie jako nagrodzie za oddanie się pasji. Przed Wami wywiad z jedną z najpopularniejszych postaci sceny klubowej ostatnich lat. Panie i Panowie - Solomun.

Z całą pewnością można o nim napisać, że jest postacią budzącą emocje. Jakie? Odpowiedzcie sobie na to pytanie sami.

Solomun. Kowal czy niewolnik własnego sukcesu?

Trudno dziś nie mieć jakiegoś określonego stosunku do Solomuna, nawet jeśli nie słucha się jego muzyki. Jedni powiedzą, że w ciągu trwającej prawie 20 lat kariery Mladen zrobił masę dobrych rzeczy, które zasłużenie wywindowały go do statusu „Superstar DJ”. Drudzy uznają, że jest jednym z ojców „business techno” i postacią bardziej kojarzoną z memów niż z muzyki. Jeszcze inni powiedzą, że jest artystą jak każdy inny, a kontrowersje wokół niego spowodowane są skalą sukcesu jaki osiągnął.

Biletomat.pl

Kup bilet na dowolny koncert lub imprezę!

Znajdź Bilety

Bezpieczne i proste zakupy

Solomun - fot. Chino Moro

Solomun – fot. Chino Moro

Funkcjonując w obrębie środowiska klubowego, nie sposób jednak nie znać Solomuna, bez względu na to, jaki ma się odbiór jego osoby i muzyki. To jedna z najpopularniejszych postaci współczesnej sceny, kropka. Czy jedna z najważniejszych? Chyba tak. Czy poświęcano by mu tyle dyskusji, gdyby był kimś bez znaczenia i wpływu na percepcję tejże sceny?

Solomun nagrywa popowy album

Spróbujmy spojrzeć na Solomuna bez tego całego internetowego zgiełku wokół jego osoby. Nobody Is Not Loved, jego najnowszy album, wzbudził sporo emocji. Jedni doceniają go za brak trzymania się sztywnych ram typowych dla klubowych kompozycji, inni za to samo go krytykują. Bo – uwaga! – „na albumie są piosenki”, są refreny, zwrotki i goście. Nonsens.

Nie bójmy się tego napisać – Solomun nagrał POPOWY album, osadzony na elektronicznej ramie. To krążek wypełniony utworami o czymś, a nie jedynie schematycznymi produkcjami 4×4 bez większej historii. Nie ma w tym żadnego przypadku – Nobody Is Not Loved to dokładnie taka płyta, jaką chciał nagrać jej autor, dając upust artystycznej ekspersji, zupełnie innej od tej, z jaką na co dzień jest kojarzony, gdy stoi za deckami największych klubów i festiwali świata.

Solomun feat. ÄTNA – Tuk Tuk

Oddać artyście tożsamość

Łatwość oceny często wynika z braku chęci zagłębienia się w to, co kryje się pod wierzchnią warstwą i zawężaniem kontekstu do najprostszych w przyswojeniu treści. Dziś mówiąc „Solomun”, wielu widzi set z Tulum i memy z TWTMEGP. Nikt nikomu nie broni śmieszkować, ale to krzywdzące oceniać artystę przez wszystko inne niż to, co jest jego podstawowym narzędziem pracy i formą autodefinicji – przez własną twórczość.

Nie bronię Mladena, gdyż nieszczególnie jestem fanem jego muzyki, lecz zwracam uwagę na pewny problem. Niezależnie czy mowa o Solomunie, Charlotte De Witte, Amelie Lens, Peggy Gou, Dubfire, Ricardo Villalobosie i innych bohaterach „grupki, którą wszyscy znamy” – wiele osób przyjmuje wygodnicką perspektywę, z której ocenia to, co o wspomnianych postaciach mówią i pokazują inni, zamiast próbować wyrobić sobie własne zdanie na podstawie swoich doświadczeń i odczuć.

Solomun – Théâtre Antique d’Orange in France for Cercle

Solomun – wywiad

Rozmawiając z Mladenem, sam taką próbę podjąłem chcąc uzyskać od niego odpowiedzi na pytania dotyczące zjawisk, z którymi jest utożsamiany. Czy artystom będącym na wierzchołku popularności wciąż chodzi o muzykę? Czy otaczająca ich popularność pozwala i usprawiedliwia uderzenia sodówki do głowy? Czy skala rozwoju muzyki klubowej nie wypacza jej podstawowych wartości? Czy we współczesnych czasach muzyka jest tylko dodatkiem, a nie głównym powodem, dla którego ludzie chcą się spotykać?

Solomun - fot. Chino Moro

Solomun – fot. Chino Moro

Być może poniższa rozmowa zmieni ocenę Solomuna w oczach kilku osób i przede wszystkim zwróci mu to, z czego często jest okradany – z rozliczania go z tego, jakim jest artystą, a nie z tego, jaki wizerunek kreaują memy czy filmiki z legendarnych już after parties. Moją zmieniła. Zapraszam do lektury.

Solomun. O nowym albumie

Hubert Grupa: Twój najnowszy materiał jest zaskakujący i różnorodny. W odważny sposób bawisz się tempem, stylistyką i formą. Obserwuję odbiór Twojego albumu wśród słuchaczy i krytyków. Zauważam ciekawe zjawisko – wiele osób, którym wcześniej nie było po drodze z Twoją muzyką, w końcu się do niej przekonało. Z kolei część fanów zdaje się nie podzielać tego entuzjazmu – mówią, że to nie do końca jest to, czego się spodziewali.

Czy po blisko 20 latach na scenie wciąż bierzesz do serca reakcje słuchaczy, czy może koncentrujesz się wyłącznie na tym, co chcesz przekazać jako artysta dla samego siebie, bez względu na to, jaki będzie mieć to odbiór? Sam powiedziałeś kiedyś w wywiadzie: “Moje utwory nie muszą “robić robotę” na parkiecie, ale zawsze muszą dotykać mnie na poziomie emocjonalnym”.

Solomun: Myślę, że zdałem już sobie sprawę, że część osób było trochę zaskoczonych. Jednak szczerze mówiąc, byłem przytłoczony wieloma pozytywnymi wiadomościami i opiniami jakie otrzymałem, ponieważ takie, a nie inne było moje podejście do stworzenia albumu artystycznego.

Moim zdaniem nagrywanie albumu nadal ma największe znaczenie w kontekście ekspresji artystycznej za pomocą muzyki. Myślę, że artyści mają nie tylko możliwość, ale raczej obowiązek szaleć, eksperymentować i testować dla siebie nowe ścieżki. Większość moich fanów to zrozumiała i wiedziała, że to, co zrobiłem i w jaki sposób brzmi ta płyta, było zamierzone.

Zawsze staram się podążać za ideałami, które są dla mnie słuszne. To dla mnie jedyny sposób, aby pozostać autentycznym. Myślę, że lepiej być zmotywowanym do docierania do nowych ludzi by dać się odkryć i pozwolić polubić swoje brzmienie, niż pracować restrykcyjnie i nie eksperymentować, w obawie przed utratą kogoś z dotychczasowego grona fanów.

I nie zrozum mnie źle – nie ma nic złego w tworzeniu klubowych utworów, ale gdybym chciał zrobić dwanaście tego typu numerów, to nie musiałbym robić albumu. Zamiast tego mógłbym wydać takie utwory w formie kilku EPek.

Solomun – Home

Solomun. O „piosenkowości”

Ostatnie zdanie jest szczególnie ważne, bo Twój album najbardziej doceniam właśnie za piosenki. Nie bałeś się nagrać materiału, w którym dominować będą utwory liczące po 4-5 minut i mogące trafić do szerokiego grona odbiorców, a nawer mainstreamowego radia.

Czy za tym pomysłem stoi jakaś głębsza chęć wyjścia z klubowej niszy i pokazania, że muzyka elektroniczna znów może trafić do mainstreamu?

W przypadku tego projektu bardzo ważne było dla mnie eksperymentowanie z różnymi gatunkami i pejzażami dźwiękowymi, aby odkryć co czuję, że najbardziej mi pasuje. Nie chciałem ograniczać się do schematów czy “dancefloorowego charakteru”. Zamiast tego starałem się myśleć bardziej w kategorii piosenkowej struktury, ale bez podążania za tradycyjną formułą popu. Myślę, że dokładnie na to powinien pozwalać album.

Przez lata zbierałem pomysły i inspiracje, i powoli zacząłem układać wszystkie elementy w całość. Układałem je tak, by zbudować narrację, bo tworząc album chciałem, by opowiadał on jakąś historię. To był bardzo ekscytujący proces i bardzo się cieszę, że poświęciłem na to czas.

Solomun feat. Jamie Foxx – Ocean

Solomun. O nagrywaniu… z orkiestrą

Jednym z najbardziej intrygujących mnie utworów na Twojej płycie jest Night Travel nagrany z Tomem Smithem. Zaskoczyło mnie w nim brzmienie smyczków, które dodaje szczególnego klimatu. Skąd wziął się ten pomysł?

Night Travel pierwotnie powstało jako produkcja w całości orkiestrowa, całkowicie pozbawiona bitów, z wyszukanymi aranżacjami smyczków i dużymi emocjami. Właściwie zagraliśmy ten numer na żywo na orkiestrę i wszystko zarejestrowaliśmy. Jednak w miarę upływu czasu wydawało mi się to trochę zbyt wzniosłe jak na mój gust. Tom śpiewał, a jego teksty pasowały niesamowicie dobrze, ale to było po prostu za dużo.

Spróbowaliśmy innego podejścia – weszliśmy w klimat lat 80. i wybraliśmy tylko kilka elementów oryginalnego nagrania. Potem, już z tym nowym brzmieniem, zacząłem bawić się z wokalem Toma przepuszczając go przez dziesiątki efektów. Po pół roku pracy ten utwór stał się tym, co słyszysz na płycie.

Solomun – Night Travel

Solomun: Zawsze staram się twardo stąpać po ziemi

Mając świadomość skali sukcesu, jaki osiągnąłeś, zdajesz się być osobą, która wciąż dość twardo stąpa po ziemi. Nie obnosisz się z tym, kogo znasz, gdzie bywasz lub co posiadasz. W jednym z wywiadów powiedziałeś: “Nie potrzebuję szampana jakiejś konkretnej marki, białych kwiatów czy specjalnej wody z Nepalu, by czuć się komfortowo”. Wiele osób ma o to pretensje do czołowych postaci muzyki elektronicznej, uważając, że epatowanie sukcesem kłóci się z wartościami, które powinny być najważniejsze.

Co Ty o tym sądzisz? Jak Tobie udaje się zachować równowagę i uniknąć sodówki?

Jestem pewien, że rozumiesz, że mówienie o czymś takim w kontekście samego siebie jest trochę dziwne, ale niech będzie, spróbuję.

Powiedziałbym, że zawsze staram się twardo stąpać po ziemi i to nie zmieniło się od początku. Moi przyjaciele też są tacy i pod tym względem są jak lustro, w którym widzisz własne zmiany. Oni się nie zmieniają i to pomaga mi pozostać sobą. Staram się skupiać na tym, co naprawdę ma znaczenie w życiu.

A odpowiadając na Twoje pytanie: tak, w zasadzie pracujemy jako artyści. W naszym przypadku pracą jest muzyka i wszystko to, co się z nią wiąże – wiesz o czym mówię. Jeśli zdecydujesz się pójść tą ścieżką, zawsze istnieje szansa, że będziesz w stanie żyć z tej pasji.

Zawsze podążałem za muzyką, pozwalałem, żeby to ona mnie prowadziła. Pokonałem bardzo długą drogę i docierając do miejsca, w którym jestem dziś, wciąż czuję jakby to wszystko było kompletnym szaleństwem. Oczywiście jestem wdzięczny za to, że pozwolono mi być ambasadorem muzyki podróżującym w jej służbie. Kiedy Twoja pasja zostaje wynagrodzona sukcesem, niekoniecznie musi to być sprzeczne z podstawowymi wartościami sceny klubowej.

Solomun feat. Planningtorock – Your Love Gives Me Gravity

Nie uwierzę jednak, jeśli powiesz, że nie miałeś momentu, w którym poczułeś, że jesteś na szczycie i możesz więcej niż inni. Pewnie każdy uległby magii takiej chwili. Pamiętasz jakiś szczególny moment, o którym możesz publicznie opowiedzieć, a który z perspektywy czasu wydaje Ci się czymś wstydliwym lub nie do końca rozsądnym? Wiesz, takim objawem sodówki?

Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że nie pozwalam na to, aby mi odbiło. Oczywiście są wieczory, w czasie których wszystko jest niesamowite i czuję się w absolutnej euforii, a to uczucie może pozostać ze mną przez dwa, może trzy dni. Możliwość doświadczenia czegoś takiego to czyste szczęście. Uwierz mi lub nie, generalnie nie jestem kimś, kto w ogóle dobrze sobie radzi z komplementami, więc staram się natychmiast otrząsnąć z takich rzeczy.

Solomun: Gdybym mógł zacząć od nowa, zacząłbym anonimowo

Jestem dziennikarzem redakcji, która… zabookowała Cię na imprezę w 2008 roku w klubie SQ w Poznaniu. Pewnie wielu osobom, które to przeczytają, dziś wyda się to nieprawdopodobne.

Solomun w SQ Poznań na imprezie organizowanej przez Muzikanova I 2008

Solomun w SQ Poznań na imprezie organizowanej przez Muzikanova I 2008

Czy nie kusi Cię czasem, by zmienić alias, założyć maskę i zagrać w małym klubie dla 200 osób, które nie mają pojęcia kim jesteś? Rozmawiałem o tym kilkoma popularnymi artystami, którzy to zrobili, i przyznali, że było to dla nich coś niesamowitego.

A być może jesteś już w takim punkcie swojej kariery, który nie pozwala Ci na tego typu eksperymenty?

Będziesz się śmiać, ale pierwsze występy są tymi, które najmocniej zapamiętujesz. I o ile pamiętam, tamten klub był tylko w połowie wypełniony, mam rację?

Ale wracając do poprzedniego tematu – generalnie nie jestem kimś, kto lubi być w świetle reflektorów. Czuję się bardziej komfortowo stojąc za obiektywem niż przed nim. Ale czasem mówiłem sam do siebie “hej, nie zawsze wszystko może być tak, jak sobie tego życzysz” i musiałem nauczyć się czuć swobodnie i komfortowo gdy gram, by wyciszyć te emocje.

Mam na myśli oczywiście, że granie gdzieś anonimowo zawsze brzmi ekscytująco. Zawsze mówiłem, że gdybym mógł zacząć od nowa, zacząłbym anonimowo. Ale z drugiej strony, jeśli mam być szczery, wówczas mój styl grania nie zadziałałby tak, jak ma to miejsce teraz, ponieważ muszę stać się jednością z tłumem, naprawdę się z nim zjednoczyć. Ale jest to ciekawa rzecz do rozważenia. Generalnie podoba mi się pomysł pełnego skupienia się na muzyce, być może nawet “niewidzenia DJa”. Jednak jeśli spróbujesz całkowicie usunąć DJa z widoku publiczności, może być to interesujące na raz, ale na dłuższą metę myślę, że stracisz połączenie między DJem a ludźmi. Myślę, że ta osobista interakcja dodaje coś wyjątkowego do całego doświadczenia.

Solomun feat. Isolation Berlin – Kreatur Der Nacht

Solomun. O destrukcyjnej popularności muzyki klubowej

Całkiem niedawno, podczas wywiadu z pewną polską didżejką, z rozczuleniem wspominaliśmy czasy muzycznych blogów, na których można było poznać nową muzykę, a nawet pobrać utwory. Było to na chwilę przed wybuchem popularności social mediów i dla mnie – dziś 31-latka, wtedy gościa na przełomie liceum i studiów – były to szczególne lata, w czasie w których poznałem największą ilość muzyki elektronicznej. Z dużą melancholią wracam do tego okresu.

Czy sam masz taki okres, do którego lubisz wracać wspomnieniami lub tęsknisz za pewnymi jego cechami i żałujesz, że dziś nie jest tak samo?

Zauważam, że publiczność w ostatnich latach stała zdecydowanie większa i stale jej przybywa… Jednak ta rosnąca popularność, która stopniowo się wkradła i którą po cichu zaakceptowaliśmy jako konsekwencję rozwoju ery cyfrowej i docierania naszej muzyki do coraz większej liczby ludzi, teraz stała się czymś niesamowicie powszechnym, co moim zdaniem wydaje się być problematyczne.

Często widzę ludzi na parkiecie, którzy nie mogą przestać filmować smartfonem, pisać wiadomości i rozpraszać się rzeczami, które nie mają nic wspólnego z muzyką. Rozumiem, że ludzie chcą uchwycić „magię chwili”, ale często robią to kosztem utraty tego prawdziwego momentu, który dzieje się “tu i teraz”.

Mówię czasem, że “muzyka kocha wszystkich” i mam wtedy na myśli, że potrzebujemy muzyki, by się rozwijać jako społeczeństwo, jednoczyć się i być świadomymi ludźmi. I oczywiście nie ma znaczenia, czy jest to moja muzyka, moich kolegów, koncert muzyki klasycznej czy rockowej… Ale ciężko to osiągnąć, kiedy uczestnicząc w wydarzeniu muzycznym, traktuje się muzykę jako dodatek.

Z mojego doświadczenia wiem, że okoliczności, w których ludzie chcą obcować z muzyką, powinny być niemal święte – wiesz, takie, że możesz skupić się tylko na muzyce i osiągnąć najwyższy stan połączenia z nią. A zatem kiedy ludzie chcą spotykać się po to, by obcować z muzyką, nie powinno być żadnego rozpraszania.

Solomun – The Center Will Not Hold

Solomun. O pandemii

Zapewne wszyscy pytali Cię ostatnio o przemyślenia i zmiany związane z pandemią. To ja podejdę do sprawy inaczej – czy jest coś, co Twoim zdaniem pandemia przyniosła dobrego dla sceny?

Parę miesięcy temu w rozmowie z polskim dziennikarzem, Roisin Murphy powiedziała, że przed pandemią festiwale i kluby były już zdecydowanie za duże. Co o tym sądzisz?

Szczerze mówiąc to nie widzę w pandemii nic dobrego. Pandemia wyrządziła ludziom szkody nie tylko ekonomiczne. Przede wszystkim odebrała nam nasze największe dobro – muzykę. Odebrano nam możliwość spotykania się i doświadczenia uzdrawiającej mocy muzyki. I nie jest to puste gadanie – istnieją badania, które pokazują pozytywny wpływ muzyki na nasz układ odpornościowy.

A co do festiwali – może Roisin ma rację, nie wiem. Ale bazując na samym stwierdzeniu, bez znania szerszego kontekstu, trudno mi to przeanalizować.

Wiesz, myślę, że festiwale i kluby są tak różnorodne, od naprawdę malutkich po te ogromne, że każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Jako artysta masz możliwość decydowania o rodzaju wydarzenia, na którym chcesz zagrać. Oczywiście pod warunkiem, że jesteś w szczęśliwej sytuacji, by podejmować takie decyzje.



Polecamy również


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →